Wszyscy wpatrywali się w nią z
ciekawością. Dzisiaj po raz pierwszy wyszła ze swojego pokoju. Syriusz pomógł
jej zejść po schodach, co było dla niej trudne. Ciągle doskwierała jej rana na
piersi. Miała wszystkim opowiedzieć co się działo w trakcie pełni. Remus
siedział naprzeciwko niej ze spojrzeniem wbitym w stół. Zauważyła, że był
bardzo cichy, praktycznie do nikogo się nie odzywał.
- Ja i Walt rozdzieliliśmy się.
Ruszyłam w głąb wioski, ale nie znalazłam nikogo, komu byłabym w stanie pomóc.
Nie mogąc już oddychać wyszłam na obrzeża wioski. – mówiła, a wszyscy słuchali
jej. – W oddali zobaczyłam kogoś, kto zmierzał w stronę lasu. Pobiegłam mu
pomóc. Wtedy pojawiły się wilkołaki. – stwierdziła spoglądając na Remusa. – Nie
rozumiałam ich… komunikowały się między sobą, a ja byłam zbyt przerażona, żeby
cokolwiek zrobić. Kiedy największy z nich już miał mnie zabić, jeden z
wilkołaków stanął między nami. To był Remus.
- Skąd wiesz, że to był Remus? – spytał
Moody, spoglądając swoim magicznym okiem na Lupina.
- Po prostu to wiem. Remus uratował mi
życie! Gdyby nie on skończyłabym o wiele gorzej. – powiedziała dosadnie Dora.
- A co ty masz do powiedzenia Remusie?
– spytał Artur.
- To była najgorsza pełnia, pamiętam
wszystko co robiłem… - westchnął. – Najchętniej już bym tam nigdy nie wrócił.
- Ale musisz to jest polecenie Albusa.
–zauważył Moody.
- W lesie wszyscy muszą sobie radzić
sami. My mamy las, a Greyback ma polanę. Wszystkich jest tam około stu, może
trochę więcej. Połowa z nich to przemienieni mugole, którzy nie mogli się
odnaleźć w swoim świecie, jest tam też spora część charłaków, nieliczni są
czarodziejami. – wytłumaczył Lupin.
- To nie jest żadna armia. – zauważył
Bill.
- I nie żyją w takim przekonaniu.
Według nich jest to szansa na nowe życie, tam gdzie ich miejsce. Nie rozumiem
ich. Większość jest wdzięczna Greybackowi, wszyscy odnoszą się do niego z
szacunkiem.
- Są zmanipulowani. – stwierdziła
Hestia.
- Bardzo możliwe. Żyjący tam
czarodzieje praktycznie nie używają magii. Nauczyli się tam żyć, prymitywnie,
ale żyć. – powiedział Lupin. – Nie zaczęli tam się zbierać dopiero teraz.
Pierwsze wilkołaki zamieszkują ten las od piętnastu lat.
- Jak to się stało, że napadliście na
tą wioskę? – spytała Laura.
- Wieczorem tuż przed pełnią wszyscy
mieli się zebrać na polanie. Greyback oświadczył, że dziś pożywią się ludźmi z
wioski, bo… nie wiem nawet o co chodzi. Chyba o to, że mieszkańcy wchodzili w
głąb lasu, naruszyli ich terytorium.
- To ciągle za mało… Nic praktycznie
nie wiemy. – stwierdził Moody.
- Wybacz, staram się.
- Za mało, Remusie. Wiem, że to dla
ciebie trudne, że całe życie próbowałeś starałeś się ze sobą walczyć, ale teraz
musisz ich przekonać. Oni muszą ci zaufać, bo inaczej nic nie zdziałamy.
- Nie naskakuj na niego Moody, jak na
razie to on najbardziej ryzykuje. – wstawiła się za Remusem Tonks.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? –
spytał Szalonooki lustrując ją wzrokiem.
- Właściwie to tak. – powiedziała Dora
i poczuła jak policzki jej pąsowieją. – Chciałabym was przeprosić za to jak
zachowywałam się w ostatnim czasie. Nie panowałam nad sobą i szczerze tego
żałuję. Dałam się ponieść emocją i powiedziałam wiele głupich rzeczy. Całe
szczęście mam już wszystko pod kontrolą i mam nadzieję, że to już się nie
powtórzy.
***
Kochana Saro,
Słyszałam jak zareagowałaś na wieść o
moim stanie zdrowia. Szkoda, że nie przyjechałaś… Bardzo za tobą tęsknie.
Wszystko w moim życiu jakoś się pomieszało.
Moja znajomość z Fatalnymi Jędzami
skończyła się tak szybko jak się zaczęła. Wyjechali dalej w trasę koncertową. I
tak mieli wyjechać, ale ze względu na mnie postanowili to zrobić szybciej.
Strasznie się zmieniłam, wpakowałam się w takie bagno, że nie jesteś w stanie
sobie tego wyobrazić. Byłam o krok od stracenia wszystkiego i wszystkich na
których mi zależy. Pewnie gdybyś tu była zdrowo byś mną potrząsnęła i
sprowadziła na ziemię.
Mam miesięczny urlop w pracy. Długa
historia… Prawie zostałam rozszarpana przez wilkołaka, ale na całe szczęście
jeszcze żyje, wiec Scrimgeour uznał, ze zasłużyłam na odpoczynek. Pomyślałam sobie
ostatnio, że mogłabym Cię odwiedzić, ale to później. Może na wiosnę?
A jak ty się czujesz? Jak nasza mała
dzidzia rośnie, wiesz już czy to chłopiec, czy dziewczynka? Odpisz szybko!
Twoja Tonks
***
Ty głupi Rudzielcu,
Miałeś się odzywać, a ty znowu mnie
olewasz! Jakim prawem ja się pytam?! Nie myśl, że tak łatwo się ode mnie
uwolnisz. Masz regularnie do mnie pisać, rozumiesz? To jest rozkaz, mój drogi
przyjacielu.
Przydałaby się twoja kolejna wizyta.
Może wtedy bym trochę odżyła? Bo teraz to jestem niczym cień człowieka. Ale co
ja tam będę się rozpisywać, pewnie twoja mama już wszystko Ci opisała w swoich
listach. Nie obrażaj się, ale piszę do ciebie z nudów. Nie mam co robić, moje
ciało się regeneruje i niewskazane jest, żebym robiła cokolwiek. Przeczytałam
już chyba wszystkie książki, które były warte uwagi i stwierdzam, że czytanie nie
jest dla mnie. Zrobiłabym coś szalonego, tak jak to robiliśmy w Hogwarcie.
Tęsknie, Tonks
***
Podeszła do drzwi. Przez chwile
pomyślała żeby zapukać, ale stwierdziła, że to niepotrzebne. Otworzyła drzwi i
zajrzała do środka. Ku jej zdziwieniu nikogo tam nie było. Zapalona lampa i
otwarta książka leżały na biurku, łóżko było niepościelone, a na ziemi leżało
kilka pozgniatanych pergaminów.
- Nieładnie tak wchodzić do kogoś bez
pukania. – odezwał się za nią Remus.
- Morgano, nie strasz mnie tak! – oburzyła
się Dora.- Chciałam z tobą pogadać.
- W takim razie zapraszam. –
powiedział, a Tonks weszła do środka. Usiadła na krześle przy biurku i
rozejrzała się dookoła. – O czym chciałaś porozmawiać?
- Nie miałam jeszcze okazji ci
podziękować. To co dla mnie zrobiłeś… Gdyby nie ty byłabym już martwa.
- Musiałem coś zrobić. Nie wybaczyłbym
sobie gdyby coś ci się stało. – powiedział Lupin.
- Masz tam kogoś, z kim możesz
porozmawiać? – spytała Dora i przysiadła się obok Remusa na łóżku.
- Jest taka Meg, całkiem miła. Nie
dogadujemy się w pewnych kwestach, ale jeżeli na kogoś tam mam liczyć to na
nią. – powiedział Remus. – Przebywanie tam jest dla mnie ciężkie. Moody miał
rację, uciekałem przed tym wszystkim całe życie, a teraz muszę się z tym
zmierzyć.
- Może spróbuj być taki jak oni. –
zaproponowała Dora, a on spojrzał na nią zdziwiony. – Mówiłeś, że oni pogodzili
się ze swoim losem, może ty też spróbuj.
- Żebym skończył jak oni, skryty w
lesie, biegający z łukiem i jedzący upolowane króliki? – spytał kpiąco Lunatyk.
- Nie pozwoliłabym ci na to! – oburzyła
się Tonks. – Potrzebuję cię tutaj, bez ciebie pewnie to wszystko by się
zawaliło. – oznajmiła i przytuliła się do niego. – Jesteś moim przyjacielem.
Przepraszam za to wszystko co się działo.
- Nie przepraszaj, nie masz za co.
No właśnie co z Sarą? Ostatnio nic o niej nie było. Kiedy będzie dzidziuś?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wreszcie wszystko zaczyna się układać... Głupie marzenia. Znając Ciebie zaraz coś namieszasz w życiu bohaterów. Już nie mogę się tego doczekać.
Pozdrawiam
W październiku, czyli podczas pogrzebu Amelii była w pierwszym miesiącu. Wliczając już rozdziały, które napisałam Sara jest w czwartym miesiącu ciąży... Dzidziuś urodzi pewnie po Bitwie w Departamencie Tajemnic. W sumie... Po tylu wrażeniach przyda im się trochę spokoju, ale wiadomo nie może być za spokojnie.
UsuńYhm, yhm! To mi się podoba! Popieram Wariatkę, chcę już małego czarodzieja na świecie! Błagam tylko nie mieszaj w tym wątku!!! Końcówka boska!!! Wydaję mi się, że Tonks już coś czuje do Remusa, ale jeszcze nie jest tego świadoma! :) Jestem ciekawy co masz dla nas w kolejnym rozdziale.
OdpowiedzUsuńWiesz chyba przyda się w tym opowiadaniu choć jedna szczęśliwa rodzina. Końcówka w tym rozdziale też mi się strasznie podoba. Twoja teoria jest ciekawa, ale wątpię, że to już miłość. Remusa i Tonks łączy bardzo silne uczucie, więzi emocjonalne. Mimo krótkiej, trwającej zaledwie pół roku znajomości przeżyli ze sobą wiele i dziwne by było gdyby nie darzyli się pewnym uczuciem. Nie przeczę jednak, że to może być początek czegoś związanego z miłością.
UsuńOlala!
OdpowiedzUsuńUrocza końcówka.
Jeju, jak słodko.
*Lizzy, głupia, ogarnij się. Siarę nam robisz.*
Ogólnie z każdym rozdziałem coraz bardziej historia twa bardziej mi się podoba. Co raz bardziej chce ją czytać. Cudo. Po prostu cudo.
*Głupia Lizzy, jakaś ty nie logiczna. Po co tyle zdań skoro można jedno? Wstydzę się za ciebie.*
Pozdrawiam i życzę weny,
Lizzy.