Nie pamiętała nic oprócz okropnego
bólu, który był praktycznie nie do wytrzymania. Obudziła się wymęczona, nie
miała siły, żeby wstać. Zamknęła oczy i westchnęła. Te kilka chwil przyjemności
nie warte było, tego co przeżyła. Ale było już po wszystkim, miała to za sobą.
Wstała z łóżka i stanęła przed lustrem. Zdjęła koszulkę, jej rana powinna już
była się zagoić. Ściągnęła bandaż. Jej pierś wyglądała… strasznie. Olbrzymia,
świeża blizna ciągnęła się od lewego obojczyka po prawe żebra. Nie próbowała
nawet jej ukryć. Z doświadczenia wiedziała, że to nie ma sensu. Będzie musiała
już z nią żyć. Ubrała się w luźne ubrania, żeby nie drażniły blizny, która
strasznie ją swędziała i zeszła na dół. W kuchni siedzieli Remus, Syriusz i ku
zdziwieniu Tonks, Bary.
- Bywało lepiej, ale nie mam na co
narzekać. – odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. – Co tu robisz, Bary?
- Myślałaś, że pozwolę ci zostać z tym
samej? – spytał i opowiedział jej o wszystkim co wydarzyło się ostatniego dnia.
Wytłumaczył jej również co działo się z nią i zapewnił, że już nigdy nie
dopadną jej halucynacje, chyba że znowu weźmie smocze pazury.
- I co teraz zrobisz? – spytała się
Dora.
- Będę szukać siebie. – stwierdził. –
Za długo tkwiłem w niczym.
- Może byś został? – zaproponował
Remus.
- Nie mogę. Muszę zrobić coś ze swoim
życiem, jednak jeżeli będę potrzebny macie od razu się ze mną skontaktować. –
nakazał Bary.
***
Bary wyjechał jeszcze tego samego dnia.
Tonks także opuściła Kwaterę Główną. Wyszła na spowite śniegiem ulice Londynu.
Kochała to miasto, a już w szczególności w okresie zimy. Odetchnęła z ulgą. W końcu
była wolna, całkowicie wolna. Spacerowała
długo, wdychając świeże, mroźne powietrze i ciesząc się z takiego obrotu
sprawy. Bary odszedł z zespołu, może żałowałaby tego, gdyby nie wiedziała jacy
oni są. Może uda mu się zrobić w końcu coś dla siebie, a nie martwić się o całą
resztę. Trzymała za niego mocno kciuki.
Zmarznięta weszła do swojego domu. Z
kuchni wydobywał się cudowny zapach ciasta, które Andromeda piekła zawsze gdy
chciała zrobić Tonks jakąś miłą niespodziankę. Zdjęła swoją kurtkę i weszła do
salonu, gdzie siedział jej ojciec i oglądał telewizję.
- Wróciłam. – oznajmiła z uśmiechem.
- No nareszcie! Musimy porozmawiać! –
zadecydował Ted i poklepał miejsce obok siebie, dając jej znak, żeby usiadła.
Tonks poczuła się jakby znowu miała kilkanaście lat i ojciec chciałby ją zganić
za fatalne oceny.
- O co chodzi? – spytała zdziwiona i
przysiadła się do ojca, który wyłączył telewizor.
- Musimy porozmawiać o tym co działo
się w ostatnim czasie. – powiedział, a Dora westchnęła.
- Tato to już przeszłość.
- Nie, musimy to wszystko wyjaśnić. –
zdecydował Ted. – To wszystko co się wydarzyło było twoją skrajną
nieodpowiedzialną. Wiesz, że kocham cię taką jaką jesteś, ale musisz zwracać
większą uwagę na swoje bezpieczeństwo. W ciągu ostatnich miesięcy zostałaś
dwukrotnie zaatakowana przez wilkołaka.
- Wiem, tato. Będę nosić po tym
pamiątkę do końca życia. – zauważyła.
- Może to cię czegoś nauczy. –
westchnął Ted. – Do tego wszystkiego ten chłopak, te wszystkie twoje problemy.
Ja rozumiem, że musiałaś odreagować po stracie Amelii, ale czemu musiałaś
targać się na swoje zdrowie?
- Dałam sobie z tym wszystkim już radę.
Nie wrócę do tego co było, bo zbyt wiele mnie to kosztowało. – zapewniła ojca Nimfadora. Cieszyła się, że
jej rodzice nie znają dokładnych szczegółów jej uzależnienia. Molly obiecała,
że nikomu o tym nie powie, a Tonks była jej niezmiernie wdzięczna. – Chyba nie
dasz mi kary?
- Oczywiście, że dam! – zdecydował.-
Żadnych wilkołaków podczas pełni ani chłopaków, a już w szczególności muzyków.
Spróbuj złamać mój zakaz, a wtedy policzymy się moja panno.
***
Położyła się na swoim łóżku i
uśmiechnęła się szczerze. Cały dzień się uśmiechała, nie mogła pojąć ile
traciła, wmawiając sobie szczęście. Spojrzała na leżący obok kalendarz.
Niedługo miały być święta. Uwielbiała tą końcówkę roku wypełnioną magią świąt i
rodzinną atmosferą. Wszyscy w swoich domach, szczęśliwi wraz z rodziną, prawie
wszyscy. Remus najprawdopodobniej pakował się do kolejnego wyjazdu.
- Remus Lupin. – powiedziała cicho i
natychmiast na tarczy jej zegarka pojawił się jej przyjaciel.
- Coś się stało? – spytał od razu.
- A musiało coś się stać? Chciałam po
prostu z tobą jeszcze porozmawiać przed twoim wyjazdem. – westchnęła.
- To miło z twojej strony. – uśmiechnął
się do niej.
- Strasznie głupio, że nie będzie cie
na święta… Kiedy tak dokładnie wracasz? – spytała.
- Po nowym roku.
- W lesie będzie zimno… nawet twój
szałas nic nie da. –zauważyła.
- Jakoś dam sobie radę, spakowałem
gruby koc i wiele innych potrzebnych rzeczy. – upewnił ją Remus.
- Nie mógłbyś tej jednej pełni spędzić
z nami?
- Każdą pełnie spędzam sam. –
odpowiedział Lupin i uśmiechnął się blado. – Ale nie martw się niedługo wrócę i
wtedy będziemy mogli porozmawiać przy kubku herbaty.
- Trzymam cię za słowo. – oznajmiła i
roześmiała się wesoło. – W takim razie do zobaczenia w przyszłym roku, Remusie.
- Do zobaczenia, Tonks.
Powiedziałabym, że trochę krótko, ale nie mam prawa narzekać. Więc tego nie powiem. Może to kwestia tego, że Twoje rozdziały zawsze szybko mi się czyta.
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem Ted naprawdę bardzie sprawnie załatwił całą kwestię. Krótko, zwięźle, na temat i z poczuciem humoru. Żeby mój tata potrafił tak tłumaczyć...
Naprawdę musisz wyrzucać Remusa do tego lasu? I to jeszcze na święta? Popieram Tonks - Remus powinien zostać chociaż raz w Londynie. Nie zaszkodzi mu. Szczególnie, że poprzednio trochę mu się sprawy posypały. W końcu ta sprawa z Tonks i szybko wyjazd musiały nadwyrężyć trochę jego wizerunek. Na jego miejscu bałabym się wracać.
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji.
Cudo, po tytule wiedziałam że pojawią się rodzice Dory.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
I na pojawienie się Belli (reakcja Andromedy będzie niezapomniana, z pewnością)
Pozdrawiam
Lizzy
Hej :) Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award :) Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://last-look-love.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńSuper! Ale czy musisz Remusa wysyłać do innych wilkołaków? i to na święta gdy ten czas powinien spędzić z Syriuszem i innymi członkami zakonu...?
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i pozdrawiam