27.04.2014

53) To aż ty

Każda chwila ciągnęła jej się w nieskończoność. Pracy praktycznie nie miała, Scrimgeour uznał, że należy im się wypoczynek, tym samym wróciła do przepisywania starych raportów. Pozwalano jej również wychodzić wcześniej z pracy, chociaż nie korzystała z tego za często. Bo niby co miała robić? Jej przyjaciółek nie było, a ona nie chciała zamykać się w czterech ścianach pokoju.
Hestia i Walter stworzyli idealną parę. Gdzie się nie spojrzało można było zobaczyć ich obściskujących się po kątach. Okazało się, że Estera i Giuseppe również połączyła wielka miłość. Wszyscy byli zaskoczeni gdy na kolejnym zebraniu oznajmili, że mają zamiar wziąć ślub.
W chwilach gdy Nimfadora korzystała z możliwości znikania z pracy, pojawiała się na Grimmauld Place. Rzadziej spotkać się z Remusem i Syriuszem, bardziej po to, żeby zobaczyć Fatalne Jędze. Nie wiedziała jakim cudem tak dobrze się z nimi dogaduję. Nie czuła żadnych oporów kiedy była w ich towarzystwie, no chyba, że pojawiał się Kirley. Wtedy Dora nie potrafiła się opanować. Tak było też tym razem. Wszyscy siedzieli w salonie, kiedy Tonks zaproponowała, że pójdzie po coś do picia. Nie zauważyła, że Duke poszedł za nią.
- Kirley! – zawołała przestraszona, kiedy ten złapał ją za rękę.
- Nie bój się. – powiedział cicho i zbliżył się do niej. – To tylko ja.
- To aż ty. – wypaliła, czerwieniąc się ze wstydu.
- Co się dzieje, mała? Nie jesteś już taka wesoła jak wtedy kiedy cie poznałem. – szepnął cicho. Był tak blisko, że Dora musiała oprzeć się plecami o ścianę.
- Przepraszam. Chodzi o to, że Amelia… - powiedziała i głos jej się załamał.
- Amelia, ta dziewczyna, która nie żyje? – spytał, a Tonks pokiwała w milczeniu głową. – Wydawała się być fajną dziewczyną. Na pewno nie chciałaby, żebyś się smuciła.
- Pewnie masz rację…
- Oczywiście, że ją mam. – mruknął zmysłowo i pocałował ją delikatnie. Serce Dory podskoczyło do gardła i zaczęło bić tak jakby chciało się wyrwać z klatki piersiowej i rzucić się na Kirleya. Gitarzysta pocałował ją trochę śmielej, a ona w końcu oddała pocałunek. Wszystkie myśli uleciały z jej głowy. Stali tam całując się, a ich ręce oplatały ich ciała tak ciasno, że przylegali do siebie niemal idealnie. Pozwoliła sobie odpłynąć w jego ramionach. Po raz pierwszy od dawna nie martwić się wszystkim.
***
Słyszał ich głośny śmiech, a wśród wielu głosów ten jeden. Bolało go to tak bardzo. Wolała spędzać czas z nimi. Chociaż nie dziwił jej się. Oni byli młodzi, przystojni, uzdolnieni, a on stary, poszarpany i nudny. Każdy wybrałby rockmenów, a nie nudnego mola książkowego. A przy okazji był tam ten chłopak z jej plakatów, w którym zapewnie się podkochiwała. Zamknął z trzaskiem książkę. Targały nim sprzeczne emocje. Cieszył się, że Tonks ma możliwość odreagowania po tym co ostatnio jej się przytrafiło, ale był wściekły, że to oni ją wspierają, oni jej pomagają, a nie on. Chciał być blisko niej, móc ją pocieszyć, przytulić, ale nie chciał się narzucać.
Wyciszył pokój machnięciem różdżki, kiedy po raz kolejny rozbrzmiał śmiech. Syriusz chciał już ich wyrzucić, ale on przekonał go, żeby zostali do końca roku. „Ale ani minuty dłużej!” – zastrzegł Black. Mógł mu pozwolić ich wyrzucić, nie miałby teraz problemu. Czuł się nieswojo, kiedy oni tu byli. Wolał czasy gdy był tylko on i Syriusz, a Tonks przychodziła do nich.
***
Zebrania Zakonu były dla Tonks weselsze za każdym razem gdy go widziała. Z wytęsknieniem czekała na wiadomości od Moody’ego, że ma się stawić w Kwaterze Głównej. Tak było też  i tego dnia, gdy z uśmiechem na ustach pędziła na Grimmauld Place. Wbiegła uradowana do kuchni i przywitała się ze wszystkimi. Usiadła koło Bary’ego i już miała się go spytać gdzie jest Duke, kiedy on powiedział:
- Na górze, zaraz przyjdzie.
- Dzięki. – posłała mu promienny uśmiech. Rozejrzała się po wszystkich. Moody jak zwykle siedział z nosem w papierach, Molly siedziała koło Artura, który popijał kawę i rzucała nienawistne spojrzenie na Fleur, siedzącej na kolanach Billa. Hestia i Walter trzymali się uroczo za ręce, a Estera i Giuseppe szeptali sobie coś po cichu. Z uśmiechem stwierdziła, że i ona dołączyła do grona zakochanych. Dalej siedzieli Emelina, Dedalus i Elfias, którzy zazwyczaj trzymali się razem, Remus i Syriusz rozmawiający o czymś z powagą, Laura, która posyłała Tonks nieśmiały uśmiech i Fatalne Jędze w niepełnym składzie.
- Może zacznijmy. – przemówił Szalonooki. – Prawdę powiedziawszy, nie mamy zbyt wiele do powiedzenia. Tak szybko jak się śmierciożercy pojawili, tak też zniknęli. Zalecam więc zaprzestanie obserwacji Pokątnej i skupieniu się na ministerstwie, które w ostatnim czasie pozwala sobie na za wiele. W takim razie…
- Wybacz. – odezwał się Duke, który swoim przybyciem przerwał Moody’emu. Nachylił się nad Tonks i pocałował namiętnie w usta, zwracając tym samym uwagę wszystkich zebranych. Dora była w stanie usłyszeć szepty swoich znajomych, ale nie obchodziło ją to. Kirley usiadł i objął Nimfadore.
- W takim razie… - zaczął znowu Moody, zbity z tropu. – Musimy rozpisać kolejne warty.
- Czy ktoś ci dzisiaj mówił, że wyglądasz ślicznie? – spytał ją szeptem Kirley, przyciągając do siebie, zmuszając tym samym, żeby oparła się o jego klatkę piersiową.
- Nie… - odpowiedziała mu cicho, rumieniąc się.
- W takim razie jestem pierwszy. – mruknął i musnął wargami jej szyję.
- Tonks, jeżeli wam przeszkadzam możecie wyjść. – ryknął Moody, lustrując ich dwójkę wzrokiem, tak jak to robiła reszta zebranych. Tonks nie spodobało się to. Chwyciła Kirleya za rękę i wstała.
- Nie ma problemu, Moody. – powiedziała uroczym tonem i oboje wyszli, zostawiając wszystkich w niemałym szoku. Gdy tylko drzwi się zamknęły wybuchli niepohamowanym śmiechem.  – Chodź, nie będziemy tu stać. – stwierdziła Dora i zaprowadziła go do swojego pokoju.
- Z każdym dniem coraz bardziej mnie zaskakujesz. – stwierdził i położył się na jej łóżku. Tonks śmiejąc się ciągle, ułożyła się obok niego.
- Wiesz, że od zawsze marzyłam żeby cię poznać? – westchnęła, wtulając się w jego umięśnione ciało.
- Jak każda. – mruknął i położył się tak, by Tonks była pod nim. – Ale ty jesteś wyjątkowa.

3 komentarze:

  1. Wróciłem i już nadrabiam straty! Pogrzeb był... bardzo wzruszający. To wszystko co mówili przyjaciele Amelii, te wspomnienia, patronusy! O BOŻE! Dobrze, że ten cały Gatiss trafił do Azkabanu! Należy mu się! No i jeszcze Sara i mały dzidziuś! O Jezuniu! A do tego ta nowa para w postaci Estery i Giuseppe! W sumie nie przepadam za facetem, ale Es jest fajna! Chociaż wśród tych wszystkich par moimi faworytami na dzień dzisiejszy są Hestia i Walter! :) Są z pewnością dużo wyżej w mojej hierarchii niż Tonks i Duke! No błagam cię! On jest strasznie zadufany w sobie o czym świadczy jego ostatnia wypowiedź! Mają się rozstać w tej chwili! Chociaż znając ciebie pociągniesz to przez kolejne dwadzieścia rozdziałów...

    A teraz pozwolę sobie na małą reklamę! Zapraszam serdecznie na http://wolf-trailers-zwiastuny.blogspot.com/ Jeżeli chcesz zwiastun to po prostu napisz! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze chciałam przeprosić, że nie skomentowałam wczoraj, ale musiałam się uspokoić. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się zdenerwowałam.
    Całkowicie się zgadzam z Kolegą z góry (mam nadzieję, że nie obrazi się za to stwierdzenie). Masz w najbliższym rozdziale (OSTATECZNIE w kolejnym) rozbić ten okropny związek. Oni w ogóle do siebie nie pasują! Kirley jest jakimś zadufanym w sobie bałwanem. Tonks zasługuje na kogoś o niebo lepszego - oczywiście mam na myśli Remusa. Jak Ty w ogóle możesz go tak krzywdzić. Świetnie oddałaś uczucia Lupina, chociaż trochę mi ich zabrakło w ostatniej scenie.
    Jak już pisałam - to ma się rozlecieć, albo Cię znajdę, a na tym jeszcze nikt dobrze nie wyszedł ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok :D Tylko rozbij ten okropny związek Tonks i Kirleya !

    OdpowiedzUsuń