20.12.2014

85) Powinniście być teraz w Hogwarcie

                   Delikatne stukanie obudziło ją z przyjemnego snu. Zignoruj to – przemknęło jej przez myśl i przewróciła się na drugo bok. Łagodny stukot zastąpiło natychmiast głośny łomot. Nimfadora zerwała się z łóżka i wrzasnęła w stronę drzwi:
- Czego?
- Tutaj, Tonks. – dosłyszała znajomy głos. Przetarła zaspane oczy, poczochrała i tak już chaotycznie ułożone włosy i spojrzała w stronę okna. Wytrzeszczyła oczy i zamrugała kilkakrotnie, otwierając usta ze zdziwienia.
- Ja chyba nadal śnię. Niech mnie hipogryf kopnie! – zawołała i rzuciła się w stronę okna, żeby je otworzyć. Wystawiła głowę na chłodne, marcowe powietrze i nadal nie wierząc w to co widzi, krzyknęła: - Fred, George co wy tu robicie?
- Wszystko ci wyjaśnimy, tylko nas wpuść. Strasznie zmarzliśmy i jesteśmy cali mokrzy. – odezwał się George. Dora odsunęła się osłupiała od okna, a bliźniaki zwinnie wskoczyli do jej pokoju, ciągnąc za sobą miotły, a jedna miała przypięty do trzonka łańcuch. – Myślałem, że będzie cieplej.
- Co wy tu robicie? – powtórzyła pytanie Tonks, zamykając szybko okno, przez które wlatywało chłodne powietrze.
- Lecieliśmy całą noc, daj nam trochę odpocząć zanim nas przepytasz. – wysapał Fred, równo z bratem opadł na łóżko Dory i westchnęli jednocześnie. Tonks nigdy nie widziała ich tak skołowanych, wyglądali jakby życie z nich uszło, ale kiedy Nimfadora już miała zapytać czy wszystko z nimi w porządku, oni zaczęli się śmiać jak szaleńcy.
- Dobra wy się uspokójcie, a ja zejdę po coś do jedzenia i picia. – stwierdziła Tonks, patrząc na nich sceptycznie. Wycofała się ze swojego pokoju i zamknęła drzwi. Nadal do niej nie docierał fakt, że w jej sypialni odpoczywają teraz bliźniacy Weasley.
- Doro, coś się stało? Czemu jesteś taka blada? – zapytał jej tata, który właśnie wyszedł z łazienki.
-Tato, albo zwariowałam, albo przed chwilą do mojej sypialni na miotłach wlecieli Fred i George. – wyszeptała Tonks, a jej ojciec pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Ja pójdę do kuchni, a ty idź do naszej sypialni i weź jakieś moje ubrania, będą za duże, ale lepsze to niż przemoczone rzeczy. – polecił Ted i już miał zejść na dół, kiedy odwrócił się i powiedział: - Mama nie może wiedzieć, dopóki my się nie dowiemy o co chodzi.
                   Nimfadora spojrzała na ojca wymownie, ale pokiwała ze zrozumieniem głową. Jakby sama nie wiedziała, że Andromeda nie ma prawa dowiedzieć się o bliźniakach. Bo jeżeli ona się dowie, dowie się również Molly. Weszła do sypialni rodziców i z ulgą zauważyła, że nie ma tam Dromedy. Otworzyła szybko szafę, chwyciła dwie pary spodni oraz dwie koszule i szybko wróciła do swojego pokoju. Bliźniacy śmiali się w niebogłosy i Tonks dziękowała sobie w duchu, że poprzedniego wieczora wyciszyła pokój, licząc na spokojną noc i możliwość wyspania się.
- Okej mam dla was ubrania, zaraz pójdziecie się umyć. Łazienka jest za drzwiami naprzeciwko. – poinformowała ich Dora i rzuciła każdemu komplet ubrań. – Moja mama nie może was zobaczyć więc się uwińcie. – poleciła, a ci uśmiechnęli się szeroko i tak ujmująco, że Tonks uśmiechnęła się mimo woli.
                   Chłopcy kolejno wzięli kąpiele, podczas gdy Tonks stała na czatach, patrząc czy przypadkiem jej mama nie wchodzi na piętro. Kiedy bliźniacy przebrali się w czyste i suche ubrania, które wisiały na nich jak na wieszakach, Ted przyniósł stos kanapek oraz dwa duże kubki ciepłej herbaty i usiadł przy córce, naprzeciwko chłopaków.
- Nasz dom zawsze stoi dla was otworem, ale wydaje mi się, że powinniście być teraz w Hogwarcie. – stwierdził Ted i uśmiechnął się do bliźniaków, a oni również odwzajemnili ten gest.
- Widzi pan, w teorii ma pan rację. – odezwał się George.
- Ale w praktyce jest to trochę bardziej skomplikowane. – dodał Fred i oboje przechylili kubki z herbatą.
- Słuchajcie, nie bawmy się w podchody. Musimy wiedzieć co się stało. – pośpieszyła ich niecierpliwie Dora, bojąc się tego co się wydarzyło w szkole. W końcu dzień wcześniej Harry tak szybko zniknął z kominka.
- Już od dawna chcieliśmy to zrobić. – zaczął Fred.
- Mamy już siedemnastkę na karku i mamy prawo do własnych decyzji. – oznajmił George i uśmiechnął się do brata.
- W zeszłym roku dostaliśmy pewien zastrzyk gotówki, zainwestowaliśmy to wszystko i przez cały ten rok zarobiliśmy sporo pieniędzy. – pochwalił się z dumą Fred. – Wyrośliśmy już ze szkoły.
- Uciekliście? – spytała Dora, ukrywając podziw, a oni pokiwali głowami.
- Po co nam jakiekolwiek OWUTEMY? I tak byśmy ich nie zdali. – stwierdził George.
- A nawet jakbyśmy cudem zdali, to na nic by nam się nie przydały. – dopowiedział Fred, a George pokiwał głową.- Zaplanowaliśmy już swoją karierę. Nie chcieliśmy martwić mamy dlatego stwierdziliśmy, że poczekamy do wakacji.
- Jednak Harry chciał porozmawiać z Syriuszem i mieliśmy dla niego zrobić trochę bałaganu. – uśmiechnął się George, a Tonks westchnęła powoli układając w całość tą układankę. – Po tym co zafundowaliśmy tej zołzie, nie uszli byśmy płazem.
- Wyraziła zgodę na chłostę, widzielibyście Filcha. Nigdy nie widziałem tego starego zgreda tak wesołego. – stwierdził Fred.
- Przywołaliśmy nasze miotły. – wskazał na leżące na podłodze Zmiatacze.
- I odlecieliśmy. – skwitował to wszystko Fred.
- Podziwiam was, naprawdę. – zaśmiała się Dora, wyobrażając sobie piekło jakie zgotowali Umbridge. – Później opowiecie mi to wszystko ze szczegółami.
- No dobrze, chłopcy, ale co teraz? – spytał Ted i choć Tonks wiedziała, że wyczyn chłopaków bardzo go interesuje, on pozostawał niewzruszony i myślał nad tym co im szykuje najbliższa przyszłość.
- No właśnie tu pojawia się problem. – westchnął George.
- Od razu przepraszamy za kłopot, ale wasz dom był najbliżej. – przeprosił Fred.
- No nie licząc domu Szalonookiego, ale tam nawet się nie zbliżaliśmy. – dodał George, a Tonks zaśmiała się krótko na myśl o reakcji Moody’ego. – Lecieliśmy całą noc bez przerwy. Trzymaliśmy się wysoko, żeby żaden mugol nas nie zauważył, wpadliśmy w kilka chmur i ledwo trzymaliśmy się na miotłach.
- Mamy już kupione lokum, sklep i małe mieszkanie na piętrze. – wyjaśnił Fred. – Tylko trzeba tam posprzątać i trochę urządzić.
- Ale nie możemy wrócić do Nory, mama jeszcze nie wie, że uciekliśmy…
- A jak się dowie to nas zabije. – dopowiedział Fred.
- I dlatego Andromeda nie może was zobaczyć. – oznajmił Ted, dając tym samym do zrozumienia, że nie mogą u nich zostać. Bliźniacy zgarbili się ze smutkiem wypisanym na twarzy.
- To byłby tylko tydzień. – odezwał się George.
- Słuchajcie, może przez ten tydzień zamieszkacie w Kwaterze Głównej? – zaproponowała Nimfadora, a chłopacy spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się wesoło.
- No to uzgodnione. – zawołał dziarsko Ted i podał ręce obu chłopakom, a następnie wyszedł.
- Czym ją załatwiliście? – zapytała Dora, nie mogąc się powstrzymać.
- Kieszonkowe Bagno, coś fantastycznego! – zawołał Fred i zaczął razem z bratem opowiadać Tonks szczegóły ich akcji dywersyjnej.
                   Po dwóch godzinach Tonks rzuciła na bliźniaków zaklęcie kameleona, które udało jej się wykonać bez zarzutu po raz pierwszy. Zeszli po schodach, Tonks zajrzała do kuchni, gdzie Dromeda szykowała obiad.
- Idę do Łapy. – oznajmiła krótko i wybiegła razem z bliźniakami z domu, by uniknąć jakichkolwiek pytań. – Okej złapcie mnie za ręce. – poleciła i poczuła jak dwie niewidzialne dłonie zaciskają się na jej nadgarstkach. Co prawda Fred i George mogli sami się deportować, ale wolała trzymać ich przy sobie. Pojawili się na Grimmauld Place i weszli do środka domu z numerem dwunastym. Tonks od razu pobiegła do kuchni, ale nie za stała tam nikogo więc cofnęła się do korytarzu i już miała zacząć wspinać się na schodach, ale… przewróciła się o stary, obrzydliwy stojak na parasole, który od zawsze ją prześladował. I wtedy się zaczęło. Wrzaski pani Black, śmiech bliźniaków, nawoływanie Remusa i Syriusza, którzy zbiegli szybko po schodach i od razu zaczęli uciszać matkę Łapy.
- Co cię sprowadza, kochana? – zaśmiał się Syriusz, podczas gdy Remus pomagał jej wstać. – Już się za nami stęskniłaś?
- Za tobą na pewno nie. – pokazała kuzynowi język. – Chodzi o coś o wiele bardziej poważnego.
- Co się stało? – spytał z troską Lupin, a Tonks machnęła różdżką i między nimi nagle pojawili się bliźniacy z wesołym uśmiechem na ustach, krzycząc:
- Cześć wam!
Chociaż Remus razem z Syriuszem z początku byli zaskoczeni, wraz z tym jak słuchali historii bliźniaków coraz bardziej rozumieli zaistniałą sytuację. Syriusz pękał ze śmiechu prosząc o więcej szczegółów, a Remus słuchał ich z zainteresowaniem. Kiedy Weasleyowie zaczęli opowiadać o swoim sklepie, wywiązała się rozmowa na temat jego funkcjonowania.
- Mamy mnóstwo pomysłów na ciekawy asortyment. Spora część naszych wynalazków przeszła już fazę testów pomyślnie. – opowiadał rozemocjonowany Fred.
- Prawdę mówiąc jesteśmy w stanie już zacząć naszą działalność. Nasz lokal jest niesamowity… no na razie jest tam pełne kurzu i pajęczyn, ale to miejsce ma potencjał. – zapewnił ochoczo George.
- No i tu mamy mały problem… - oznajmił Fred.
- Musimy tam wszystko urządzić, tak samo jak w mieszkaniu nad sklepem. – wyjaśnił George.
- A do Nory nie możemy wrócić.
- Mama by nas zabiła!
- Tutaj muszę się z wami zgodzić. – stwierdził Remus, marszcząc czoło, a Tonks uśmiechnęła się na widok jego zamyślonej miny. – Chcecie tu zamieszkać.
                To było stwierdzenie, ale młodzi Weasleyowie zaczęli od razu zapewniać, że nie chcą im robić kłopotów, że wyprowadzą się jak najszybciej, ale Black roześmiał się głośno i machnął lekceważąco ręką.
- Zostańcie ile chcecie.
- Świetnie! Masz u nas kupon na dowolny gadżet z naszego sklepu! – zawołał zachwycony George, a jego brat poklepał Remusa po plecach. Tonks wiedziała, że od teraz na Grimmauld Place będzie o wiele ciekawiej.
***
                Od kiedy Fred i George zamieszkali w Kwaterze Głównej, nigdy nie było tam nudno. Weasleyowie zajęli swój stary pokój na drugim piętrze, niedaleko sypialni Tonks. Dlatego też Dora, często słyszała liczne huki i wybuchy dochodzące z ich nory. Przez cały tydzień udawało im się ukrywać przed Molly, która pojawiała się w każdym zaprzyjaźnionym domu, szukając swoich dwóch synów. Umbridge najwidoczniej nie zapomniała wysłać jej dość przerysowanych informacji, dotyczących wybryków bliźniaków. Ted i Dora, tak jak i Łapa z Remusem, bez mrugnięcia okiem powtarzali, że nigdzie ich nie wiedzieli i zapewniali, że z pewnością na pewno nic im się nie stało.
- Nic im się nie stało? Być może, ale stanie im się gdy tylko dorwę ich w swoje ręce. – obiecała Molly, gdy po raz pierwszy pojawiła się w domu Tonksów, a Nimfadorze zrobiło się jej żal. Wiedziała, że ta wściekłość była przejawem matczynej troski i Molly wręcz umierała ze strachu. Dlatego też Tonks miała wyrzuty sumienia za każdym razem gdy odwiedzała chłopaków w Kwaterze Głównej, jednak to uczucie znikało gdy widziała rozradowane twarze bliźniaków.
Gdy Dora każdego dnia wychodziła rano do pracy, myślała tylko o tym, żeby tylko wrócić na Grimmauld Place i być świadkiem jak Fred i George wyrzucają w powietrze Stworka, Syriusz wykłóca się ze swoją zwariowaną matką, a Remus przygląda się temu z nikłym uśmiechem i politowaniem wypisanym na twarzy. Niestety… Fakt, że została odsunięta od śledztwa, dotyczącego zbiegłych śmierciożerców, nie sprawiało, że mogła kompletnie odpuścić sobie  pracę. Co prawda pozwalano jej na tą wygodę i kończyła swoją zmianę po dwóch, trzech godzinach, ale została zmuszona do przepisywania starych akt. Tak jak to robiła, gdy jeszcze Scrimgeour nie posłał jej i Waltera na misję, grożącą śmiercią. Siedziała w boksie sama, ponieważ wampir zwołał wszystkich, chcąc zebrać wszystko co do tej pory uzbierali w całość. Po niespełna pół godzinie Walt wrócił i ze wściekłością rzucił swoje dokumenty na biurko.
- Coś nie tak? – spytała Dora, korzystając z okazji i przestając przepisywać nieaktualne już raporty.
- Wszystko jest nie tak, Tonks. – warknął i opadł na swój fotel. Potarł dłonią czoło i westchnął. – Przepraszam cię. Jest naprawdę kiepsko, nie mamy nic… Razem z Kingsleyem zaproponowaliśmy, żeby dla pewności przepytać byłych śmierciożerców, tych uniewinnionych. – wyjaśnił jej Watson, a potem dodał szeptem. – Chodziło nam o  Malfoya, ale oczywiście Scrimgeour stwierdził, że to zbędne.
- Idiota. – mruknęła Nimfadora, a na strapionej twarzy przyjaciela pojawił się cień uśmiechu.
- Nie wiem czego on od nas oczekuje… Codziennie dziesiątki ludzi zgłaszają nam, że widzieli jednego ze zbiegłych. Lecimy tam, a tu się okazuje, że to był jakiś mugol. – westchnął Walter. – Do tego nie układa mi się z Hestią…
- Pokłóciliście się? – zapytała Tonks, wstając z miejsca. Wiedziała, że to było prawdziwym powodem jego złego nastroju. Podeszła do przyjaciela i oparła się plecami o kant biurka.
-Mało powiedziane, wyprowadziła się ode mnie. Niedawno spotkaliśmy Estere i Giuseppe. Słyszałaś, że Es jest w ciąży? – zapytał, a kiedy Tonks pokiwała głową, ciągnął dalej. – Oczywiście opowiadali jacy to są szczęśliwi, jak to im cudownie się wiedzie. Pewnie domyślasz się jak zafascynowana tym wszystkim była Hestia… Wczoraj zaczęła mówić o ślubie, dziecku, ogólnie naszej przyszłości, przyznałem jej rację, ale stwierdziłem, że to wszystko dopiero po wojnie.
- Chyba rozumiem. – stwierdziła Tonks. – Ale musisz ją zrozumieć. Boi się, jak my wszyscy, i chciałaby chociaż namiastki normalnego życia.
- No właśnie, ja też się boję. To nienormalne, że przez wojnę wszystko co istotne w związku, ma się odbyć w ciągu kilku chwil. Normalnie poczekalibyśmy ze wszystkim… - pożalił się załamany.
- Słuchaj Walt, rozumiem ciebie, ale rozumiem również Hestię. Moja rada jest taka, znajdź złoty środek. Powinieneś zadowolić siebie i ją.

- Chyba masz rację, nie chce jej stracić.

3 komentarze:

  1. Uwielbiam Freda i Geroge'a. Chyba już o tym wspominałam. Wspaniale ich przedstawiłaś. Zmęczonych, zmarzniętych, zmordowanych, ale jednocześnie wesołych i dumnych z siebie.
    Mam nadzieję, że Walter pogodzi się z Hestią.
    Pozdrawiam
    PS. Nie wiem, czy czytałaś, ale wczoraj pojawił się u nie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna nutka. Nie mogę się juz doczekac, kiędy rozkwitnie Milosc pomiedzy Tonks a Remusem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ten rozdział tak bardzo! Biedni bliźniacy lecieli całą noc na miotłach, że też z nich nie zlecieli. I Ted tak fajnie zareagował, chociaż szkoda, że ich nie zatrzymali w domu, ale rozumiem, że wszyscy boją się połączonego gniewu Andromedy i Molly. Oczywiste było, że Syriusz nie odmówi im, ale co ciekawe zauważyłem, że u ciebie to George jest tym bardziej wygadanym bratem, przynajmniej w tym rozdziale, chociaż zazwyczaj to Fred bryluje swoją żartobliwą błyskotliwością.
    Szkoda, że Hestia i Walt pokłócili się... Watson powinien zrozumieć, że skoro chce być ze swoją ukochaną to powinien sprawić, żeby była szczęśliwa. Mają się pogodzić!

    OdpowiedzUsuń