Poranne promienie słońca przebijały się
przez okno, a ku powszechnemu zdziwieniu Tonks była już na nogach. Z tacą
wypełnioną kanapkami przeciętnej jakości, które były krzywo ukrojone i nierówno
posmarowane, maszerowała do sypialni matki. Kiedy z trudem otworzyła drzwi,
zobaczyła Andromedę, która przeciągała się leniwie, siedząc na łóżku.
- Dzień dobry! – powiedziała z
uśmiechem Tonks.
- Dzień dobry. – odpowiedziała Dromeda
i spojrzała na zegarek. – A ty czemu nie w pracy.
- Zostałam odsunięta od śledztwa. –
wyznała i zauważyła zrozumienie na twarzy matki. – Wiesz sam fakt, że Syriusz
to mój kuzyn, a Bellatrix to moja ciotka sprawia, że mogłabym być jakoś w to
wszystko zamieszana. Szkoda… Może bym im pomogła, a może nie. – wzruszyła
ramionami.
- Co się dzieje w ministerstwie?
- Powtórka z rozrywki, to samo co dwa
lata temu, kiedy Łapa uciekł. – odpowiedziała Dora i postawiła tacę z kanapkami na stoliku nocnym.
- Scrimgeour właśnie dlatego odsunął
mnie od śledztwa, ale to chyba była tylko czysta ostrożność albo chęć
zdenerwowania mnie, a jeśli chodzi o ciebie i Narcyzę…
- Chodzi mi o naszą rodzinę. – odezwała
się natychmiast Dromeda.
- Nie interesują się jak na razie ani
tobą, ani nią. – stwierdziła Nimfadora. – Powiedz mi co się z wami stało?
- Nie chcę o tym rozmawiać, kochanie. –
mruknęła Dromeda, poprawiając kołdrę. – Zrobiłabyś mi może kawę, córeczko?
- Skoro chcesz… - stwierdziła Dora i
wyszła z pokoju zostawiając matkę samą.
Andromeda
sięgnęła do szuflady w stoliku, na którym jej córka postawił tacę z kanapkami,
ramkę ze starym zdjęciem. Trzymała je tylko z sentymentu. Sentymentu do czasów,
kiedy zostało ono zrobione. Do czasów, kiedy ona i jej siostry były sobie tak
bardzo bliskie. Mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie dzieciństwa, które
wbrew pozorom nie było takie złe. Zamknęła oczy i dała się ponieść zdarzeniom z
przeszłości:
Siedziała ubrana w białą, elegancką
sukienkę, bawiąc się swoją szmacianą lalką, podczas gdy jej starsza siostra
zaglądała przez uchylone drzwi na korytarz. Bella miała na sobie identyczną
sukienkę co ona tyle, że brązową, czarne włosy związane miała w gruby warkocz,
tak samo jak ona. Wisiała na klamce, stojąc na palcach i wsłuchiwała się w
krzyki dochodzące z sypialni rodziców.
- Bella, plose
zamknij dzwi. – poprosiła, miała nie więcej niż trzy latka.
- Ale ja jestem
ciekawa. – zaperzyła starsza siostra, mimo wszystko zamknęła drzwi i usiadła
obok Andromedy na kanapie. – Jak sądzisz to będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Chciałabym dlugą
siostrę. – stwierdziła Andy, czesząc lalkę. – A ty?
- Ja chciałabym
brata, ty mi już wystarczysz. – uśmiechnęła się wesoło Bella.
- Bella, Dromedo,
chodźcie! – usłyszały krzyk ojca. Starsza dziewczynka zeskoczyła z siedziska i
poczekała aż siostra zgramoliła się z kanapy. Trzymając się za rączki, pobiegły
najszybciej jak potrafiły na górę po wielu schodach. Ich ojciec, Cygnus Black
stał w drzwiach czekając na swoje córki. – Chodźcie, dziewczynki. – zachęcił je
ruchem ręki.
W sypialni rodziców było
duszno, ich mama leżała w łóżku. Mimo swojego stanu wyglądała pięknie, tak jak
zawsze. Blond włosy, związane luźno, opadały lokami na ramiona, a zdrowe
rumieńce rozjaśniały jej bladą twarz. Uśmiechnęła się na widok córeczek. Ich
ojciec w podskokach pojawił się obok żony, odebrał od niej małe, białe
zawiniątko i uklęknął obok dziewczynek. W rękach trzymał różowego bobasa, który
spał słodko, wtulając się w pieluszkę.
- Kochane,
przedstawiam wam waszą młodszą siostrę, Narcyzę.
Dromeda pogłaskała delikatnie
uśmiechającą się dziewczynkę, która stała pośrodku i machała wesoło. Dziwiła
się, że tak dobrze to pamięta.
Jej pokój zawsze był pełen życia, nie wiedzieć
czemu to zawsze do niej przychodziły jej siostry. Tak samo było też tego dnia
gdy siedziała z Narcyzą na jej łóżku i rozczesywała jej długie blond włosy.
Bardzo kochała swoją malutką siostrzyczkę, była jej bliższa niż Bella, którą
także mocno kochała. Pamiętała dobrze, jak jej mamusia pochorowała się po tym
jak urodziła Cyzię. Mała nie pamiętała Druelli, a na przekór była wręcz jej kopią.
Miała te same jasne włosy i jasne oczy. Nie miała w sobie nic z Blacków, w
przeciwieństwie do Belli i Dromedy.
- Andy, jak myślisz
o czym rozmawiają tata z ciocią? – spytała w pewnym momencie Cyzia.
- Nie wiem, ale
pewnie Bella się dowie. – stwierdziła i splotła włosy siostrzyczki w kok, taki
jak zawsze nosiła jej mama. Ciocia Walburgia po raz kolejny przyszła do jej
taty i kłóciła się o nieznane Dromedzie sprawy. Bellatrix w swoim zwyczaju
pobiegła pod gabinet ojca w celu podsłuchania ich rozmowy.
- Ciocia zawsze
strasznie krzyczy, nie lubię jej. – stwierdziła Cyzia, krzyżując rączki na
piersi. Andromeda westchnęła. Narcyza była jeszcze za mała by zrozumieć, że za
takie słowa mogła ją czekać nieprzyjemna przyszłość. Prawda była taka, że to
nie jej ojciec jako męski potomek rodu miał władzę, a jego starsza,
przerażająca siostra.
- Lepiej jej o tym
nie mówić, bo się pogniewa. – przestrzegła siostrzyczkę Andy. Drzwi nagle się
otworzyły i do pokoju weszła blada Bella. – Co się stało?
- O co się kłócą? –
dołączyła swoje pytanie Cyzia.
- Przyłapali mnie,
myślałam już, że ciotka mnie zleje, ale ona… Kazała mi powiedzieć co się dla
mnie najbardziej liczy. Rodzina czy mugolaki.
- Dlaczego cię o to
pytała? – zdziwiła się Dromeda.
- Tata i ona
kłócili się o to czy mają kogoś poprzeć, nie usłyszałam o co chodzi, ale
powiedziałam, że wybieram rodzinę, w końcu jesteście dla mnie najważniejsze. A
od zawsze powtarzali, że mugolaki są złe. – powiedziała Bell, siadając obok
sióstr i uśmiechnęła się do nich blado.
- Nie wiem czy to
dobrze. – westchnęła Dromeda. – Lepiej nie mieszać się w takie sprawy, możemy
na tym źle wyjść i coś może nam się stać. Ciocia nie powinna nakłaniać taty do
takich rzeczy.
- Mam nadzieję, że
tatuś się nie zgodził. – odezwała się Cyzia.
- Cokolwiek się
wydarzy musimy się trzymać razem. – oznajmiła poważnym głosem Bella.
Kilka
łez spłynęło po policzkach Andrmedy. Poprawiła kołdrę po raz kolejny, nie mając
co zrobić z rękoma. Wspomnienie kochającej siostry bolało tak bardzo, że nie
mogła powstrzymać płaczu.
- Kiedy ona się tak zmieniła? – spytała
sama siebie.
Odliczała kolejno od dziesięciu, trzymając
ręce na oczach, żeby nie było, że podgląda. Słyszała jak Cyzia i Syriusz
chowają się gdzieś po kątach w ich najlepszych kryjówkach. Tym razem bawili się
w dużym salonie, ponieważ jej tata, razem z ciotką Walburgią i wujem Orionem,
przyjmował gości.
- Szukam! –
zawołała, w miarę cicho, żeby nie przyciągnąć uwagi dorosłych, siedzących
piętro niżej. Cyzia schowała się w jednej z pustych szaf, drzwiczki
przytrzasnęły jej koronkową sukienkę, a Syriusz zamknął się w wielkim zegarze,
który przestał tykać. – Ciekawe gdzie się schowali?
- Syriusz! Syriusz,
gdzie jesteś! Przyjdź do mnie natychmiast! – wrzeszczała ciotka Walburgia,
tupiąc nogami po stopniach. Otworzyła z hukiem drzwi i omiotła wzrokiem salon.
Tuż za nią stał ojciec Dromedy. – Gdzie Syriusz?
- Ja…- zająknęła
się, a ciotka zmierzyła ją wzrokiem.
- Tutaj mamo. –
odezwał się chłopiec, wychodząc z zegara.
- Gdzie ty
włazisz?! Będziesz cały brudny, nie mam zamiaru kupować ci nowych ubrań.
Powinnaś się wstydzić Andromeno! Miałaś go pilnować!
- Ale my się tylko
bawiliśmy w chowanego. – odezwała się cicho, wbijając spojrzenie w buty.
- Bawiliśmy! –
prychnęła kpiąco poczym zwróciła się do swojego brata. – Przynajmniej miałeś
szczęście do jednej córki. Bellatrix to porządne dziecko. Kiedy z nią
rozmawiałam ostatnio, wyrażała się tak jak powinna Blackówna.
- Masz na myśli
zgodnie z twoimi poglądami? – spytał zmęczonym głosem Cygnus.
- Mam na myśli
zgodnie ze słusznymi poglądami. Syriusz za mną. – poleciła i oboje bez słowa
opuścili salon.
- Chodźcie,
kochane. – powiedział ich ojciec, rozkładając ręce i obie przytuliły się do
niego mocno. – Nie martwcie się, ciotka po prostu już taka jest.
- Co ona miała na
myśli, mówiąc, że Bella wyrażała się jak Blackówna? – spytała się Andy,
zdziwiona tym, że jej siostra zgadzała się w czymś z ciotką.
- Balla wyrobiła
sobie poglądy dotyczące niektórych spraw i ciocia chyba je pochwala. –
powiedział, tuląc obie córeczki do siebie.
- Bella zawsze
powtarza, że musimy trzymać się razem. – wtrąciła Narcyza.
- I ma rację. Ty,
Dromeda, Bella i ja, musimy się wspierać, bo się kochamy.
Biegła przez błonia w
kierunku zamku, uciekając przed siostrami. Nawoływały ją głośno, błagając by
się zatrzymała. Zacisnęła dłonie w pięści i odwróciła się do nich.
- Dlaczego to
zrobiłaś?! – zawołała do Belli z wyrzutem.
- Ona nie jest
warta tego by którakolwiek z nas zaszczyciła ją spojrzeniem. – odpowiedziała
pewnym głosem Bellatrix.
- Ja z nią tylko
rozmawiałam! – odparła zezłoszczona Dormeda.
- Ona jest szlamą.
- Nie nazywaj jej
tak, Bello. To nie jej wina, że urodziła się wśród mugoli. – powiedziała
łamiącym się głosem Andy.
- Ale to nie
zmienia faktu, że ma brudną krew. – upierała się Bella.
- Nie kłóćcie się!
– zawołała Narcyza, rumieniąc się ze złości.
- Ona jest miła,
chciałam zaprzyjaźnić się z kimś spoza Slytherinu. – stwierdziła smutno
Andromeda.
- Nie potrzebujesz
nikogo spoza Slytherinu, siostro. – powiedziała już spokojnie Bellatrix i
położyła siostrze rękę na ramieniu. – To tam masz wszystkich przyjaciół…
- I rodzinę. To
najważniejsze. – dodała Narcyzna, łapiąc siostry za dłonie i ściskając je.
Ciemny, cichy zaułek
mugolskiej dzielnicy byłby zupełnie pusty gdyby nie dwie kobiety idące ku
sobie. Nie widziały się tak długo. Dawniej nie mogły wytrzymać bez siebie dnia,
a teraz musiały się rozstać.
- Narcyzo. –
przywitała siostrę. Chciała rzucić jej się na szyję, ale nie mogła na to sobie
pozwolić.
- Dromedo, wróć do
domu. – zaczęła jej siostra. Andy spojrzała na nią, wyrosła na piękną kobietę.
Nic dziwnego, że wielu mężczyzn ubiegało się o jej rękę. – Bella też na ciebie
czeka.
- Bellatrix nie
chce mnie znać. – stwierdziła Andromeda ze smutkiem.
- Nie mów tak, obie
wiemy, że to nie prawda. Popełniłaś błąd, ale nie musisz odwracać się od
rodziny. Nie uciekaj, nie rób tego co Syriusz. – błagała ją Narcyza.
- Ciotka zapewne
już mnie wydziedziczyła, a Bellatrix brzydzi się tym, że jest moją siostrą.
Syriusz postąpił słusznie. – oznajmiła Dromeda. – Nie chcę już tak. Nie chcę
mieć takiego życia. Nie chcę żyć w świecie gdzie muszę myśleć tak jak reszta
rodziny, popierać Jego, gdzie nie mogę kochać tego kogo kocham. Zrozum mnie…
- Przecież można
kogoś pokochać po ślubie. Rosier na pewno będzie dobrym mężem.
- Ale nie moim!
Może ty i Bellatrix jesteście gotowe poślubić obcych wam mężczyzn, ale ja ufam
swojemu sercu. – upierała się Dromeda.
- Bella
powiedziała, że nie wyjdzie za mąż dopóki nie wrócisz do domu. – oznajmiła
Cyzia. Andy spojrzała na nią z niedowierzeniem.
- Ona się zmieniła.
- Jak każda z nas.
Nie jesteśmy już małymi dziewczynkami. – powiedziała jej siostra.
- Ale ona chce dla
Niego walczyć, chce zabijać. Ona taka nie była, była inna. – stwierdziła
zrozpaczona.
- Wróć do domu.
- Nie zaprzeczyłaś…
A ja nie mogę wrócić, nie dopóki ciotka i inni będąc stać za Nim murem. Cyziu,
ja nie chcę was stracić, ale po prostu nie mogę… Kocham was, tak bardzo was
kocham, ale…
- Miałyśmy trzymać
się razem. Zawsze… - stwierdziła smutno Narcyza i odeszła.
Andromeda
nie próbowała powstrzymywać łez, nie było sensu. To wszystko było dla niej zbyt
bolesne. Wydarzyło się lata temu, ale ciągle bolało tak samo. Drzwi sypialni
otworzyły się i pojawiła się w nich Nimfadora.
- Zrobiłam ci kawę, mamo.
No wiesz ty co! Ja tu wchodzę na twojego bloga i wyłączam zakładkę, bo wydawało mi się, że się pomyliłem. Jeszcze wczoraj tu zaglądałem i było tak różowo, a teraz. NIE DO POZNANIA! Nie spodziewałem się takiej odmiany! Szczerze to już mnie oczy bolały od poprzedniego szablonu, zbyt różowo, zbyt słodko, po prostu ZBYT. Teraz jest cudownie, tak minimalistycznie, ten twój CSS bez większych upiększeń, wyszedł ci na dobre. A nagłówek - jestem OCZAROWANY! Dwa najcudowniejsze zdjęcia Natalii, cytat przypuszczam od Ed'a, całokształt BOSKI!!!
OdpowiedzUsuńDobra, ale to o rozdziale miałem się rozpisać, a nie o szablonie. Początek mi się nie podobał, w sumie kiepsko ci wyszedł (co się ze mną dzieje, coś mi się u ciebie nie podoba! :o). Wspomnienia Andromedy są po prosu wspaniałe! Pierwsze - maleńka Dromeda z maleńką Bellą, nigdy nie zastanawiałem się nad tak wczesnym dzieciństwem sióstr Black. No i ich rodzice, wydają mi się tacy kochający. Drugie - tak bardzo widać, że są dla siebie ważne i Bella, na swój sposób taka kochana, chociaż chyba od tego zacznie się jej obsesja. Trzecie - Syriusz! Malutki Syriusz! Jak fajnie, że się pojawił, tak się cieszę, ale jego matka jest przerażająca i to co o Bellatrix zaczęła mówić. Mam wrażenie, że Walburgia namieszała jej w głowie. No, ale Cygnus to taki kochający tatuś, nie posądziłbym go o to... Czwarte - pokazuje ten nieszczęsny rozpad między siostrami i próby ratowania ich więzi. W sumie to wspomnienie podoba mi się najmniej. A piąte - tak smutno mi się zrobiło kiedy to czytałem. Fajnie, że pokazałaś, że to nie jest tak, że rodzina pozbyła się Andy, tylko próbowali o nią walczyć i że cała wina nie leży po stronie Blacków, bo to była decyzja Dromedy. Mam wrażenie, że dużo będzie się opierać na tej więzi sióstr, na tym, że zawsze miały być razem. Fajnie też, że ten rozdział jest taki spójny :)
Przepraszam za ten koszmarny komentarz, który jest nieskładny i w ogóle nie... Po prostu moje uwielbienie do twojej twórczości jest tak wielkie, że nie potrafię porządnie jej skomentować.
Pozdrawiam Ted!
Ted! Czemu się tak rozpisałeś? Musiałam się męczyć czytaniem! (taki kiepski żarcik)
UsuńJestem taka dumna z szablonu, że o ja nie mogę i tak bardzo się cieszę, że tak miło się o nim wyrażasz. c:
Komentarz cudowny i nie mów, że jest inaczej :*
Rozdział, bardzo mi się podobał. Myślałam ze będzie krótki, a tu prosze taka niespodzianka! Bardzo lubie wątek siostr black. Każda jest wyjątkowa na swój własny sposób, mam nadzieje że w nastepnych rozdziałach będziemy mogli poznać je jeszcze bliżej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Anonimku! c:
UsuńJa też uwielbiam wątki z siostrami Black, myślałam, że nie poruszę takich w ogóle, ale wyszło inaczej.
Pozdrawiam c:
Wchodzę sobie do Ciebie na bloga i normalnie serce zaczyna szybciej mi być. Powody są dwa. Po pierwsze - ten cudowny wystrój. Prosto i z klasą. Co prawda nie mogę zgodzić się z Teddym w twierdzeniu, że poprzednio było za słodko, ale mam nadzieję, że mi to wybaczy. Drugim powodem jest tytuł tego rozdziału. Szczerze mówiąc w pierwszej chwili miałam nadzieję, że wreszcie jakoś zwiążesz Tonks z Remusem. Wiem, że to mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę cała sytuację, ale nadzieja matką głupich. Tak więc z tą delikatną nadzieją zaczęłam czytać... i się nie zawiodłam. Co prawda nie było tu słowa o Remusie, ale Adnromeda była niesamowita. Tak naprawdę chyba dopiero teraz zaczynam ją rozumieć. Najpierw kochana córka i siostra, potem odrzucona przez rodzinę. Momentami chciało mi się płakać. Biorąc to pod uwagę, kończąc czytać ten rozdział, serce nadal biło zbyt szybko. Ja się przez Ciebie rozchoruję. Tylko nie bierz tego do siebie i dalej pisz tak dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej
PS. Czy nadal zajmujesz się robienie szablonów i nagłówków?
Nie choruj mi tutaj! Ktoś przecież musi komentować moje wypociny! :c
UsuńRomans Tonks i Remusa musi poczekać na swoją kolej, ale to jeszcze trochę...
A Andromeda... Jest cudowna i chciałabym, żeby było jej jak najwięcej, ale boje się, że zepsuję to co sobie o niej wyobrażam.
Jak widać dalej działam z szablonami, a co chciałabyś coś zamówić? c;
Jeśli tak to masz mój mail, pisz śmiało! c: