Każda chwila ciągnęła jej się w
nieskończoność. Pracy praktycznie nie miała, Scrimgeour uznał, że należy im się
wypoczynek, tym samym wróciła do przepisywania starych raportów. Pozwalano jej
również wychodzić wcześniej z pracy, chociaż nie korzystała z tego za często.
Bo niby co miała robić? Jej przyjaciółek nie było, a ona nie chciała zamykać
się w czterech ścianach pokoju.
Hestia i Walter stworzyli idealną parę.
Gdzie się nie spojrzało można było zobaczyć ich obściskujących się po kątach.
Okazało się, że Estera i Giuseppe również połączyła wielka miłość. Wszyscy byli
zaskoczeni gdy na kolejnym zebraniu oznajmili, że mają zamiar wziąć ślub.
W chwilach gdy Nimfadora korzystała z
możliwości znikania z pracy, pojawiała się na Grimmauld Place. Rzadziej spotkać
się z Remusem i Syriuszem, bardziej po to, żeby zobaczyć Fatalne Jędze. Nie
wiedziała jakim cudem tak dobrze się z nimi dogaduję. Nie czuła żadnych oporów
kiedy była w ich towarzystwie, no chyba, że pojawiał się Kirley. Wtedy Dora nie
potrafiła się opanować. Tak było też tym razem. Wszyscy siedzieli w salonie,
kiedy Tonks zaproponowała, że pójdzie po coś do picia. Nie zauważyła, że Duke
poszedł za nią.
- Kirley! – zawołała przestraszona,
kiedy ten złapał ją za rękę.
- Nie bój się. – powiedział cicho i
zbliżył się do niej. – To tylko ja.
- To aż ty. – wypaliła, czerwieniąc się
ze wstydu.
- Co się dzieje, mała? Nie jesteś już
taka wesoła jak wtedy kiedy cie poznałem. – szepnął cicho. Był tak blisko, że
Dora musiała oprzeć się plecami o ścianę.
- Przepraszam. Chodzi o to, że Amelia…
- powiedziała i głos jej się załamał.
- Amelia, ta dziewczyna, która nie
żyje? – spytał, a Tonks pokiwała w milczeniu głową. – Wydawała się być fajną
dziewczyną. Na pewno nie chciałaby, żebyś się smuciła.
- Pewnie masz rację…
- Oczywiście, że ją mam. – mruknął
zmysłowo i pocałował ją delikatnie. Serce Dory podskoczyło do gardła i zaczęło
bić tak jakby chciało się wyrwać z klatki piersiowej i rzucić się na Kirleya.
Gitarzysta pocałował ją trochę śmielej, a ona w końcu oddała pocałunek. Wszystkie
myśli uleciały z jej głowy. Stali tam całując się, a ich ręce oplatały ich
ciała tak ciasno, że przylegali do siebie niemal idealnie. Pozwoliła sobie
odpłynąć w jego ramionach. Po raz pierwszy od dawna nie martwić się wszystkim.
***
Słyszał ich głośny śmiech, a wśród
wielu głosów ten jeden. Bolało go to tak bardzo. Wolała spędzać czas z nimi.
Chociaż nie dziwił jej się. Oni byli młodzi, przystojni, uzdolnieni, a on
stary, poszarpany i nudny. Każdy wybrałby rockmenów, a nie nudnego mola
książkowego. A przy okazji był tam ten chłopak z jej plakatów, w którym
zapewnie się podkochiwała. Zamknął z trzaskiem książkę. Targały nim sprzeczne
emocje. Cieszył się, że Tonks ma możliwość odreagowania po tym co ostatnio jej
się przytrafiło, ale był wściekły, że to oni ją wspierają, oni jej pomagają, a
nie on. Chciał być blisko niej, móc ją pocieszyć, przytulić, ale nie chciał się
narzucać.
Wyciszył pokój machnięciem różdżki,
kiedy po raz kolejny rozbrzmiał śmiech. Syriusz chciał już ich wyrzucić, ale on
przekonał go, żeby zostali do końca roku. „Ale
ani minuty dłużej!” – zastrzegł Black. Mógł mu pozwolić ich wyrzucić, nie
miałby teraz problemu. Czuł się nieswojo, kiedy oni tu byli. Wolał czasy gdy
był tylko on i Syriusz, a Tonks przychodziła do nich.
***
Zebrania Zakonu były dla Tonks weselsze
za każdym razem gdy go widziała. Z wytęsknieniem czekała na wiadomości od
Moody’ego, że ma się stawić w Kwaterze Głównej. Tak było też i tego dnia, gdy z uśmiechem na ustach
pędziła na Grimmauld Place. Wbiegła uradowana do kuchni i przywitała się ze
wszystkimi. Usiadła koło Bary’ego i już miała się go spytać gdzie jest Duke, kiedy
on powiedział:
- Na górze, zaraz przyjdzie.
- Dzięki. – posłała mu promienny
uśmiech. Rozejrzała się po wszystkich. Moody jak zwykle siedział z nosem w
papierach, Molly siedziała koło Artura, który popijał kawę i rzucała
nienawistne spojrzenie na Fleur, siedzącej na kolanach Billa. Hestia i Walter
trzymali się uroczo za ręce, a Estera i Giuseppe szeptali sobie coś po cichu. Z
uśmiechem stwierdziła, że i ona dołączyła do grona zakochanych. Dalej siedzieli
Emelina, Dedalus i Elfias, którzy zazwyczaj trzymali się razem, Remus i Syriusz
rozmawiający o czymś z powagą, Laura, która posyłała Tonks nieśmiały uśmiech i
Fatalne Jędze w niepełnym składzie.
- Może zacznijmy. – przemówił
Szalonooki. – Prawdę powiedziawszy, nie mamy zbyt wiele do powiedzenia. Tak szybko
jak się śmierciożercy pojawili, tak też zniknęli. Zalecam więc zaprzestanie
obserwacji Pokątnej i skupieniu się na ministerstwie, które w ostatnim czasie
pozwala sobie na za wiele. W takim razie…
- Wybacz. – odezwał się Duke, który
swoim przybyciem przerwał Moody’emu. Nachylił się nad Tonks i pocałował
namiętnie w usta, zwracając tym samym uwagę wszystkich zebranych. Dora była w
stanie usłyszeć szepty swoich znajomych, ale nie obchodziło ją to. Kirley
usiadł i objął Nimfadore.
- W takim razie… - zaczął znowu Moody,
zbity z tropu. – Musimy rozpisać kolejne warty.
- Czy ktoś ci dzisiaj mówił, że
wyglądasz ślicznie? – spytał ją szeptem Kirley, przyciągając do siebie,
zmuszając tym samym, żeby oparła się o jego klatkę piersiową.
- Nie… - odpowiedziała mu cicho,
rumieniąc się.
- W takim razie jestem pierwszy. –
mruknął i musnął wargami jej szyję.
- Tonks, jeżeli wam przeszkadzam
możecie wyjść. – ryknął Moody, lustrując ich dwójkę wzrokiem, tak jak to robiła
reszta zebranych. Tonks nie spodobało się to. Chwyciła Kirleya za rękę i
wstała.
- Nie ma problemu, Moody. – powiedziała
uroczym tonem i oboje wyszli, zostawiając wszystkich w niemałym szoku. Gdy
tylko drzwi się zamknęły wybuchli niepohamowanym śmiechem. – Chodź, nie będziemy tu stać. – stwierdziła Dora
i zaprowadziła go do swojego pokoju.
- Z każdym dniem coraz bardziej mnie
zaskakujesz. – stwierdził i położył się na jej łóżku. Tonks śmiejąc się ciągle,
ułożyła się obok niego.
- Wiesz, że od zawsze marzyłam żeby cię
poznać? – westchnęła, wtulając się w jego umięśnione ciało.
- Jak każda. – mruknął i położył się
tak, by Tonks była pod nim. – Ale ty jesteś wyjątkowa.
Wróciłem i już nadrabiam straty! Pogrzeb był... bardzo wzruszający. To wszystko co mówili przyjaciele Amelii, te wspomnienia, patronusy! O BOŻE! Dobrze, że ten cały Gatiss trafił do Azkabanu! Należy mu się! No i jeszcze Sara i mały dzidziuś! O Jezuniu! A do tego ta nowa para w postaci Estery i Giuseppe! W sumie nie przepadam za facetem, ale Es jest fajna! Chociaż wśród tych wszystkich par moimi faworytami na dzień dzisiejszy są Hestia i Walter! :) Są z pewnością dużo wyżej w mojej hierarchii niż Tonks i Duke! No błagam cię! On jest strasznie zadufany w sobie o czym świadczy jego ostatnia wypowiedź! Mają się rozstać w tej chwili! Chociaż znając ciebie pociągniesz to przez kolejne dwadzieścia rozdziałów...
OdpowiedzUsuńA teraz pozwolę sobie na małą reklamę! Zapraszam serdecznie na http://wolf-trailers-zwiastuny.blogspot.com/ Jeżeli chcesz zwiastun to po prostu napisz! :D
Po pierwsze chciałam przeprosić, że nie skomentowałam wczoraj, ale musiałam się uspokoić. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się zdenerwowałam.
OdpowiedzUsuńCałkowicie się zgadzam z Kolegą z góry (mam nadzieję, że nie obrazi się za to stwierdzenie). Masz w najbliższym rozdziale (OSTATECZNIE w kolejnym) rozbić ten okropny związek. Oni w ogóle do siebie nie pasują! Kirley jest jakimś zadufanym w sobie bałwanem. Tonks zasługuje na kogoś o niebo lepszego - oczywiście mam na myśli Remusa. Jak Ty w ogóle możesz go tak krzywdzić. Świetnie oddałaś uczucia Lupina, chociaż trochę mi ich zabrakło w ostatniej scenie.
Jak już pisałam - to ma się rozlecieć, albo Cię znajdę, a na tym jeszcze nikt dobrze nie wyszedł ;)
Pozdrawiam
Ok :D Tylko rozbij ten okropny związek Tonks i Kirleya !
OdpowiedzUsuń