10.05.2015

97) Trzy razy Z

                Świat nigdy nie wydawał się jej piękniejszy. Noc, którą spędziła z Remusem, już na zawsze zapadnie w jej pamięci. Nie znała go od tej strony, nie sądziła, że jest w nim tyle namiętności i czułości. Ale mimo wszystko nie to sprawiało, że jej serce biło mocniej. W jej głowie ciągle odbijały się echem jego słowa: „Kocham cię od zawsze i na zawsze.” Teraz była pewna, przecież Remus nigdy by jej nie okłamał. Wiedziała, że Lupin ją kocha. Teraz jej poprzednie życie wydawało się być pozbawione jakiegokolwiek sensu, bo to Remus był dla niej najważniejszy, był jej powietrzem, biciem jej serca i była o tym przekonana. Strach, niepewność, wątpliwości, wszystko to zniknęła wraz z dniem wczorajszym.
                Przewróciła się na drugi bok, wdychając zapach Remusa. Poczuła się tak bezpiecznie. Uchyliła swoje powieki, myśląc, że ujrzy zaraz swojego ukochanego, ale… nie było go tam. Przetarła wierzchem dłoni zaspane oczy i przeciągnęła się. Coś w tym miejscu sprawiało, że czuła się jak w domu. Wstała z łóżka i zarzuciła na siebie sweter swojego kochanka, który dokładnie zakrył to, co powinien i wyszła z sypialni. Remusa nigdzie nie było – ani w kuchni, ani w gabinecie, ani salonie. Nimfadora otworzyła drzwi w kuchni, które prowadziły na ogród. To miejsce wyglądało inaczej niż wczoraj. Dzień wcześniej nie widziała niczego oprócz chwastów, teraz trawa była równo skoszona, a pod oknem kwitły kwiaty. Remus stał przy furtce, która odgradzała działkę Lupinów od lasu.
- Nie chciałem cię budzić. – powiedział, kiedy Dora podeszła do niego. Nie odpowiedziała mu. Wspięła się na palce i złożyła na jego ustach czuły pocałunek, a Remus oddał go po chwili.
- Od rana ciężko pracujesz. – Rozejrzała się po ogrodzie, a on pokiwał głową.
- Skoro znowu ktoś ma tu mieszkać, to musiałem zadbać o ten teren.
- Jakie masz plany na dzisiaj? – spytała Tonks. Remus spojrzał na nią i uśmiechnął się delikatnie, a następnie zwrócił spojrzenie w stronę lasu.
- Masz może ochotę na spacer?
***
                Dzień był wyjątkowo ładny. Promienie słońca przebijały się z trudem przez gęste korony drzew, które majaczyły nad nimi. Zapach lasu, który otaczał ich dookoła, sprawiał, że Tonks czuła się bezpieczna… A może to nie zapach lasu, a obecność Remusa tuż obok niej? Trzymał ją za rękę i co chwilę spoglądał na nią z nikłym uśmiechem na twarzy, jakby starał się chłonąć jej obecność, zapamiętać każdy szczegół trwającej chwili. Ani Remus, ani nawet Tonks nie odzywali się podczas drogi. Nimfadora nie czuła potrzeby rozmowy, która zawsze jej towarzyszyła, teraz wystarczyła jej jedynie obecność Lupina. Tonks rozejrzała się dookoła i spostrzegła ścieżkę, a na jej końcu dwa kamienie.
- Zobacz, Remusie. Coś tam jest. – Wskazała palcem w tamtą stronę i skierowała się w tamtym kierunku.
- Tonks, nie idź tak, proszę… - Ale jego prośby nic nie dały. Nimfadora wyswobodziła rękę z jego uścisku i pobiegła przed siebie. Teraz zauważyła, że kamienie są identycznej wielkości gładzonymi głazami, a gdy stanęła przed nimi spostrzegła, że to nagrobki. I to nie byle jakie. Nazwiska, które zostały wyżłobione w kruszcu, mówiły jej wszystko. Remus dobiegł do niej i stanął za nią.
- To są…
- Tak, to nagrobki moich rodziców. – zgodził się. – To tu ich pochowałem.
- Ja nie chciałam… Gdybym wiedziała nie przyszłabym tutaj.
- Nic nie szkodzi, ale chodźmy stąd. – Objął ją w pasie i ruszyli w drogę powrotną. Tonks spojrzała jeszcze za siebie, by zerknąć na nagrobki. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak bardzo Remus jest samotny, albo jak bardzo był…
***
                Tonks była pewna, że jeszcze nigdy w życiu nie przeżyła tak wspaniałego dnia jak ten. Cały czas byli tylko we dwoje i nie potrzebowali nikogo więcej. Siedzieli właśnie w salonie, wtuleni w siebie, a na ławie przed nimi stygły dwa kubki herbaty. Ramus okrył Dorę ciepłym kocem i przycisnął do siebie swoimi ramionami, a ona przyłożyła twarz do jego piersi i słuchała bicia jego serca. Serca, które biło dla niej.
                Kiedy wrócili ze spaceru, Tonks napisała do rodziców, którzy na pewno zdążyli już postawić połowę Zakonu na nogi, bo ich córka nie wróciła do domu. Wyjaśniła im, że jest bezpieczna, czuje się dobrze i wróci niebawem. Tylko na ile?, zastanawiała się Tonks. W głębi duszy miała nadzieję, że nie będzie dłużej mieszkać z rodzicami, że w końcu w pełni wstąpi w dorosłe życie i że zamieszka z mężczyzną, którego kocha. Wystarczył zaledwie dzień oraz jej wyobraźnia i Tonks już miała wszystko zaplanowane.
                Gdy zamykała oczy, słysząc jedynie spokojny oddech Lupina i rytmiczne bicie jego serca, widziała ich wspólną przyszłość. Państwa Lupinów mieszkających w przytulnym domku pod lasem z kwitnącym ogródkiem i ich dziecko. Tak, to dziwne, ale Tonks już myślała o wspólnym potomku, które wniosłoby kolorowe barwy do ich życia. Urządziliby mu pokój w starej sypialni Remusa i chodziliby na wspólne spacery do lasu. Żyliby tutaj z dala od Londynu i tego chaosu, będąc szczęśliwą rodziną.
- Jak długo? – spytała nagle, a Remus zerknął na nią zdziwiony. – Jak długo coś do mnie czujesz?
- To stało się tak nagle, że nawet nie pamiętam. – stwierdził Remus, a po chwili dodał: - Jednak nie ważne jak długo tylko jak mocno. A kocham cię najmocniej na świecie.
***
                Spędziła w domu Lupina prawie tydzień, a dokładnie cztery dni i pięć niesamowitych nocy. Tonks czuła się tak kochana i tak szczęśliwa, że nie zauważyła pewnych zmian w zachowaniu Remusa. Była zaślepiona swoją radością i nie dostrzegła, że Lupin zawsze budzi się przed nią i od razu opuszcza sypialnie, że w jego pocałunkach nie było już tyle czułości co na początku, albo że już dwa dni wcześniej przestał zapewniać ją o jego wielkiej miłości. Ale nic w tym dziwnego, przecież miłość sprawia, że świat wydaje się człowiekowi idealny. I właśnie tak Tonks spostrzegała rzeczywistość.
                Obudziła się po raz kolejny i po raz kolejny nie zastała w łóżku Remusa. Przyzwyczaiła się do tego. Domyślała się, że jej ukochany siedzi teraz w kuchni i pije kawę. Przeciągnęła się z uśmiechem na ustach, a jej nagie ciało pokryła gęsia skórka. Nie miała ochoty wstawać, wolałaby zostać w łóżku, otulona pościelą, która przesiąkła zapachem ich miłości, ale Remusa tu nie było i to przeważyło o jej decyzji. Wstała i w swoim zwyczaju wyjęła z szafy sweter i bokserki Remusa, które szybko na siebie założyła. Wyszła z sypialni i od razu udała się do kuchni, gdzie tak jak przypuszczała, siedział Lupin. Przytuliła go od tyłu i pocałowała w policzek.
- Dzień dobry, kochany. – szepnęła mu do ucha, licząc, że jakoś na to zareaguje.
- Usiądź, Tonks. – powiedział cichym głosem wypranym z jakichkolwiek uczuć.
- Coś się stało? – spytała, nadal się uśmiechając i usiadła naprzeciwko niego. Wydawał się jakiś dziwny, taki zamknięty w sobie, blady i pozbawiony tej radości, którą w nim widziała.
- Musimy porozmawiać.
- Mówisz tak, jakbyś chciał mnie stąd wyrzucić. – zażartowała, ale kiedy on się nie odezwał, zlękła się nienażarty. Spojrzał na nią smutno, a serce przyśpieszyło niebezpiecznie. Przecież nie mogło o to chodzić, on ją kochał. – Remusie?
- Tonks, to było złe.
- Co było złe? O czym ty w ogóle mówisz?
- O nas. My nie możemy być razem, Tonks. – Jego spojrzenie sprawiło, że poczuła jakby wbijał jej nóż w serce. To musiało jej się śnić. – To nie ma sensu.
- Ale przecież… Mówiłeś mi… Zapewniałeś mnie przez ten cały czas. – Dora nie była w stanie myśleć racjonalnie. Język jej się plątał, a myśli obijały się o wnętrze głowy, przyprawiając ją o okropny ból.
- Wiem, ale nie potrafię cię dłużej okłamywać.
- Okłamywać? – zdziwiła się Nimfadora, robiąc wielkie oczy. Nie mogła. Nie chciała uwierzyć w to, że te dni, to wszystko co razem przeżyli było kłamstwem.
- Tonks, ja nie mogę cię kochać. – stwierdził dobitnie.
- A to niby dlaczego? – Zerwała się na równe nogi. Nie była w stanie tego spokojnie słuchać. Domyślała się, że barwa jej włosów zmienia się jak w kalejdoskopie.
- Ponieważ jestem dla ciebie za stary, za biedny i zbyt niebezpieczny! – warknął Lupin, również wstając. – Pomyśl, Tonks! Między nami jest różnica trzynastu lat, prędzej mógłbym się spotykać  twoją matką niż z tobą! Mam mnóstwo długów i nie mam pracy, a do tego jakbyś zapomniała jestem WILKOŁAKIEM!
- Myślisz, że to ma dla mnie jakiekolwiek znaczenie?! Nie ma! Kocham cię takiego jakim jesteś! – zawołała Tonks, zła na niego i jego głupotę. – Dla ciebie też to nie miało znaczenia przez te ostatnie kilka dni!
- To z poczucia winy!
- Słucham? – zdziwiła się Tonks. Czy to możliwe, że kierowało Remusem coś zupełnie innego niż miłość?
- Syriusz przed bitwą powiedział mi, co do mnie czujesz i że powinienem da ci szansę. – powiedział Remus, patrząc jej prosto w oczy. – Kiedy zapadł w śpiączkę pomyślałem, że muszę zrobić to o co mnie prosił, ale…
- Ale?
- Masz rację. Wale nie tak ważne jest to, że jestem starym wilkołakiem bez knuta przy duszy. Ważne jest to, że nic do ciebie nie czuję. – mówił z takim przekonaniem, że Tonks resztkami siły powstrzymywała się przed uwierzeniem mu.
- Nie mów tak, Remusie. Proszę…

- Nie kocham cię, Tonks. Nigdy cię nie kochałem i nigdy nie będę.

Koniec sielanki! Czas namieszać w ich życiu, oj i to bardzo! Przepraszam za to. 

7 komentarzy:

  1. Jaki koniec sielanki? Przecież ta sielanka dopiero co się zaczęła. Naprawdę myślałam, że dasz im (i nam) więcej czasu. Stanowczo za szybko to skończyłaś
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i za szybko, ale jak przemyślałam sobie ile teraz będzie się w ich życiu działo (według tego co zaplanowałam), to nie mogłam im pozwolić na takie rozbestwienie. Rzeczywistość była okrutna, kochanie i oni będą tego teraz doświadczać. Kto wie, może wszystko dobrze się skończy. A może i nie...

      Usuń
  2. Zakochana kobieta to jednak zupełnie nic nie widzi poza swoim szczęściem... Ale w sumie dobrze, że Remus tak szybko wszystko wyjaśnił. Większy problem by się pojawił, gdyby zdobył się na odwagę po kilku latach. Wtedy już zupełnie całe życie Tonks by się zawaliło i okazało jednym wielkim kłamstwem...
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj widać, że nie czytałaś całości. Tak się składa, że Remus jest zakochany Tonks już od kilkudziesięciu rozdziałów i teraz kłamie dla jej dobra (w jego wyobrażeniu).

      Usuń
    2. Tak, szczęście potrafi nas zaślepić, a miłość jeszcze bardziej. Niestety Wariatka ma trochę racji. Remus zakochał się w Tonks jakiś czas temu, ale postrzega świat inaczej niż Tonks. Ale fakt, gdyby dłużej zwodził Nimfadorę bolałoby to ją o wiele bardziej.
      Jak będę miała czas to chętnie do ciebie zajrzę. Obiecuję! :)

      Usuń
  3. Nie, nie, nie, nie, nie! NIEEEEEEEEEEE!

    Po tym jakże sensownym początku, przejdę do dalszego ciągu komentarza. Tego właśnie się spodziewałam i myślę, że nie tylko ja. Niemniej jednak jestem zawiedziona końcem sielanki, która trwała dla mnie stanowczo za krótko :'( Remus i jego upartość oraz kłamanie dla dobra Tonks są strasznie irytujące, ale nadal urocze. Nie da się go nie lubić, choćby nie wiem jak zranił Nimfadorę ;) Liczę na szybki powrót do sielanki (nawet, jeśli wiem, że będę musiała się naczekać).
    Pozdrawiam serdecznie!
    (draco-elizabeth.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to trochę za krótko, ale nie chciałam się rozpisywać za bardzo, bo wiedziałam, że zaraz będę musiała im zniszczyć życie. Myślałam o tym żeby założyć taką zakładkę, w której będę dodawała uzupełniacze. Pierwszym z nich byłoby właśnie opisanie ich wspólnego tygodnia. Ale o tym pomyślę za jakiś czas.
      Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam! :)

      Usuń