23.08.2014

76) Ślub państwa Rossi

Stała pośrodku wielkiego bałaganu. W jej niewielkim pokoju jeszcze nigdy nie panował taki nieład. Ubrania, buty, kosmetyki i wszystko co tylko możliwe leżało, porozwalane po całej sypialni. Tonks przymierzała już którąś sukienkę z rzędu, ale ta, jak i każda inna nie podobała jej się. Ślub Estery i Giuseppe’a miał się odbyć tego samego dnia w Hogsmeade. Chwyciła do ręki ciemno zieloną sukienkę bez ramiączek.
- Jest śliczna! – odezwał się dobrze znany jej głos. Tonks natychmiastowo odwróciła się i zawołała z radości.
- Lucky! Myślałam, że już nie przyjedziesz! – westchnęła Dora przyciskając do siebie przyjaciółkę.
- Stęskniłam się! – zapiszczała Sara. Tonks odsunęła się od Lucky na długość ramion. Wyglądała o wiele bardziej poważniej, niż w dniu kiedy ją ostatni raz widziała, jednocześnie promieniejąc szczęściem. Powiększony brzuch widocznie odznaczał się już na szczupłej sylwetce Sary, chociaż nie był tak duży jak opowiadała. Długie ciemne loki spięła w koka, a na jej policzkach widniały zdrowe rumieńce.
- Przytyło ci się, kochana! – zażartowała Tonks. – Dobrze, że jesteś. Nie mam kompletnego pojęcia w co się ubrać, a ślub za parę godzin.
 - W sumie to nie mogę za długo zostać. Przybiegłam tu prosto z lotniska – mówiła Sara, grzebiąc w szafie Tonks i szukając odpowiedniej sukienki – bo zaraz muszę być w Hogsmeade. Estera podobno od samego rana panikuje i nie można z nią dojść do porozumienia, a ja jako jej  jedyna druhna muszę temu zaradzić.
- Jej rodzice przyjechali razem z wami? – spytała Tonks, przyglądając się jej.
- Tak, rodzice Giuseppe też. W sumie nie byli za bardzo zachwyceni wiadomością o ślubie, tym bardziej, że odbędzie się w Anglii. Wiesz to jakaś tam rodzina z tradycjami. – stwierdziła Lucky, wywracając oczami. – Ciągle nas męczą, chcą żebyśmy wzięli ślub zanim urodzi się nasze maleństwo.
- A tak naprawdę to kiedy planujecie zawrzeć związek małżeński. – zaciekawiła się Dora.
- Jeszcze nie wiemy, w sumie nie jest nam to potrzebne. – wzruszyła ramionami Sara. - A ty i Remus? Jakieś zaręczyny? – spojrzała znacząco na Nimfadorę.
- Co? – zawołała zszokowana Tonks.
- No weź nie ukrywaj. Tylko o nim piszesz w listach. – mruknęła Sara i zaczęła naśladować głoś Dory. – Remus zabrał mnie na spacer, razem z Remusem zrobiłam to i to, Remus wyjeżdża, Remus wraca, Remus to, Remus tamto! To chyba oczywiste!
- Nic nie jest oczywiste! Ja i Remus jesteśmy tylko przyjaciółmi. – oburzyła się Tonks.
- Oh nie próbuj mnie okłamywać. Ubierz tą. – rzuciła jej granatową sukienkę i spojrzała na zegarek. – Muszę lecieć, bo się spóźnię.
- Ja nie jestem z Remusem! – zawołała za nią, ale była pewna, że tego nie usłyszała. Opadła na łóżko, trzymając w ręce sukienkę. – Nic nas nie łączy.
Ciekawa była co by odpowiedział Remus, gdyby ktoś mu tak powiedział. Przypomniała sobie jak Syriusz próbował im wmówić, że czują do siebie coś więcej niż przyjaźń. Tonks uśmiechnęła się na samą myśl o tym wspomnieniu. W sumie od kiedy tylko pamiętała, ludzie próbowali wmówić jej, że Remus jest facetem dla niej. Fakt był świetnym mężczyzną, ale był jej przyjacielem, a Tonks nie umawiała się  ze swoimi przyjaciółmi.
Tonks stanęła przed lustrem i przebrała się w sukienkę, którą wybrała dla niej Sara. Granatowa, koronkowa kiecka przed kolano z odkrytymi plecami świetnie się na niej prezentowała, jednak Nimfadora i tak skrzywiła się na swój widok. Nie lubiła się tak stroić, byłaby najszczęśliwsza na świecie gdyby mogła iść na ten ślub w spodniach, koszulce i zwykłych trampkach. Niestety nie mogła się tak pokazać. Zamknęła oczy i zmieniła kolor swoich długich do pasa włosów na blond. Zaplotła je w luźnego kłosa. Westchnęła i spojrzała na zegarek, za półtorej godziny miał być ślub. Założyła buty na niskim obcasie i zeszła po schodach na dół. Zajrzała do salonu, gdzie siedzieli jej rodzice przytuleni do siebie. Dora uśmiechnęła się. Mimo że nie byli już młodzi ich miłość nadal była taka jak w dniu ich ślubu.
 - Wychodzę. – powiedziała cicho, a Ted i Andromeda spojrzeli na nią.
- Wyglądasz ślicznie, kochanie. – twierdził jej ojciec, a jej mama dodała:
- Udała nam się córeczka.
Hogsmeade ciągle było przykryte grubą warstwą śniegu. Całe miasto żyło w zgiełku codziennych problemów. Tonks pojawiła się tuż przy Trzech Miotłach, wiedziała, że w środku Sara toczy bój z podenerwowaną Esterą. Ruszyła rześkim krokiem w stronę wzgórza za granicami miasta. Latem była to duża zielona polana na wzniesieniu, która była na wysokości Wrzeszczącej Chaty, która majaczyła w oddali. Tonks widziała już tłum ludzi. Dora doszła do miejsca uroczystości i przeszła przez niewidoczną błonę, którą wyczarowano z powodu pogody. Śnieg został na swoim miejscu, ale było o wiele cieplej. Tonks ściągnęła zimową kurtkę i po chwili przybiegł domowy skrzat, który z ukłonem odebrał ją od niej. Wszystko prezentowało się nieziemsko. Droga usłana płatkami czerwonych róż, po której obu stronach ustawione były rzędy białych krzeseł, prowadziła do łuku również ozdobionego czerwonymi różami. Część miejsc była już zajęta, a wielu gości jeszcze witało się ze znajomymi.
- Tonks! – zawołał Walter, który szedł w jej stronę, trzymając Hestię za rękę. Jones wyglądała ślicznie. Zielona sukienka do kolan idealnie się na niej układała, a blond włosy opadały delikatnie na jej ramiona.
- Cześć! Świetnie wyglądacie.- przywitała się Dora.
- Ty również. – z komplementował ją kolega z pracy. – Trudno tu się odnaleźć. Gdzie nie spojrzysz tam Włosi.
- To prawda, nie znam tu nikogo. – westchnęła Hestia. – Widziałam gdzieś Laurę, Billa i Fleur, ale to tyle.
- Ja widziałem jeszcze Kingsleya. – dodał Walt.
- Nic dziwnego nie znają tu zbyt wielu ludzi. – zauważyła Tonks. – A Weasleyowie?
- Chyba nie przyszli, z tego co mi wiadomo, po tym jak Artur wyszedł z Munga, Molly traktuje go jak dziecko. Z ledwością wypuszcza go do pracy. – zaśmiał się Walter.
- Chodźcie zajmijmy już miejsce, lada moment powinno się zacząć. – zauważyła Hestia. Podeszli do Laury, która siedziała już w drugim rzędzie. Obie rodziny Rossi i Lucetteli były bardzo głośne, wszyscy się przekrzykiwali i robili ogromny hałas. Urzędnik, stojący pod łukiem z róż, krzywił się na dźwięk Włochów.
- Czy oni będą tacy głośni przez cały czas? – jęknęła Laura, rozglądając się dookoła.
Nagle rozległ się marsz weselny, dobiegający jakby z powietrz. Przy łuku pojawił się ubrany w czarny garnitur Giuseppe, poprawił nerwowo krawat i spojrzał wyczekująco w stronę gości. Po usłanej płatkami kwiatów drodze szła na wysokich szpilkach Sara, ubrana w czerwoną  sukienkę, w długie, kręcone, ciemne włosy wpięła dwa kwiaty róż, takie sama z jakich miała bukiet. Tuż za nią szła panna młoda, prowadzona przez swojego brata. Estera wyglądała cudownie, miała białą sukienkę z ciasnym gorsetem i rozkloszowanym dołem. Swoje włosy spięła w luźny kok i wczepiła w niego długi, biały welon, który ciągnął się za nią po ziemi, lśniąc w blasku słońca. Estera stanęła naprzeciwko swojego ukochanego, a Sara zajęła miejsce tuż za nią.
- Panie i panowie zebraliśmy się tutaj by złączyć dwie dusze w jedną. – zaczął urzędnik z ministerstwa i w tym momencie Tonks przestała słuchać. Docierały do niej jedynie skrawki przemówień pary młodej. Wyobraziła sobie jak miałby wyglądać jej ślub. Nie chciałaby nic wytwornego, byliby tylko jej najbliżsi, a nie tak jak tutaj cała rodzina. Miałaby na sobie białą, skromną sukienkę i niewielki bukiecik. Jej tata poprowadziłby ją do ołtarza, obok niej stałaby Sara, wyglądałaby tak pięknie i uśmiechałaby się tak samo jak teraz. A przed nią stałby… No właśnie kto?
- Giuseppe Robercie czy chcesz poślubić Esterę Marię i ślubujesz jej dozgonną miłość? – zapytał śpiewnym głosem urzędnik, a Giuseppe odpowiedział z powagą:
- Tak, chcę.
- A czy ty Estero Mario chcesz wyjść za Giuseppe Roberta i ślubujesz mu dozgonną miłość? – spytał Esterę urzędnik, a ona ze łzami w oczach odpowiedziała cicho:
- Tak, chcę.
- Może pan teraz pocałować pannę młodą. – oznajmił z uśmiechem urzędnik, a Giuseppe objął delikatnie Esterę i pocałował ją. Oklaski, wiwaty, łzy, ogólna euforia wypełniła powietrze. Wszyscy wstali, a urzędnik machnął różdżką i wszystkie krzesła zniknęły, natomiast pojawił się lśniący parkiet i miejsce dla orkiestry, która już zajęła swoje miejsce. Pierwsi na parkiet wyszli państwo młodzi, następnie rodzice szczęśliwych nowożeńców, a później Sara z Franceskiem. Tonks stojąc z boku widziała jak parkiet zapełnia się. Widziała Fleur i Billa, Hestię i Waltera, a także Laurę z jakimś przystojnym Włochem. Tylko Nimfadora stała z boku i przyglądała się temu wszystkiemu.
Wesele trwało w najlepsze. Wielu panów było już w widocznym stanie wskazującym, a także Tonks. Nie tańczyła za dużo, nie miała nawet nastroju, popijała drink spoglądając na rozanieloną parę młodą i zazdrościła im szczęścia. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy jak bardzo chciałaby się już ustatkować. Mówiła o tym Remusowi, ale wtedy to było tylko odległe marzenie, teraz tylko to jej chodziło po głowie.
- Może zatańczymy? – odezwał się ktoś kto stanął przed nią. Bill wyglądał jak zawsze przystojnie, a już w szczególności gdy się uśmiechał. Tonks uśmiechnęła się wesoło i odpowiedziała, podając mu rękę:
- Z panem, bardzo chętnie. – ruszyli w stronę parkietu. Tańczyli do wolnej ballady, kołysząc się delikatnie. – Fleur nie będzie zła?
- Tańczy z jakimś Włochem, więc chyba nie będzie jej to przeszkadzać. – wzruszył ramionami Bill. – Czemu się nie bawisz?
- Jakoś nie mam nastroju. – westchnęła Dora.
- Coś się z tobą ostatnio dzieję. Jakoś sobie nie przypominam, żebyś kiedykolwiek nie miała nastroju. – zauważył Weasley.
- Wybacz jeszcze się leczę po toksycznym związku i wielu nałogach. – stwierdziła Nimfadora, spoglądając na niego sceptycznie, a on roześmiał się.
- W takim razie nie powinnaś tyle pić.
- Będziesz mi to teraz wypominał? – zmrużyła delikatnie oczy.
- Skądże! Ale będę ci wypominał to, że wcale się do mnie nie odzywasz. Wpadnij może czasem do Nory.
- Jak znajdę czas to chętnie do was zajrzę. – zgodziła się chętnie Tonks, akurat gdy skończyła się piosenka. Wtedy pojawiła się obok nich Sara i powiedziała:
- Porywam ci ją!
- Saro, nie ciągnij mnie tak. – zawołała Tonks, kiedy jej przyjaciółka ciągnęła ją z dala od gwaru wesela.
- Musze się tobą nacieszyć. Merlin jeden wie kiedy znowu się zobaczymy. – zaćwierkała wesoło Sara. – Musimy nadrobić ten stracony czas.
- Jak się czujesz jako przyszła mama? – spytała Tonks.
- Cudownie, oczywiście będziesz chrzestną? Prawda? – dopytywała się Lucky. – Franczesco się zgodził, pod warunkiem, że następni w kolejce są Estera i Giuseppe. Oczywiście poprosiłam też Charlie’ego, bo od razu by się obraził, jakbym tego nie zrobiła. Nie wiem kiedy zrobił się taki wrażliwy. Ślub był piękny, prawda? Estera jest taka zachwycona! Szkoda, że nie przyszłaś z Remusem. Chciałabym was w końcu zobaczyć razem!
- Lucky! Skończ już wreszcie z tym Remusem! – wrzasnęła Tonks, a Sara zastygła ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
- O co ci chodzi?
- O to, że ciągle gadasz o Remusie jakbyśmy byli razem, a nie jesteśmy!  Remus jest moim przyjacielem, najlepszym przyjacielem, ale nic poza tym. Nie wiem o co ci chodzi, przecież nie dałam ci żadnego powodu, żebyś tak myślała.
- Przepraszam myślałam… Ciągle o nim piszesz i myślałam, że coś was łączy. – wydukała osłupiała Sara.
- Nie, nic nas nie łączy. – stwierdziła Nimfadora. – Nie zasługuję nawet na takiego faceta. Jest moim przyjacielem i strasznie się z tego cieszę.
- A nie chciałabyś, żeby coś między wami było? – spytała cicho Sara.
- Nie! Nie chcę nikogo mieć, nie chcę żadnego faceta, nie chcę i nie potrzebuję nikogo, a teraz wybacz idę się zalać w trupa. – stwierdziła wściekła Dora i wróciła w tłum. Reszta wesela minęła jej w towarzystwie Ognistej Whisky. 

5 komentarzy:

  1. Tylko nie mów, że Tonks znowu zaczyna się staczać. Dopiero wybrnęła z tego bagna po Kirley'u. Nie może znowu się wkopać. Po prostu nie może.
    I będzie dzidziuś! Tylko mam małe pytanko. Nie za wcześnie na brzuszek? Z tego co wiem, brzuch zaczyna rosnąć dopiero w czwartym miesiącu, a Sara jest dopiero w trzecim. Albo coś pokręciłam.
    Pozdrawiam
    PS. Zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś do tyłu jesteś jeżeli chodzi o Sarę :) W październiku, czyli podczas pogrzebu Amelii, była w 2 miesiącu ciąży, a aktualnie jest luty. Z tego wychodzi, że Sara jest już 6 miesiącu ciąży. No to już brzuszek chyba musi być widoczny! :)
      Tonks jak to Tonks, ma tendencje do wpadania w kłopoty :)

      Usuń
    2. Chyba, że tak. Bo mnie się wydawało, że jest grudzie lub początek stycznia. Walnęłam się w obliczeniach (nienajlepiej to o nie świadczy skoro jestem na rozszerzonej matmie). Przepraszam

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Bardzo mi się podoba i czekam na kolejny ^^ :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rok 2020, a ja ponownie jestem, czytam i się zachwycam, jak za pierwszym razem :)))))

    Ola

    OdpowiedzUsuń