Tonks nawet nie zdawała sobie sprawy
jak wiele ją ominęło. Dopiero teraz żałowała tego co robiła. Kiedy wszyscy jej
mówili, że coś jest nie tak ona zaczynała na nich wrzeszczeć. Teraz wiedziała
kto jest jej prawdziwym przyjacielem, a kto tylko udawał.
Okazało się, że Harry, Ron i Hermiona
założyli w Hogwarcie grupę, która nosiła chwalebną nazwę Gwardia Dumbledore’a.
Miała ona na celu nauczanie chętnych obrony przed czarną magią. Działali w
ukryciu przed Umbridge, która wydawała coraz to dziwniejsze dekrety edukacyjne.
Wszystkim spodobał się ten pomysł, za wyjątkiem Molly, która uważała, że
dzieciaki są strasznie nieodpowiedzialne i narażają się na zbyt wiele. Ciągle
wszystkim wypominała, że pozwolono nieletnim czarodziejom zagłębić się w sprawy
Zakonu.
W sprawach mniej przyjemnych Tonks
poprzysięgła sobie rzucić wszystkie używki. Niestety nie udało jej się. Alkohol
odstawiła z łatwością, nie było to takie trudne jak się spodziewała. Jednak z
papierosami było już gorzej. Poddała się, twierdząc, że całego zła od razu nie
naprawi. Najgorzej było ze smoczymi pazurami. Już kilkakrotnie przyłapała się
na tym, że zagląda do szuflady, żeby upewnić się, że woreczek razem z
zawartością tam ciągle jest. Była jednak twarda w postanowieniu. Nie miała
zamiaru nic brać, dopóki nie powtórzą się halucynacje.
Starała się spędzać jak najwięcej czasu
z ludźmi, których tak zaniedbała. Przedpołudniem zazwyczaj wpadała Molly i
gotowała im obiat, twierdząc, że w stanie w jakim jest Tonks nie można jeść
byle czego. Syriusz oczywiście trochę marudził, ale chyba miał dość swojej
kuchni i z chęcią przyjmował kulinarne arcydzieła Molly. Popołudniu odwiedzali
ją Hastia z Walterem, którzy jak się okazało postanowili zamieszkać razem.
Nimfadora i Hestia potrafiły godzinami wymyślać, jak udekorować ich dom, a
Walter wtedy kręcił głową i śmiał się z ich pomysłów. Czasami odwiedził ją też
Kingsley, który opowiadał jej jak mają się sprawy w Ministerstwie. Laura
wpadała codziennie, chociażby na dziesięć minut. Widać było, że stara się
zakopać tą przepaść, która między nimi powstała. Jej odwiedziny polegały,
głównie na opowiadaniu o jej nowym chłopaku – mugolu. Jeśli Bill do niej wpadał
to zazwyczaj był sam. „Fleur przyda się
trochę zazdrości.” – powiedział przy ostatniej wizycie. Największą niespodziankę sprawili jej Estera i Giuseppe, którzy
przyszli do niej i oznajmili, że mają zamiar się pobrać już w styczniu. Dostała
również list od Bary’ego, a wieczory
spędzała z Remusem i Syriuszem. Prawdę powiedziawszy, chyba tego jej
najbardziej brakowało. Tych sprzeczek z Syriuszem, denerwowania go, mądrości
Remusa, jego racjonalnego spojrzenia na świat. Jej kuzyn zawsze był na tyle
okrutny, że popijał przy niej Ognistą. Remus jednak dzielnie ją wspierał i mogła
liczyć na to, że ją poprze i każe przestać Łapie ją dręczyć.
Tonks starała się kompletnie zapomnieć
o Fatalnych Jędzach, a Bary’ego nie podpisywać pod tym zespołem. Nie słuchała
już ich piosenek, starała się nie nosić bluzek z ich logo, nie nucić melodii,
które tak dobrze znała. W swoim pokoju pozbyła się wszystkich plakatów z nimi i
schowała je głęboko w szafie, razem z różą, którą dostała od Kirleya.
Twierdziła, że to jej pomoże, ale jedna rzecz ciągle nie dawała jej zapomnieć o
ostatnim okresie – smocze pazury w jej szufladzie i niepohamowana chęć ich
zażycia. Starała się spędzać jak najmniej czasu w swoim pokoju, żeby
przypadkiem nie pokusić się i nie zużyć jej zapasów. Doszło już do tego, że
spała w salonie. Chociaż i to nie było do końca bezpieczne… Stworek lubił w
nocy szperać po szufladach i wybierać ostatnie pamiątki po jej przodkach, a
fakt, że uważał ją za zdrajczynie nie dawał jej czasami spać. Kto wie co może
wpaść do głowy temu przeklętemu skrzatowi?
Najbardziej cieszyła się z poprawy
swoich stosunków z Remusem. To głównie z nim utraciła kontakt i musiała to
poprawić. Spędzali dużo czasu razem, rozmawiali, śmiali się. Czasami zdarzyło
im się poruszyć poważne tematy, o których nikt tak naprawdę nie chciał
rozmawiać.
- Żałujesz, że twój związek się
rozpadł? – spytał pewnego wieczora Remus, kiedy Dora po raz kolejny wprosiła
się do jego pokoju, żeby mu poprzeszkadzać.
- W sumie to chyba nie… - przyznała,
kartkując jakąś książkę, oprawioną w skórę.
- Ty go w ogóle kochałaś? – dopytywał
się Lupin.
- Tak. – oznajmiła, ale po chwili
dodała. – Tak przynajmniej mi się wydaję.
- Wydaję ci się? – zaciekawił się
Remus.
- No bo… Całe życie się w nim
podkochiwałam. Kiedy w końcu go spotkałam, to było jak spełnienie marzeń i
świadomość, że ktoś taki się mną zainteresował to było po prostu… no niezwykłe.
Zauroczyłam się. Był przystojny, utalentowany, znany. Tak się dałam wrobić, że
nie widziałam jego wad, których miał sporo. – powiedziała Nimfadora, odkładając
książkę na miejsce.
- W takim razie po co z nim byłaś?
- Nie mam pojęcia… Chyba potrzebowałam
kogoś bliskiego, a on pojawił się tak nagle. Śmierć Amelii, wyjazd Sary i
Charliego, to mnie za bardzo przytłoczyło. – westchnęła. – Wmawiałam sobie, że
to miłość, że mogę z nim być. Dałam się wpakować w takie gówno.
- Ej nie mów tak. – powiedział od razu
Remus, widząc jej smutną twarz. – To już się skończyło, nie ma ich.
- Nie Remusie, to wcale się nie
skończyło, to ciągnie się dalej… - zauważyła Dora.
- Ale walczysz z tym. Rzuciłaś alkohol,
z papierosami też dasz sobie radę. – zapewnił ją i delikatnie objął ramieniem.
- To nie wszystko Remusie, jest więcej,
o wiele więcej. – przyznała, czując gulę w gardle. Nikomu się nie przyznała.
Nikt nie wiedział o jej uzależnieniu oprócz Bary’ego i reszty. Nie wiedziała
czy jest w stanie wydusić to z siebie, powiedzieć Remusowi prawdę. Poczuła jak
pojedyncza łza spływa po jej policzku. Mocne ramiona Lupina przygarnęły ją do
siebie. Czuła się przy nim bezpiecznie.
- Bez względu na to o co chodzi
poradzisz sobie, a jeśli tylko zechcesz możesz przyjść do mnie i pomogę ci.-
zapewnił ją Remus, mówiąc cichym spokojnym głosem. Tonks wtuliła się w
przyjaciela. Była mu wdzięczna, nie musiał wiedzieć co dokładnie się działo,
ale był wstanie zrobić wszystko, żeby było dobrze.
***
Uśmiechnął się gdy zamknęła za sobą
drzwi. Był naprawdę szczęśliwy, to obyło takie odmienne od uczuć jakie go
targały gdy wrócił do Londynu. Przez dwa tygodnie nie odzywał się do nikogo,
nawet do Syriusza, każdą wolną chwilę spędzał w pokoju Tonks, modląc się by w
końcu się obudziła. Ta ulga jaką odczuł gdy się ocknęła, nigdy nie czuł się
równie dobrze.
Od momentu gdy Duke i inni wyjechali,
Tonks wróciła do normy i spędzała z nim więcej czasu niż przedtem. Częściej
przychodziła do jego pokoju, żeby chociaż posiedzieć razem. Nie był pewien co
było powodem jej postępowania, może nuda, a może coś innego. Do grudnia była
uziemiona na Grimmauld Place dopóki rana się nie zagoiła. Cieszył się z tego
powodu, bo mógł ją mieć na co dzień. Mógł z nią rozmawiać, śmiać się, przytulać
ją. Było to dla niego lekiem na wszelkie zło, choć przez chwilę mieć ją w
ramionach. Ich relacje były poprawne, takie jakie powinny być między
przyjaciółmi, a to co on robił nie wydawało mu się nieodpowiednie.
Za radą Tonks postanowił zmienić swoje
nastawienie do misji. Musiał zrozumieć Meg i innych. Coś musiało być w tym, że
większość z nich pogodziła się ze swoim losem. Poza tym musiał się do nich
zbliżyć, zdobyć ich zaufanie. Obawiał się, że niedługo będzie musiał tam
zamieszkać na stałe. Miał nadzieję, że to się opóźni. Nie był na to gotowy. Wolał
spędzać każdy dzień, każdy wieczór tutaj, z przyjacielem i kobietą, którą
kochał.
Fajnie :D Cieszę się że Tonks wraca do siebie :)
OdpowiedzUsuńCisza przed burzą. Przynajmniej takie mam przeczucie. Znając Ciebie był to taki rozdział uspokajający.
OdpowiedzUsuńCóż mam więcej napisać? Czekam na więcej.
Życzę udanego ostatniego tygodnia szkoły.
Pozdrawiam
Zgadzam się z Wariatką. Coś wymyśliłaś i zaskoczysz nas tym już w sobotę!
OdpowiedzUsuń