Koniec listopada przyniósł ze sobą
koszmarną pogodę. Deszcz lał jak z cebra, wiatr wiał niemiłosiernie,
rozrzucając śmieci po Grimmauld Place. Nikt nie miał ochoty wychodzić z domu.
Słychać było jedynie krople uderzające o okna. Nagle niespodziewanie z hukiem
na środku ulicy pojawiły się dwie osoby. Mężczyzna trzymał w ramionach
zakrwawioną kobietę. Z trudem wyjął różdżkę z kieszeni, zamknął oczy i coś
krzyknął. Pojawił się wielki kruk, który poleciał w stronę budynków, niosąc ze
sobą wiadomość „Pomocy!”
***
Szedł szybko przez las, nie zważając na
nic. Nie czuł ran, które sobie zadał w ostatnich dniach. Musiał jak najszybciej
być w Londynie, musiał wiedzieć co z nią się dzieje. Gdyby nie pełnia od razu
byłby przy niej. Gdy tylko obudził się tego ranka wiedział co musi zrobić.
- Remusie zatrzymaj się! No poczekaj na
mnie! – wołała za nim Maggie.
- Po co? – krzyknął, nie odwracając się do niej.
- Nie odjeżdżaj, przecież po tym
wszystkim to najgorsze co możesz zrobić! – zawołała, a on zatrzymał się i
odwrócił do niej.
- I co? Może mi jeszcze powiesz, że nie
jesteśmy potworami, że to coś wspaniałego być wilkołakiem? – zakpił wściekły, a
ona spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie każdy wilkołak jest potworem. –
powiedziała cicho.
- Właśnie, że każdy! Pamiętam wszystko
co robiłem tej pełni i nie próbuj mi wmówić, że to nie było złe.
- Musiałeś to zrobić, a teraz nie
możesz odejść. – powiedziała stanowczo.
- Nie Meg, muszę odejść. Przybycie
tutaj było najgorszą rzeczą jaką kiedykolwiek zrobiłem.
***
Andromeda siedziała przy łóżku swojej
córki i płakała. Jej mała Dora po raz kolejny nie mogła się obudzić. Razem z
Tedem pojawiła się w Kwaterze Głównej od razu gdy Syriusz ich powiadomił. Razem
z nimi na Grimmauld Place pojawili się Molly, Bill z Fleur, Hestia, która od
razu pobiegła do Waltera, Estera i Giuseppe no i oczywiście Moody. Sytuacja
wyglądała beznadziejnie. Nie wiedzieli co się stało, bo Walter zemdlał w
momencie, gdy Syriusz wniósł ich do domu. Chłopak miał zmiażdżone obie nogi i
był strasznie osłabiony. W przypadku Dory nie było wątpliwości, że zaatakował
ją wilkołak. Jej klatka piersiowa była poszarpana, nie przypominała ludzkiego
ciała. Gdy tylko Moody to zobaczył, nie zważając na nic zawiadomił
Dumbledore’a, który przysłał Poppy do Kwatery Głównej. W tej chwili zajmowała
się Walterem, każąc czekać Andromedzie, która wpatrywała się w wybladłą twarz
córki. Od dwóch dni nic nie jadła, siedziała przy niej i płakała. Co jakiś czas
w pokoju pojawiał się ktoś, ale Dromeda nie zwracała na nich uwagi.
Rejestrowała tylko kto to był. Najczęściej widziała Syriusza, Molly, jej męża,
Moody’ego i jednego z tych przeklętych muzyków.
- Andromedo… - usłyszała czyjś szept,
nie odwróciła się. Nie mogła oderwać oczu od córki. – Walter się obudził,
opowiada wszystkim co się tam wydarzyło.
- Nie interesuje mnie to. – odburknęła.
Poppy położyła jej rękę na ramieniu.
- Idź, ja się nią teraz zajmę. To nie
będzie miły widok. – stwierdziła, a Andromeda bez słowa wstała i wyszła z
pokoju. Z sypialni należącej do Remusa, w której tymczasowo nocował Walter,
dobiegały odgłosy. Ruszyła tam.
- Zaraz mnie udusisz Hestio! – zawołał
słabo chłopak, który leżał na łóżku, a ładna, młoda blondynka przytulała go
mocno. Kiedy się odsunęła Dromeda dostrzegła na jej twarzy wielki uśmiech,
który kontrastował ze spuchniętymi, czerwonymi oczami. Moody zajmował fotel tuż
pod oknem, a reszta otaczała chłopaka dookoła.
- Więc co się stało Watson? – spytał
Szalonooki.
- Dość niedawno Tonks bardzo naskoczyła
na Percy,ego. – zaczął Walter i spojrzał smutno w stronę Molly, która
przestraszona spoglądała na swojego męża. – Odgrażał się, że Tonks go jeszcze
popamięta. Zaczął ją śledzić. Kiedy przedwczoraj byliśmy na naszej nocnej
zmianie, Percy przyszedł razem z Scrimgeourem. Grupa wilkołaków zaatakowała
mugolską wioskę, a my mieliśmy się tym zająć.
- We dwójkę? Z wilkołakami? – zawołała
Hestia. – Ja zabiję Scrimgeorua!
- Spokojnie Hestio. – uspokoił ją
Moody.- Ani Percy, ani Scrimgeour nie zrobili by nic bez zgody Knota. Wysyłanie
waszej dwójki przeciwko stadzie wilkołaków to podpisanie wyroku śmierci. Chcieli
się was pozbyć. Gdybym to wiedział…
- Rozumiem cię Moody. – odezwał się od
razu Walt, wiedząc, że Szalonooki mówi o wezwaniu Tonks, na które nie
odpowiedział. – Ta wioska znajdowała się niedaleko lasu, w którym przebywa
Remus.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że
obwiniasz Remusa? – oburzył się Syriusz.
- Nie miałem takiego zamiaru.
- I dobrze on by nic nie zrobił Tonks.
–zapewnił Łapa.
- Wracając do sprawy… Deportowaliśmy
się niedaleko wioski. Wszystko było w płomieniach. Próbowaliśmy ugasić pożar,
ale na marne… Postanowiliśmy się rozdzielić i poszukać kogoś. Znalazłem tylko
martwych, rozszarpanych ludzi. Wszystkie domy były doszczętnie zniszczone. Nie
zauważyłem… strop się na mnie zawalił.
- A Dora? – spytała Dromeda, która w
milczeniu przysłuchiwała się jego opowieści. Walter pokiwał głową.
- Nie mam pojęcia co dokładnie się z
nią stało. Rozdzieliliśmy się. Kiedy oprzytomniałem i wydobyłem się spod gruzu
jedyną drogą ucieczki było wydostanie się na polanę. Wołałem Tonks, nie
odpowiadała. Zobaczyłem jakąś postać na błoniach. Deportowałem się do niej,
była nie przytomna. Niedaleko leżało jakieś ciało. Pewnie chciała pomóc,
wilkołaki musiały ją wtedy dopaść. Z trudem udało mi się przenieść na Grimmauld
Place.
- Była nieprzytomna? – spytał Bill.
- Nie do końca, kiedy do niej dotarłem
powiedziała…
- Co powiedziała?!- spytała Molly.
- Remus… wymieniła jego imię. –
oznajmił Walter i zapadła cisza.
- Wiem o czym myślicie, ale... – zaczął
Syriusz.
- Dobrze wiesz, że on tam był,
przemieniony. – zagrzmiał Moody.
-Nie ufasz mu?! – zdziwił się Syriusz,
zaciskając pięści.
- Ufam człowiekowi, ale nie bestii. –
stwierdził oschle Szalonooki.
***
Wszedł cicho do Kwatery Głównej.
Ludzie, którzy widzieli go na ulicy, mijali go szerokim łukiem. A on domyślał
się, że to z powodu jego wyglądu. Nie zdążył przywołać się do porządku, od razu
przybył tutaj. Z trudem wdrapał się po schodach. Z jego pokoju dobiegały
odgłosy. Skręcił i wszedł do pomieszczenia, w którym panowała grobowa cisza.
Nikogo nie było oprócz leżącej na łóżku Tonks. Praktycznie zlewała się z
pościelą. Matowe włosy okalały jej bladą twarz, a kołdra odkrywała obandażowaną
pierś. Remus podszedł bliżej. Ten widok ukuł go w serce. Opadł bezwładnie na
kolana i wpatrywał się w jej twarz.
- Dlaczego tam byłaś? – usłyszał swój
własny głos. – Czemu nie mogłaś zostać tutaj, z Kirleyem i resztą? Czemu musiałaś być akurat tam?
Nie odezwała się. Słyszał tylko jej
miarowy oddech i bicie swojego serca, która waliło jak szalone, tak jakby
chciało się wydrzeć z jego piersi.
- Co ty tutaj robisz? – dobiegł go głos
Syriusza. Odwrócił się w stronę drzwi, w których stali wszyscy. Spojrzał na
nich zbolałym wzrokiem.
- Czy to co przytrafiło się mojej córce
to twoja wina? – zagrzmiał Ted. Remus miał już coś powiedzieć, ale przeszkodziła
mu Poppy.
- Dajcie spokój! Nie widzicie w jakim
on jest stanie? Poza tym nie róbcie tutaj awantur. Nimfadora potrzebuje
spokoju. Chodź Remusie, zaraz się tobą zajmę.
Wstał krzywiąc się z bólu i ruszył za
pielęgniarką ignorując wszystkich. Zeszli do salonu. Poczuł się tak jakby znowu
był w Hogwarcie po pełni. Pielęgniarka delikatnie oczyszczała jego rany
cuchnącą maścią, do której zapachu zdążył już przywyknąć i wzdychała co chwile
kręcąc głową.
- Co tam się wydarzyło? – spytała, ale
Remus nie potrafił wydusić z siebie słowa. Ciągle miał przed oczyma jej bladą
twarz. – Sam sobie to zrobiłeś, nie wygląda to na czyjeś dzieło. – stwierdziła
Poppy i westchnęła. – Ona przeżyje, musi się tylko obudzić.
Dodaję rozdział teraz. Jutro pewnie nie będę w stanie. Mam urwanie głowy spowodowane wszystkim... Zastój weny mnie przeraża!!! Od dawna nie napisałam ŻADNEGO zdania. Lily i Nicky muszą czekać aż nadejdzie nagły i długo wyczekiwany przypływ chęci, czasu i pomysłów. Całe szczęście mam kilka rozdziałów Tonks do przodu.
Jeszcze przepraszam jeżeli nie komentuje. Naprawdę nie mam głowy do tego, a nie chcę wam zaśmiecać blogów zwykłym "Fajne, czekam na więcej." Pamiętajcie, że czytam. Po prostu przeżywam swoje ciche dni.
Dobrze Cię rozumiem. Też mam zastój. Od dwóch tygodni zabieram się do pisania i nie napisałam oni jednego zdania. Może to taki okres w roku, albo to wina pogody.
OdpowiedzUsuńMam pytanie, które zapomniałam zadać pod poprzednim rozdziałem. Jak to możliwe, że Remus wiedział, kim jest? Nie zauważyłam, żeby pił eliksir. Chyba, że coś przeoczyłam. Mogłabyś to wyjaśnić? Bardzo proszę.
Mam nadzieję, że Tonks szybko się obudzi. I będzie zdrowa.
Pozdrawiam
PS. Zapraszam do siebie
Prawdę mówiąc mam własną teorię wilkołactwa. Niekoniecznie obejmującą eliksiry :)
UsuńSuper rozdział ;) bardzo podoba mi się to jak piszesz te opowiadania.
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz następny rozdział ?