Nie mogła oddychać, przychodziło jej to
z trudem. Jej całe ciało zesztywniało, nie miała sił by otworzyć oczy. Poczuła
jak coś zadrżało koło jej ręki. Przełknęła głośno ślinę próbując przypomnieć
sobie co się działo. Przypomniała sobie kłótnię z Barym. Pomyślała o tym co
mówił, miał rację… Uzależniła się, musiała z tym skończyć! Kirley to źle
przyjmie, lubił te chwile, które spędzali razem przy alkoholu i innych
używkach, ale… kim był dla niej Duke. Czy go kochała? Czy był dla niej ważny?
Jaką rolę pełnił w jej życiu przez ostatni miesiąc? Był jej potrzebny przez ten
cały czas… Znowu coś koło niej zadrżało. Zmusiła się do otworzenia oczu. Światło
oślepiło ją, jednak kiedy jej oczy przyzwyczaiły się, rozejrzała się po pokoju.
Obok na fotelu spał Remus. I nagle przypomniała sobie wszystko. Wioskę w
płomieniach, Waltera, wilkołaki i to że jeden z nich ją obronił. Czuła, że to
był on, czuła, że to Remus ją uratował. Uśmiechnęła się na jego widok. Wyglądał
tak uroczo gdy spał. Spróbowała się podnieść, ale ból przeszył jej klatkę piersiową.
- Tonks? – szepnął Remus, którego
najwidoczniej obudziła. Rozejrzał się i spojrzał na nią ze zdziwieniem. – Na
Merlina obudziłaś się!
- Tak… - jęknęła cicho, gdy Remus
chwycił jej dłoń i ścisnął ją mocno. – Jak długo spałam?
- Długo, dwa tygodnie. – powiedział
smutno. – Poczekaj, pójdę powiedzieć, że się obudziłaś. – oznajmij i wyszedł szybko
z jej pokoju. Westchnęła. Dwa tygodnie wyjęte z życia. Prawdopodobnie działo
się tyle, a ona o niczym nie będzie wiedzieć. Drzwi do jej pokoju otworzyły się
i weszli Walter oraz Hestia. Watson podbierał się o kulach, nie stając w pełni
na nogach.
- Witaj śpiąca królewno. – powiedział,
a Hestia od razu podbiegła ją przytulić. Walter podszedł wolno i usiadł na
fotelu, który zajmował wcześniej Remus, natomiast Jones usadowiła się na łóżku
obok niej. – Dobrze się spało?
- Trochę za długo, ale narzekać nie
mogę. – oznajmiła Tonks z uśmiechem. – A co z tobą?
- Nic takiego tylko dwie zmiażdżone
nogi. – zaśmiał się Walt, a Hestia spiorunowała go wzrokiem.
- Spróbuj jeszcze raz wywinąć mi taki
numer, a pourywam ci te nogi. – ostrzegła go, a on i Dora zaczęli się śmiać.
- Byłem w Ministerstwie. – oznajmił
Walter, a Tonks natychmiast ucichła. – Z początku Scrimgeour miał pretensje,
ale w końcu uległ. Nie poniesiemy, żadnych konsekwencji w związku z tą sprawą i
mamy urlop zdrowotny do końca roku.
- Miesiąc bez Scrimgeoura mi odpowiada.
– stwierdziła Nimfadora i uśmiechnęła się do przyjaciela.
- Będziesz musiała wszystko
opowiedzieć… - zauważył Walt.
- Później…- postanowiła Tonks. – Kto
wie o tym co się stało.
- Cały Zakon. Twoi rodzice nie
opuszczali Kwatery Głównej na krok. Twoja mama do powrotu Remusa nie wychodziła
z twojego pokoju, później on zajął jej miejsce. Nie odzywał się do nikogo
słowem od dwóch tygodni. – wyjaśniła Hestia.
- Co chwile ktoś tu u ciebie był.
Moody, Molly, Syriusz, my, Laura, Estera, Bill, Bary… Podobno jak Sara się o
tym dowiedziała, prawie wsiadła do samolotu. - wymieniał Walt.
- Kirley? – spytała cicho Tonks, nie
wiedząc jakiej odpowiedzi oczekuje.
- Chyba ani razu cię nie odwiedził.
Żaden z nich oprócz Bary’ego cię nie odwiedził. – powiedziała oschle Hestia.
- No tak… - westchnęła cicho. Żadne z
nich się nie odezwało, aż do momentu gdy Walter powiedział:
- Będziemy się zbierać. Zaraz cały
Zakon się tutaj zbierze, a poza tym też muszę trochę odpocząć.
- Tak, nie zatrzymuję was dłużej.
Dziękuję…
- Trzymaj się Tonks. – pożegnała ją
Hestia i wyszli.
Tak jak przewidzieli do jej pokoju
wpadła po chwili Andromeda razem z Tedem i Laurą. Po tym jak ją wyściskali i
wycałowali, zaczęli się wypytywać o to co się wydarzyło. Dora nie chciała o tym
mówić, wolała opowiedzieć to wszystkim na zebraniu. Później pojawili się Molly,
Artur, Bill oraz Fleur, która była strasznie nadąsana, bo Bill często przytulał
Tonks i nie zwracał uwagi na swoją dziewczynę. Kiedy Weasleyowie dali jej
spokój do pokoju wparował Syriusz wydzierając się na cały dom jaka to Tonks
jest nieodpowiedzialna, jak nie liczy się z ich uczuciami i pozwala im się
denerwować. Cały czas Tonks śmiała się tak bardzo, że bolał ją brzuch. Kiedy
jej kochany kuzyn wyszedł odetchnęła z ulgą i opadła na poduszki. Dopiero teraz
zdała sobie sprawę jak mało czasu poświęcała swoim bliskim, jak bardzo jej ich
brakowało. Usłyszała pukanie, pomyślała, że to Remus. Bardzo chciała z nim
porozmawiać.
- Proszę.
- Można wejść? – spytał Bary z
uśmiechem na twarzy. Nimfadora zaprosiła go gestem. – Cieszę się, że się w
końcu obudziłaś.
- Ja też. Jak tam chłopaki? – spytała.
Bary przysiadł na łóżku obok niej i westchnął.
- Chyba dobrze… Tonks, my wyjeżdżamy. –
powiedział cicho. Dora spojrzała na niego zszokowana, nie wiedziała co
powiedzieć.
- Kiedy?
- Teraz… przyszedłem się pożegnać. –
oznajmił. – Nie patrz tak na mnie. To będzie najlepsze wyjście. Za bardzo
namieszaliśmy w waszym życiu, w szczególności w
twoim. Lepiej będzie jeśli znikniemy.
Tonks nie odzywała się przez dłuższą
chwilę. Musiała to wszystko przemyśleć. Mogłaby w sumie jechać z nimi, tak jak
kiedyś obiecał jej Kirley, ale czy chciała?
- Tak chyba będzie lepiej… Ale będzie
mi brakować ciebie i naszych rozmów. – powiedziała.
- Miałaś na myśli kłótni? – spytał
Bary, a Tonks zaśmiała się.
- Bary, muszę cię o coś prosić. Możesz
mi dać trochę pazurów? Ja wiem, że nie powinnam, ale długo bez nich nie
wytrzymam. – poprosił błagalnie Nimfadora.
- Tonks nie mogę ci tego zrobić.
Mówiłem ci, że to uzależnia i nie można się od tego uwolnić. – powiedział
ostro.
- Proszę cię. Wezmę to tylko na
wypadek, gdyby powtórzyły się te przeklęte halucynacje. – zapewniła. Bary westchnął,
sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej woreczek.
- Obiecujesz, że z tym zerwiesz? –
spytał.
- Obiecuję. – zapewniła go Tonks i
wzięła od niego woreczek, który od razu schowała do szuflady.
- Będę się już zbierał. – westchnął
Bary. – Odezwij się czasem.
- Oczywiście. Będę tęsknić…
- Ja tak samo. – posłał jej przyjazny
uśmiech. – Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
- Mógłbyś zawołać Kirleya? – spytała
Tonks.
- Skoro tego chcesz… - westchnął. –
Trzymaj się Tonks.
Została sama, zastanawiając się co powiedzieć
Kirleyowi. To mogło być ich ostatnie spotkanie, a nie chciała, żeby było ono
złym wspomnieniem. Kirley wszedł po cichu. Spojrzał na nią i zamknął drzwi.
- Obudziłaś się. – stwierdził, a Tonks
zrobiło się smutno. Liczyła na coś więcej po tym co razem przeszli.
- Tak. Słyszałam, że wyjeżdżacie.
- Bary tak postanowił, stwierdził, że
tak będzie lepiej. – oznajmił Duke i podszedł dość niechętnie do niej.
- Zanim wyjedziesz chciałabym, żeby
wszystko było wyjaśnione. – powiedziała stanowczo Dora, a on spojrzał na nią
zdziwiony. – Między nami już nic nie ma?
- Nie, nie ma. – odpowiedział, a Tonks
pokiwała głową ze zrozumieniem. – Ale i tak było fajnie.
- Było… - westchnęła Nimfadora. – W
takim razie żegnaj Kirley.
- Cześć. – odpowiedział i wyszedł, zostawiając
ją samą. Poczuła się lepiej. Wiedziała na czym stoi, to było najlepsze
rozwiązanie, najlepsza decyzja jaką mogła podjąć.
Czy ja dobrze widzę?! Spełniłaś nasze prośby i błagania! Naprawdę?! Boże, dziewczyno jak ja cię kocham! W końcu pozbyłaś się tego przeklętego Kirleya i mam nadzieję, że już go nie uświadczymy w tym opowiadaniu! Wszystkie problemy Tonks odejdą razem z nim!
OdpowiedzUsuń