3.04.2024

159) Perspektywa rodzinna

 Nikt nie potrafił wyjaśnić tego, jakim cudem Remus po wypiciu takiej ilości przeróżnego alkoholu i niezliczonych toastach, wytrzeźwiał tak szybko. Gdy tylko wrócili z Syriuszem do domu, Andromeda i Farewell na nich czekały. Jednak tylko po to, by upewnić się, że są w jednym kawałku, a gdy już to zrobiły, Altheda razem z Syriuszem wrócili do siebie, obiecując, że zajrzą na następny dzień, by sprawdzić, jak radzą sobie Tonks i Teddy. A radzili sobie przez cały czas świetnie, ciągle spali, a mały obudził się jedynie dwa razy na karmienie. Remus chciał od razu do nich iść, ale Andromeda go powstrzymała, wysyłając wpierw pod prysznic, bo podobno śmierdziało od niego alkoholem. Było to całkiem możliwe. 

Lupin posłuchał się teściowej, ale zamiast przyszykować się w ten sposób do snu, zupełnie się rozbudził. Miał wrażenie, że woda zmyła z niego całe zmęczenie i wypłukała z jego ciała alkohol. Gdyby zaczął liczyć, doszedłby do wniosku, że jest już na nogach przeszło dwie doby. To była kwestia czasu, aż ciało zacznie odmawiać posłuszeństwa, ale póki co jeszcze z nim współpracowało. 

30.03.2024

158) Radosne wieści

 Zachwytom nie było końca. I nie można się temu było dziwić, bo nie można opisać małego Teddy’ego słowem innym niż zachwycający. Maluch wywoływał u swoich najbliższych rozczulenie, a w zamian otrzymywał ogrom czułości. Dora bardzo długo nie potrafiła wypuścić go ze swoich ramion. Wpatrywała się w synka urzeczona przez cały czas od pierwszych chwil jego życia, poprzez pierwsze karmienia, aż do momentu, gdy maluszek w końcu zasnął. Wtedy oddała go w opiekę Remusa, który nieporadnie, a jednak wiedziony jednocześnie intuicją przytulał maleństwo, nie mogąc wyjść ze zdziwienia, że wszystko dookoła jest prawdą. W czasie, gdy mały Lupin przechodził z rąk do rąk, najpierw u swojego taty, później u babci, a także wujka, który był ewidentnie przerażony trzymaniem takiego maleństwa we własnych ramionach, Altheda pomogła Tonks się umyć i doprowadzić do ładu po trudnym porodzie, a jej obecność była nieoceniona, zwłaszcza, że Dorę zaczynało dopadać zmęczenie po minionych godzinach. 

24.03.2024

157) Rozliczenie i oczekiwanie

 Coś było w zgliszczach bitewnych, że przyciągały ludzki wzrok. Potrafiły zahipnotyzować swoim milczeniem i widokiem krwi wchłaniającej się w ziemię, naznaczając ją raz na zawsze. Gruz i popiół leniwie pokładały się w każdym zakamarku, z pozoru przykrywając wszystko zapomnieniem. 

Tym razem Remus też nie potrafił odwrócić wzroku.

Wpatrywał się z bólem w zniszczone miasteczko, które w promieniach słońca wyglądało jeszcze bardziej przerażająco niż zeszłej nocy. Czuł na całym ciele ciarki. Katował się tym uczuciem od wschodu. Gdy tylko wrócił do ludzkiej postaci i nie wiadomo skąd w jego rękach, a później na nim znalazły się czyste ubrania. Stał w tym jednym miejscu, spoglądając na pogorzelisko.

10.03.2024

156) Nocne tragedie

 Kiedy Szalonooki Moody po raz tysięczny powtarzał kadetom albo członkom Zakonu Feniksa swoje życiowe motto - stała czujność, wszyscy wywracali oczami, uznając to za objaw jego domniemanej paranoi. Może mówił to zbyt często i ten tekst stał się już zbyt oklepany, a może podejście do tej czujności wynikało z nikłego doświadczenia, jakim mogli się pochwalić w porównaniu z Szalonookim… 

Remus doskonale pamiętał, jak za czasów pierwszej wojny Syriusz i James narzekali na gadaniny Moody’ego. On sam wtórował im w żartobliwych komentarzach, ale jednak wszyscy Huncwoci wpatrywali się w Szalonookiego, który jeszcze wtedy Szalonookim nie był, z nieskrywanym podziwem. James nawet poprzysiągł sobie, że przebije Moody’ego i doprowadzi do Azkabanu więcej śmierciożerców niż on. Jednak, gdy znów słyszeli stała czujność, coś się w nich gotowało… 

To była młoda krew, która wrzała, mimo całej racjonalności. Wtedy wydawało im się, że mogą zbawić świat tylko swoimi chęciami, że żaden śmierciożerca nie jest w stanie ich pokonać, a śmierć jeszcze długo nie spojrzy im w oczy. 

To była naiwność…