10.05.2014

56) Wszystko mam pod kontrolą

Pamiętała, że wczoraj zaszalała. Ognista lała się litrami, smocze pazury też były, wszyscy bawili się świetnie. Przez liczne imprezy bardzo zbliżyła się do muzyków, poznała ich. Nie byli już jej idolami, stali się częścią jej życia, jej przyjaciółmi. Codziennie przychodziła i spędzała z nimi cały swój wolny czas. Od razu po pracy zjawiała się w Kwaterze Głównej. Tak było też i tego wietrznego dnia, kiedy październik postanowił zaszczycić wszystkich fatalną pogodą. Deszcz lał jak z cebra, wiatr targał jej włosami i zrzucał kaptur peleryny, za każdym razem gdy go nakładała na głowę. Przemoczone trampki były całe obłocone, a z peleryny ściekała woda. Wbiegła do ciemnego korytarza i otarła ręką twarz, co prawdę mówiąc niewiele jej dało. Wzdrygnęła się, czując jak krople zimnej wody kapią jej na kark. Ruszyła w głąb korytarza, zahaczając o stojak na parasole. Warknęła cicho jakąś obelgę i z satysfakcją zauważyła, że nie obudziła swojej ciotki. W kuchni było cicho. Rozwiesiła swój płaszcz na krześle i podeszła do szafki po kubek.
- Dzień dobry. – mruknął ktoś za jej plecami.
- Na Merlina! Nie strasz mnie, Remusie! – zawołała gdy ujrzała Lupina stojącego w wejściu do spiżarni. W reku trzymał kilka warzyw, lekki uśmiech jawił się na jego twarzy, ale gdyby się dobrze przyjrzeć można by zauważyć, że jest smutny. – Wiesz może…
- Kirley jest do góry. – powiedział, przerywając jej i zaczął wrzucać warzywa do garnka.
- Wcale nie chciałam cię o niego zapytać. – oburzyła się Tonks, ale westchnęła gdy Lunatyk posłał jej jedno ze swoich sceptycznych spojrzeń.
- Dobrze wiem, że chciałaś. Przychodzisz tylko do niego.- stwierdził Lupin, a kiedy Dora już otwierała usta żeby coś powiedzieć, dodał: - Nie zaprzeczaj, Tonks. Przypomnij sobie kiedy po raz ostatni byłaś u nas, u mnie i Syriusza.
- Niedawno. – powiedziała Dora, a Remus pokręcił głową.
- Od pogrzebu Amelii nie odzywałaś się do nas, nie licząc zebrań. – zauważył, a Nimfadora zarumieniła się ze wstydu. – Strasznie wyglądasz, wiesz? Jesteś blada, masz podkrążone i czerwone oczy, sine usta… Ja już chyba nawet nie chcę wiedzieć w co się wpakowałaś. Jesteś dorosła i samodzielna. Nie przejmuj się innymi…
- W nic się nie wpakowałam. – mruknęła, ściskając ręce w pięści. Remus spojrzał na nią smutno.
- Nawet chyba nie masz siły ukrywać tego jak niszczejesz…
- Nie twoja sprawa co robię! – krzyknęła wściekła i wybiegła z kuchni. Udała się do swojego pokoju, sięgnęła po woreczek, ukryty w szufladzie i odetchnęła z ulgą. Uśmiechnęła się, czując jak emocje, myśli, wszystko się z niej ulatnia. Nie chciała myśleć o Remusie, sądziła, że jest inny, że ją rozumie, ale pomyliła się. Usłyszała ciche pukanie, w drzwiach stał Duke. Jego wesołe, rozbiegane oczy zatrzymały się na niej. W ręce trzymał butelkę Whisky. Dora uśmiechnęła się. Nie wiedziała co było tego powodem, ale za każdym razem gdy go widziała była szczęśliwa.
***
Zapaliła kolejnego papierosa. Ostatnio coraz częściej paliła. Miała momenty gdy szczęście otaczało ją, sprawiając, że nie przejmowała się niczym, ale chwilę później ktoś znowu wszyscy jej się czepiali, a ją nawiedzały straszne myśli. Teraz gdy spacerowała ulicami Londynu bez najmniejszego sensu, myślała choć nie chciała myśleć. Remus bardzo ją rozczarował. Nie rozumiał jej, chociaż wcześniej wydawać się mogło, że rozumie ją jak nikt inny. Ciągle pamiętała o tym jak zachował się w szpitalu. To było takie różne od tego jak zachowywał się wczoraj. Z pewnością był jej przyjacielem, ale czy nadal jest? Przyjaciele powinni się wspierać, a on naskoczył na nią bez powodu. „Że niby ja miałam się w coś wpakować?” – pomyślała, kopiąc jakiś przydrożny kamień: „Wszystko mam pod kontrolą”. Bo niby nad czym miałaby nie panować? Wszystko było tak jak być powinno. Rzuciła niedopałek papierosa i weszła do swojego domu. Usłyszała zmartwiony głos matki i nie mogąc się oprzeć, zaczęła podsłuchiwać ją:
- Znowu nie wróciła na noc do domu. – zauważyła Dromeda. – Zaczynam się o nią martwić. Ona wygląda na chorą.
- Też się o nią martwię. Nie odzywała się do nas od dawna, a na zebraniach jest zajęta tylko tym swoim chłopakiem. Alastor zastanawiał się nawet czy nie odsunąć ich od Zakonu. – powiedziała smutno druga kobieta, w której Tonks rozpoznała Molly.
- Wydaję mi się, że nawet by tego teraz nie odczuła. Ona jest nieobecna. Wraca do domu i wychodzi, albo zamyka się w pokoju. – westchnęła Andy. – Nie wiem co mam robić. Wiem, że Dora już jest dorosła, ale…
- Troska o własne dzieci nigdy się nie skończy. – powiedziała Molly. – Ja obawiam się jej związku. Chyba nikomu, oprócz tych całych muzyków, nie podoba się ten cały romans.
- Co masz na myśli?
-  Dobrze wiesz, że traktuję Tonks jak własną córkę i złego słowa nie dałabym o niej powiedzieć, ale… Od kiedy jest z tym Kirleyem zmieniła się nie do poznania. Dawniej przejmowała się Zakonem, aktywnie brała udział w wartach i spotkaniach, a teraz? Przychodzi, wywraca oczami i wychodzi. Naprawdę nie pamiętam kiedy z nią ostatnio rozmawiałam. Hestia mówi, że z nią też na dłuższą metę nie utrzymuje kontaktu. Rozmawiają owszem, ale to tylko wymiana kilku zdań. Syriusz jest wściekły, a Remus… - Molly westchnęła. – Znasz go. Woli się nie odzywać, ale jestem pewna, że jest tego samego zdania co Łapa.
Woli się nie odzywać? Coś mi się nie wydaje!”- pomyślała zła Tonks, przysłuchując się w dalszym ciągu rozmowie.
- Zapewne… - mruknęła Andromeda. – Ted nawet nie wie o tym chłopaku. Nie wiem czy byłby zadowolony. Od kiedy Dora uciekła jest bardziej opiekuńczy niż ja.
- Dromedo, muszę ci coś jeszcze powiedzieć… -zaczęła niepewnie Molly. – Nie wiem, nie znam się na tym, ale Walter i Hestia twierdzą, że Tonks pije, a może nawet coś więcej. Już od pewnego czasu pali te mugolskie papierosy, ale to chyba coś gorszego. Pytałam Billa, gdy ostatnio nas odwiedził, powiedział, że to jest możliwe, ale myśli, że Tonks nie wpakowałaby się w coś takiego. Jednak martwię się o to…
- Morgano… - jęknęła Andromeda. – To zapewne dlatego tak wygląda. Ja głupia się nie domyśliłam! Wszystko składa się w sensowną całość! Moja Dora…
- To nie jest nic pewnego. To zwykłe domysły. Może po prostu ciągle przeżywa stratę Amelii? – zauważyła Molly, a Tonks zacisnęła powieki na wspomnienie o przyjaciółce. Nie mogła tego dłużej słuchać. Wybiegła z domu trzaskając drzwiami. „Byle dalej stąd"
***
Ból przeszył jego pięść, a w regale pojawiło się niewielkie wgniecenie. Potok przekleństw samoistnie wypłynął z jego ust. Wściekłość ogarniała go całego. Nie był zły na nią, chociaż to znacznie ułatwiłoby sprawę. Był wściekły na siebie, na swoją własną głupotę. Kiedy ją zobaczył, był taki szczęśliwy. Ta mała, śliczna osóbka pojawiła się znowu i to bez eskorty Fatalnych Jędz. Cieszył się, że jest, jednak wiedział, że nie jest dla niego. Zauważył, że chce spytać o Duke’a i w tym momencie ogarnęła go złość, a może to była zazdrość. Wygarnął wszystko co miał jej za złe, to co do tej pory tylko go smuciło, a teraz sprawiało, że nie może nad sobą panować. Wiedział, że dzieje się z nią coś niedobrego i  że to wina Duke’a i reszty. Bolało go gdy widział ja w takim stanie, może ona tego nie zauważała, ale wyglądała coraz gorzej z dnia na dzień. Słyszał ich śmiechy, krzyki, śpiewy, ale tak naprawdę nie wiedział do końca co tam się dzieje. Chciałby móc ją chronić, ale nie mógł wchodzić z butami w jej własne, prywatne życie.
Znosił to wszystko gorzej niż Syriusz. On wściekał się i wrzeszczał, ale nie bolało go to tak jak Remusa. Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze rozmowa z Dumbledorem. Dyrektor wiele ryzykował, komunikując się z nim, a wieści, które mu przekazał nie do końca były dobre. Musiał to zrobić, chociaż nie chciał. Mógł ryzykować, bo niczego nie miał, ale przywiązał się do tego swojego „niczego”. Miał dać odpowiedź w najbliższym czasie, ale mógłby równie dobrze odpowiedzieć teraz. Podjął decyzję. 

1 komentarz:

  1. Ta. Pod kontrolą. Jak ona ma wszystko pod kontrolą, to ja jestem primabaleriną (a nawet nie umiem tańczyć). Chciałabym, żeby Tonks wzięła do serca słowa Dromedy i Molly. Znając Ciebie, tak nie będzie. Z całego serca popieram Moody'ego - tych muzyków należy natychmiast usunąć z Zakonu. W ogóle nie należało ich przyjmować. Szkoda, że Syriusz nie postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Podejrzewam, że porządny łomot lub awantura powinny wyperswadować Fatalnym Jędzom deprawowanie Tonks.
    Kiedy Ty rozbijesz ten absurdalny związek? Już nawet mi nie chodzi o swatanie Remusa i Tonks. Tylko odsuń od niej Kirleya i resztę tych małpiszonów. Bardzo, bardzo proszę
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń