Nimfadora
z westchnieniem rozsunęła ciężkie zasłony, chcąc wpuścić do swojej
sypialni odrobinę światła. Niestety dzień był wyjątkowo paskudny. Ciemne
chmury skłębiły się na niebie i lunął z nich deszcz. Krople wody
obijały się o parapet, bębniąc przy tym niemiłosiernie. Tonks stała przy
oknie, opierając się czołem o chłodną szybę i wpatrywała się w ponury
krajobraz. Wydawało jej się, że pogoda dostosowuje się do jej nastroju, a
może odwrotnie, to ta paskudna aura zepsuła jej dzień z samego rana.
Wiedziała jednak, że teraz nie może się zamartwiać, a działać. Pozostał
jej zaledwie niecały tydzień, zanim wyjedzie do Hogsmeade. Była na to
gotowa, ale pozostało tyle do zrobienia. Niechętnie oderwała się od
szyby i skierowała swoje kroki w stronę łazienki, gdzie szybko się
odświeżyła i stanęła twarzą w twarz ze swoim własnym odbiciem.
Nimfadora
w ostatnim czasie nie dbała o siebie i było to po niej doskonale widać.
Ona również zdawała sobie z tego sprawę. Opuściła swój codzienny
rytuał, który powtarzała dzień w dzień, od kiedy tylko pamiętała.
Każdego ranka stawała przed lustrem i dopasowywała swój wygląd do
nastroju. Być może nie nadużywała swoich mocy, ale kolor włosów
zmieniała nader często. Zielony, fioletowy, niebieski, blond, rudy,
kasztanowy, biały, czerwony, czarny, a gdy nie miała na siebie pomysłu,
wybierała swój ulubiony – różowy. Jednak od wielu dni nie robiła ze sobą
zupełnie nic. Wpatrywała się w chorobliwie szarą twarz, swoją twarz, na
której od dawna nie można było dostrzec uśmiechu. Sińce pod oczami z
dnia na dzień stawały się coraz bardziej widoczne, usta straciły zdrową
barwę, a w oczach nie tliły się już te radosne iskierki.
-
Gdzie ty jesteś, Tonks? – spytała swoje odbicie. Miała tego wszystkiego
dość. Naprawdę miała dość tego, jak wyglądało jej życie. Była nim
strasznie zmęczona i naprawdę chciała to zmienić. Jednak jej
postanowienie, dotyczące odcięcia się od przeszłości, nie było zbyt
łatwe do zrealizowania. Chciałaby osiągnąć swój cel, ale bała się, że
nie da rady i zatraci się w tym wszystkim jeszcze bardziej. – Ale
spróbuję.
Zamknęła
oczy, zacisnęła pięści i skupiła się na tym jak powinna wyglądać.
Różowe włosy. Wzięła głęboki oddech i wyprostowała się. Rumiane policzki
i malinowe usta. Dreszcz przebiegł po jej kręgosłupie, powodując
pojawienie się gęsiej skórki. Zdrowy kolor skóry i figlarny błysk w oku.
Oczami wyobraźni spoglądała na samą siebie, dawną siebie, która
niewątpliwie gdzieś się zgubiła.
-
No i jak tam? - szepnęła cicho i otworzyła oczy. Uśmiechnęła się do
swojego odbicia, które wyglądało dokładnie tak, jak powinno. Gdyby ktoś
ją widział, z pewnością zawołałby, że dobrze widzieć starą Tonks.
Nimfadora przyglądała się sobie z zaciekawieniem, doszukując się czegoś,
jakiegoś punktu zaczepienia, czegoś co pozwoliłoby jej stworzyć siebie
na nowo. Nie dostrzegła jednak niczego, co nie byłoby związane z jej
dawnym życiem. Wpatrując się tak cały czas w swoje oblicze, zauważyła
coś dziwnego, coś co zdarzyło jej się tylko raz.
Zdolności
metamorfomaga zdołała opanować już w dzieciństwie, jeszcze przed
Hogwartem. Co prawda często zdarzały się jej chwile, gdy jej moce, a
właściwie emocje, brały górę nad nią samą. Wtedy jej wygląd zmieniał się
- niby nieświadomie, a jednak podświadomie pozwalała na każdą
przemianę. Mimo wszystko zawsze panowała nad swoimi mocami, nawet kiedy
na chwilę traciła kontrolę. Tylko raz zdarzyło się jej, że nie była w
stanie tego zrobić. Rany po starciach z wilkołakami nie były do zakamuflowania. Nie mogąc ukryć swoich skaz, czuła się taka bezradna.
I
tak czuła się w momencie, gdy przyglądała się, jak z jej włosów spływa
soczysty różowy kolor, pozostawiając po sobie tylko smutny, misi brąz. A
ona nie mogła nic z tym zrobić - ani zatrzymać, ani zmienić. Patrzyła,
jak ostatni różowy kosmyk smutnieje i poczuła jak wraz z bolesnym
ukłuciem serca, ogarnia ją paraliżujący strach.
- Doro, zejdź na dół!
***
Andromeda
usiadła obok niego z ciężkim westchnieniem i rozejrzała się po ich
salonie. Wiedział, o czym myślała. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest
jej ciężko. Jemu również było. O dziwo, kolejna wojna nie przysporzyła im
tyle cierpienia, co ich własna córka. Nimfadora zmieniła się, była
teraz zupełnie innym człowiekiem, a oni nie rozumieli, dlaczego tak się
stało.
- Wiem, Andromedo - powiedział cicho Ted, obejmując żonę ramieniem. - Ale wiesz, że to będzie dla niej najlepsze, dla nas...
- Ted, naprawdę myślisz, że ona się zgodzi? - spytała smutno z nadzieją w głosie.
- Mam nadzieję.
Oboje
zamilkli, słysząc jak ich córka schodzi po schodach. Ted poczuł jak
zaczynają pocić mu się ręce. Denerwował się tym, że musi porozmawiać z
własnym dzieckiem. Ta myśl wydawała mu się tak beznadziejnie absurdalna,
jednak była prawdziwa. I kiedy spojrzał na swoją jedyną córeczkę, serce
nagle mu stanęło. Jego radosna Dora zniknęła, przed nim stał smutny,
wynędzniały i przestraszony cień, którego z każdym dniem było coraz
mniej.
- Chcieliście ze mną rozmawiać? - odezwała się słabym, drżącym głosem, opierając się o framugę drzwi. - Coś się stało?
- Nie… - jęknęła Dromeda, bojąc się tej rozmowy równie mocno co on.
-
Właściwie to tak - odparł stanowczo Ted. Przez lata zarzucano mu
słabość i uległość, mówiono, że to Andy gra pierwsze skrzypce w ich
związku. Jednak taką postawę przyjmował, gdy jego rodzina była
bezpieczna, a teraz nie była. - Nie możemy udawać, że nic się nie
wydarzyło.
-
Nie mamy zamiaru wymuszać na tobie wyjaśnień, ale… - zaczęła jego żona,
nie patrząc na Tonks, która usiadła naprzeciwko nich na fotelu.
Dziewczyna przyglądała się im dość niechętnie, jakby chciała wyjść w tej
chwili i nigdy nie wrócić.
-
Uważamy, że powinnaś odciąć się od tego co się wydarzyło, od tego co
złe - oznajmił Ted, a Dora prychnęła, jakby chciała stwierdzić, że ma
jej powiedzieć coś, czego ona nie wie. Jednak nie powiedziała tego, a
ich wypowiedź skwitowała cichym:
- Łatwo powiedzieć…
-
Kochanie, wpadliśmy z tatą na pewien pomysł - oznajmiła Dromeda, łapiąc
go za rękę i szukając wsparcia. Ted pragnął zapewnić ją i ich córkę, że
będzie dobrze, że wszyscy dadzą radę. Ale nie było czasu na takie
bzdury, musieli przekonać Tonks.
- Chyba nie chcecie mnie wysłać do Weasleyów - zakpiła z nich Nimfadora, wzdychając ciężko. - Ostatnio to nie wypaliło.
- Nie, nie do Weasleyów - zapewniła ją Andy.
- Doro, chcemy wyjechać.
- Gdzie? - zapytała zaskoczona.
- Gdziekolwiek - odpowiedziała Andromeda, dostrzegając szansę. - Myśleliśmy o Francji, Rumunii, Włoszech. Byle dalej stąd…
-
Chcecie wyjechać na stałe? - Nimfadora spoglądała to na swoją matkę, to
na ojca, jakby widziała ich po raz pierwszy w życiu. Ted spodziewał się
takiej reakcji. Dora z początku będzie wstrząśnięta pomysłem, będzie
się sprzeciwiać, ale przemyśli to i w końcu się zgodzi.
- Chcemy wyjechać wszyscy. Ja, mama i ty… - sprostował Ted. - Razem zaczniemy życie gdzieś indziej.
- Ale jak to? - wyjąkała z niedowierzaniem. - Przecież tu jest nasze życie, przyjaciele, praca, Zakon...
-
To wszystko jest przyczyną twojego stanu. Wojna i ten przeklęty Zakon! -
zawołał Ted, a obie kobiety spojrzały na niego z lekkim przestrachem.
On nigdy nie krzyczał. Wziął głęboki wdech i powiedział o wiele
łagodniej: - Jeżeli wyjedziemy, będziemy mogli żyć spokojnie i
szczęśliwie.
-
Nie, jeżeli wyjedziemy, będziemy ciągle uciekać! - zawołała Tonks,
wstając z fotela i gromiąc ojca wzrokiem. Ona nigdy nie uciekała...
- Może to jest jedyny sposób? - wtrąciła Andromeda, próbując załagodzić sytuację.
- Wcale nie. Jest inny - zaprzeczyła natychmiast Nimfadora. - Zostać i walczyć!
- Doro, nie denerwuj się - uspokajała ją matka.
-
Obiecaj, że przemyślisz naszą propozycję - poprosił Ted, licząc na to,
że jego córka niedługo podzieli jego zdanie, a wtedy będą mogli
wyjechać. Mogliby wyjechać razem z Franczesciem i Sarą do Este. Tonks
byłaby wtedy blisko swojej najlepszej przyjaciółki, a optymistyczna
Lucky mogłaby podzielić się z nią swoim optymizmem. Albo mogliby
zatrzymać się w Rumunii u Charliego Weasleya. Ted zawsze lubił tego
rudzielca, który miał na uwadze przede wszystkim dobro jego córki.
Wystarczyło poczekać, aż Dora się zgodzi.
***
W
życiu państwa Rossi zmieniło się wiele, od kiedy przyjechali do
Wielkiej Brytanii. Wtedy nie byli jeszcze razem. Jednak nie potrzebowali
wiele czasu by zrodziło się między nimi silne uczucie. Z czasem się ze
sobą zeszli, Giussepe oświadczył się Esterze, a ta go przyjęła. Był
ślub, było wesele, była noc poślubna i pojawiło się dziecko. Właściwie
to dopiero się pojawi. Z tego też powodu zamienili małe, aczkolwiek
przytulne i komfortowe mieszkanki, wynajmowane od Madame Rosmerty w
Hogsmeade na większe mieszkanie na obrzeżach Bath. Nie przelewało im się
w życiu, zmiana lokum znacznie naruszyła ich budżet, który sam w sobie
nie był duży. Od kiedy przybyli do Brytanii, Estera pomagała w Trzech
Miotłach, gdzie była zatrudniona na pół etatu, a Giussepe chwytał każdą
okazję na zarobienie paru knutów, ale stałej pracy nadal nie mógł
znaleźć. Żyli skromnie i odkładali wszystkie swoje zaskórniaki, żeby
później wydać je na dziecko. Nie mogli jednak narzekać, bo czuli się
szczęśliwi. W momencie, gdy otaczały ich zewsząd wojna i ryzyko śmierci,
oni przeżywali najszczęśliwsze dni, których nikt nie mógł im odebrać.
Sara
cieszyła się szczęściem swojej szwagierki i nie mogła powstrzymać się
od uśmiechu, kiedy zobaczyła drobną Esterę z widocznym już brzuszkiem i
Giussepe’a, który troszczył się o swoją żonę. Mała Amelia również była
niezwykle radosna w ramionach swojej ciężarnej cioci.
Jednak
cudowna sielanka, która niczym niezmącona trwała w mieszkaniu Rossich,
nie odciągnęła Lucky od przyziemnych spraw. Po głowie cały czas chodziła
jej Tonks. Nimfadora była jej najlepszą przyjaciółką, w gruncie rzeczy
jedyną osobą, która trzymała ją w Anglii i przypominała o życiu, które
miała przed poznaniem Franczesca. Kochała ją jak siostrę i mogłaby oddać
dla niej wszystko, ale stało się to, czego tak bardzo się obawiała. Jej
wyjazd do Włoch, długa rozłąka i wiele innych czynników przyczyniło się
do osłabienia więzi, jak je do tej pory łączyła. Sara żyła we Włoszech
otoczona miłością i szczęściem u boku mężczyzny, z którym pragnęła
spędzić całe życie i z dzieckiem, jej największym skarbem. A Tonks
trwała w tym całym bagnie i nie mówiła nic, nie dała żadnego znaku, nie
napisała nawet słówka, kiedy jej świat się walił.
-
Coś cię martwi? - spytała Es, podchodząc do niej z Amelią na rękach.
Maleńka wykrzywiła swoje usta w najpiękniejszy uśmiech na świecie, a
Lucky natychmiast wzięła ją i przygarnęła do siebie. - Nie układa się
między wami?
-
Nie, to nie to. - Pokręciła głową i spojrzała na Franczesca, który
siedział na kanapie razem z Giussepem i pił piwo. Między nimi było
wszystko wspaniale. - Wczoraj byliśmy u Tonks.
Estera pokiwała głową ze zrozumieniem i westchnęła ciężko.
-
Wiesz coś? - spytała Sara, chociaż wiedziała, że gdyby tak było, Estera
natychmiast by jej o tym napisała. Pani Rossi uśmiechnęła się smutno.
-
Nic pewnego - stwierdziła i pogłaskała się po swoim brzuchu. - Nie
pamiętam nawet, kiedy z nią ostatnio rozmawiałam, ale… W Zakonie sporo
się o tym mówi.
- Domyślam się.
-
Jedni uważają, że to sprawka Syriusza i jego stanu. Tonks przecież była
z nim bardzo blisko, a teraz nie wiadomo czy on w ogóle z tego wyjdzie -
stwierdziła Estera i wpatrzyła się w widok za oknem. Sara pomyślała o
Blacku, który od kilku miesięcy leżał w śpiączce, a uzdrowiciele nie
dawali mu zbyt dużych szans na wybudzenie. To mógł być powód zachowania
Tonks. - Inni twierdzą, że to jej stan zdrowia. Wszyscy wiedzą, jak
często bywała w szpitalu. W dodatku Bellatrix potraktowała ją tą
paskudną klątwą. Niby się z tego wylizała, ale niektórzy utrzymują, że
Tonks nie powiedziała o czymś, że coś ukrywa i jest to związane z jej
zdrowiem.
- Myślisz, że jest na coś chora? - spytała Sara, chociaż odpowiedź sama cisnęła jej się na usta.
- Na zdrową to ona nie wygląda, a i nie zbadano jeszcze tej klątwy.
- Mówią coś jeszcze? - dopytywała się Lucky.
-
Kilka osób zwala winę na Billa Weasleya - stwierdziła Estera, a kiedy
spostrzegła zdumione spojrzenie Sary, dodała: - Bill i Fleur biorą ślub w
przyszłym roku. Niektórzy myślą, że Tonks nadal czuje coś do niego i ta
wiadomość ją załamała.
- Nie sądzę, żeby to była prawda - mruknęła Sara, głaszcząc Amelię po główce. - Tonks nie czuje do Billa nic i to już od dawna.
- Też tak uważam, ale nie wykluczam, że może chodzić o jakiegoś faceta.
- Co masz na myśli?
-
Wszyscy wiedzą, że po bitwie Tonks nie wróciła ze szpitala do domu -
westchnęła Estera i spojrzała w oczy Sary. - Zniknęła na cały tydzień i
do tej pory nikt nie wie, gdzie wtedy była. Ale gdy wróciła do domu, to
nikt nie mógł już do niej dotrzeć.
- Uważasz, że była wtedy z kimś? - zdziwiła się Sara. Przeraziło ją to, jak mało wie o życiu swojej przyjaciółki.
- Tak, Saro. Myślę, że była wtedy z kimś ważnym dla siebie, ale wróciła sama.
Estera
wzięła małą Amelię i zostawił Sarę samą z jej myślami. Lucky
skrzyżowała ręce i oparła się czołem o zimną szybę. Jej ciało przeszył
nieprzyjemny dreszcz. Czy któraś z tych plotek mogła być prawdą? Czy
Tonks była tak silnie związana z Syriuszem, że jego wypadek mógłby
wywołać u niej taki stan? Jednak Black żył, a Nimfadora nie zachowywała
się tak nawet po morderstwie Amelii. Bitwa na pewno pozostawiła w Tonks
jakieś rany, ale czy były one tak trwałe? Czy mogło jej coś dolegać i
nie powiedziałaby o tym najbliższym? Czy w jej życiu jest ktoś, kto ją
skrzywdził? I najważniejsze czy Nimfadora z tego wyjdzie?
- Będzie dobrze, skarbie - mruknął Fran, przytulając swoją ukochaną, a ona pragnęła uwierzyć w jego słowa. Kochani, pojawia się rozdział 109, który nie jest taki jaki miał być. Ucięłam dwa podrozdziały i przerzuciłam je do kolejnego rozdziału. Sama nie wiem dlaczego... Nie podoba mi się to jako całość, a kolejny podrozdział jest dość mocny i nie chciałam go upchać tutaj. Kolejny raz przejechałam się na długoterminowym rozdziale. Piszesz coś, ale mija chwilka i już ci coś nie pasuje, ale zostawisz to, bo chcesz przekazać to, co wtedy miałaś na myśli.
Jednak najważniejsze jest to, że rozdział się pojawił, że w tym tygodniu pojawi się nowy rozdział na Lily, że mam mnóstwo planów i chęci do ich realizacji i że dostrzegam płomyczek nadziei!
Mnie rozdział się podobał, a jak zobaczyłam, że już jest bardzo się ucieszyłam :D
OdpowiedzUsuńStrasznie chcę by Tonks już wyszła z tego stanu... proszę napisz szybko kolejny rozdział ;—;
Pozdrawiam ^^
Hej, hej!
UsuńStrasznie się cieszę, że rozdział Ci się podoba :) Tonks trochę się pomęczy, w końcu to dopiero początek 6 tomu :)
Pozdrawiam! :)
Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszył mnie ten rozdział. Tak bardzo brakowało mi Twojej twórczości.
OdpowiedzUsuńRozumiem decyzję Teda i Andromedy, ale powinni zrozumieć, że namawianie córki do ucieczki nie jest dobrym pomysłem.
Z niecierpliwością czekam na ten "mocny" podrozdział. Nie mogę się doczekać, aż wreszcie coś zacznie się dziać.
Pozdrawiam
Ah, nawet nie wiesz jak fajnie było coś dodać, ale na dalsze części będzie trzeba jeszcze troszkę poczekać.
UsuńDecyzja Tonksów jest jak najbardziej zrozumiała, ale reakcja Tonks jest równie oczywista, prawda?
Pozdrawiam
PS W tym tygodniu skomentuję ostatni post u Ciebie :)
Nawet nie wiesz jakiego miałam banana na twarzy jak dowiedziałam się o nowym rozdziale! Mnie też się podoba! Biedna Tonks! Biedny Remus! Biedny Syriusz! Wszystko przez tę wojnę i śmierciożerców! Smutno tu jak narazie ale liczę na to, że w tym "mocnym" podroździale ktoś w końcu da kopa w tyłek Tonks, żeby choć trochę wyszła z tego stanu w jakim się znajduje. Czemu Dora nie odwiedza Syriusza? Wcześniej Mu się wyżalała bo uzdrowiciele mówili, że on słyszy co się do niego mówi. Oby w tym "mocnym" rozdziale Black w końcu sie obudził bo mi Go brakuje. Dobrze że Sara myśli o Tonks a Charliemu to chyba łeb ukręcę, bo w tej swojej Rumunii siedzi zamiast chociażby napisać! Oby przyjaciele znowu zeszli się do kupy, choć bez Amelii to nie będzie tak samo. Rozumiem Andromedę i Teda ale nie warto uciekać przed problemami. Według mnie nie powinni nigdzie wywozić Tonks. Miło że przynajmniej państwo Rossi są szczęśliwi! Dzięki za ten rozdział i z niecierpliwością czekam na rozdział na Lily!
OdpowiedzUsuńHej! Czytam Twojego bloga od nie dawna, właściwie od kilku dni xD Mega podobają mi się Twoje opowoiadania! Super piszesz!
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co będzie w kolejnym rozdziale.. niech ktoś w końcu dotrze naszej kochanej Tonks do rozumu i niech przestanie się nad sobą użalać! XD I obudź Syriusza, brakuje mi go :[
Z niecierpliwością czekam na kokejny rozdział!
I przepraszam za błędy, jestem na tel :/
UsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńBo na razie tutaj sieje pustkami :c
Za miesiąc
UsuńAT
Naprawdę będzie? Bo boję się, że to zawiesiłaś:) A jest świetne!
OdpowiedzUsuńL.L
Mora nie zawiesiła bloga ;)
UsuńTen szablon to cudo. Jak prawdziwe cudo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam