7.06.2014

63) Remus

Była właśnie po kolejnej kłótni z Barym. Wściekła przemierzała kolejne uliczki Londynu, klnąc się w duchu, że zapomniała kupić nową paczkę papierosów.
- Jesteś uzależniona! Od smoczych pazurów, alkoholu, papierosów! – wyliczał basista. – Co ty robisz ze swoim życiem, Tonks.
- Żyję!
- Jakie to życie? Przecież to cie niszczy! Nie wmawiaj mi, że tego nie widzisz! Jesteś coraz słabsza, bledsza, nerwowa. Metamorfomagia nawet nic nie daje! – zauważył Bary.
- Kim ty jesteś, żeby mi mówić co mam robić?! – krzyknęła rozwścieczona.
- Myślałem, że jestem twoim przyjacielem. – stwierdził oschle. – Przestań, bo źle skończysz.
- To ty źle skończysz!
Wybiegła rozzłoszczona z Kwatery Głównej i nie wiedząc co ze sobą zrobić, postanowiła spacerem wybrać się do Ministerstwa. Miała dzisiaj wieczorną zmianę, na którą wcale nie chciało się jej iść. Tej nocy znowu miała być pełnia, a ona nie miała ochoty przeżywać znowu tego co dwa miesiące temu. Liczyła, że rana nie da o sobie znać tak jak to było ostatnio. Weszła do gmachu wejściem dla interesantów, nie chciało jej się deportować. Westchnęła: „I znowu będę musiała pisać…”
***
Maggie nie odzywała się do niego od tygodnia, jednak zawsze rano pod jego szałasem czekał zając, którego mógł zjeść. Tak jak mu kazała przemyślał to co mu powiedziała, ale nadal nie rozumiał. Remus nie był pesymistą, ale jeżeli chodzi o wilkołactwo widział same minusy.
Przez ten tydzień rozejrzał się po cały lesie, znał go już dość dobrze, nie gubił się. Poznał również kilku innych osadników. Sylwia Collins, młoda dziewczyna, która została wilkołakiem zaledwie rok temu. Postanowiła się tu przenieść po to, żeby znaleźć spokój, odizolować się od ludzi, którzy ją otaczali. Benjamin White był mugolem tak samo jak Meg i jak się okazało wielu innych. Jeżeli to miała być armia Greybacka, to była ona zupełnie niegroźna. Grupa przeistoczonych mugoli, mająca nikłe pojęcie o czarach była niczym w porównaniu do czarodziejów dobrze władających różdżkami, chyba, że byłaby pełnia. Wtedy Zakon i wszyscy inni byli na przegranej pozycji. Najbardziej jednak dziwiło go to, że większość znajdujących się tu osób zwracała się przychylnie jeżeli chodzi o Greybacka. Remus nie mógł zrozumieć jak można być za coś wdzięcznym takiemu osobnikowi.
- Zebrał nas tutaj wszystkich. Może nie dał nam takich warunków do życia, do jakich przywykliśmy, ale pokazał jak możemy żyć. – powiedział mu Benjamin.
- Wolałam przyjść tutaj i być wśród takich jak ja, niż znosić ciągłe wyzwiska. Tu jest mi dobrze. – stwierdziła Sylwia.
Wszystko go tutaj szokowało. Starał się rozumieć tych ludzi, ale nie potrafił. Większość tak jak on nie mogła pogodzić się ze swoim losem, liczyła, że tutaj znajdą spokój. Byli nieliczni, którzy twierdzili, że to dla nich ogromna szansa i chcieli ją jak najlepiej wykorzystać. Niewielu chciałoby wrócić do normalnego życia.
Wieczorem przyszła do niego Meg. Uśmiechała się jak to miała w zwyczaju. Remusowi ulżyło gdy ją zobaczył. Była jedyną osobą, na którą mógł tutaj w jakimś stopniu liczyć.
- Fenrir skrzyknął wszystkich na polanie. – oznajmiła.
- Mam iść? – spytał niechętnie Remus.
- Wszyscy mają się zjawić, dlatego po ciebie przyszłam. – wyjaśniła Meg. Lupin podniósł się powolnie, zostawił cenne rzeczy, chowając je dobrze i ruszył razem z Maggie w kierunku polany. Nie bardzo podobała mu się wizja spędzenia dzisiejszej pełni w towarzystwie Greyback’a, ale nie chciał wzbudzać podejrzeń.
Wyszli na polanę, było jeszcze jasno. Remus rozejrzał się dookoła, otaczał go tłum ludzi, na oko mogło być ich ze stu, a może nawet więcej. Wszyscy bardzo się niecierpliwili.
- Wiesz o co chodzi? – spytał swoją towarzyszkę, a ta pokręciła głową.
- Dzisiejszej nocy nikt nie wróci głodny. – rozbrzmiał głos Greybacka, który wyszedł ze swojej chaty i przemawiał do wszystkich zgromadzonych. Jego słowa zaniepokoiły Remusa. Co miało znaczyć, że nikt nie wróci głodny. – Mieszkańcy wioski zapuszczają się coraz dalej na nasz teren. Nie możemy na to pozwolić! – ryknął, a tłum poparł go radosnym okrzykiem. Serce Remusa zaczęło bić szybciej.
- Nie… - szepnęła cicho Maggie.
- Gdy tylko wzejdzie księżyc ruszymy na polowanie! – oznajmił wilkołak, a wszyscy zawyli radośnie. Remus spojrzał przerażony na Meg, a później na niebo. Było coraz ciemniejsze, a księżyc wznosił się znad horyzontu. Było za późno, żeby zareagować.
- Gdy tylko się przemienimy, uciekniemy do lasu. – postanowiła Maggie. Remus miał się z nią zgodzić, ale poczuł lepką dłoń na ramieniu. Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Greybackiem.
- Ty, Lupin masz się trzymać blisko mnie. – postanowił wilkołak. – Nie ufam ci.
***
Siedziała naprzeciwko Waltera i nudziła się niezmiernie. Wolała spędzić wieczór albo w swoim łóżku, albo z Kirleyem. Cieszyła się, że jak na razie jej blizna nie dała o sobie znać. Przeciągnęła się właśnie w momencie gdy jej szef wszedł do pomieszczenia.
- Widzę, że wam się nudzi. – zauważył, a oni oboje stanęli na baczność.
- Ależ skąd, po prostu jestem zmęczona. – wyjaśniła Tonks.
- Mam dla was misję na pobudzenie. – oznajmił Scrimgeour, a tuż za nim stanął Percy z mściwym uśmieszkiem na swojej piegowatej twarzy. – Banda wilkołaków zaatakowała wioskę mugoli. Macie się z tym uwinąć nim skończy się pełnia.
- Ale szefie… - zaczął Walter, jednak nie dane było mu skończyć.
- Żadnych ale. Pośpieszcie się! – zawołał i zniknął wraz z Weasleyem.
- Mówiłem ci, że to wszystko źle się skończy. – posłał mordercze spojrzenie w stronę Tonks.
- Skąd miałam wiedzieć, że ten dupek posunie się do czegoś takiego. – zawołała Nimfadora. Spojrzała na swój zegarek i powiedziała: - Szalonooki. Nie odpowiada…
- Nic dziwnego. Mało kto odpowiedziałby na twoje wezwanie. – rzucił oschle Walt i spojrzał na mapę, która wisiała na ścianie. – To wioska niedaleko lasu, w którym przebywa Remus. A skoro on tam jest, jest tam też Greyback…
***
Zachowaj świadomość, pamiętaj po co tu jesteś…” – powtarzał sobie w myślach, próbując z całych sił skupić się na tym. Przemiana była bolesna, ale zacisnął zęby i starał się wytrzymać. Usłyszał wycie jego współtowarzyszy, podniósł łeb. Dookoła niego podnosiło się z ziemi około stu olbrzymich wilków, a każdy z nich wyglądał inaczej. Obok niego pojawiła się wilczyca, przemieniona Meg, a za nim stał największy z wilkołaków. Było to dla niego niezwykłe. Z poprzedniej pełni nic nie pamiętał, a teraz widział przed sobą prawdziwe wilkołaki, nie te z książek, takie prawdziwe.
- Czas zacząć kolację. – zawarczał Greyback, a Remus był zdumiony tym z jaką łatwością przyszło mu zrozumienie go. Wilkołak pobiegł przed siebie, a Remus ruszył za nim. Zewsząd dochodziły do niego nowe zapachy i odgłosy, to wszystko przytłaczało go, ale starał się tego po sobie nie okazywać. Poczuł coś, zaczął biec, wszyscy zaczęli biec. Słodki zapach przyciągał go do siebie, a on nie mógł nad sobą zapanować, zatrzymać się. Zobaczył światła, zwolnił. Ślina pociekła mu do pyska, był głodny, przeraźliwie głodny. Inni pobiegli przodem. Krzyk, płacz, przyśpieszone oddechy. Słyszał to tak doskonale. Dreszcz przeszedł go po grzbiecie. Ruszył przez uliczki wioski. W oddali zamajaczyły płomienie. Słodki zapach dobiegał zewsząd. Zobaczył przed sobą Greybacka. Niósł coś w pysku. Ruszył w przeciwnym kierunku, wiedziony słodką wonią. Biegł ile sił w łapach, czując, że nie przeżyje bez tego. Zatrzymał się. Zapach… Przed nim leżały zwłoki jakiegoś mężczyzny, rozszarpane. Już miał się wgryźć w ciało, kiedy jakiś impuls go zatrzymał. Usłyszał wycie, Greyback wołał wszystkich do siebie. Zamoczył pysk w słodko pachnącej krwi i zaczął biec. W wiosce zapadła cisza, przerywana sporadycznie czyimś wyciem.
***
Gdy tylko deportowali się niedaleko wioski, uderzyło w nich niewyobrażalne gorąco. Tonks zamknęła oczy i zasłoniła twarz. Zaczęła się krztusić. Poczuła na ramieniu dłoń Waltera.
- Pożar, musimy go ugasić! – nakazał. Pobiegli w stronę palących się budynków, zasłaniając oczy przed dymem.
- Aquamenti! – zawołali jednocześnie i z ich różdżek wyleciały strumienie wody. Nie wiele to jednak dało. Pożar rozprzestrzenił się na całą wioskę.
- To nic nie da! – zawołała Tonks, krztusząc się. – Poszukajmy ludzi!
- Dobra! Ja idę w tą stronę! – zawołał Walter. Pobiegł na obrzeża wioski. „Jeżeli ktoś miał uciekać to w tą stronę.” – pomyślał. Nikogo nie widział, nikt nie wołał na pomoc, nie było nic słychać. Pod jednym z budynków zamajaczyła jakaś postać. Podbiegł do niej. Przeraził się na widok rozszarpanego ciała i kałuży krwi. W oddali zauważył jeszcze inne zwłoki. Jego serce zaczęło bić szybciej. Wyciągnął różdżkę przed siebie, ręka mu zadrżała kiedy spostrzegł małe zawiniątko w jednym z budynków, którego ściana runęła. Niepewnym krokiem ruszył w tym kierunku. Pochylił się i zobaczył niemowlę. Wziął zawiniątko do ręki, maleństwo nie oddychało. Walter poczuł jak łzy napływają mu do oczu. Trzeba być potworem by przyczynić się do śmierci niewinnego dziecka. Usłyszał ciche skrzypnięcie. Nim zdążył zareagować strop zawalił się na niego z hukiem.
***
Nie znalazła nikogo żywego. Rozglądała się dokoła widząc tylko zamęt i zniszczenie. Cała wioska zginęła w płomieniach z wszystkimi jej mieszkańcami. Przystanęła na chwilę oddychając ciężko. Nie widziała nigdzie Waltera. Rozejrzała się po okolicznych błoniach, oświetlonych jedynie księżycem i dogasającym pożarem. Dostrzegła jakąś postać, słaniającą się w stronę lasu. Nie myśląc wiele pobiegła w tamtą stronę.
***
Pełne uznania spojrzenie Greybacka, gdy ujrzał go umazanego krwią. Płytkie oddechy towarzyszy zmęczonych polowaniem. Zapach krwi krążył mu jeszcze w pamięci. Kilkakrotnie oblizywał pysk by jej posmakować. Większość wróciła do lasu. On jednak został z Greybackiem. Miał się trzymać blisko, więc tak też robił. Wilkołak zawył widząc jakąś wątłą postać, potykającą się co jakiś czas i zmierzającą w ich stronę. Kolejne danie. Poczuł znajomy zapach, sprawiający, że ciarki przeszły mu po plecach. Ruszył razem z towarzyszami w tamtą stronę. Ciemna postać upadła, nad nią pochyliła się kolejna. Zapach przybrał na sile. Usłyszał krzyk. Postać upadła na ziemie tuż obok trupa. Zaczęła panicznie się cofać.
- Śliczna… - zawarczał, któryś z wilkołaków. A jego wzrok padł na ich ofiarę. Drobna, przerażona, blada, miała strach w oczach, cuchnąca strachem. Ślina po raz kolejny napłynęła mu do pyska.
- Idealny deser. – prychnął Greyback. Jęknęła, nie rozumiejąc ich. Podszedł bliżej, rozpoznał ją. Przestraszył się tego co ma się zaraz wydarzyć. Greyback zamachnęła się łapą. Nie wiedział jak, ale przyjął na siebie cios.
- Tylko spróbuj Greyback. – zawarczał złowrogo, słysząc jej płytki oddech i szybkie bicie serca.
- Masz ochotę na nią całą? – zarechotał niczym hiena wilkołak, a reszta poszła w jego ślady. Wyprostował się i spojrzał na nich z wyższością.
- Nikt jej nie tknie.
- A to niby dlaczego, Lupin? – prychnął Greyback.
- Bo jeśli, któryś z was spróbuję ją dotknąć, będę musiał was zabić. – warknął.
- Czyży to twoja ludzka kobieta? – odezwał się któryś z nich, a Greyback spiorunował Remusa wzrokiem.
- To powód dla którego tu jestem. – odpowiedział, poczym zwrócił się do Greybacka. – Chciałeś wiedzieć, to wiesz.
- A więc to tak… zakochany wilkołak. – prychnął wilkołak, a reszta zarechotała. – Nie ufam ci Lupin, ale dam ci ostatnią szanse.
Odetchnął z ulgą, ale nie ruszył się z miejsca. Greyback obszedł go dookoła.
- Nie rozszarpię jej na strzępy, ale dam szanse przeżyć. – stwierdził i zamachnął się rozrywając pierś dziewczyny.  Usłyszał jęk bólu. Spojrzał na nią, krew sączyła jej się z klatki piersiowej. Pachniała tak słodko. – Jeśli da radę może przeżyć, jeśli nie trudno. Wracamy!
Wszyscy zaczęli się cofać. Rzucił ostatnie spojrzenie na nią. Nie mógł zostać, musiał iść. Odwrócił się od niej i ruszył słysząc jak szepcze jeszcze tylko:
- Remus…

3 komentarze:

  1. Super. Znaczy rozdział jest super.
    Zrobiło się naprawdę gorąc. Bałam się, że może dojść do jakiejś bitwy, ale to... Nie spodziewałam się tego. Tylko dlaczego przerwałaś w takim momencie?! I oczywiście każesz czekać na ciąg dalszy do przyszłego tygodnia, mam rację? A nie da się szybciej? Proszę, proszę.
    Pozdrawiam
    PS. Zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie.jestem tylko pewna czy Scrimgeour byłby tak nieodpowiedzialny, żeby wysłać tylko dwóch autorów przeciwko całej bandzie wilkołaków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrozumiałaś chyba o co mi chodziło... Tonks była uważana za przeciwnika Ministerstwa przez interwencje Percy'ego, który na nią doniósł. Scrimgeour dostał rozkaz, żeby pozbyć się Tonks...

      Usuń