Świat nigdy nie wydawał się jej
piękniejszy. Noc, którą spędziła z Remusem, już na zawsze zapadnie w jej
pamięci. Nie znała go od tej strony, nie sądziła, że jest w nim tyle
namiętności i czułości. Ale mimo wszystko nie to sprawiało, że jej serce biło
mocniej. W jej głowie ciągle odbijały się echem jego słowa: „Kocham cię od
zawsze i na zawsze.” Teraz była pewna, przecież Remus nigdy by jej nie
okłamał. Wiedziała, że Lupin ją kocha. Teraz jej poprzednie życie wydawało się
być pozbawione jakiegokolwiek sensu, bo to Remus był dla niej najważniejszy,
był jej powietrzem, biciem jej serca i była o tym przekonana. Strach,
niepewność, wątpliwości, wszystko to zniknęła wraz z dniem wczorajszym.
Przewróciła się na drugi bok,
wdychając zapach Remusa. Poczuła się tak bezpiecznie. Uchyliła swoje powieki,
myśląc, że ujrzy zaraz swojego ukochanego, ale… nie było go tam. Przetarła
wierzchem dłoni zaspane oczy i przeciągnęła się. Coś w tym miejscu sprawiało,
że czuła się jak w domu. Wstała z łóżka i zarzuciła na siebie sweter swojego
kochanka, który dokładnie zakrył to, co powinien i wyszła z sypialni. Remusa
nigdzie nie było – ani w kuchni, ani w gabinecie, ani salonie. Nimfadora
otworzyła drzwi w kuchni, które prowadziły na ogród. To miejsce wyglądało
inaczej niż wczoraj. Dzień wcześniej nie widziała niczego oprócz chwastów,
teraz trawa była równo skoszona, a pod oknem kwitły kwiaty. Remus stał przy
furtce, która odgradzała działkę Lupinów od lasu.
- Nie
chciałem cię budzić. – powiedział, kiedy Dora podeszła do niego. Nie
odpowiedziała mu. Wspięła się na palce i złożyła na jego ustach czuły pocałunek,
a Remus oddał go po chwili.
- Od rana
ciężko pracujesz. – Rozejrzała się po ogrodzie, a on pokiwał głową.
- Skoro
znowu ktoś ma tu mieszkać, to musiałem zadbać o ten teren.
- Jakie masz
plany na dzisiaj? – spytała Tonks. Remus spojrzał na nią i uśmiechnął się
delikatnie, a następnie zwrócił spojrzenie w stronę lasu.
- Masz może
ochotę na spacer?
***
Dzień był wyjątkowo ładny.
Promienie słońca przebijały się z trudem przez gęste korony drzew, które
majaczyły nad nimi. Zapach lasu, który otaczał ich dookoła, sprawiał, że Tonks
czuła się bezpieczna… A może to nie zapach lasu, a obecność Remusa tuż obok
niej? Trzymał ją za rękę i co chwilę spoglądał na nią z nikłym uśmiechem na
twarzy, jakby starał się chłonąć jej obecność, zapamiętać każdy szczegół
trwającej chwili. Ani Remus, ani nawet Tonks nie odzywali się podczas drogi.
Nimfadora nie czuła potrzeby rozmowy, która zawsze jej towarzyszyła, teraz
wystarczyła jej jedynie obecność Lupina. Tonks rozejrzała się dookoła i
spostrzegła ścieżkę, a na jej końcu dwa kamienie.
- Zobacz,
Remusie. Coś tam jest. – Wskazała palcem w tamtą stronę i skierowała się w
tamtym kierunku.
- Tonks, nie
idź tak, proszę… - Ale jego prośby nic nie dały. Nimfadora wyswobodziła rękę z
jego uścisku i pobiegła przed siebie. Teraz zauważyła, że kamienie są
identycznej wielkości gładzonymi głazami, a gdy stanęła przed nimi spostrzegła,
że to nagrobki. I to nie byle jakie. Nazwiska, które zostały wyżłobione w
kruszcu, mówiły jej wszystko. Remus dobiegł do niej i stanął za nią.
- To są…
- Tak, to
nagrobki moich rodziców. – zgodził się. – To tu ich pochowałem.
- Ja nie
chciałam… Gdybym wiedziała nie przyszłabym tutaj.
- Nic nie
szkodzi, ale chodźmy stąd. – Objął ją w pasie i ruszyli w drogę powrotną. Tonks
spojrzała jeszcze za siebie, by zerknąć na nagrobki. Dopiero teraz uświadomiła
sobie jak bardzo Remus jest samotny, albo jak bardzo był…
***
Tonks była pewna, że jeszcze
nigdy w życiu nie przeżyła tak wspaniałego dnia jak ten. Cały czas byli tylko
we dwoje i nie potrzebowali nikogo więcej. Siedzieli właśnie w salonie, wtuleni
w siebie, a na ławie przed nimi stygły dwa kubki herbaty. Ramus okrył Dorę
ciepłym kocem i przycisnął do siebie swoimi ramionami, a ona przyłożyła twarz
do jego piersi i słuchała bicia jego serca. Serca, które biło dla niej.
Kiedy wrócili ze spaceru, Tonks
napisała do rodziców, którzy na pewno zdążyli już postawić połowę Zakonu na
nogi, bo ich córka nie wróciła do domu. Wyjaśniła im, że jest bezpieczna, czuje
się dobrze i wróci niebawem. Tylko na ile?, zastanawiała się Tonks. W
głębi duszy miała nadzieję, że nie będzie dłużej mieszkać z rodzicami, że w
końcu w pełni wstąpi w dorosłe życie i że zamieszka z mężczyzną, którego kocha.
Wystarczył zaledwie dzień oraz jej wyobraźnia i Tonks już miała wszystko zaplanowane.
Gdy zamykała oczy, słysząc
jedynie spokojny oddech Lupina i rytmiczne bicie jego serca, widziała ich
wspólną przyszłość. Państwa Lupinów mieszkających w przytulnym domku pod lasem
z kwitnącym ogródkiem i ich dziecko. Tak, to dziwne, ale Tonks już myślała o
wspólnym potomku, które wniosłoby kolorowe barwy do ich życia. Urządziliby mu
pokój w starej sypialni Remusa i chodziliby na wspólne spacery do lasu. Żyliby
tutaj z dala od Londynu i tego chaosu, będąc szczęśliwą rodziną.
- Jak długo?
– spytała nagle, a Remus zerknął na nią zdziwiony. – Jak długo coś do mnie
czujesz?
- To stało
się tak nagle, że nawet nie pamiętam. – stwierdził Remus, a po chwili dodał: -
Jednak nie ważne jak długo tylko jak mocno. A kocham cię najmocniej na świecie.
***
Spędziła w domu Lupina prawie
tydzień, a dokładnie cztery dni i pięć niesamowitych nocy. Tonks czuła się tak
kochana i tak szczęśliwa, że nie zauważyła pewnych zmian w zachowaniu Remusa. Była
zaślepiona swoją radością i nie dostrzegła, że Lupin zawsze budzi się przed nią
i od razu opuszcza sypialnie, że w jego pocałunkach nie było już tyle czułości
co na początku, albo że już dwa dni wcześniej przestał zapewniać ją o jego
wielkiej miłości. Ale nic w tym dziwnego, przecież miłość sprawia, że świat
wydaje się człowiekowi idealny. I właśnie tak Tonks spostrzegała rzeczywistość.
Obudziła się po raz kolejny i po
raz kolejny nie zastała w łóżku Remusa. Przyzwyczaiła się do tego. Domyślała
się, że jej ukochany siedzi teraz w kuchni i pije kawę. Przeciągnęła się z uśmiechem
na ustach, a jej nagie ciało pokryła gęsia skórka. Nie miała ochoty wstawać,
wolałaby zostać w łóżku, otulona pościelą, która przesiąkła zapachem ich
miłości, ale Remusa tu nie było i to przeważyło o jej decyzji. Wstała i w swoim
zwyczaju wyjęła z szafy sweter i bokserki Remusa, które szybko na siebie
założyła. Wyszła z sypialni i od razu udała się do kuchni, gdzie tak jak
przypuszczała, siedział Lupin. Przytuliła go od tyłu i pocałowała w policzek.
- Dzień
dobry, kochany. – szepnęła mu do ucha, licząc, że jakoś na to zareaguje.
- Usiądź,
Tonks. – powiedział cichym głosem wypranym z jakichkolwiek uczuć.
- Coś się
stało? – spytała, nadal się uśmiechając i usiadła naprzeciwko niego. Wydawał
się jakiś dziwny, taki zamknięty w sobie, blady i pozbawiony tej radości, którą
w nim widziała.
- Musimy
porozmawiać.
- Mówisz
tak, jakbyś chciał mnie stąd wyrzucić. – zażartowała, ale kiedy on się nie
odezwał, zlękła się nienażarty. Spojrzał na nią smutno, a serce przyśpieszyło
niebezpiecznie. Przecież nie mogło o to chodzić, on ją kochał. – Remusie?
- Tonks, to
było złe.
- Co było
złe? O czym ty w ogóle mówisz?
- O nas. My
nie możemy być razem, Tonks. – Jego spojrzenie sprawiło, że poczuła jakby
wbijał jej nóż w serce. To musiało jej się śnić. – To nie ma sensu.
- Ale
przecież… Mówiłeś mi… Zapewniałeś mnie przez ten cały czas. – Dora nie była w
stanie myśleć racjonalnie. Język jej się plątał, a myśli obijały się o wnętrze
głowy, przyprawiając ją o okropny ból.
- Wiem, ale
nie potrafię cię dłużej okłamywać.
- Okłamywać?
– zdziwiła się Nimfadora, robiąc wielkie oczy. Nie mogła. Nie chciała uwierzyć
w to, że te dni, to wszystko co razem przeżyli było kłamstwem.
- Tonks, ja
nie mogę cię kochać. – stwierdził dobitnie.
- A to niby
dlaczego? – Zerwała się na równe nogi. Nie była w stanie tego spokojnie
słuchać. Domyślała się, że barwa jej włosów zmienia się jak w kalejdoskopie.
- Ponieważ
jestem dla ciebie za stary, za biedny i zbyt niebezpieczny! – warknął Lupin,
również wstając. – Pomyśl, Tonks! Między nami jest różnica trzynastu lat,
prędzej mógłbym się spotykać twoją matką
niż z tobą! Mam mnóstwo długów i nie mam pracy, a do tego jakbyś zapomniała
jestem WILKOŁAKIEM!
- Myślisz,
że to ma dla mnie jakiekolwiek znaczenie?! Nie ma! Kocham cię takiego jakim
jesteś! – zawołała Tonks, zła na niego i jego głupotę. – Dla ciebie też to nie
miało znaczenia przez te ostatnie kilka dni!
- To z
poczucia winy!
- Słucham? –
zdziwiła się Tonks. Czy to możliwe, że kierowało Remusem coś zupełnie innego
niż miłość?
- Syriusz
przed bitwą powiedział mi, co do mnie czujesz i że powinienem da ci szansę. –
powiedział Remus, patrząc jej prosto w oczy. – Kiedy zapadł w śpiączkę
pomyślałem, że muszę zrobić to o co mnie prosił, ale…
- Ale?
- Masz
rację. Wale nie tak ważne jest to, że jestem starym wilkołakiem bez knuta przy
duszy. Ważne jest to, że nic do ciebie nie czuję. – mówił z takim przekonaniem,
że Tonks resztkami siły powstrzymywała się przed uwierzeniem mu.
- Nie mów
tak, Remusie. Proszę…
- Nie kocham
cię, Tonks. Nigdy cię nie kochałem i nigdy nie będę.
Koniec sielanki! Czas namieszać w ich życiu, oj i to bardzo!Przepraszam za to.
Jaki koniec sielanki? Przecież ta sielanka dopiero co się zaczęła. Naprawdę myślałam, że dasz im (i nam) więcej czasu. Stanowczo za szybko to skończyłaś
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Może i za szybko, ale jak przemyślałam sobie ile teraz będzie się w ich życiu działo (według tego co zaplanowałam), to nie mogłam im pozwolić na takie rozbestwienie. Rzeczywistość była okrutna, kochanie i oni będą tego teraz doświadczać. Kto wie, może wszystko dobrze się skończy. A może i nie...
UsuńZakochana kobieta to jednak zupełnie nic nie widzi poza swoim szczęściem... Ale w sumie dobrze, że Remus tak szybko wszystko wyjaśnił. Większy problem by się pojawił, gdyby zdobył się na odwagę po kilku latach. Wtedy już zupełnie całe życie Tonks by się zawaliło i okazało jednym wielkim kłamstwem...
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
Oj widać, że nie czytałaś całości. Tak się składa, że Remus jest zakochany Tonks już od kilkudziesięciu rozdziałów i teraz kłamie dla jej dobra (w jego wyobrażeniu).
UsuńTak, szczęście potrafi nas zaślepić, a miłość jeszcze bardziej. Niestety Wariatka ma trochę racji. Remus zakochał się w Tonks jakiś czas temu, ale postrzega świat inaczej niż Tonks. Ale fakt, gdyby dłużej zwodził Nimfadorę bolałoby to ją o wiele bardziej.
UsuńJak będę miała czas to chętnie do ciebie zajrzę. Obiecuję! :)
Nie, nie, nie, nie, nie! NIEEEEEEEEEEE!
OdpowiedzUsuńPo tym jakże sensownym początku, przejdę do dalszego ciągu komentarza. Tego właśnie się spodziewałam i myślę, że nie tylko ja. Niemniej jednak jestem zawiedziona końcem sielanki, która trwała dla mnie stanowczo za krótko :'( Remus i jego upartość oraz kłamanie dla dobra Tonks są strasznie irytujące, ale nadal urocze. Nie da się go nie lubić, choćby nie wiem jak zranił Nimfadorę ;) Liczę na szybki powrót do sielanki (nawet, jeśli wiem, że będę musiała się naczekać).
Pozdrawiam serdecznie!
(draco-elizabeth.blogspot.com/)
Wiem, że to trochę za krótko, ale nie chciałam się rozpisywać za bardzo, bo wiedziałam, że zaraz będę musiała im zniszczyć życie. Myślałam o tym żeby założyć taką zakładkę, w której będę dodawała uzupełniacze. Pierwszym z nich byłoby właśnie opisanie ich wspólnego tygodnia. Ale o tym pomyślę za jakiś czas.
UsuńDziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam! :)