Leżał na łóżku,
przykryty wyświechtanym kocem. Powiedział, że jest zmęczony i idzie się
położyć, ale to była tylko wymówka, która pozwoliła mu zaszyć się w swojej
samotni. W sumie próbował zasnąć, ale nie udało mu się to. Myśli kłębiły się w
jego głowie, nie dając mu odpocząć.
To co zobaczył na ostatnim zebraniu
złamało mu serce. Tonks jak zwykle pojawiła się w kuchni, uśmiechnięta
pomachała do niego i usiadła koło Bary’ego. Remus w sumie go lubił, wydawał się
być jedyny normalny spośród tej całej zgrai. Westchnął przeciągle. Czy on i
jego przyjaciele nie byli tacy sami jak członkowie tego zespołu? Jeszcze teraz
widział tyle wspólnych cech między Syriuszem, a nimi. Bary powiedział coś
Tonks, na co ona odpowiedziała szczerym uśmiechem. Wtedy Syriusz spytał się go co
on sądzi o trzymaniu tu tych „rockowych idiotów”. Powiedział mu, że skoro
Dumbledore uważa, że są oni potrzebni nie mogą ich wyrzucić nawet jeśli mają na
to ochotę. Moody zaczął swoją przemowę, ale skończył gdy ten młody chłopak
wszedł do kuchni i bąknął coś nie wyraźnie. A potem… Na samo wspomnienie
zacisnął ze wściekłości pięści. Jeszcze niedawno to on ją całował, ale… To było
coś innego. Od dawna nie widział jej takiej szczęśliwej, widział jak bardzo
tego pragnęła, zauważył rumieniec na jej policzku. Szeptali coś sobie,
chichocząc raz za razem, a on nie mógł oderwać od nich wzroku. Modlił się, żeby
to się skończyło, żeby przestali i już wtedy kiedy Moody zwrócił im uwagę miał
nadzieję, że jego modły się spełniły. Tonks była wybuchowa i zadziorna, to w
niej lubił. Była taka energiczna i żywiołowa, a jednak wolał, żeby wtedy
okazała się inna. Słyszał ich śmiech zza drzwi, taki radosny, żywy i szczery.
Ten śmiech, którym Lily śmiała się gdy była z Jamesem, śmiech, którym zanosiły
się te wszystkie dziewczyny, które bajerował Syriusz.
- Co to miało być? – zapytał Syriusz
patrząc na wszystkich kiedy para wyszła z kuchni.
- Nie przesadzaj Łapo. – westchnęła
Laura i rozsiadła się wygodnie na siedzeniu. Wyglądała na dumną, jakby zaraz
miała powiedzieć „To moja kuzynka umawia
się z gitarzystą Fatalnych Jędz”
- Może… może lepiej kontynuujmy. –
zaproponowała nieśmiało Estera. Na nowo zaczęli mówić o sprawach Zakonu, ale
Remus nie był w stanie się skupić. Ciągle widział całującą się parę,
dziewczynę, którą ko… darzył silnym uczuciem w objęciach innego.
Nie mogąc już o tym myśleć, wstał i
wyszedł z pokoju. Zszedł do kuchni, mając ochotę na szklankę zimnej wody. Blade
światło rozjaśniało ciemne pomieszczenie, rzucając długie cienie. Wysoka postać
stała przy blacie i nalewała coś do szklanki. Pierwszą osobą o jakiej pomyślał
był Syriusz, ale na jego nieszczęście był to Kirley.
- Tonks już poszła? – spytał Remus,
próbując brzmieć naturalnie i w miarę obojętnie.
- Właśnie wyszła. – odpowiedział
chłopak tak obojętnie, że chyba bardziej się już nie dało. Mieszał Ognistą z
jakimś napojem, nie zwracając większej uwagi na Lupina. Remus podszedł do kranu
i nalał do szklanki wody. Usłyszał dźwięk odstawianego szkła na blat. –
Słuchaj, ty i Tonks… ona cię kręci.
To było bardziej stwierdzenie niż
pytanie. Krew w jego żyłach zaczęła szybciej krążyć. Odwrócił się do muzyka ze
sceptyczną miną. Stał tam lustrując go spojrzeniem i emanując pewnością siebie.
- Skąd taki pomysł?
- Widziałem jak na nas patrzyłeś na
zebraniu. Ona tego nie zauważyła, ale… - tutaj urwał i upił łyka ze szklanki. –
Więc?
- Między mną, a Tonks nic nie ma.
Możesz być o to spokojny. – powiedział stanowczo, a po chwili dodał. – Jednak
radzę ci unikać publicznego okazywania uczuć.
- Tak, a niby dlaczego? – zapytał muzyk
krzyżując ręce i unosząc sceptycznie brew.
- Tonks to kuzynka Syriusza, a on bywa
bardzo wybuchowy. Chyba nie chcesz stracić lokum? – powiedział dumny z siebie,
mierząc Kirleya wzrokiem. Z satysfakcją zauważył chwilowe zawahanie na jego
twarzy. „Wygrywam tę bitwę.”-
pomyślał zadowolony.
- Dobrze, że między wami nic nie ma.
Rozumiesz, nie chciałem nikomu przeszkadzać. – powiedział i zwrócił się w
kierunku drzwi. – Wiesz, że jesteś dla niej za stary?
- Ja nie jestem dla niej. – powiedział
dosadnie Remus, a Duke zamknął za sobą drzwi. „I przegrałem..” – zauważył, opierając się o blat. Kirley miał
rację, on jest za stary dla Tonks i musi się z tym w końcu pogodzić, przestać
się łudzić. Czas nie działa wstecz. Chwycił butelkę, którą zostawił chłopak i
pociągnął sporego łyka, krzywiąc się przy tym. Za stary…
***
Spojrzała na biały proszek leżący przed
nią. Wszyscy z zespołu siedzieli dookoła zrelaksowani tylko nie ona. Spoglądała
niepewnie na to wszystko, co było dla niej nowe. Bary spojrzał jej w oczy i
powiedział:
- Nie bierz, potem trudno się od tego
uwolnić.
- Bary, nie strasz jej! To nic złego,
Tonks. Tylko sproszkowane pazury smoka, najlepsza jakość. – powiedział
spokojnie Myron i uśmiechnął się do niej. Odgarnął swoje długie loki do tyłu i
wciągnął nosem biały proszek.
- Nigdy nie próbowałaś pazurów? –
zdziwił się Donaghan.
- Chciałam przed Owutemami, ale Sprout
wszystko zarekwirowała. – wytłumaczyła Dora, patrząc jak teraz Orsino wciąga
proszek.
- Żałuj, ma się po tym niezłego kopa. –
zaśmiał się Graves, który właśnie wycierał nos od białego pyłu.
- I można się łatwo uzależnić. –
zauważył Bary, patrząc sceptycznie na kolegów.
- Uspokój się, mówisz tak jakbyś sam
tego nie robił. – rzucił Herman.
- Staram się rzucić, ale to nie jest
takie łatwe. – wytłumaczył basista.
- Ale wszystkiego warto spróbować,
prawda Tonks? – spytał swoim zmysłowym głosem, na dźwięk którego Dora zawsze
ulegała. Spojrzała na proszek i nachyliła się, robiąc to co wcześniej robili
inni. Zaczęła się krztusić i kichać, rozbawiając muzyków. Wszystko zaczęło się
dziać w zwolnionym tempie, obraz zaczął wirować, a dźwięk docierał do niej z
opóźnieniem. Dora uśmiechnęła się szeroko i opadła na kanapę, zanosząc się
śmiechem. Kirley nalał jej do szklanki Ognistej, którą wypiła z ochotą.
- Zobaczcie jaki ma odpał!- zawołał
ktoś, na co Tonks zaśmiała się wesoło, kręcąc głową. Kirley objął ją czule i
pocałował w usta. I tylko tyle
zapamiętała z tej nocy.
Co za...! Nie będę tu się wyrażać (oczywiście chciałam pojechać po Kirleyu). Biedny, bidy Remus. Jak możesz coś takiego robić?
OdpowiedzUsuńI jeszcze te narkotyki. Jakoś sobie nie wyobrażam ćpającej Tonks. Powtarzam swoje żądanie spod poprzedniego rozdziału: masz NATYCHMIAST wyciągnąć Tonks z tego nieodpowiedniego i toksycznego związku.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
Twój wniosek został przyjęty, czar realizacji bliżej nieokreślony ;)
UsuńMoże i Kirley wygrał tą bitwę, ale nie wygra wojny! Nie zgadzam się na coś takiego! Trochę obawiam się tych smoczych pazurów... Dają nieco szaleństwa, ale boję się tego... :/ Nie liczę na to, że szybko ich rozdzielisz... nie jesteś taka i mnie to martwi, ale błagam nie ciągnij tego w nieskończoność.
OdpowiedzUsuń