25.05.2014

60) Coś tu pachnie znajomo

Weszła do salonu. Kiedy tylko wróciła do domu zasnęła. Te całe omamy i halucynacje musiały być skutkiem ubocznym długotrwałego braku smoczych pazurów. Chciała odpisać Sarze, ale jakoś nie miała weny. Usiadła na kanapie i zamknęła oczy, chłonąc ciszę.
- Doro, musimy porozmawiać. – dobiegł ją głos matki.
- O co chodzi?
- Czy dobrze się czujesz, wyglądasz na chorą. 
- Nie spałam za dużo ostatni. – oznajmiła Tonks i spojrzała na zatroskaną Andromedę.
- Jesteś pewna, że tylko o to chodzi? – spytała Dromeda, a Tonks pokiwała głową. – A ten twój chłopak?
- Co ma z nim być? – spytała Dora.
- No czy wy już… no wiesz…
- Mamo! – zawołała oburzona Tonks.
- Jestem twoją matką, musze wiedzieć takie rzeczy. – stwierdziła Andromeda.
- Ale ja nie mam zamiaru rozmawiać z tobą o takich rzeczach, nie mam dziesięciu lat. – zaperzyła się Nimfadora.
- Jednak masz tą samą tendencje do robienia głupot co dziesięciolatka. – zauważyła Andy.
- Powiedziałam, że nie mam zamiaru o tym mówić. – powiedziała Tonks i wstała z kanapy. Już miała wyjść z salonu, kiedy postanowiła odwrócić się i powiedzieć. – Nic takiego nie miało miejsca.
***
Ciemny las na jakimś pustkowiu. Wszystko było dla niego obce. Swoją torbę zostawił gdzieś w oddali, żeby w czasie pełni nic nie zniszczyć. Ruszył w głąb ciemnego boru, kierując się odgłosami wydobywającymi się z głębi lasu. Minął kilka osób, które przyglądały mu się z zaciekawieniem. Niektórzy byli zdziczali, tak jak przewidywał, ale niektórzy wyglądali normalnie. Pytanie teraz dlaczego tu przyszli. Koło niego przeszła jakaś kobieta.
- Przepraszam! – zawołał, a nieznajoma obróciła się do niego i uśmiechnęła się przyjaźnie. – Możesz mi powiedzieć gdzie mam iść? Jestem nowy i…
- Oczywiście. Fenrira znajdziesz w jedynej chacie na polanie. – powiedziała i ruszyła dalej. Remus zdziwiony ruszył we wskazanym kierunku. Chwilę później wyszedł z lasu na wielką zieloną polanę. W oddali zobaczył małą, drewnianą chatkę. Szybko przemierzył polanę i niepewnie wszedł do domku.
- Coś tu pachnie znajomo. – oznajmił ktoś, kogo głos przypominał szczekanie psa. Remusa przeszły ciarki, ale pewnym głosem odpowiedział.
- Nic dziwnego skoro spotykamy się po latach.
- Remus Lupin, no proszę… Myślałem, że Dumbledore nie wypuści cię spod swoich skrzydeł. – powiedział Greyback. – Widzę, że w końcu trafiłeś tak gdzie twoje miejsce.
- Trochę mnie do tego zmusiłeś. – odpowiedział Remus, patrząc na swojego oprawcę. Przypominał bardziej zwierze niż człowieka. Był potężnym mężczyzną z burzą szarych włosów na głowie. Jego dłonie zakończone były ostrymi pazurami, a jego żółte zęby były ostre niczym kły. W jego ciemnych oczach czaiło się szaleństwo.
- Kiedyś za to podziękujesz. Więc dlaczego tu przyszedłeś? – zapytał wilkołak.
- To, że mnie przemieniłeś nie znaczy, że mam ci się ze wszystkiego spowiadać. – stwierdził Remus, a przez twarz Greybacka przemknął cień. – Hogwart skończyłem dawno. W końcu czas, żebym znalazł miejsce dla siebie.
- Świetnie. – warknął, najwidoczniej znudzony swoim rozmówcą. – Znajdź kogoś, powiedzą ci co robić.
Remus bez słowa wyszedł z chaty. Greyback brzydził go, wzbudzał w nim wstręt i niechęć. Odetchnął głęboko i rozejrzał się dookoła. Na polanie nikogo nie było, wszyscy chowali się w lesie. Ruszył więc tam. Ludzie nie odzywali się do niego, nawet jeżeli do nich podchodził. Czuł się samotny, ale z własnego doświadczenia wiedział, że do tego idzie przywyknąć.
- Nie mają zaufania do nowych, to się zmieni. – powiedziała ta sama kobieta, która wskazała mu wcześniej drogę. – Już po pierwszym spotkaniu z Fenrirem?
- Nie pierwszym. – odpowiedział Remus, a kobieta od razu pojęła o co chodzi.
- I pewnie nie ostatnim. – dodała i uśmiechnęła się miło. – Oprowadzić cię?
- Po czym?                                 
- W sumie racja. – zaśmiała się. – Ale przynajmniej cię wprowadzę. Wydajesz się być zupełnie zielony.
- I taki jestem. – odpowiedział Remus i nie mogąc już wytrzymać uśmiechnął się.
- Są tu wilkołaki z całej Anglii i nie tylko. Cała polana należy do Fenrira, my mamy las. W pobliżu jest tylko jedna wioska i całe szczęście nikt nie odwiedza jej zbyt często. – mówiła kobieta, kiedy szli przez las. Remus szedł za nią co jakiś czas uchylając się przed jakąś gałęzią. – Wszyscy są na ogół mili, nie licząc niektórych elementów. Przekonasz się o tym jak pobędziesz tu dłużej. Zostajesz od razu czy…
- Na razie nie. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia w Londynie. – przerwał jej Remus.
- I prawidłowo. Lepiej nie zostawiać za sobą niedokończonych spraw, bo w końcu nas dopadną. – uśmiechnęła się. – Każdy musi dbać tu o siebie. Jeżeli liczyłeś na to, że dostaniesz tu coś za nic, to się myliłeś. Każdy musi sam zbudować sobie schronienie i załatwić pożywienie. Przynajmniej tak jest w teorii, w praktyce jest zupełnie inaczej. Jesteśmy czymś w rodzaju wspólnoty, pomagamy sobie. A to moja rezydencja.
Stanęli przed średniej wielkości szałasem, przed którym stała drewniana ławeczka i ognisko. Remus zdziwił się na widok tego wszystkiego. Kobieta wyglądała na zadbaną. Mogła być starsza niż on. Miała wesołe, piwne oczy, brązowe włosy do ramion, czerwone usta, które co chwilę odkrywały białe zęby. Była zgrabna i mniej więcej wzrostu Lupina.
- Jestem młodsza, niż wyglądam. – oznajmiła z uśmiechem, kiedy spostrzegła, że Remus jej się przygląda.
- Nie myślę, że jesteś stara. – powiedział od razu, zszokowany jej wypowiedzią.
- Mam zaledwie trzydzieści siedem lat. – powiedziała i znowu się uśmiechnęła.
- A jednak jesteś starsza ode mnie. – odwzajemnił gest. – To gdzie mam spać?
- Mówiłam, musisz radzić sobie sam. – zaśmiała się i weszła do swojego szałasu, jednak wyjrzała jeszcze z niego i powiedziała. – Tak poza tym jestem Maggie Owen.
- Remus, Remus Lupin. – przedstawił się.

- W takim razie miłej nocy pod gwiazdami Remusie. 

No i kolejny zwiastun Teddy'ego! Dziękuję! Kocham Cię! :*


2 komentarze:

  1. Ojeju, nowy rozdział. Jejku, Andromeda jest. Nowy zwiastun również jest.
    Zazdroszczę zwiastunów.
    Pozdrawiam Lizzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Noc pod gwiazdami. Super sprawa. Kiedyś spędziłam tak dwie - za pierwszym razem było mi zimno, a za drugim prawie zjadły mnie komary. Ale i tak bardzo miło to wszystko wspominam.
    A co do rozdziału to bardzo mi się podoba. Zresztą jak zawsze. Naprawdę bardzo dobrze piszesz.
    Pozdrawiam
    SP. Mała uwaga, ale tylko do kosmetyki - strasznie często przeskakuje tekst. Dałoby się to jakoś poprawić?

    OdpowiedzUsuń