Kilka dobrych lat temu przestał myśleć
o swoim życiu, pozwolił, żeby toczyło się tak jak los tego zechce. Aż tu nagle
znowu zebrało mu się na przemyślenia. Może dlatego, że zobaczył jak jego życie
niszczy kogoś na kim zaczęło mu zależeć? Tonks była jego przyjaciółką, a fakt,
że on i jego koledzy pojawili się, zniszczył jej życie. Dumbledore odwiedził go
i rozmawiał z nim tak jak to kiedyś robił w Hogwarcie. Niby zwykła rozmowa, ale
mobilizowała do zmiany.
- Powiedz mi Heathcote jak ci się teraz
żyje? – spytał stary dyrektor.
- Szczerze?
- Oczekuję tylko takiej odpowiedzi. –
oznajmił Dumbledore.
- Źle. To nie jest to czego chciałem… Czasem wydaję mi się, że
to już mój czas, że powinienem z tym wszystkim skończyć. – westchnął Bary.
- Niestety… Przykro mi z tego powodu.
No i jeszcze Tonks…
- Tak, Nimfadora… Na zebraniu była
bardzo… nadpobudliwa. – zauważy dyrektor.
- Ona ma problemy… - stwierdził Bary, a
po chwili namysłu dodał: - My jesteśmy jej problemem, a problemów trzeba się
pozbywać.
- Co masz na myśli? – zainteresował się
Dumbledore.
- Wyjedziemy jak najszybciej, znikniemy
z życia Zakonu i życia Tonks. – postanowił gitarzysta.
- A co jeżeli miłość Nimfadory nakaże
jej jechać z wami? – spytał dyrektor.
- To nie miłość. – prychnął Bary. – Z
początku mogło to być zauroczenie, ale teraz to jest…
- Co to jest?
- Potrzeba. –szepnął cicho Bary. – Bez
względu na to zrobię wszystko, żeby życie Tonks wróciło do normy.
- A kiedy twoje życie wróci do normy
Heathcote? – zapytał Dumbledore lustrując go swoimi błękitnymi tęczówkami.
- Nie wiem…
***
Nimfadora wyszła z pracy tak szybko jak
tylko mogła. Głowa bolała ją tak mocno, że nie mogła myśleć. Wypaliła już
wszystkie papierosy jakie miała przy sobie i nie mogła uspokoić drżenia rąk.
Serce biło jej przeraźliwie szybko, a oddech był strasznie szybki. Nie
wiedziała co się z nią dzieje. Musiała wziąć pazury, nie wytrzymywała dłużej. Z
bezradności zaczęła biec przed siebie, nie wiedząc gdzie zmierza. Czuła jak
ciepłe łzy spływają po jej zmarzniętych policzkach.
Biegnąc zaczęła sobie uświadamiać te
wszystkie rzeczy, których się bała. Wszystko stawało się jasne. „Nie! Nic z tego nie jest prawdą!”-
pomyślała, kręcąc głową. Otworzyła oczy i wszystko zaczęło wirować, zmieniać
kolory. Upadła na ziemię i podkuliła nogi. Łkała żałośnie, nie wiedząc dlaczego
płacze. To dziś… wyjeżdża.
***
Włożył właśnie do torby koszule. Nie
brał za wiele, w końcu jedzie tak na niecały tydzień. Bał się najgorszego.
Pierwszego dnia miał się tam stawić, ciekaw był czy postawią go od razu przed
Greybeckiem. Pełnia potrwa trzy dni, ale nie wiedział w jakim stanie z niej
wyjdzie. Na początku miał bywać tam tylko w trakcie pełni, tyle ile będzie
trzeba, a później… Później to się zobaczy. Usłyszał jak ktoś wbiega po
schodach. Nie miał pojęcia kto to mógł być. Odwrócił się i w tym samym momencie
ktoś wpadł na niego z takim impetem, że omal się nie przewrócił. Tonks
obejmowała go mocno, łkając cicho. Był zszokowany, Tonks by tego nie zrobiła,
nie ta Tonks, którą była w ostatnim czasie. Objął ją delikatnie, nie chcąc jej
przestraszyć.
- Tonks…- zaczął, chcąc ją jakoś
uspokoić, ale na dźwięk jego głosu dziewczyna wyrwała się z jego ramion,
spojrzała na niego przerażona i wybiegła z pokoju. Westchnął i usiadł na łóżku.
– Mam nadzieję, że jak wrócę ty również wrócisz.
***
Nie wiedziała co się z nią dzieje.
Kiedy wstała z chodnika znowu zaczęła biec. Nie miała pojęcia jakim cudem
znalazła się w pokoju Remusa. Nie zdawałaby sobie z tego sprawy, gdyby nie
odezwał się do niej. Pobiegła do swojego pokoju. Panicznie zaczęła grzebać we
wszystkich szufladach, aż w końcu znalazła biały proszek. Uległa.
***
Kochana Tonks
Powinnam była
napisać wcześniej, przepraszam, ale ostatni okres był dla mnie bardzo ciężki.
Ciąża to nie sielanka i wymaga wielu cierpień. A skoro już o tym mówię…
Dzidziuś rośnie, a ja wraz z nim. Chyba nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z
tego, że przytyłam. Zaczynamy się już zastanawiać nad imieniem, co wydaje się
głupotą, bo nie wiemy nawet czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka. Fran jest
strasznie nadopiekuńczy i nie daje mi robić praktycznie niczego co wymagałoby
ode mnie wysiłku fizycznego. Tak więc praktycznie całe dnie spędzam na czytaniu
książek albo spaniu. We Włoszech jest ciągle piękna pogoda, wiec czasami idę na
spacer podziwiać hipogryfy.
Fran zrobił to co
do niego należało, cały czas spędza nad papierami, wyszukując potrzebnych nam
informacji. Oczywiście nie dopuszcza mnie do nich, bo twierdzi, że stres na
mnie źle działa.
Jednak dość już o
nas. Odpisz szybko i opowiedz mi o tym jak Ci się układa z Kirleyem, co się
dzieje w Londynie. Opowiedz o wszystkim, bo brakuje mi tu Ciebie.
Kocham Cię, Sara
***
Zapukał do drzwi i usłyszał ciche „Proszę.”
Wszedł niepewnie i rozejrzał się dookoła. Było to najzwyklejsze biuro. Regał,
komoda, obszerne biurko, a na nim cytrynowy melonik. Jego szef czytał właśnie Proroka. Odłożył papiery obok melonika i
stanął naprzeciwko ministra.
- Chcesz czegoś ode mnie, Weasley? –
spytał Knot.
-Tak, znaczy... – tutaj odchrząknął i
zaczął mówić opanowanym, stanowczym głosem. – Mam pewne wątpliwości co do
jednego z naszych aurorów.
- Wątpliwości? – zainteresował się
minister.
- Nimfadora Tonks, młoda aurorka.
Ostatnio ona i trzech innych…
- Wsadziła do Azkabanu charłaka. To
była bardzo poważna misja. – dokończył za niego Knot.
- Owszem. Niewątpliwie był to sukces,
ale od czasu zakończenia tej sprawy zachowuje się ona dość podejrzanie, jakby
czuła się zbyt pewnie. – wyjaśnił Percy. – Ma ona z pewnością niebywałą
charyzmę. Wiele osób ją lubi i ceni, obawiam się, że może chcieć to
wykorzystać.
- Masz na myśli, że zechce podburzyć
pracowników? – spytał Knot.
- Bardzo możliwe, a proszę pamiętać,
że aurorzy to nasza najsilniejsza karta.
Nie możemy pozwolić by służby bezpieczeństwa zaczęły się sprzeciwiać.
- Zgadzam się z tobą. Trzeba temu
zaradzić. Obserwuj tą dziewczynę i donoś mi o wszystkim co ona robi. – nakazał
minister.
- Tak jest, proszę pana.
- I pamiętaj Weasley, ten kto
sprzeciwia się Ministerstwu jest naszym wrogiem!
Jeszcze trochę, jeszcze trochę... Coś mi się widzi, że Tonks wreszcie zaczęła się ogarniać. Tylko ten powrót do narkotyków... Nie daj jej się do końca stoczyć. Mam nadzieję, że Bary jej w tym pomorze.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać jutra.
Pozdrawiam