17.07.2015

102) Nora

                Weasleyowie należeli do tych ludzi, których Tonks uwielbiała i może by cieszyła się z pobytu u nich, gdyby nie to co wydarzyło się w ostatnim czasie. Ale musiała do nich jechać. Jej matka i Molly wszystko już zaplanowały. Dora miała zostać w Norze co najmniej tydzień i nie mogła przejmować się niczym. Taka terapia, która miała pomóc jej pozbierać się po ostatnich katastrofach w jej życiu. Dlatego Tonks chciała mieć już to z głowy. Wiedziała doskonale, że nic nie jest w stanie jej pomóc, a już na pewno nie widok kochającej się rodziny, która cieszy się swoją obecnością.
                Nimfadora spakowała niewiele ubrań, w końcu nie chciała tam długo zabawić. Przejrzała się w lustrze i resztkami sił zmusiła do tego, aby wyglądać dobrze. Co nie było takie łatwe, bo zaniedbała się ostatnio. Przerzuciła torbę przez ramię i kiedy po raz setny zapewniła matkę, że da radę samodzielnie się teleportować, wyszła z domu by po chwili pojawić się na wzgórzu. Nora była z tego miejsca doskonale widoczna, ale jej radosny, skąpany w promieniach słońca widok sprawił, że Dora była tylko jeszcze bardziej przybita. Westchnęła ciężko, przeczesała ręką włosy, które dzisiaj nie bez powodu były rude i ruszyła wolnym tempem w stronę gospodarstwa.
- Tonks, no nareszcie! – Ginny krzyknęła radośnie i przybiegła do dziewczyny szybko, żeby przytulić ją mocno. Kiedy Nimfadora poznała rok wcześniej siostrę swojego ówczesnego partnera, nie myślała, że Ginny aż tak bardzo się z nią zżyje. Tym bardziej, że jakiś czas później rozstała się z Billem. Jednak młoda panna Weasley i Tonks utrzymywały kontakt i traktowały się jak siostry. No może w ostatnim czasie ich relacja nie była taka jak powinna być, bo problemy Dory uniemożliwiały im kontakt. Jednak niewątpliwym było to, że Tonks przyjechała do Nory dla Ginny i to również dla niej starała się wyglądać tak jak zawsze.  – Naprawdę cieszę się, że jesteś. Ja tu naprawdę nie wytrzymam…
- Coś się stało, Gin? – spytała Dora i ze zmartwieniem przyjrzała się rudowłosej, która marszczyła nos, spoglądając w stronę domu.
- Coś, a raczej ktoś. – westchnęła Ginny, ale po chwili pokręciła głową i z uśmiechem pociągnęła przyjaciółkę za sobą. – To nie ważne, bo jesteś i będziemy się świetnie bawić.
- Taki właśnie jest plan. – westchnęła Dora i pozwoliła się prowadzić.
- Na razie jest tu strasznie pusto… Wiesz, tata ciągle siedzi w pracy, awansował na szefa Biura Wykrywania i Konfiskaty Fałszywych Zaklęć Obronnych i Środków Ochrony Osobistej, mama jest cały czas w domu i zabrania nam gdziekolwiek się ruszać. Znasz ją, jest strasznie przewrażliwiona i twierdzi, że jak wyjdziemy do ludzi to śmierciożercy od razu nas zamordują… Fred i George czasem wpadają, ale teraz kiedy mają sklep prawię ich nie widuję. Hermiona ma przyjechać za tydzień, a Harry za dwa. Zostaniesz do tego czasu?
- Nie wiem, młoda. Zobaczymy. – odpowiedziała Tonks, kiedy stały już przy drzwiach prowadzących do kuchni. W sumie cieszyła się z tego, że dom nie jest wypchany po brzegi, bo okrzyki radości nie były tym czego właśnie chciała.
- Tonks, kochana! Nareszcie, już się bałam, że nie przyjedziesz! – zawołała Molly, która nagle otworzyła drzwi i zacisnęła swoje ramiona wokół Tonks, całując ją w oba policzki.
- Myślisz, że dałabym radę? – Tonks uśmiechnęła się słabo, bo nie miała serca, żeby powiedzieć to co naprawdę myślała.
- Myślę, że nam byś nie odmówiła. – Molly spojrzała na nią znacząco, jakby chciała jej dać do zrozumienie, że będzie miała na nią oko. Tonks kiwnęła głową jakby równocześnie odpowiadając na to co powiedziała kobieta, jak i mówiąc, że doskonale wie o zamiarach Molly. – No ale nie będziemy tu tak stać i gadać. Ginny, zaprowadź Tonks do pokoju Freda i Georga. – nakazała córce, a potem znowu zwróciła się do Nimfadory. – Będzie ci tam wygodnie, cisza i spokój. Tylko lepiej nie zaglądaj do kartonów, które tam stoją, bo nie wiem co te nicponie tam pochowały.  
- Jasne, Molly. Nie masz się czym przejmować. – uspokoiła ją Dora i poszła za Weasleyówną. Wspięły się na drugie piętro po drewnianych, nierównych schodach, aż w końcu weszły do pokoju, który wypełniał zapach prochu strzelniczego. To musiała być sypialnia bliźniaków, chociaż teraz pomieszczenie bardziej przypominało magazyn. Na podłodze i pod ścianami stały pozaklejane kartony, w których z pewnością schowane były rzeczy, które nie powinny znaleźć się w rękach naiwniaków. Dora rzuciła torbę na łóżko i usiadła na nim ciężko. – Więc powiedz co tu się takiego dzieje, że ledwo tu wytrzymałaś?
- Flegma. – Słowo wyszło z jej ust przesączone tak potwornym jadem, że  Tonks poczuła delikatne ciarki na plecach. Nimfadora była świadoma tego, że Ginny nie przepada za Fleur Delacour, która aktualnie była dziewczyną jej najstarszego brata.
- Fleur? Co z nią nie tak?
- Serio o to pytasz? Wszystko z nią nie tak! Ona jest taka, taka… okropna! Doprowadza mnie do szału! – mruknęła naburmuszona Ginny.
- Co zrobiła?
- Oh, ona po prostu jest! Panoszy się po całym domu, obnosząc się ze sobą jak nadęta gęś, a do tego traktuje mnie jakbym miała trzy latka… Nie wierzę, że już niedługo ona… - Tu Ginny nagle urwała, jakby uświadamiając sobie, że mówi troszkę za dużo. – Z resztą Bill sam ci powie.
- O czym Bill ma mi powiedzieć? – zdziwiła się  Tonks, ale młoda Panna Weasley najwidoczniej nie miała zamiaru przestać narzekać na Fleur.
- Od kiedy się tu wprowadziła, wszystkich szlag trafia! No znaczy mnie i mamę, bo tata ma to gdzieś, Ron ślini się gdy tylko ją zobaczy, a bliźniacy chyba nic do niej nie mają, chociaż cały czas z niej żartują.
-Oni żartują ze wszystkich, Gin. – przypomniała jej Dora, opadając na puchową poduchę. Czuła, że zaczyna ją boleć głowa, ale nie chciała wyrzucać przyjaciółki z pokoju.
- Wiem, wiem… Ale pomyślałam, że może jak teraz jesteś to ona no wiesz… jakoś się opamięta czy coś. – Ginny uśmiechnęła się wesoło, a Tonks odwzajemniła ten gest. Nie mogła być obojętna w towarzystwie najmłodszej z Weasleyów.
- Co tam u tego twojego Michaela? – zagadnęła Dora, zmieniając temat.
- To straszny dupek! Znaczy rozstaliśmy się, bo nie mógł ścierpieć tego, że Gryfoni wygrali z Krukonami… Z resztą nie wiem jak mogłam być taka głupia i się z nim umawiać.
- Czyli wracamy do punktu wyjścia jakim jest pewien okularnik o imieniu Harry? – spytała Nimfadora, przypominając sobie ich rozmowę rok temu.
- Właściwie to…
- Ginny, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz już kogoś?
- Tylko nie myśl sobie o mnie jakiś nieprzyzwoitych rzeczy, Tonks! Po prostu Dean i ja jakoś się tak zgadaliśmy i… - zaczęła szybko tłumaczyć dziewczyna, a Dora spojrzała na nią z politowaniem.
- Kto jak kto, Ginny, ale ja cię nie oceniam. No to teraz opowiedz mi o Deanie. – zachęciła ją Nimfadora, chociaż tak naprawdę nie zależało jej aż tak na tych informacjach. Wiedziała po prostu, że nie będzie musiała się odzywać, kiedy Ginny zacznie mówić, a takie wyjście było Tonks na rękę, bo zaczęło jej się kręcić w głowie. Potrzebowała chwili odpoczynku, spokoju.
                Tak jak myślała, Ginny od razu złapała się na haczyk i zaczęła opowiadać o swoim nowym chłopaku. Tonks cierpliwie czekała, udając że słucha, podczas gdy tak naprawdę starała się zapanować nad potwornym bólem i zawrotami głowy, które nękały ją co jakiś czas już od dawna. Trafiło do niej nie wiele informacji o Deanie. Wiedziała, że jest rok starszy od Ginny, jest dobrym kolegą Rona i Harry’ego, zaczęli rozmawiać ze sobą po wygranym meczu Gryfonów i choć się na to nie zapowiadało to właśnie wtedy coś między nimi zaiskrzyło. Kiedy Ginny właśnie zbliżała się do końca swojej historii miłosnej, Molly zawołała je by zeszły na kolację.
- Dobra, resztę opowiem ci później. – zadecydowała młodsza z nich i wstała z zamiarem zejścia na dół. Jednak kiedy zobaczyła, że Tonks się nie rusza, spytała: - Nie idziesz?
- Zaraz przyjdę, tylko pójdę jeszcze do łazienki. – westchnęła Nimfadora.
- Jest naprzeciwko drzwi. Tylko się pośpiesz!
                Gdy tylko kroki Ginny ucichły, Tonks wybiegła z pokoju i wpadła do łazienki, upadając już w wejściu na kolana. Często zdarzało jej się takie coś. Gdy wstawała rano, próbowała przełknąć chociażby jeden kęs jedzenia albo wykonywała codzienne czynności jak chociażby zwykłe wchodzenie po schodach, dostawała nagle nieznośnych nudności, a cała zawartość jej opustoszałego żołądka podchodziła jej do gardła, co skutkowało długimi męczarniami nad toaletą. Tonks jęknęła żałośnie gdy tylko poczuła się odrobinę lepiej. Wzięła kilka oddechów, ale niezbyt głębokich by nie wywołać kolejnych nudności i dźwignęła się na równe nogi. Przeraziła się swojego odbicia, gdy podeszła do umywalki i spojrzała w lustro. Rano wyglądała względnie dobrze, ale teraz… Długie do pasa, rude włosy przykleiły się do jej spoconej, bladej twarzy, która nabrała zielonkawego koloru. Sine usta i zaczerwieniony nos przyciągały uwagę, chociaż nie tak bardzo jak sińce pod oczami, które były tak widoczne, jakby Tonks nie spała od miesięcy.
- Że też wygląd aż tak dokładnie odzwierciedla moje samopoczucie. – Uśmiechnęła się słabo i opłukała twarz chłodną wodą. Zamknęła oczy, ostatnio trudno było jej się skupić, co skutkowało kiepskimi rezultatami w wykorzystywaniu swojej mocy. Musiała jednak zmienić wygląd, nie chciała by Weasleyowie spoglądali na nią jak na ofiarę wszystkich możliwych nieszczęść. Zwłaszcza, że przy Fleur, która promieniała urokiem willi, trudno było wyglądać dobrze. – Skup się, Tonks. To tylko małe poprawki. – zachęciła sama siebie. Głęboki wdech i jej włosy skróciły się do ramion, przybierając delikatną wiśniową barwę. Kolejny haust powietrza i twarz nabrała zdrowszego koloru. Jeszcze jeden oddech i sińce stały się delikatniejsze. – Zawsze coś.
                Zejście do kuchni w Norze okazało się jeszcze trudniejsze niż jej się to wydawało. Z każdym krokiem wesołe głosy stawały się coraz głośniejsze, a wielka gula pojawiła się w gardle Tonks. Dała jednak radę i stanęła naprzeciw kuchennego stołu przy którym siedział już Ron i Ginny, podczas gdy Molly krzątała się jeszcze koło garów.
- Cześć Tonks, no eee… fajnie że jesteś. – bąknął Ron, kiedy jego siostra kopnęła go w nogę. Dora uśmiechnęła się i odpowiedziała mu grzecznie, że też się cieszy i strasznie wyrósł w ostatnim czasie.
- Siadaj kochana, siadaj. Zaraz podam kolację. – powiedziała Molly i machnęła różdżką, a zastawa dla sześciu osób pojawiła się na stole. – Artur przysłał patronusa, że wróci dzisiaj później i nie mamy na niego czekać.
- Tonks, już jesteś! – W wejściu stał Bill, trzymając Fleur za rękę. Wyglądali razem idealnie. On wysoki, przystojny mężczyzna, któremu niczego nie brakowało, a ona młoda, piękna, marzenie każdego faceta. I choć widok tej szczęśliwej pary bardzo przytłoczył Tonks, przypominając o jej własnym nieszczęściu, to uśmiechnęła się. Weasley puścił swoją dziewczynę, która zmarszczyła brwi i podszedł do Nimfadory by ją przytulić. – Stęskniłem się za tobą, mała.
- Ja za tobą też, duży. – odpowiedziała, przytulając się do jego piersi i nie kłamała, naprawdę jej go brakowało. Bill, Charlie, Sara i Amelia, te cztery osoby były tym za czym Tonks najbardziej tęskniła, za czasami gdy nic nie było takie trudne jak w tym czasie. Teraz jednak Bill był z Fleur, Charlie na stałe mieszkał w Rumunii, Sara była z Franczeskiem i swoją córeczką we Włoszech, a Amelii już nie było…
- Świetnie wyglądasz. – wypowiedział te słowa tak szczerze, z takim ciepłem w głosie, że gdyby Tonks nie wiedziała, że jest to kłamstwo, uwierzyłaby mu. Jednak ten komplement podniósł ją na duchu.
- Dzięki. – Uśmiechnęła się po raz kolejny i nie był to uśmiech aż tak wymuszony. Odsunęła się od chłopaka i spojrzała w stronę Fleur, która nadal nieco nadąsana stała w wejściu. – Cześć Fleur, miło cię widzieć.
- Ciebie tez, Tonks. – odpowiedziała grzecznie, po czym podeszła i przytuliła Billa.
- No już, siadajcie! – zawołała Molly, która razem z Ginny przyglądała się niezadowolona pannie Delacour. Para usiadła naprzeciwko młodszych Wasleyów, a Dora zajęła miejsce na szczycie stołu. – Dzisiaj zupa cebulowa.
- Ja podziękuję, Molly. Nie jestem jakoś głodna. – powiedziała Tonks, odsuwając talerz. Nie chciała sprawiać nikomu przykrości, ale doskonale wiedziała, że gdy weźmie coś do ust, zdarzy się powtórka z rozrywki i znowu wyląduje z głową nad muszlą klozetową.
- Kochana, zjedz chociaż odrobinę… Nie możesz się głodzić. – oznajmiła zatroskana Molly i pogładziła czule włosy Tonks.
- Nie głodzę się, po prostu… Przed wyjściem mama wmusiła we mnie tyle, że ledwo mogłam się ruszać.
- No dobrze, przynajmniej z nami posiedzisz… - zgodziła się z niechęcią i usiadła naprzeciw Tonks, nalewając zupy każdemu, każdemu za wyjątkiem Fleur. – Tylko jak będziesz głodna to mi powiedz, a ja zrobię ci co tylko zechcesz.
- Zgoda. – przytaknęła Dora i nagle zapanowała głucha cisza, przerywana jedynie stukaniem sztućców o talerze. W tym momencie Tonks zrozumiała, że wesołość domu Weasleyów, której tak się obawiała, uleciała gdzieś powietrzu. Gołym okiem widać było, że Fleur nie czuje się swobodnie w towarzystwie rodziny swojego chłopaka i Dora w sumie się jej nie dziwiła zważywszy na zawistne spojrzenia Molly i Ginny, a także ukradkowe zerknięcia Rona. Właściwie tylko Bill zachowywał się przy niej normalnie, ale Delacur najwidoczniej postanowiła pokazać wszystkim, że nikt jej nie odciągnie od chłopaka. Tonks odchrząknęła i odezwała się. – Nadal pracujesz u Gringotta, Fleur?
- Oh, jedyni na niecali etat, żeby poprawici moi angielski. – odpowiedziała dziewczyna zdziwiona tym, że Tonks się do niej odezwała.
- Mówisz o wiele lepiej niż w poprzednie wakacje. – doceniła ją Tonks i uśmiechnęła się. – Rozumiem, że ty rudzielcu nadal jesteś na usługach goblinów?
- To mało powiedziane. – stwierdził Bill. – Oczywiście nikomu tego nie powiedzą, ale teraz wszystkie krypty są bardziej chronione. Gobliny twierdzą, że wojny czarodziejów to nie ich sprawa, jednak widać że się boją i starają się zabezpieczyć. Zresztą wszyscy tak się zachowują od kiedy wyszło na jaw, że Harry mówił prawdę…
- Właściwie to jak on się czuje?  Prorok ciągle o nim pisze…
- Czuje się raczej dobrze, przyjeżdża za dwa tygodnie. – odezwał się Ron.
- Dumbledore z nim przyjedzie. – dopowiedziała Molly.
- Ostatnio go widziałam. Zaproponował mi, żebym pracowała w Hogsmeade wraz z małym oddziałem aurorów.
- To wspaniale! Mogłybyśmy się częściej widywać! – zawołała Ginny.
- Ginny, Tonks będzie tam pracować! – zganiła ją Molly. – Ale to dobrze, będę spokojniejsze jeżeli Hogwartu dodatkowo będą chronić ludzie tacy jak ty.
- Właściwie to nie zgodziłam się… - westchnęła Dora. – Obiecałam, że się zastanowię.
- Moim zdaniem nie ma się co zastanawiać. – powiedziała Molly.
- A tak zmieniając temat, jak idzie bliźniakom?
- Świetnie, odnieśli spory sukces, ale mają mnóstwo pracy. – powiedział Ron.
- I dobrze, w końcu sami wzięli się do roboty i zarabiają uczciwe pieniądze. – stwierdziła Molly.
- Dają ludziom trochę radości w tych strasznych czasach. – zgodził się Bill.
- No dobrze, nie mówmy już o tym. – zarządziła Molly. – Ktoś ma ochotę na ciasto marchwiowe? Upiekłam go trochę, bo pomyślałam, że jutro zaprosimy na obiad kilku członków Zakonu. Wiecie, Moody’ego, Kingsleya, Remusa…
- Właściwie to ja już pójdę się położyć, jestem trochę zmęczona. – Tonks zerwała się na równe nogi, pożegnała się i szybko zniknęła za drzwiami pokoju bliźniaków. Opadła na łóżko, zaciskając mocno oczy, bo czuła jak łzy zaczynają do nich napływać.

- Nie mogę dłużej tak żyć. – westchnęła i sięgnęła po Proroka, który leżał na stoliku nocnym. Otworzyła go na rubryce Ogłoszenia i stwierdziła, że zacznie nowe życie od teraz. 


Rozdział miał się pojawić jutro, ale nastąpiła mała zmiana moich planów i mnie nie będzie. Dodaję więc rozdział dzisiaj, bo obiecałam, że się poprawię i opublikuję go po dwóch tygodniach. 
Te dwa tygodnie były dla mnie zbawienne i z chęcią przygarnęłabym jeszcze dwa, bo szczerze mówiąc zrobiłam niewielki odsetek tego co planowałam. No ale powiem wam co się ze mną działo w tym czasie:
 - dużo spałam i spędzałam równie dużo czasu na świeżym powietrzu,
- napisałam, a właściwie dokończyłam ten rozdział i zabrałam się już za kolejny,
- poprawiłam niecały rozdział Nicole, chociaż miałam w planach poprawić chociaż dwa,
- jak już wcześniej pisałam ja i Vivian zaczęłyśmy prowadzić blog o Lily Evans i trochę się na nim skupiłyśmy,
- zaczęłam się bawić grafiką - kto wie, może kiedyś zobaczycie fanarta w moim wykonaniu? 

W sumie to zrobiłam tylko tyle planowałam więcej, ale cóż... Zamiast robić dużo myślałam i myślałam i mało wymyśliłam. Głównym celem było zorganizowanie siebie i swoich opowiadań - co kiedy pisać? Mam trzy opowiadania i do tego dwa, które się tworzą (w sumie wszystkie się tworzą, ale te dwa nie są opublikowane), ale kompletnie nie ustaliłam sobie jakiejś zasady jak podzielić swój czas między nie. Dlatego głównie nad tym myślałam. I w pewnym momencie na ratunek przyszłą mi Vivian, która napisała do mnie, że zaczyna pracę w trybie tygodniowy - jednego tygodnia siedzi nad naszym wspólnym dzieckiem, a drugiego nad swoją Tonks. Pomyślałam wtedy ej to genialny pomysł! Też tak zrobię!  I wydaje mi się to praktyczne, bo skoro piszemy opowiadanie razem to każda z nas przeznaczy ten sam tydzień na Lily, a resztę to jak już jej tam pasuje. Stwierdziłam też, że pisanie wszystkich opowiadań na raz nie ma sensu, bo wyjdzie mi to nijako i będę się przy tym tylko męczyć. Wymyśliłam więc następujący harmonogram: 
1) Jeden tydzień poświęcam na pisanie Lily z Vivian
2) Kolejny tydzień siedzę nad Tonks (tak, to oznacza, że rozdziały będą pojawiały się co dwa tygodnie)
3) W weekendy między tymi tygodniami poprawiam Nicole, bo i tak obiecałam sobie, że najpierw poprawię całe opowiadanie, a dopiero później zacznę pisać kolejne rozdziały
4) Teraz nie skupię się na nowych opowiadaniach i nie będę ich publikować. Po pierwsze dlatego, że jedno z nich (a niech mnie SPOJLER) odnogą Tonks i czekam na odpowiedni moment, żeby to się jakoś zgrało. Drugie opowiadanie zostawiam sobie na później, bo co ja będę robić jak zakończę istniejące  opowiadania? 


Odpowiem teraz na pytania zadane przez Wariatkę pod ostatnim postem.
1) Jakie są twoje trzy ulubione filmy (nie licząc Pottera)?
Banalne pytanie! Trzy filmy... pff... No, eee... Hm... Właśnie, niby takie łatwe, a jak przychodzi co do czego to kicha! Uwielbiam oglądać filmy i jest naprawdę mnóstwo produkcji, które chwyciły mnie za serce, ale nie patrzę na filmy segregując je od najlepszego do najgorszego. W każdym z nich podoba mi się co innego, czasami po dłuższym czasie przypominam sobie o wspaniałym filmie, który z chęcią obejrzałabym jeszcze raz, a czasami z czystej ciekawości oglądam te, które kiedyś nieprzypadły mi do gustu.
Ale zastanówmy się... Nie będą to trzy filmy.
- Złodziejka książek
- Czas na miłość
- Nietykalni
- Życie jest piękne
- Pianista
- Chłopiec w pasiastej piżamie
- Pamiętnik
- Seksmisja
- Ciekawy przypadek Benjamina Buttona
- Duma i uprzedzenie
- Charlie
- Droga do zapomnienia
- Alicja w krainie czarów
- Nędznicy
To tylko kilka filmów, które przyszył mi do głowy, gdy pomyślałam sobie dobry film. Nie są one w żaden sposób posegregowane i powinno znaleźć się tu o wiele więcej tytułów.

2) Gdybyś mogła wybrać dowolne miejsce na świecie, w które mogłabyś się przeprowadzić (zupełnie za darmo) to gdzie byś się przeniosła i dlaczego tam?

Większość pewnie wybrałaby jakieś piękne miejsce za granicą, ale nie ja. Jakoś nigdy nie chciałam mieszkać w innym kraju niż Polska. Wyjechać, zostać na chwilę - tak, przenieść się na stałe - nie. Ale gdybym miała się przenieść gdzieś... może mieszkać gdzieś bliżej gór w wiejskim domku, codziennie rano budzić się i wyglądać przez okno na pasące się na polanach owce, las w oddali i strumień. Takie życie mi się marzy, żyć gdzieś gdzie jest spokojnie, pięknie, gdzie czujesz, że żyjesz. 

3) Bez czego nie wyobrażasz sobie 

Jeszcze rok temu odpowiedziałabym pewnie, że bez telefonu i laptopa, ale teraz już nie... Fakt, moja komórka, laptop i ja żyjemy ze sobą w symbiozie, ale nie potrzebuję ich do życia aż tak. Trudno w sumie odpowiedzieć na to pytanie, w końcu doceniamy dopiero jak stracimy. Teraz nie jestem w stanie powiedzieć, że nie mogłabym żyć bez tego i tamtego, ale kiedy straciłabym to pewnie poczułabym jakąś pustkę. 
Oczywiście nie wyobrażam sobie życia bez rodziny i przyjaciół, ale pytasz o COŚ... Hm, myślę, że nie wyobrażam sobie życia bez kartki papieru i ołówka. Tak. Ostatnio ciągle z nich korzystam i nigdzie bez tych rzeczy się nie ruszam. 
 Dobra koniec!!! Gratuluję jeżeli ktoś doczytał do końca, strasznie długie wyszło to posłowie. Kolejny rozdział pojawi się za tydzień w okolicach weekendu, a później będą publikowane co dwa tygodnie.
Pozdrawiam!

11 komentarzy:

  1. Ja doczytałam! ;)
    Rozdziały co dwa tygodnie... ja... ja chyba oszaleję! Jesteś wredna ;)
    No a teraz przejdę do treści, bo jeszcze ci tak nagadam za te dwa tygodnie, że się obrazisz ;)
    Tonks przyjeżdża do Weasleyów, no i ja wiedziałam, że choć to był dobry pomysł, to lepiej by się sprawdził w innych okolicznościach. I idealnie podsumowuje to pierwsze zdanie. Lubię takie zdania, już to zauważyłaś, co? Cały akapit to perełka ;)
    Ginny się cieszy. Też bym się cieszyła na jej miejscu, ale chyba na inne nastawienie Tonksówny miała nadzieję. No ale na razie albo tego nie zauważa, albo nie komentuje. I zastanawiam się, czy to dobrze - bo Dora nie musi się wykręcać - czy źle, bo Tonks może się pogrążać w tej apatii. No i coś mi się te jej problemy żołądkowe nie podobają... ciekawe, czy są bo są, czy jakoś to rozwiniesz...
    "- Świetnie wyglądasz. – wypowiedział te słowa tak szczerze, z takim ciepłem w głosie, że gdyby Tonks nie wiedziała, że jest to kłamstwo, uwierzyłaby mu. Jednak ten komplement podniósł ją na duchu." - to też jest taka perełeczka. A naburmuszona Fleur stoi w kącie, i się dąsa, bo pozwalasz jej chłopakowi na przytulanki z Dorą. Nieładnie! ;)
    Atmosfera przy obiedzie dosyć ciężka, podobał mi się opis, że Fleur nie czuje się tam swobodnie. A Tonks próbuje jakoś funkcjonować, i nawet zaczyna rozmowę. Ciekawe, spodziewałam się, że to raczej Bill będzie próbował wciągnąć ją w pogawędkę, ewentualnie Ginny. Zadziwiasz mnie ;)
    Ginny nie może się doczekać, aż Tonks rozpocznie pracę w Hogwarcie. Cóż, ja też nie. Ten jej entuzjazm jest zaraźliwy!
    No i ostatnie zdania - coś wyjątkowo lubię twoje ostatnie zdania, co? - są... cóż, świetne. Jestem ciekawa, czy zaproszenie Remusa wypali. I jak to się w ogóle rozwinie. No i nie ukrywam, że czekam na Remusa w lesie, ale chyba jeszcze trochę poczekam... Dam radę ;)
    "Stwierdziła, że zacznie nowe życie od teraz" - i bardzo mądrze. Należy ci się trochę spokoju, Tonks. Ale i tak wszyscy wiemy, że skończy się to słodkim dzieciaczkiem imieniem Ted ;)
    Cóż, tyle na dzisiaj. Ale jak mi już odkładasz rozdziały Tonks, to skrzyknij Vivian i dodajcie rozdział pierwszy. Jakoś muszę funkcjonować, prawda?
    Ms. Darkness

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi na słowo, to ja muszę tego leniwca Alohomorę zmuszać do pisania! Ale nie martw się pierwszy rozdział jest kwestią kilku dni.
      Vivian.

      Usuń
    2. Uwielbiam Cię za to, że wychwytujesz te wszystkie wybitne zdania. Zawsze zwracasz uwagę na to, co chcę żeby czytelnik zauważył.
      Cały twój komentarz świetnie podsumowuje ten rozdział i nie mam tu co pisać, bo zdradziłabym za wiele...
      Piszę więc tylko, że jutro kolejny rozdział i mam nadzieję, że również ci się spodoba.

      Usuń
  2. Teoretycznie powinnam Cię rozumieć i wiedzieć jak się czujesz, ale nie powinnaś kraść moich pomysłów tylko pisać co tydzień, bo ranisz uczucia czytelników. Naprawdę! To okrutne z twojej strony!
    Tonks myślała, że wyjedzie do wesołej Nory, a tam nie jest tak wesoło... Cóż za ironia losu, prawda? Spodziewałam się, że Ginny będzie tak zadowolona wizytą Tonks, że nie zauważy tego w jakim jest stanie. Chociaż możliwe jest też to, że Molly kazała jej nie pytać Tonks o to co się wydarzyło, żeby nie pogłębiać jej ran. Darkness lepiej opisała to o co mi chodzi.
    Również ciekawią mnie te nudności - dlaczego one w ogóle mają miejsce i to tak często? W sumie muszę Cię pochwalić, bo opisałaś wymiotowanie w mało ohydny sposób.
    Myślałam jednak, że będzie większa afera. No wiesz Tonks pojawia się w Norze, a tam są Bill z Fleur. Bill jest przecież byłym Tonks, a Fleur jest zapewne chorobliwie zazdrosna, do tego Molly i Ginny, które chętnie zeswatałyby Tonks i Billa. Myślałam, że zaczną się wrzaski, fochy, omdlenia, kłótnie... a tu nic. Chociaż Bill nie powiedział Dorze o swoim ślubie, może z tym będzie jakaś akcja?
    No i zastanawiam się jak Tonks ma zamiar zacząć to nowe życie?
    Wybacz, że ten komentarz jest taki chaotyczny, ale cóż... dzisiaj na lepszy mnie nie stać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ironia losu, tak... Bo widzisz, Tonks myśli że tylko jej życie jest tak beznadziejne, a inni mają jak w raju. Prawda jest trochę inna - każdy ma swoje problemy i Dora zaczyna to dostrzegać. Może to pomoże jej odrobinę oderwać się od swojego nieszczęścia?
      Opis nudności Tonks zajął mi wiele czasu, bo kompletnie nie wiedziałam jak to napisać, nie chciałam być niesmaczna...
      Faktycznie, te wszystkie koligacje mogłyby być podstawą do sporej afery, ale cóż... wyszło trochę inaczej.

      Usuń
  3. Hej. Pewnie mnie nie kojarzysz ....................... i racja ;) od niedawna czytam twoje opowiadanie (od 1 rozdziału oczywiście) i muszę się pochwalić że już skończyłam :D. Genialny blog i wgl. Tylko że niektóre części są dodane na kolor pomarańczowy lub biały i są nieczytelne :/ poza tym nie mam uwag a wręcz przeciwnie. Naprawdę podoba mi się to opowiadanie i nie mogę doczekać się weekendu.Hmm coś mi się wydaje że przez ten krótki czas gdy Tonks mieszkała u Lupina coś się stało a mianowicie te wymioty. Chyba wiem o co chodzi ale w sumie to nie musi być tak jak myślę więc nie będę mówić wprost o co mi chodzi :D. Cóż bardzo mi się podoba że nie zabiłaś Syriusza (sama zaczęłam niedawno prowadzić bloga i praktycznie zaczęłam od tego że Syriusz żyje xD ) Mam naprawdę wielką ochotę na to by Cię za to wyściskać. Czekam aż nastąpi jakiś przełom w Jego sprawie. No cóż na koniec dodam że na pewno wpadnę zobaczyć na Twojego i Vivian bloga o Lily (i bloga Vivian o Tonks) i choć już to mówiłam to mówię jeszcze raz CZEKAM NA WEEKEND <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, nie kojarzę cię... Ale to nic! Lubię poznawać ludzi! :)
      Muszę ci pogratulować, bo nie łatwo jest przebrnąć przez sto rozdziałów i do tego takich jak moje (no przyznajmy szczerze - nie wszystkie są dobre). Faktycznie mógł być problem z czcionką, ponieważ często zmieniam szablony, a także i kolor tekstu. Przejrzałam wszystkie rozdziały i chyba udało mi się poprawić ten błąd.
      Nie mogłabym uśmiercić Łapki, za bardzo go kocham, żeby pozbawić życia tak wspaniałą postać. I śmiało, możesz mnie ściskać! :)
      Zdradzę tutaj sekret - przełom nastąpi, nie mam zamiaru cały czas go trzymać w śpiączce, ale o tym kiedy indziej.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Zgadzam się z Vivian. To naprawdę okrutne - dodawać rozdział co dwa tygodnie. Ale Cię rozumiem. Właśnie dlatego piszę tylko jedno opowiadanie - z dwoma nie dałabym sobie rady. A Ty... podziwiam. Szczerze podziwiam.
    Dobra to trzymasz się kanon czy nie? Bo chyba nie tylko ja pomyślałam o tym, o czym pomyślałam, czytając o złym samopoczuciu Tonks (wyszło masło maślane ale chyba zrozumiesz). Ale zostawię to, poczekam na kolejne rozdziały. W końcu znając Ciebie nigdy nic nie wiadomo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się trzymać kanonu, oczywiście. Twórczość Rowling jest tak wspaniała, że grzechem byłoby nazbyt ją przeinaczać. Jednak cóż mogę poradzić na to, że kanon czasami wyrywa mi się z rąk.
      Masz rację - ze mną nigdy nic nie wiadomo!

      Usuń
  5. Hejka, zanim skomentuję rozdział pozwól ze odniosę się do powyższych komentarzy. Kochani, chyba mylicie trochę fakty, dopiero co nastąpiło ujawnienie Voldemorta, czyli w filmie koniec piątej części, Tonks na pewno teraz nie będzie w ciąży, przecież dopiero w 7 części a dokładnie w 1997 będzie ślub. Na razie mamy 1996. A mały Lupin o ile się nie mylę przyjdzie na świat w kwietniu bądź marcu 1998, teraz dokładnie nie pamiętam.Dobra to tyle, a co do rozdziału, to trochę żal mi Tonks, choć z jednej strony pożądnie kopnęłabym ją w cztery litery! Musi w końcu wziąść się w garść, a Lupin no typowy facet! Jak tak można postąpić w stosunku do kobiety! Czekam na więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie mamy początek wakacji 1996. I faktycznie, nie mam zamiaru przyśpieszać narodzin Teda, bo to strasznie zmieniłoby całą historię. Mały Lupin narodzi się tak jak to było w książce.
      Tonks naprawdę przydałby się taki porządny kopniak, może by jej to pomogło. A Lupin faktycznie jest typowym facetem... Jak tu ich zrozumieć? :)

      Usuń