2.10.2014

78) Uczuć nie można powstrzymać

On też to przeżywał, nie tak jak jej matka, ale bardziej niż ona. Chociaż on tak nie uzewnętrzniał swoich emocji, był jednak jej kuzynem i wiedziała, że go to trapi. Dlatego też ciężko było jej wyjść z rodzinnego domu Blacków. Syriusz był uśmiechnięty, żartował z zaistniałej sytuacji, czasami wypowiadał się na temat krewnej uciekinierki, ale Nimfadora to wyczuła, tą złość jaka w nim wrzała, chęć zrobienia czegoś, potrzeba ruszenia się z domu i zapanowania nad sytuacją. Wiedziała, że nie mówi nic, bo była Molly, a później także Artur i Bill. Może gdyby ich nie było, powiedziałby mi to, może mogłabym go jakoś wtedy wesprzeć. - myślała. Denerwowało ją to, że jej kuzyn był taki niedostępny, że nie dopuszczał do siebie swoich uczuć i męczył się za każdym razem, gdy coś go dręczyło. Byli w tym do siebie tacy podobni, chociaż od pewnego czasu Tonks straciła to wszystko co kiedyś było jej wizytówką. Niespełna rok, a wszystko się zmieniło. – zauważyła ze smutkiem. Zrobiła się podatna na ludzką krytykę, każdego dnia zamartwiała się najdrobniejszymi problemami, wrażliwość może nie była wadą, ale Tonks stała się najzwyczajniej w świecie miękka i tym samym straciła swoją pewność siebie. A jej wrodzony optymizm? Uleciał wraz z jednym z tych ponurych dni, których minęło już tak wiele. Nie czerpała już nawet radości ze swoich mocy, których także używała już mniej. Wszystko idzie nie tak! Miałam pomagać w ratowaniu świata, a teraz muszę ratować samą siebie, bo wszystko prawię straciłam. – stwierdziła rozgoryczona Dora. – Teraz najważniejsza jest mama. Tak, to do niej właśnie biegła. Bellatrix Lestrange, jej ciotka, siostra Andromedy, jedna z najbardziej rozpoznawalnych wyznawców Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, zbiegła z Azkabanu, a Dromeda była święcie przekonana, że w najbliższym czasie pojawi się w ich domu. Ciągle miała przed oczyma przerażoną matkę, ten strach w jej oczach. Teraz Tonks musiała być przede wszystkim z nią.
Jej dom był wyjątkowo cichy, nie dało się słyszeć odgłosu telewizora ani dźwięków, które wydobywały się zazwyczaj z kuchni. Tonks zrzuciła z siebie płaszcz i od razu wspięła się po schodach. W sypialni rodziców również było cicho. Zajrzała do pomieszczania i ujrzała sytuację, która sprawiła, że łzy napłynęły jej do oczu ze wzruszenia. Na łóżku, pośród ubrań, które Dromeda próbowała rano spakować, leżeli jej rodzice. Śpiąca niespokojnie Andromeda, leżała wtulona w Teda, który spoglądał na żonę z troską. Jej mama miała spuchnięte oczy, widać było, że przepłakała cały dzień.
- Tato… - odezwała się cicho, a jej ojciec spojrzał na nią i uśmiechnął się delikatnie. Powoli uwolnił się z ramion żony i razem z córką opuścił pokuj, zamykając powoli drzwi. – Jak ona się czuje?
- Źle, choć zejdziemy na dół. Powinna się spokojnie wyspać. – odpowiedział i poprowadził Dorę do salonu. – Chcesz coś do picia?
- Nie. – potrząsnęła głową, siadając na kanapie. – To musi być dla niej coś strasznego. Przecież Bellatrix jest okrutna.
- Ale nigdy nie zrobiła jej krzywdy. – zauważył Ted. – Kiedy poznałem twoją mamę, była młodą Ślizgonką, która była blisko związana ze swoją rodziną, tą najbliższą. A zwłaszcza ze swoimi siostrami. Podejrzewam, że gdyby nie ja… Gdyby nie ja siostry Black nigdy nie zerwałby ze sobą kontaktu.
- Nie mów tak. Z resztą mama wybrała ciebie, to znaczy, że wcale nie czuła się tak przywiązana do sióstr, prawda?
- O to musisz spytać matkę, chociaż wątpię, żeby chciała z tobą o tym rozmawiać. To temat tabu. – zauważył jej tata.
- Właściwie to jak się poznaliście? – zaciekawiła się Dora. Nigdy nie poznała historii jej rodziców oprócz koniecznych faktów.
- Kiedy ja byłem w piątej klasie, Dromeda była na trzecim roku. Po raz pierwszy spotkałem ją w bibliotece. Później często słyszałem o tej małej pannie Black, która była ulubienicą Slughorna, tak jak większość jej rodziny. – stwierdził jej ojciec. – W siódmej klasie koleżanka zaprosiła mnie na spotkanie Klubu Ślimaka w święta. Dromeda miała piętnaście lat. Rozmawiała z nami przez cały wieczór, a Bella patrzyła się na to tylko krzywo. Wtedy właściwie zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, zbliżyliśmy się do siebie, kiedy skończyłem szkołę myślałem, że już jej nie zobaczę, ale zupełnie przez przypadek pojawiłem się na kolejnym spotkaniu u Ślimaka, z tą samą koleżanka, szycha w Proroku Codziennym zaprosiła mnie znowu, Andromeda była już pełnoletnia, była o wiele ładniejsza niż wcześniej. Mieliśmy to szczęście, że Bellatrix tam nie było. Tak miło spędziłem z nią czas, że zaprosiłem ją na spacer. To właśnie wtedy się w niej zakochałem.
- I to od  tego dnia byliście parą?
- Nie, Andromeda bała się reakcji swojej rodziny. Spotkała się ze mną trzy razy. Kiedy chciałem ją pocałować, uciekła. – uśmiechnął się Ted. – Minął rok, w ciągu którego prawie wcale się do mnie nie odzywała, nim zostaliśmy parą, a ona powiedziała o tym swojej rodzinie.
- Wtedy ją wydziedziczyli? – spytała Dora.
- Wtedy zaproponowali jej małżeństwo z jej kuzynem Rosierem i że zapomną oraz nikomu nie powiedzą o tym co chciała zrobić. – wyznał. – Uciekła z domu i zamieszkała ze mną. Zaplanowaliśmy skromny ślub, wysłała zaproszenie ojcu i siostrom, ale żadne z nich się nie zjawiło. Wtedy właśnie ją wydziedziczyli.
- Mama ich kochała.
- Ona ciągle ich kocha. Kocha Narcyzę i Bellę. I to jest w tym wszystkim najgorsze.
***
Luty trwał w najlepsze, a w lesie zimne wichry jeszcze bardziej dawały Remusowi we znaki. Meg przeniosła się na zimę do chatki Andrew, żeby się nim zająć i zaproponowała to samo Lupinowi, ale on odmówił. Nie chciał spędzać z nią zbyt dużo czasu, żeby nie zbliżyć się z nią za bardzo. Patrząc prawdzie w oczy on po prostu jej unikał. Gdy tylko ona wychodziła na polowanie on zakradał się do chatki, gdzie Andrew zawsze na dzień dobry zadawał mu jedno i to samo pytanie:
- Kim jesteś?
- Remusem Lupinem. – odpowiadał w zwyczaju, ale wtedy słyszał:
- Kłamiesz. Kim jesteś?
- Sobą.
- Jak można być sobą kiedy nie lubisz samego siebie? – po odbębnieniu tej tradycyjnej już rozmowy, przechodzili do szkolenia. Rozmawiali, głównie rozmawiali albo się kłócili. Remus dowiedział się wiele o wilkołakach, ale ta wiedza nic mu nie dała. Nadal nie potrafił się zaakceptować.
- Co mi właściwie ma to dać? – spytał pewnego wieczora, gdy siedzieli przy kominku.
- To wstęp. Musisz zrozumieć to wszystko, żeby się zaakceptować. – odpowiedział Andrew, marszcząc swoje krzaczaste brwi. – Nie czujesz się inaczej?
- Co masz na myśli? – zapytał Remus.
- Nie czujesz różnicy przebywając tu, a tam w Londynie?
- Nie. Może… Trochę inaczej. – staruszek pokiwał głową z zadowoleniem.
- Zauważysz tą zmianę w Londynie i spodoba ci się to.
***
Ciemny pokój, w którym widać było tylko ciemne kształty stał się jej azylem. Jej mąż nie zwracał na nią uwagi od czasu gdy Turniej Trójmagiczny skończył się tak jak On sobie tego zażyczył, a syn był teraz bezpieczny w Hogwarcie, tam nic go nie dosięgnie, nawet On. Od kiedy powrócił jej dom stał się zupełnie obcy. Była tu taka samotna. Przez ostatnie miesiące za dnia chodziła z uniesioną głową, patrząc wszystkim w oczy, jakby chcąc zapewnić o swojej sile, ale nocami czuła się całkowicie rozbita.
W ręce trzymała starą fotografię, nie widziała jej, chociaż doskonale wiedziała co na niej było. Trzy wesołe dziewczynki. Trzy kochające siostry. Trzy tak różne osoby. Każda z nich była inna, a mimo to tak bardzo się kochały. Na początku straciła jedną z nich, tą która zawsze o nią dbała i zajmowała się nią, próbowała dać jej to czego matka nie zdążyła jej dać. „Mam jeszcze jedną siostrę.” – myślała wtedy, a niedługo później straciła również i ją, przez obsesje, która zawładnęła siostrą. Była sama, zupełnie sama przez tyle lat. Zdążyła założyć rodzinę, pogodzić się ze wszystkim, aż tu nagle pewnego dnia On oznajmił jej mężowi: „Jutro dam twojej żonie prezent. Zbyt długo była odsunięta od rodziny.
Nie poznała jej, nie potrafiła dostrzec w niej swojej siostry, ale gdy ją tylko zobaczyła rozpłakała się ze szczęścia. Brakowało jej tego, brakowało jej rodziny. Ale już kolejnego dnia zauważyła jak bardzo zmieniła się jej siostra, jak bardzo oddaliły się od siebie. „A co gdyby i Dromeda tu była?” – przeszło jej pewnego wieczoru przez myśl. To co jej siostra zrobiła przed laty zniszczyło jej rodzinę, ale mimo wszystko nie potrafiła jej nienawidzić. Nie potrafiła przestać jej kochać. 

4 komentarze:

  1. Najpierw Ygritte teraz Arya, oj czerpiesz z "Pieśni lodu i ognia" pełnymi garściami. Nie żebym miała coś przeciwko.
    Tak w ogóle bardzo Ci dziękuję za ten rozdzialik. Zapewniam, że nie jest tak źle, jak ci się wydaje. Naprawdę mi się podoba. To na końcu to od Narcyzy, prawda?
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. Tylko, proszę, nie każ tak długo czekać.
    PS. Czytałaś już migawkę urodzinową?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahhahaha! Przepraszam, no! Twórczość Martina jest moją drugą miłością i nie mogę ostatnio przestać myśleć o moich ukochanych bohaterach z jego sagi.
      Tak, to Narcyza, boje się, że zawaliłam fragment z nią. :c
      Piszę, ale no cóż... ciężko mi to idzie...
      I tak, czytałam, a nawet skomentowałam! :D

      Usuń
  2. GoT jest wszędzie, tylko nie przesadź z mordem jak Martin.
    Narcyza, Andromeda...
    Część z Remusem była średnia, ale po za tym było supi!
    KOBIETO, JESTEM TAKA SZCZĘŚLIWA!
    Czekam na kolejny rozdział
    Lizzy

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi sie bardzo podobał , chociaż chciałabym żeby do akcji weszła juz bella. PS. Pisz częściej proszę!

    OdpowiedzUsuń