24.01.2015

89) To twoja decyzja


Uh... No cóż rozdział bardzo Tonksowy... wyszedł strasznie jednowątkowy. Ale co na to mam poradzić? Pojawił się Nate, ale nie wiem czy mam na niego jakiś szczególny pomysł. Z pewnością pojawi się w następnym rozdziale, a dalej... Hm, jego historia jest tajemnicą. Miłego czytania! 

                Zostanie w Kwaterze Głównej, nie wchodziło w grę. Nie było dyskusji, co do tego, że Tonks mogłaby wytrzymać z Blackiem chociażby dłużej niż minutę. Nienawidziła swojego kuzyna. No dobra, nie nienawidziła go, ale… No czy ktoś na świecie miał tyle cierpliwości by znieść jego kpiny, żarty i komentarze. Oczywiście to co zaszło między Tonks, a Remusem było wystarczającym tematem do plotek i wszelkich rozmów, na temat tej nowinki, ale czy Łapa musiał wspominać o tym cały czas? Black zawsze lubił drwić z ludzi, a zwłaszcza gdy miał ku temu powód. Nie było mowy o taryfie ulgowej, nawet jeżeli tyczyło się to jego najbliższych.
                Dora chciała zostać tam, bo czuła się dobrze na Grimmauld Place. Pomijając wszelkie niedogodności związane ze stanem domu, ale był tam przecież Syriusz i Remus, a ona chciała z nimi spędzać jak najwięcej czasu. Jednak poprzedniego dnia nie wytrzymała i gdy Black po raz tysięczny zabłysnął swoją błyskotliwością, pytając kiedy ona i Lupin zamierzają się rozmnożyć, trzaskając drzwiami, opuściła Kwaterę Główną. Miała wyrzuty sumienia, bo pozostawiła Remusa na łaskę, a raczej niełaskę Blacka, który z pewnością nie da mu spokoju. Remus Lupin z pewnością na to nie zasługiwał, tym bardziej, że to ona zaciągnęła go do łóżka i co z tego, że była niespełna świadoma swoich czynów. To ona powinna pokutować za naiwne zaufanie bliźniakom, a nie Remus. On był tu ofiarą. Wyobrażała sobie jak Lunatyk, musiał się czuć, kiedy ona zmuszała go do… pewnych rzeczy. Wiedziała ile dla niego znaczy ich przyjaźń, tak samo jak dla niej. To było coś ważnego, naprawdę ważnego, a to co miało miejsce, mogło zaważyć o ich relacji.
                Z głową wysoko w chmurach, wyszła z pracy, w której i tak nie wydarzyło się nic ciekawego, chociaż ten dzień jeszcze się nie skończył. Szła pustym korytarzem, nie patrząc w ogóle gdzie idzie, bo jej oczy same się zamykały. Było już dawno po dwudziestej trzeciej, a Nimfadora przeklinała fakt, że to właśnie ona musiała zostać na nocnej zmianie. I właśnie przez swoją nieuwagę, a także senny stan zrobiła coś co miała w swojej naturze.
- Przepraszam. – mruknęła niewyraźnie, lądując na twardej podłodze. Jęknęła żałośnie i rozmasowała bolące biodro.
- To ja przepraszam, nic tobie nie jest? – Obok niej przykucnął mężczyzna. Nie byle jaki mężczyzna. Był bardzo umięśniony, tak, że biała koszula, którą miał na sobie, opinała się na jego muskularnym ciele, krótkie, blond włosy były starannie i elegancko ułożone, w szarych oczach błyszczały wesołe ogniki, a jego uśmiech był pewny siebie. Ogólnie pewność siebie emanowała z tego faceta, który pochylał się teraz nad Dorą i patrzył na nią z troską, która nie powinna się pojawić na twarzy obcego mężczyzny.
- Nie, wszystko w porządku. Często mi się to zdarza. – westchnęła niewyraźnie sennym głosem, a on roześmiał się.
- Jestem Nate.
- A ja Tonks. – odpowiedziała Dora, korzystając z jego pomocy i łapiąc go za wyciągniętą dłoń. Nate podciągnął ją do góry, tak by stanęła o własnych nogach i uśmiechnął się zniewalająco.
- Miło było na ciebie wpaść, Tonks. – stwierdził, puszczając jej oczko. Potarł kark, sprawiając, że wyglądał na lekko zdenerwowanego. – Wiem, że to może głupie, ale czuje się zobowiązany do zrekompensowania ci tego bolesnego upadku.
- Daj spokój, to naprawdę nic. – Machnęła lekceważąco ręką.
- Nalegam. Co powiesz na kawę? – zaproponował, a Tonks uśmiechnęła się mimowolnie. Może to było rozwiązanie, by przestać myśleć o tej fatalnej nocy i znaleźć jakiś punkt odbicia od szarej rzeczywistości? Tak, przecież od rozstania z Kirleyem minęło tyle czasu, mogła się z kimś umówić. Tym bardziej, że to nie była randka, a spotkanie. Nie miała przecież nikogo, kto mógłby być o nią zazdrosny ani ona sama nie była zobowiązana wobec kogokolwiek.
- Bardzo chętnie wypiję z tobą kawę.
- W takim razie spotkajmy się w sobotę na ulicy Głównej w Hogsmeade. – oznajmił i skłonił się nisko. – W takim razie do zobaczenia na naszej randce, Tonks.
Zniknął szybko z uśmiechem na twarzy, a Dora została na miejscu ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
- Randce? – szepnęła cicho. Przecież to… A właściwie mogła iść na randkę, kto jej zabroni?
***
                Nie wiedziała co się z nią działo. Umówiła się na randkę z przystojnym i miłym mężczyzną, którego poznała przez przypadek. To nic złego! Była młodą kobietą i w końcu powinna mieć kogoś z kim mogłaby spędzić resztę życia. Sara ma Francesca, Estera jest z Giuseppe, Hestia z Walterem, Laura z Derekiem, a Tonks… Tonks mogła być z Natem. Może to on był właśnie tym? Musiała się przekonać, w końcu bez ryzyka nie ma zabawy, jak mawiał Syriusz. Dlaczego więc miała wątpliwości?
                Gdy tylko wróciła do domu, oznajmiła o tym rodzicom. Nie wiedziała co ją do tego pchnęło, zazwyczaj nie odkrywała się przed nimi ze swoim życiem prywatnym.
- Mamo, tato, umówiłam się z kimś. – Te słowa wypłynęły z jej ust bez porozumienia z rozumem. Na co w ogóle liczyła? Andromeda przytaknęła głową i uśmiechnęła się delikatnie, a Ted mruknął jedynie coś, że ma nadzieje iż to nie jest kolejny muzyk. Nic więcej, żadnej innej reakcji.
                I słusznie! To moje życie, mogę umawiać się z kimkolwiek zapragnę! – pomyślała Nimfadora i poszła do swojego pokoju. Ale skoro tak myślała, to dlaczego wyciągnęła przed siebie rękę z zegarkiem i szepnęła cicho nazwisko swojego kuzyna.
- Czego chcesz, Tonks? – warknął zaspany Black, ukazując się na tarczy srebrnego zegarka.
- Umówiłam się z kimś. – oznajmiła dumnie, jakby chcąc dać mu do zrozumienia, że między nią, a Lupinem nic nie ma właśnie z tego powodu.
- Chwalisz się czy żalisz? – spytał, spoglądając na nią sceptycznie. Dora wciągnęła głośno powietrze, chcąc jakoś inteligentnie skomentować to, ale nic nie powiedziała. – Tylko nie mów, że pytasz mnie o zgodę.
- Nie pytam.
- Dlaczego więc zakłócasz mój spokój?
- Nie wiem czy dobrze robię… - wymamrotała w końcu, po chwili ciszy.
- Masz dwadzieścia parę lat, nie moja sprawa z kim chodzisz na schadzki. – stwierdził rozbawiony, zamyśloną miną Tonks. Ta wywróciła teatralnie oczyma i prychnęła cicho.
- Ja nawet nie wiem czemu się zgodziłam. To było… Ja nie wiem.
- Tonks, nigdy nie byłem osobą, która zastanawiała się nad przyczynami i konsekwencjami. Umawiałem się z dziewczynami z nudów, by były ładne, a ja lubiłem je bajerować, a później rzucałem je i nie myślałem co z nimi będzie. – westchnął Black i pokręcił głową. – Lepiej pogadaj z Luniaczkiem, on zawsze racjonalnie myśli.
- Tak, masz rację.
- No, to ja idę spać. – stwierdził Black i zniknął z tarczy zegarka.
                Miał rację. Remus jej z pewnością dobrze doradzi, a przynajmniej lepiej niż Syriusz. Westchnęła ciężko i zawahała się. Wiedziała jaki stosunek ma Lupin w sprawie jej poprzedniego związku, który okazał się straszną klapą. Może nie będzie spoglądał przychylnie na to spotkanie?
- Coś się stało, Tonks? – spytał natychmiast, po tym jak Dora wypowiedziała jego nazwisko. Jego twarz wydawała się taka zmęczona, a w jego głosie rozbrzmiewała troska.
- Nie, chciałam się ciebie tylko o coś zapytać. – odpowiedziała, nie patrząc na niego. – Myślisz, że powinnam się umówić z mężczyzną, którego dopiero co poznałam?
- Jakim mężczyzną? – zdziwił się Lupin, a Dora nie zauważyła zmieszania na jego twarzy.
- Ma na imię Nate i zaprosił mnie na kawę. Zgodziłam się.
- Więc dlaczego pytasz się czy powinnaś się z nim umówić.
- Bo nie jestem pewna czy dobrze zrobiłam… - westchnęła i przygryzła dolną wargę.

- Jesteś młodą kobietą, piękną kobietą… Powinnaś umawiać się z mężczyznami, bo to, że jesteś sama jest jakimś nieporozumieniem. Zasługujesz na kogoś kto cię pokocha. – stwierdził Lupin stanowczym tonem, a policzki Tonks pokrył rumieniec. – A co do tego spotkania. To twoja decyzja, Tonks.

12 komentarzy:

  1. Hej :) Muszę ci powiedzieć ze ten rozdział jakoś mi się nie podobał. Był taki nijaki, oczywiście nie obrażaj się bo piszesz świetnie ale po prostu ten rozdział mnie nie powalił. proszę cię przyśpiesz tempo, bitwa w ministerstwie już tuż tuż, nie każ mi tak długo czekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, rozdział nie powala. To kolejna zapchaj dziura. Chciałam pociągnąć ten rozdział dalej, ale nie lubię kiedy wszystko wyjaśnia się w jednym poście. Wydaje mi się, że wraz z kolejnym rozdziałem przyśpiesz tempa. Masz rację, niedługo bitwa i muszę jej poświęcić trochę czasu.

      Usuń
  2. Oh, jak ten rozdział może się nie podobać?! Fakt nie ma tu zbyt wiele akcji, rozdział jest jednowątkowy, pojawia się parę powtórzeń, ale co z tego? Co z tego skoro czuć tutaj zapowiedź czegoś pięknego! Czy tylko ja dostrzegam dlaczego Tonks nie wie czy powinna iść na tą randkę z Natem, dlaczego w ogóle się na nią zgodziła? Przecież to takie oczywiste, tak oczywiste, że już przeczuwam co będzie się dziać w następnym rozdziale. I mówię, NO NARESZCIE! W końcu zaczęłaś się kierować ku temu co ważne!
    Już nie mogę się doczekać! Aż mam gęsią skórkę! A bitwa? Na nią też czekam, bo jestem ciekawa jak to rozegrasz. Syriusz przeżyje? Pozbawisz życia kogoś innego? A może wszystko skończy się szczęśliwie i wszyscy będą zdrowi, zadowoleni i niewinni?
    Przesyłam buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Są różne gusta, ale masz troszeczkę racji...
      Co do bitwy to... Czy Syriusz przeżyje? Sama nie wiem. Czy uśmiercę kogoś innego? Kto to wie. Na pewno wszystko nie skończy się happy endem...

      Usuń
    2. Syriusz ma przeżyć! Obowiązkowo!
      Nikt inny nie ma zginąć!
      A wszystko ma skończyć się happy endem!
      Zrozumiano?
      :3

      Usuń
    3. Kochana, zajrzyj do mnie! c:

      Usuń
  3. Jak zwykle zwlekam z komentarzem aż przeczytam wszystkie rozdziały, zamiast zostawać go pod każdym. Bardzo podoba mi sie twój blog, to że dodajesz ryle własnych wątków a do tego trzymasz sie właściwej fabuły, podziwiam cię za to. Ale bardzo mnie ciekawi kiedy wreszcie Tonks zrozume że coś czuje do Lupina bo rozdziały lecą a wojna się zbliża. Wątek Meg i akceptacji wilkołactwa jest świetny, niezmiernie ciekawi mnie ciąg dalszy ,,przemiany'' Lunatyka i to czy Meg aby za bardzo nie namiesza. Pokornie czekam na ciąg dalszy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że pozostawiasz po sobie jakiś ślad. To się dla mnie naprawdę liczy!
      Zawsze chciałam pisać zgodnie z kanonem, ale miałam tyle pomysłów... Musiałam to połączyć i cieszę się, że ci się podoba. Meg namiesza, mogę cię o tym zapewnić :)

      Usuń
  4. Nie. Nie. Nie. Chyba coś Ci się pomyliło. To nie powinien być Nate. Tonks umówiła się z Remusem. Ten Nate to chyba jakieś przejęzyczenie. Tam powinien być REMUS. Tam MUSI być Remus. Proszę, popraw to.
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i bitwy. Zgadzam się z Vivian. Syriusz ma przeżyć. Bywa świnią, ale to nie powód, żeby go zabijać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak trzymać, siostro!
      Załóżmy jakąś koalicję, może wtedy ta okropna kobieta nas posłucha! :D

      Usuń
    2. Oh, nie... To żadna pomyłka. Chodzi o Nate'a, nie o Remusa.
      I co to ma być za nielegalne zgrupowanie, hm? :)

      Usuń
  5. Hej... Jejku, dawno mnie tu nie było :/ Trochę mi z tego powodu głupio.
    Powiem tak: postanowiłam coś zmienić, przede wszystkim wrócić i zabrać się za historię. A dzisiaj zamiast się pakować, przeczytałam jakieś 40 rozdziałów Twojego bloga. Nie żałuję, piszesz jak zawsze świetnie. Fajnie było znów poczytać trochę o Tonks, musiałam sobie odświeżyć pamięć.
    Nie będę się rozpisywała o tym rozdziale, tak naprawdę tylko jedno pytanie: Co zrobisz z Syriuszem? :( Według kanonu powinien zostać zabity, ale mam nadzieję, że tego nie zrobisz. Ja w każdym razie bardzo żałuję, że go nie ma w moim opowiadaniu.
    Jestem ciekawa jak dalej potoczysz historię Nate'a i jak rozwiniesz wątek związku Remusa i Tonks. Tak swoją drogą to dziwne, że Dora pozwoliła bliźniakom ujść z życiem :P Ja tam bym zamordowała na miejscu ze szczególnym okrucieństwem, ale... No, dobra. Nie będę się rozpisywać nad tym, że ostatnio wszyscy w moich opowiadaniach giną w jakiś bolesny sposób.
    I najważniejsze:
    Podziwiam Cię, że zawsze masz wenę! Naprawdę. Mnie pani wena opuściła ponad pół roku temu i jakoś nie chce wrócić. Serio, sprzedaj sposób na wenę, dam wszystko! xD
    Widzę, że został mi jeszcze rozdział 90, na który niestety muszę poczekać 45 minut :/
    Nie przynudzam, zawsze mi wychodzą takie nudne komentarze :(
    Pozdrawiam
    Chelsea Grimm (która zobowiązuje się do większej aktywności :P )

    PS. Wybacz, że nie odpowiedziałam na Twój ostatni komentarz pod moim rozdziałem, ale jakoś nie mogłam nic odpisać... Cóż, nie mogłam wtedy zagwarantować większej aktywności :/ Przepraszam.

    PS2. Zapraszam na miniaturkę i nowy rozdział na http://remphadore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń