29.03.2014

41) Ciasteczko

To było chyba najgorsze przedpołudnie jakie przeżyła, nie wiedziała czemu, ale czuła, że między nią, a Sarą nigdy nie będzie tak jak dawniej. Wiedziała to już wtedy gdy mówiła Franczescowi by zabrał ją do Włoch. Otrząsnęła głowę z nieprzyjemnych myśli i otworzyła drzwi do domu swojego kuzyna. Zbiegła szybko do kuchni gdzie zauważyła Syriusz dumającego nad szklanką soku dyniowego.
- Cześć, cześć! – zawołała od progu, tanecznym krokiem podeszła do niego i dała całusa w policzek.
- Cześć, a co to za przywitanie? – zdziwił się Łapa.
- Jeśli ci to przeszkadza mogę się tak nie witać. – oznajmiła i przysiadła się do niego. – Gdzie masz Remusa?
- Pojechał przygotować swoją norę na pełnie. Mówił, że Amelii spodobała się niespodzianka.
- Tak, była zachwycona. – oznajmiła z uśmiechem, ale jej krewniak go nie odwzajemnił. – Co jest z tobą?
- Martwię się… Całe życie o niczym nie myślałem, nie zawracałem sobie głowy głupstwami, a teraz się martwię. – wyznał, kręcąc szklanką w dłoni, Tonks spojrzała na niego wyczekująco, a on westchnął i przemówił: - Martwię się o Harry’ego.
- To zrozumiałe. Słuchaj Harry jest już na tyle dorosły, żeby radzić sobie z problemami. Ta stara ropucha na pewno nadepnie mu na odcisk, ale pamiętaj o tym, że on nie jest sam w Hogwarcie. Jest tak Ron, Hermiona, McGonagall, a przede wszystkim Dumbledore.
- Zamieniasz się w Lunatyka. – uśmiechnął się pod nosem, a potem zawołał już rozweselony: - A jako, że Remus ma zawsze rację to chyba nie mam się czym martwić!
- No i prawidłowo! W końcu mój kuzyn wrócił! – zaśmiała się i wyciągając paczkę fajek zapytała: - Mogę zapalić?
- Skoro musisz.                                                                    
-Znaleźliśmy kolejną zaginioną, żyje. – oznajmiła odpalając papierosa.
- Świetna wiadomość!
- Jaka wiadomość? – zapytał Remus, który stał w drzwiach.
- Życie Tonks zaczyna się układać. – poinformował go Wąchacz.
- To trochę za dużo powiedziane. – przyznała wypuszczając dym z ust. – Jak na razie jest znośnie. Znaleźliśmy Mirandę Harkness, jest teraz w Mungu. Wróciłam do domu, no ale Sara dzisiaj wyleciała.
- Trudno się było pożegnać? – zapytał troskliwie Lupin, przysiadając się do nich, a Dora pokiwała głową.
- Mam nadzieję, że szybko się z nią zobaczę. – przyznała zaciągając się. – Ale to nie zmienia faktu, że musze się teraz w stu procentach skupić na szukaniu Emily.
- Tak, a nałóg ci w tym nie pomoże. – zauważył Black i wyrwał jej papierosa z dłoni po czym sam wziął go do ust.
- Ej to moje! – oburzyła się Dora, wyglądając przy tym jak pięciolatek.
- Już nie. – zarechotał Syriusz i zgasił fajkę.
- Jesteś okropny!
- Ja tylko dbam o twoje zdrowie, kwiatuszku.
Remus przyglądał się ich kłótni z uśmiechem. Oboje wyglądali przekomicznie z tą Blackowską zawziętością wypisaną na twarzy. Nie przerywał im, uśmiechał się pogodnie i słuchał.
- Nie jestem dzieckiem, nie potrzebuje twojej troski! – zawołała Nimfadora.
-Przepraszam, że przeszkadzam. – odezwał się kobiecy głos i wszyscy podeszli do kominka, z którego spoglądała na nich twarz profesor McGonagall.
- Coś się stało, Minerwo? – zapytał zaniepokojony Lupin.
- Uważam, że Syriusz powinien o czymś wiedzieć. – twierdziła i zacisnęła usta w wąską linie. – Harry już na pierwszej lekcji z Umbridge pozwolił sobie na za dużo.
- Co zrobił? – westchnął Black.
- Podważył jej autorytet. Kiedy ona kolejno obrażała poprzednich nauczycieli, on wstał i głośno powiedział, że się myli. – powiedziała, a Dora wyczuła jak Lupin spiął się. – Większość klasy wstawiła się za tobą, Remusie. Dolores zabrania im używania magii na lekcji, co moim zdaniem jest skrajną głupotą.
- No dobrze, ale chyba nie chodzi tylko o to, że Harry bronił Remusa. – zauważyła Dora.
-Ależ oczywiście! Dolores uważa, że jedynym dobrym nauczyciele przed nią był Quirrell. Na to Harry oczywiście zareagował mówiąc, że miał on Voldemorta skrytego pod turbanem.
- Też bym tak zareagował, wytknął bym wszystko tej jędzy. – powiedział kipiący wściekłością Łapa.
- Tak też zrobił twój chrześniak, dlatego Dolores przysłała go do mnie. Gdy tylko wyszedł skontaktowałam się z wami. – odpowiedziała od razu Minerwa.
- Jak zareagowałaś na to? – zaciekawił się Lupin, który jako jedyny w tym gronie był z nauczycielką po imieniu.
- Zapytałam się czy to wszystko prawda. Czy podniósł głos na nauczyciela, czy powiedział, że Voldemort żyje. A gdy  przyznał się do wszystkiego poczęstowałam go ciasteczkiem. – powiedziała próbując zabrzmieć obojętnie, ale mimowolny uśmiech zdradził ją. Wszyscy zaczęli się śmiać widząc zakłopotanie profesorki.
- Mi nigdy nie zaproponowała pani ciasteczka. – powiedział z wyrzutem Syriusz.
- Bo ty Black nigdy na nie nie zasłużyłeś. – powiedziała Minerwa.
- No dobrze, ale jakie Harry teraz będzie miał konsekwencje. – zapytał Lupin, który jako pierwszy się uspokoił.
- Tygodniowy szlaban. – poinformowała go McGonagall.- Ale jest jeszcze coś o czym chciałam wam powiedzieć. Kontakt z Hogwartem może być czasowo uniemożliwiony. Dolores wpycha wszędzie swój nos. Kontakt z nami byłby niebezpieczny. Muszę kończyć, zaraz zaczynam lekcję. – powiedziała i zniknęła z kominka.
Mimo że cała trójka śmiała się na wspomnienie miny McGonagall, która mówiła ,że poczęstowała Harry’ego ciasteczkiem, każdy z nich zdawał sobie sprawę, że w zamku nie dzieje się dobrze. Interwencja ministerstwa to ostatnia rzecz jaka im potrzebna, a znając Dolores Umbrige nic nie zapowiadało się dobrze.
***
- Nie… - wyszeptała prawie niesłyszalnie Miranda Harkness, która leżała otoczona bielą w Św. Mungu. Sama była prawie biała, a jej oczy były zamglone i nieobecne.
- Nie martw się, teraz odpocznij. – powiedziała Dora i przygładziła rozczochrane włosy dziewczyny. Mirandy była niczym cień człowieka, ale żyła i to się najbardziej liczyło. Dziewczyna od razu zasnęła, a Tonks i jej przyjaciele opuścili salę.
- Nie za wiele nam pomogła. – jęknął Rick.
- Państwo są tymi Aurorami? – zapytał przysadzisty mężczyzna z wydatnym brzuchem, mijając ich. – Chodzi o tą dziewczynę otrutą owocami kłaposkszeczki. Nie zdążyłem z państwem wcześniej porozmawiać. W ostatniej chwili podaliśmy jej antidotum jednak nie dało ono za wiele.
- Co pan ma na myśli? – zapytał zaniepokojony Walt.
- Owoce kłaposkszeczki to bardzo silna trucizna. Działa powoli, ten kto jej to podał musiał o tym nie wiedzieć, jeżeli liczył na szybki zgon. Wyniszczenie organizmu jest bardzo poważne. Został uszkodzony mózg, układ pokarmowy oraz tkanka mięśniowa. Prawdopodobnie nie stanie już na nogi i będzie potrzebowała stałej opieki lekarskiej.
- Nie da się nic więcej zrobić? – zapytała wstrząśnięta Hestia.
- Robimy wszystko co w naszej mocy, ale nie przywrócimy  jej do stanu sprzed zażycia trucizny. A teraz przepraszam, muszę sprawdzić jak ona się czuje. – powiedział i odszedł w stronę sali, w której przebywała dziewczyna.
- A niech to… - warknął Walt, kopiąc nogą w stojący obok śmietnik.
- Tak naprawdę jej nie uratowaliśmy. – zauważyła Dora.
- Ale ona żyje, oddycha. – upierała się Hestia.
- Ona tylko oddycha, Hestio! Całe życie będzie przybita do łóżka, będzie rośliną o którą nieustannie trzeba dbać. Co to za życie? – mówiła wściekła Nimfadora.
- Nie traćcie nadziei. Słyszeliście lekarza, nie przywrócą jej do pierwotnego stanu, ale może uda im się odtworzyć część tkanki mięśniowej, albo organizm sam zacznie się odbudowywać. Zdrowie to coś czego nigdy nie można przewidzieć. – uspokoił ich wszystkich Rick.
- Masz rację, nic nie jest jeszcze przesądzone. – przyznał mu rację Walter.
***
Siedziała na chłodnej podłodze. Była kompletnie sama, w ręku trzymała starą fotografię. Pamiętała, że to był ostatni dobry dzień między nimi. Zastanawiała się co to wszystko zepsuło, a może kto. Zawsze obwiniała o to ją, ale zaczęła mieć wątpliwości. Nienawidziła jej za to, że była taka lubiana za to kim jest, a nie kogo grała, że miała oddanych przyjaciół, że potrafiła się zadowolić tym co miała i nie pragnęła wiele więcej, że jej rodzice kochali ją tak bardzo. Była po prostu zazdrosna. Denerwowało ją to strasznie, żyła w przekonaniu, że jest lepsza, że nie dorówna jej nikt, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę, że tak naprawdę jest gorsza i samotna, a najbardziej bolało ją to, że sama doprowadziła do tego stanu. Nie minęła chwila, aż doszła do wniosku, że nic nie jest jeszcze stracone, że może wszystko naprawić i że to zrobi. Zrobi wszystko co w jej mocy by odbudować dawną relację.

3 komentarze:

  1. Uwielbiam to ciasteczko. Pamiętam, że gdy pierwszy raz o tym czytałam, śmiałam się do łez.
    Widzę, że zapowiada się wielka przemiana Laury. Mam nadzieję, że nie każesz długo na to czekać.
    Pozdrawiam
    PS. Mała uwaga. Są uzdrowiciele a nie lekarze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciasteczko jest zdecydowanie wspaniałe! :) Uwielbiam MC jest fantastyczna pod każdym względem. Nie będziesz długo czekać, tyle ci mogę powiedzieć. Mam świadomość, że są to uzdrowiciele, ale wydaje mi się, że te dwa określenia mogą występować w świecie magii.

      Usuń
  2. Rozpływać się nad twoim geniuszem nie mam zamiaru, bo boję się, że popadniesz w narcyzm. Powiem, że jest genialnie. Laura coraz bardziej mnie intryguje. A co do Mirandy, to wydaje mi się, że naprowadzi ich na rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń