19.06.2014

65) Witaj śpiąca królewno

Nie mogła oddychać, przychodziło jej to z trudem. Jej całe ciało zesztywniało, nie miała sił by otworzyć oczy. Poczuła jak coś zadrżało koło jej ręki. Przełknęła głośno ślinę próbując przypomnieć sobie co się działo. Przypomniała sobie kłótnię z Barym. Pomyślała o tym co mówił, miał rację… Uzależniła się, musiała z tym skończyć! Kirley to źle przyjmie, lubił te chwile, które spędzali razem przy alkoholu i innych używkach, ale… kim był dla niej Duke. Czy go kochała? Czy był dla niej ważny? Jaką rolę pełnił w jej życiu przez ostatni miesiąc? Był jej potrzebny przez ten cały czas… Znowu coś koło niej zadrżało. Zmusiła się do otworzenia oczu. Światło oślepiło ją, jednak kiedy jej oczy przyzwyczaiły się, rozejrzała się po pokoju. Obok na fotelu spał Remus. I nagle przypomniała sobie wszystko. Wioskę w płomieniach, Waltera, wilkołaki i to że jeden z nich ją obronił. Czuła, że to był on, czuła, że to Remus ją uratował. Uśmiechnęła się na jego widok. Wyglądał tak uroczo gdy spał. Spróbowała się podnieść, ale ból przeszył jej klatkę piersiową.
- Tonks? – szepnął Remus, którego najwidoczniej obudziła. Rozejrzał się i spojrzał na nią ze zdziwieniem. – Na Merlina obudziłaś się!
- Tak… - jęknęła cicho, gdy Remus chwycił jej dłoń i ścisnął ją mocno. – Jak długo spałam?
- Długo, dwa tygodnie. – powiedział smutno. – Poczekaj, pójdę powiedzieć, że się obudziłaś. – oznajmij i wyszedł szybko z jej pokoju. Westchnęła. Dwa tygodnie wyjęte z życia. Prawdopodobnie działo się tyle, a ona o niczym nie będzie wiedzieć. Drzwi do jej pokoju otworzyły się i weszli Walter oraz Hestia. Watson podbierał się o kulach, nie stając w pełni na nogach.
- Witaj śpiąca królewno. – powiedział, a Hestia od razu podbiegła ją przytulić. Walter podszedł wolno i usiadł na fotelu, który zajmował wcześniej Remus, natomiast Jones usadowiła się na łóżku obok niej. – Dobrze się spało?
- Trochę za długo, ale narzekać nie mogę. – oznajmiła Tonks z uśmiechem. – A co z tobą?
- Nic takiego tylko dwie zmiażdżone nogi. – zaśmiał się Walt, a Hestia spiorunowała go wzrokiem.
- Spróbuj jeszcze raz wywinąć mi taki numer, a pourywam ci te nogi. – ostrzegła go, a on i Dora zaczęli się śmiać.
- Byłem w Ministerstwie. – oznajmił Walter, a Tonks natychmiast ucichła. – Z początku Scrimgeour miał pretensje, ale w końcu uległ. Nie poniesiemy, żadnych konsekwencji w związku z tą sprawą i mamy urlop zdrowotny do końca roku.
- Miesiąc bez Scrimgeoura mi odpowiada. – stwierdziła Nimfadora i uśmiechnęła się do przyjaciela.
- Będziesz musiała wszystko opowiedzieć… - zauważył Walt.
- Później…- postanowiła Tonks. – Kto wie o tym co się stało.
- Cały Zakon. Twoi rodzice nie opuszczali Kwatery Głównej na krok. Twoja mama do powrotu Remusa nie wychodziła z twojego pokoju, później on zajął jej miejsce. Nie odzywał się do nikogo słowem od dwóch tygodni. – wyjaśniła Hestia.
- Co chwile ktoś tu u ciebie był. Moody, Molly, Syriusz, my, Laura, Estera, Bill, Bary… Podobno jak Sara się o tym dowiedziała, prawie wsiadła do samolotu. - wymieniał Walt.
- Kirley? – spytała cicho Tonks, nie wiedząc jakiej odpowiedzi oczekuje.
- Chyba ani razu cię nie odwiedził. Żaden z nich oprócz Bary’ego cię nie odwiedził. – powiedziała oschle Hestia.
- No tak… - westchnęła cicho. Żadne z nich się nie odezwało, aż do momentu gdy Walter powiedział:
- Będziemy się zbierać. Zaraz cały Zakon się tutaj zbierze, a poza tym też muszę trochę odpocząć.
- Tak, nie zatrzymuję was dłużej. Dziękuję…
- Trzymaj się Tonks. – pożegnała ją Hestia i wyszli.
Tak jak przewidzieli do jej pokoju wpadła po chwili Andromeda razem z Tedem i Laurą. Po tym jak ją wyściskali i wycałowali, zaczęli się wypytywać o to co się wydarzyło. Dora nie chciała o tym mówić, wolała opowiedzieć to wszystkim na zebraniu. Później pojawili się Molly, Artur, Bill oraz Fleur, która była strasznie nadąsana, bo Bill często przytulał Tonks i nie zwracał uwagi na swoją dziewczynę. Kiedy Weasleyowie dali jej spokój do pokoju wparował Syriusz wydzierając się na cały dom jaka to Tonks jest nieodpowiedzialna, jak nie liczy się z ich uczuciami i pozwala im się denerwować. Cały czas Tonks śmiała się tak bardzo, że bolał ją brzuch. Kiedy jej kochany kuzyn wyszedł odetchnęła z ulgą i opadła na poduszki. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak mało czasu poświęcała swoim bliskim, jak bardzo jej ich brakowało. Usłyszała pukanie, pomyślała, że to Remus. Bardzo chciała z nim porozmawiać.
- Proszę.
- Można wejść? – spytał Bary z uśmiechem na twarzy. Nimfadora zaprosiła go gestem. – Cieszę się, że się w końcu obudziłaś.
- Ja też. Jak tam chłopaki? – spytała. Bary przysiadł na łóżku obok niej i westchnął.
- Chyba dobrze… Tonks, my wyjeżdżamy. – powiedział cicho. Dora spojrzała na niego zszokowana, nie wiedziała co powiedzieć.
- Kiedy?
- Teraz… przyszedłem się pożegnać. – oznajmił. – Nie patrz tak na mnie. To będzie najlepsze wyjście. Za bardzo namieszaliśmy w waszym życiu, w szczególności w  twoim. Lepiej będzie jeśli znikniemy.
Tonks nie odzywała się przez dłuższą chwilę. Musiała to wszystko przemyśleć. Mogłaby w sumie jechać z nimi, tak jak kiedyś obiecał jej Kirley, ale czy chciała?
- Tak chyba będzie lepiej… Ale będzie mi brakować ciebie i naszych rozmów. – powiedziała.
- Miałaś na myśli kłótni? – spytał Bary, a Tonks zaśmiała się.
- Bary, muszę cię o coś prosić. Możesz mi dać trochę pazurów? Ja wiem, że nie powinnam, ale długo bez nich nie wytrzymam. – poprosił błagalnie Nimfadora.
- Tonks nie mogę ci tego zrobić. Mówiłem ci, że to uzależnia i nie można się od tego uwolnić. – powiedział ostro.
- Proszę cię. Wezmę to tylko na wypadek, gdyby powtórzyły się te przeklęte halucynacje. – zapewniła. Bary westchnął, sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej woreczek.
- Obiecujesz, że z tym zerwiesz? – spytał.
- Obiecuję. – zapewniła go Tonks i wzięła od niego woreczek, który od razu schowała do szuflady.
- Będę się już zbierał. – westchnął Bary. – Odezwij się czasem.
- Oczywiście. Będę tęsknić…
- Ja tak samo. – posłał jej przyjazny uśmiech. – Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
- Mógłbyś zawołać Kirleya? – spytała Tonks.
- Skoro tego chcesz… - westchnął. – Trzymaj się Tonks.
Została sama, zastanawiając się co powiedzieć Kirleyowi. To mogło być ich ostatnie spotkanie, a nie chciała, żeby było ono złym wspomnieniem. Kirley wszedł po cichu. Spojrzał na nią i zamknął drzwi.
- Obudziłaś się. – stwierdził, a Tonks zrobiło się smutno. Liczyła na coś więcej po tym co razem przeszli.
- Tak. Słyszałam, że wyjeżdżacie.
- Bary tak postanowił, stwierdził, że tak będzie lepiej. – oznajmił Duke i podszedł dość niechętnie do niej.
- Zanim wyjedziesz chciałabym, żeby wszystko było wyjaśnione. – powiedziała stanowczo Dora, a on spojrzał na nią zdziwiony. – Między nami już nic nie ma?
- Nie, nie ma. – odpowiedział, a Tonks pokiwała głową ze zrozumieniem. – Ale i tak było fajnie.
- Było… - westchnęła Nimfadora. – W takim razie żegnaj Kirley.
- Cześć. – odpowiedział i wyszedł, zostawiając ją samą. Poczuła się lepiej. Wiedziała na czym stoi, to było najlepsze rozwiązanie, najlepsza decyzja jaką mogła podjąć. 

1 komentarz:

  1. Czy ja dobrze widzę?! Spełniłaś nasze prośby i błagania! Naprawdę?! Boże, dziewczyno jak ja cię kocham! W końcu pozbyłaś się tego przeklętego Kirleya i mam nadzieję, że już go nie uświadczymy w tym opowiadaniu! Wszystkie problemy Tonks odejdą razem z nim!

    OdpowiedzUsuń