4.01.2016

109) Gdzie ty jesteś, Tonks?

    Nimfadora z westchnieniem rozsunęła ciężkie zasłony, chcąc wpuścić do swojej sypialni odrobinę światła. Niestety dzień był wyjątkowo paskudny. Ciemne chmury skłębiły się  na niebie i lunął z nich deszcz. Krople wody obijały się o parapet, bębniąc przy tym niemiłosiernie. Tonks stała przy oknie, opierając się czołem o chłodną szybę i wpatrywała się w ponury krajobraz. Wydawało jej się, że pogoda dostosowuje się do jej nastroju, a może odwrotnie, to ta paskudna aura zepsuła jej dzień z samego rana. Wiedziała jednak, że teraz nie może się zamartwiać, a działać. Pozostał jej zaledwie niecały tydzień, zanim wyjedzie do Hogsmeade. Była na to gotowa, ale pozostało tyle do zrobienia. Niechętnie oderwała się od szyby i skierowała swoje kroki w stronę łazienki, gdzie szybko się odświeżyła i stanęła twarzą w twarz ze swoim własnym odbiciem.
    Nimfadora w ostatnim czasie nie dbała o siebie i było to po niej doskonale widać. Ona również zdawała sobie z tego sprawę. Opuściła swój codzienny rytuał, który powtarzała dzień w dzień, od kiedy tylko pamiętała. Każdego ranka stawała przed lustrem i dopasowywała swój wygląd do nastroju. Być może nie nadużywała swoich mocy, ale kolor włosów zmieniała nader często. Zielony, fioletowy, niebieski, blond, rudy, kasztanowy, biały, czerwony, czarny, a gdy nie miała na siebie pomysłu, wybierała swój ulubiony – różowy. Jednak od wielu dni nie robiła ze sobą zupełnie nic. Wpatrywała się w chorobliwie szarą twarz, swoją twarz, na której od dawna nie można było dostrzec uśmiechu. Sińce pod oczami z dnia na dzień stawały się coraz bardziej widoczne, usta straciły zdrową barwę, a w oczach nie tliły się już te radosne iskierki.
- Gdzie ty jesteś, Tonks? – spytała swoje odbicie. Miała tego wszystkiego dość. Naprawdę miała dość tego, jak wyglądało jej życie. Była nim strasznie zmęczona i naprawdę chciała to zmienić. Jednak jej postanowienie, dotyczące odcięcia się od przeszłości, nie było zbyt łatwe do zrealizowania. Chciałaby osiągnąć swój cel, ale bała się, że nie da rady i zatraci się w tym wszystkim jeszcze bardziej. – Ale spróbuję.
    Zamknęła oczy, zacisnęła pięści i skupiła się na tym jak powinna wyglądać. Różowe włosy. Wzięła głęboki oddech i wyprostowała się. Rumiane policzki i malinowe usta. Dreszcz przebiegł po jej kręgosłupie, powodując pojawienie się gęsiej skórki. Zdrowy kolor skóry i figlarny błysk w oku. Oczami wyobraźni spoglądała na samą siebie, dawną siebie, która niewątpliwie gdzieś się zgubiła.
- No i jak tam? - szepnęła cicho i otworzyła oczy. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, które wyglądało dokładnie tak, jak powinno. Gdyby ktoś ją widział, z pewnością zawołałby, że dobrze widzieć starą Tonks. Nimfadora przyglądała się sobie z zaciekawieniem, doszukując się czegoś, jakiegoś punktu zaczepienia, czegoś co pozwoliłoby jej stworzyć siebie na nowo. Nie dostrzegła jednak niczego, co nie byłoby związane z jej dawnym życiem. Wpatrując się tak cały czas w swoje oblicze, zauważyła coś dziwnego, coś co zdarzyło jej się tylko raz.
    Zdolności metamorfomaga zdołała opanować już w dzieciństwie, jeszcze przed Hogwartem. Co prawda często zdarzały się jej chwile, gdy jej moce, a właściwie emocje, brały górę nad nią samą. Wtedy jej wygląd zmieniał się - niby nieświadomie, a jednak podświadomie pozwalała na każdą przemianę. Mimo wszystko zawsze panowała nad swoimi mocami, nawet kiedy na chwilę traciła kontrolę. Tylko raz zdarzyło się jej, że nie była w stanie tego zrobić. Rany po starciach z wilkołakami nie były do zakamuflowania. Nie mogąc ukryć swoich skaz, czuła się taka bezradna.
    I tak czuła się w momencie, gdy przyglądała się, jak z jej włosów spływa soczysty różowy kolor, pozostawiając po sobie tylko smutny, misi brąz. A ona nie mogła nic z tym zrobić - ani zatrzymać, ani zmienić. Patrzyła, jak ostatni różowy kosmyk smutnieje i poczuła jak wraz z bolesnym ukłuciem serca, ogarnia ją paraliżujący strach.
- Doro, zejdź na dół!
***
    Andromeda usiadła obok niego z ciężkim westchnieniem i rozejrzała się po ich salonie. Wiedział, o czym myślała. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest jej ciężko. Jemu również było. O dziwo, kolejna wojna nie przysporzyła im tyle cierpienia, co ich własna córka. Nimfadora zmieniła się, była teraz zupełnie innym człowiekiem, a oni nie rozumieli, dlaczego tak się stało.
- Wiem, Andromedo - powiedział cicho Ted, obejmując żonę ramieniem. - Ale wiesz, że to będzie dla niej najlepsze, dla nas...
- Ted, naprawdę myślisz, że ona się zgodzi? - spytała smutno z nadzieją w głosie.
- Mam nadzieję.
    Oboje zamilkli, słysząc jak ich córka schodzi po schodach. Ted poczuł jak zaczynają pocić mu się ręce. Denerwował się tym, że musi porozmawiać z własnym dzieckiem. Ta myśl wydawała mu się tak beznadziejnie absurdalna, jednak była prawdziwa. I kiedy spojrzał na swoją jedyną córeczkę, serce nagle mu stanęło. Jego radosna Dora zniknęła, przed nim stał smutny, wynędzniały i przestraszony cień, którego z każdym dniem było coraz mniej.
- Chcieliście ze mną rozmawiać? - odezwała się słabym, drżącym głosem, opierając się o framugę drzwi. - Coś się stało?
- Nie… - jęknęła Dromeda, bojąc się tej rozmowy równie mocno co on.
- Właściwie to tak - odparł stanowczo Ted. Przez lata zarzucano mu słabość i uległość, mówiono, że to Andy gra pierwsze skrzypce w ich związku. Jednak taką postawę przyjmował, gdy jego rodzina była bezpieczna, a teraz nie była. - Nie możemy udawać, że nic się nie wydarzyło.
- Nie mamy zamiaru wymuszać na tobie wyjaśnień, ale… - zaczęła jego żona, nie patrząc na Tonks, która usiadła naprzeciwko nich na fotelu. Dziewczyna przyglądała się im dość niechętnie, jakby chciała wyjść w tej chwili i nigdy nie wrócić.
- Uważamy, że powinnaś odciąć się od tego co  się wydarzyło, od tego co złe - oznajmił Ted, a Dora prychnęła, jakby chciała stwierdzić, że ma jej powiedzieć coś, czego ona nie wie. Jednak nie powiedziała tego, a ich wypowiedź skwitowała cichym:
- Łatwo powiedzieć…
- Kochanie, wpadliśmy z tatą na pewien pomysł - oznajmiła Dromeda, łapiąc go za rękę i szukając wsparcia. Ted pragnął zapewnić ją i ich córkę, że będzie dobrze, że wszyscy dadzą radę. Ale nie było czasu na takie bzdury, musieli przekonać Tonks.
- Chyba nie chcecie mnie wysłać do Weasleyów - zakpiła z nich Nimfadora, wzdychając ciężko. - Ostatnio to nie wypaliło.
- Nie, nie do Weasleyów - zapewniła ją Andy.
- Doro, chcemy wyjechać.
- Gdzie? - zapytała zaskoczona.
- Gdziekolwiek - odpowiedziała Andromeda, dostrzegając szansę. - Myśleliśmy o Francji, Rumunii, Włoszech. Byle dalej stąd…
- Chcecie wyjechać na stałe? - Nimfadora spoglądała to na swoją matkę, to na ojca, jakby widziała ich po raz pierwszy w życiu. Ted spodziewał się takiej reakcji. Dora z początku będzie wstrząśnięta pomysłem, będzie się sprzeciwiać, ale przemyśli to i w końcu się zgodzi.
- Chcemy wyjechać wszyscy. Ja, mama i ty… - sprostował Ted. - Razem zaczniemy życie gdzieś indziej.
- Ale jak to? - wyjąkała z niedowierzaniem. - Przecież tu jest nasze życie, przyjaciele, praca, Zakon...
- To wszystko jest przyczyną twojego stanu. Wojna i ten przeklęty Zakon! - zawołał Ted, a obie kobiety spojrzały na niego z lekkim przestrachem. On nigdy nie krzyczał. Wziął głęboki wdech i powiedział o wiele łagodniej: - Jeżeli wyjedziemy, będziemy mogli żyć spokojnie i szczęśliwie.
- Nie, jeżeli wyjedziemy, będziemy ciągle uciekać! - zawołała Tonks, wstając z fotela i gromiąc ojca wzrokiem. Ona nigdy nie uciekała...
- Może to jest jedyny sposób? - wtrąciła Andromeda, próbując załagodzić sytuację.
- Wcale nie. Jest inny - zaprzeczyła natychmiast Nimfadora. - Zostać i walczyć!
- Doro, nie denerwuj się - uspokajała ją matka.
- Obiecaj, że przemyślisz naszą propozycję - poprosił Ted, licząc na to, że jego córka niedługo podzieli jego zdanie, a wtedy będą mogli wyjechać. Mogliby wyjechać razem z Franczesciem i Sarą do Este. Tonks byłaby wtedy blisko swojej najlepszej przyjaciółki, a optymistyczna Lucky mogłaby podzielić się z nią swoim optymizmem. Albo mogliby zatrzymać się w Rumunii u Charliego Weasleya. Ted zawsze lubił tego rudzielca, który miał na uwadze przede wszystkim dobro jego córki. Wystarczyło poczekać, aż Dora się zgodzi.
***
    W życiu państwa Rossi zmieniło się wiele, od kiedy przyjechali do Wielkiej Brytanii. Wtedy nie byli jeszcze razem. Jednak nie potrzebowali wiele czasu by zrodziło się między nimi silne uczucie. Z czasem się ze sobą zeszli, Giussepe oświadczył się Esterze, a ta go przyjęła. Był ślub, było wesele, była noc poślubna i pojawiło się dziecko. Właściwie to dopiero się pojawi. Z tego też powodu zamienili małe, aczkolwiek przytulne i komfortowe mieszkanki, wynajmowane od Madame Rosmerty w Hogsmeade na większe mieszkanie na obrzeżach Bath. Nie przelewało im się w życiu, zmiana lokum znacznie naruszyła ich budżet, który sam w sobie nie był duży. Od kiedy przybyli do Brytanii, Estera pomagała w Trzech Miotłach, gdzie była zatrudniona na pół etatu, a Giussepe chwytał każdą okazję na zarobienie paru knutów, ale stałej pracy nadal nie mógł znaleźć. Żyli skromnie i odkładali wszystkie swoje zaskórniaki, żeby później wydać je na dziecko. Nie mogli jednak narzekać, bo czuli się szczęśliwi. W momencie, gdy otaczały ich zewsząd wojna i ryzyko śmierci, oni przeżywali najszczęśliwsze dni, których nikt nie mógł im odebrać.
    Sara cieszyła się szczęściem swojej szwagierki i nie mogła powstrzymać się od uśmiechu, kiedy zobaczyła drobną Esterę z widocznym już brzuszkiem i Giussepe’a, który troszczył się o swoją żonę. Mała Amelia również była niezwykle radosna w ramionach swojej ciężarnej cioci.
    Jednak cudowna sielanka, która niczym niezmącona trwała w mieszkaniu Rossich, nie odciągnęła Lucky od przyziemnych spraw. Po głowie cały czas chodziła jej Tonks. Nimfadora była jej najlepszą przyjaciółką, w gruncie rzeczy jedyną osobą, która trzymała ją w Anglii i przypominała o życiu, które miała przed poznaniem Franczesca. Kochała ją jak siostrę i mogłaby oddać dla niej wszystko, ale stało się to, czego tak bardzo się obawiała. Jej wyjazd do Włoch, długa rozłąka i wiele innych czynników przyczyniło się do osłabienia więzi, jak je do tej pory łączyła. Sara żyła we Włoszech otoczona miłością i szczęściem u boku mężczyzny, z którym pragnęła spędzić całe życie i z dzieckiem, jej największym skarbem. A Tonks trwała w tym całym bagnie i nie mówiła nic, nie dała żadnego znaku, nie napisała nawet słówka, kiedy jej świat się walił.
- Coś cię martwi? - spytała Es, podchodząc do niej z Amelią na rękach. Maleńka wykrzywiła swoje usta w najpiękniejszy uśmiech na świecie, a Lucky natychmiast wzięła ją i przygarnęła do siebie. - Nie układa się między wami?
- Nie, to nie to. - Pokręciła głową i spojrzała na Franczesca, który siedział na kanapie razem z Giussepem i pił piwo. Między nimi było wszystko wspaniale. - Wczoraj byliśmy u Tonks.
    Estera pokiwała głową ze zrozumieniem i westchnęła ciężko.
- Wiesz coś? - spytała Sara, chociaż wiedziała, że gdyby tak było, Estera natychmiast by jej o tym napisała. Pani Rossi uśmiechnęła się smutno.
- Nic pewnego - stwierdziła i pogłaskała się po swoim brzuchu. - Nie pamiętam nawet, kiedy z nią ostatnio rozmawiałam, ale… W Zakonie sporo się o tym mówi.
- Domyślam się.
- Jedni uważają, że to sprawka Syriusza i jego stanu. Tonks przecież była z nim bardzo blisko, a teraz nie wiadomo czy on w ogóle z tego wyjdzie - stwierdziła Estera i wpatrzyła się w widok za oknem. Sara pomyślała o Blacku, który od kilku miesięcy leżał w śpiączce, a uzdrowiciele nie dawali mu zbyt dużych szans na wybudzenie. To mógł być powód zachowania Tonks. - Inni twierdzą, że to jej stan zdrowia. Wszyscy wiedzą, jak często bywała w szpitalu. W dodatku Bellatrix potraktowała ją tą paskudną klątwą. Niby się z tego wylizała, ale niektórzy utrzymują, że Tonks nie powiedziała o czymś, że coś ukrywa i jest to związane z jej zdrowiem.
- Myślisz, że jest na coś chora? - spytała Sara, chociaż odpowiedź sama cisnęła jej się na usta.
- Na zdrową to ona nie wygląda, a i nie zbadano jeszcze tej klątwy.
- Mówią coś jeszcze? - dopytywała się Lucky.
- Kilka osób zwala winę na Billa Weasleya - stwierdziła Estera, a kiedy spostrzegła zdumione spojrzenie Sary, dodała: - Bill i Fleur biorą ślub w przyszłym roku. Niektórzy myślą, że Tonks nadal czuje coś do niego i ta wiadomość ją załamała.
- Nie sądzę, żeby to była prawda - mruknęła Sara, głaszcząc Amelię po główce. - Tonks nie czuje do Billa nic i to już od dawna.
- Też tak uważam, ale nie wykluczam, że może chodzić o jakiegoś faceta.
- Co masz na myśli?
- Wszyscy wiedzą, że po bitwie Tonks nie wróciła ze szpitala do domu - westchnęła Estera i spojrzała w oczy Sary. - Zniknęła na cały tydzień i do tej pory nikt nie wie, gdzie wtedy była. Ale gdy wróciła do domu, to nikt nie mógł już do niej dotrzeć.
- Uważasz, że była wtedy z kimś? - zdziwiła się Sara. Przeraziło ją to, jak mało wie o życiu swojej przyjaciółki.
- Tak, Saro. Myślę, że była wtedy z kimś ważnym dla siebie, ale wróciła sama.
    Estera wzięła małą Amelię i zostawił Sarę samą z jej myślami. Lucky skrzyżowała ręce i oparła się czołem o zimną szybę. Jej ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz. Czy któraś z tych plotek mogła być prawdą? Czy Tonks była tak silnie związana z Syriuszem, że jego wypadek mógłby wywołać u niej taki stan? Jednak Black żył, a Nimfadora nie zachowywała się tak nawet po morderstwie Amelii. Bitwa na pewno pozostawiła w Tonks jakieś rany, ale czy były one tak trwałe? Czy mogło jej coś dolegać i nie powiedziałaby o tym najbliższym? Czy w jej życiu jest ktoś, kto ją skrzywdził? I najważniejsze czy Nimfadora z tego wyjdzie?
- Będzie dobrze, skarbie - mruknął Fran, przytulając swoją ukochaną, a ona pragnęła uwierzyć w jego słowa. 

Kochani, pojawia się rozdział 109, który nie jest taki jaki miał być. Ucięłam dwa podrozdziały i przerzuciłam je do kolejnego rozdziału. Sama nie wiem dlaczego... Nie podoba mi się to jako całość, a kolejny podrozdział jest dość mocny i nie chciałam go upchać tutaj.  Kolejny raz przejechałam się na długoterminowym rozdziale. Piszesz coś, ale mija chwilka i już ci coś nie pasuje, ale zostawisz to, bo chcesz przekazać to, co wtedy miałaś na myśli. 

Jednak najważniejsze jest to, że rozdział się pojawił, że w tym tygodniu pojawi się nowy rozdział na Lily, że mam mnóstwo planów i chęci do ich realizacji i że dostrzegam płomyczek nadziei!


12 komentarzy:

  1. Mnie rozdział się podobał, a jak zobaczyłam, że już jest bardzo się ucieszyłam :D
    Strasznie chcę by Tonks już wyszła z tego stanu... proszę napisz szybko kolejny rozdział ;—;
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Strasznie się cieszę, że rozdział Ci się podoba :) Tonks trochę się pomęczy, w końcu to dopiero początek 6 tomu :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszył mnie ten rozdział. Tak bardzo brakowało mi Twojej twórczości.
    Rozumiem decyzję Teda i Andromedy, ale powinni zrozumieć, że namawianie córki do ucieczki nie jest dobrym pomysłem.
    Z niecierpliwością czekam na ten "mocny" podrozdział. Nie mogę się doczekać, aż wreszcie coś zacznie się dziać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, nawet nie wiesz jak fajnie było coś dodać, ale na dalsze części będzie trzeba jeszcze troszkę poczekać.
      Decyzja Tonksów jest jak najbardziej zrozumiała, ale reakcja Tonks jest równie oczywista, prawda?
      Pozdrawiam
      PS W tym tygodniu skomentuję ostatni post u Ciebie :)

      Usuń
  3. Nawet nie wiesz jakiego miałam banana na twarzy jak dowiedziałam się o nowym rozdziale! Mnie też się podoba! Biedna Tonks! Biedny Remus! Biedny Syriusz! Wszystko przez tę wojnę i śmierciożerców! Smutno tu jak narazie ale liczę na to, że w tym "mocnym" podroździale ktoś w końcu da kopa w tyłek Tonks, żeby choć trochę wyszła z tego stanu w jakim się znajduje. Czemu Dora nie odwiedza Syriusza? Wcześniej Mu się wyżalała bo uzdrowiciele mówili, że on słyszy co się do niego mówi. Oby w tym "mocnym" rozdziale Black w końcu sie obudził bo mi Go brakuje. Dobrze że Sara myśli o Tonks a Charliemu to chyba łeb ukręcę, bo w tej swojej Rumunii siedzi zamiast chociażby napisać! Oby przyjaciele znowu zeszli się do kupy, choć bez Amelii to nie będzie tak samo. Rozumiem Andromedę i Teda ale nie warto uciekać przed problemami. Według mnie nie powinni nigdzie wywozić Tonks. Miło że przynajmniej państwo Rossi są szczęśliwi! Dzięki za ten rozdział i z niecierpliwością czekam na rozdział na Lily!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Czytam Twojego bloga od nie dawna, właściwie od kilku dni xD Mega podobają mi się Twoje opowoiadania! Super piszesz!
    Ciekawi mnie co będzie w kolejnym rozdziale.. niech ktoś w końcu dotrze naszej kochanej Tonks do rozumu i niech przestanie się nad sobą użalać! XD I obudź Syriusza, brakuje mi go :[
    Z niecierpliwością czekam na kokejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejny rozdział?
    Bo na razie tutaj sieje pustkami :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę będzie? Bo boję się, że to zawiesiłaś:) A jest świetne!
    L.L

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten szablon to cudo. Jak prawdziwe cudo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń