3.05.2014

54) Za stary...

                   Leżał na łóżku, przykryty wyświechtanym kocem. Powiedział, że jest zmęczony i idzie się położyć, ale to była tylko wymówka, która pozwoliła mu zaszyć się w swojej samotni. W sumie próbował zasnąć, ale nie udało mu się to. Myśli kłębiły się w jego głowie, nie dając mu odpocząć.
To co zobaczył na ostatnim zebraniu złamało mu serce. Tonks jak zwykle pojawiła się w kuchni, uśmiechnięta pomachała do niego i usiadła koło Bary’ego. Remus w sumie go lubił, wydawał się być jedyny normalny spośród tej całej zgrai. Westchnął przeciągle. Czy on i jego przyjaciele nie byli tacy sami jak członkowie tego zespołu? Jeszcze teraz widział tyle wspólnych cech między Syriuszem, a nimi. Bary powiedział coś Tonks, na co ona odpowiedziała szczerym uśmiechem. Wtedy Syriusz spytał się go co on sądzi o trzymaniu tu tych „rockowych idiotów”. Powiedział mu, że skoro Dumbledore uważa, że są oni potrzebni nie mogą ich wyrzucić nawet jeśli mają na to ochotę. Moody zaczął swoją przemowę, ale skończył gdy ten młody chłopak wszedł do kuchni i bąknął coś nie wyraźnie. A potem… Na samo wspomnienie zacisnął ze wściekłości pięści. Jeszcze niedawno to on ją całował, ale… To było coś innego. Od dawna nie widział jej takiej szczęśliwej, widział jak bardzo tego pragnęła, zauważył rumieniec na jej policzku. Szeptali coś sobie, chichocząc raz za razem, a on nie mógł oderwać od nich wzroku. Modlił się, żeby to się skończyło, żeby przestali i już wtedy kiedy Moody zwrócił im uwagę miał nadzieję, że jego modły się spełniły. Tonks była wybuchowa i zadziorna, to w niej lubił. Była taka energiczna i żywiołowa, a jednak wolał, żeby wtedy okazała się inna. Słyszał ich śmiech zza drzwi, taki radosny, żywy i szczery. Ten śmiech, którym Lily śmiała się gdy była z Jamesem, śmiech, którym zanosiły się te wszystkie dziewczyny, które bajerował Syriusz.
- Co to miało być? – zapytał Syriusz patrząc na wszystkich kiedy para wyszła z kuchni.
- Nie przesadzaj Łapo. – westchnęła Laura i rozsiadła się wygodnie na siedzeniu. Wyglądała na dumną, jakby zaraz miała powiedzieć „To moja kuzynka umawia się z gitarzystą Fatalnych Jędz”
- Może… może lepiej kontynuujmy. – zaproponowała nieśmiało Estera. Na nowo zaczęli mówić o sprawach Zakonu, ale Remus nie był w stanie się skupić. Ciągle widział całującą się parę, dziewczynę, którą ko… darzył silnym uczuciem w objęciach innego.
Nie mogąc już o tym myśleć, wstał i wyszedł z pokoju. Zszedł do kuchni, mając ochotę na szklankę zimnej wody. Blade światło rozjaśniało ciemne pomieszczenie, rzucając długie cienie. Wysoka postać stała przy blacie i nalewała coś do szklanki. Pierwszą osobą o jakiej pomyślał był Syriusz, ale na jego nieszczęście był to Kirley.
- Tonks już poszła? – spytał Remus, próbując brzmieć naturalnie i w miarę obojętnie.
- Właśnie wyszła. – odpowiedział chłopak tak obojętnie, że chyba bardziej się już nie dało. Mieszał Ognistą z jakimś napojem, nie zwracając większej uwagi na Lupina. Remus podszedł do kranu i nalał do szklanki wody. Usłyszał dźwięk odstawianego szkła na blat. – Słuchaj, ty i Tonks… ona cię kręci.
To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Krew w jego żyłach zaczęła szybciej krążyć. Odwrócił się do muzyka ze sceptyczną miną. Stał tam lustrując go spojrzeniem i emanując pewnością siebie.
- Skąd taki pomysł?
- Widziałem jak na nas patrzyłeś na zebraniu. Ona tego nie zauważyła, ale… - tutaj urwał i upił łyka ze szklanki. – Więc?
- Między mną, a Tonks nic nie ma. Możesz być o to spokojny. – powiedział stanowczo, a po chwili dodał. – Jednak radzę ci unikać publicznego okazywania uczuć.
- Tak, a niby dlaczego? – zapytał muzyk krzyżując ręce i unosząc sceptycznie brew.
- Tonks to kuzynka Syriusza, a on bywa bardzo wybuchowy. Chyba nie chcesz stracić lokum? – powiedział dumny z siebie, mierząc Kirleya wzrokiem. Z satysfakcją zauważył chwilowe zawahanie na jego twarzy. „Wygrywam tę bitwę.”- pomyślał zadowolony.
- Dobrze, że między wami nic nie ma. Rozumiesz, nie chciałem nikomu przeszkadzać. – powiedział i zwrócił się w kierunku drzwi. – Wiesz, że jesteś dla niej za stary?
- Ja nie jestem dla niej. – powiedział dosadnie Remus, a Duke zamknął za sobą drzwi. „I przegrałem..” – zauważył, opierając się o blat. Kirley miał rację, on jest za stary dla Tonks i musi się z tym w końcu pogodzić, przestać się łudzić. Czas nie działa wstecz. Chwycił butelkę, którą zostawił chłopak i pociągnął sporego łyka, krzywiąc się przy tym.  Za stary…
***
Spojrzała na biały proszek leżący przed nią. Wszyscy z zespołu siedzieli dookoła zrelaksowani tylko nie ona. Spoglądała niepewnie na to wszystko, co było dla niej nowe. Bary spojrzał jej w oczy i powiedział:
- Nie bierz, potem trudno się od tego uwolnić.
- Bary, nie strasz jej! To nic złego, Tonks. Tylko sproszkowane pazury smoka, najlepsza jakość. – powiedział spokojnie Myron i uśmiechnął się do niej. Odgarnął swoje długie loki do tyłu i wciągnął nosem biały proszek.
- Nigdy nie próbowałaś pazurów? – zdziwił się Donaghan.
- Chciałam przed Owutemami, ale Sprout wszystko zarekwirowała. – wytłumaczyła Dora, patrząc jak teraz Orsino wciąga proszek.
- Żałuj, ma się po tym niezłego kopa. – zaśmiał się Graves, który właśnie wycierał nos od białego pyłu.
- I można się łatwo uzależnić. – zauważył Bary, patrząc sceptycznie na kolegów.
- Uspokój się, mówisz tak jakbyś sam tego nie robił. – rzucił Herman.
- Staram się rzucić, ale to nie jest takie łatwe. – wytłumaczył basista.
- Ale wszystkiego warto spróbować, prawda Tonks? – spytał swoim zmysłowym głosem, na dźwięk którego Dora zawsze ulegała. Spojrzała na proszek i nachyliła się, robiąc to co wcześniej robili inni. Zaczęła się krztusić i kichać, rozbawiając muzyków. Wszystko zaczęło się dziać w zwolnionym tempie, obraz zaczął wirować, a dźwięk docierał do niej z opóźnieniem. Dora uśmiechnęła się szeroko i opadła na kanapę, zanosząc się śmiechem. Kirley nalał jej do szklanki Ognistej, którą wypiła z ochotą.

- Zobaczcie jaki ma odpał!- zawołał ktoś, na co Tonks zaśmiała się wesoło, kręcąc głową. Kirley objął ją czule i pocałował w usta.  I tylko tyle zapamiętała z tej nocy. 

3 komentarze:

  1. Co za...! Nie będę tu się wyrażać (oczywiście chciałam pojechać po Kirleyu). Biedny, bidy Remus. Jak możesz coś takiego robić?
    I jeszcze te narkotyki. Jakoś sobie nie wyobrażam ćpającej Tonks. Powtarzam swoje żądanie spod poprzedniego rozdziału: masz NATYCHMIAST wyciągnąć Tonks z tego nieodpowiedniego i toksycznego związku.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój wniosek został przyjęty, czar realizacji bliżej nieokreślony ;)

      Usuń
  2. Może i Kirley wygrał tą bitwę, ale nie wygra wojny! Nie zgadzam się na coś takiego! Trochę obawiam się tych smoczych pazurów... Dają nieco szaleństwa, ale boję się tego... :/ Nie liczę na to, że szybko ich rozdzielisz... nie jesteś taka i mnie to martwi, ale błagam nie ciągnij tego w nieskończoność.

    OdpowiedzUsuń