Od dawna nic nie wprawiło jej w tak
dobry nastrój jak trzy bilety, które właśnie trzymała w ręce. Koncert Fatalnych Jędz miał się odbyć za miesiąc, a
Dora wykupiła ostatnie wejściówki. To o czym najbardziej teraz marzyła było już
na wyciągnięcie ręki.
- Wróciłam! – krzyknęła zatrzaskując drzwi
i ściągnęła z nóg znoszone trampki.
- Jesteśmy w kuchni. – odezwała się
Sara z drugiego końca korytarza. „Jesteśmy,
bo jak mogłabyś być sama” – pomyślała Tonks. Lucky stała przy blacie i za
pomocą różdżki mieszała coś w misce, a Franczesco szukał czegoś w lodówce. Gdy
tylko ujrzał Dorę oznajmił:
- Pieczemy ciasto, chcesz się dołączyć?
- Nie wiesz co… nie jestem w tym
najlepsza. – obdarzyłam go wymuszonym uśmiechem. – Saro zobacz co mam?
- Nie wierzę! – wykrzyknęła Lucky kiedy
Dora pomachała jej biletami przed nosem.
- To uwierz. – wyszczerzyła się
Nimfadora.
- Ale jak?!
- Ostatnie trzy wejściówki, musiałam
się o nie bić. – zaśmiała się Tonks. – Ja, ty i Amelia na koncercie Fatalnych
Jędz!
W tym momencie obie zaczęły skakać i
piszczeć, a Fran przyglądał się im z rozbawieniem. Wiedział, że najlepsza
przyjaciółka jego ukochanej go nie lubi, ale cieszył się gdy obie korzystały z
swojej obecności, nawet jeśli był wtedy odsunięty na bok.
-Amelia wie?
- Jeszcze nie, pomyślałam, że to będzie
idealny prezent na urodziny. – zawołała Dora.
- Jesteś genialna, Tonks! Słuchaj
musimy jej zrobić przyjęcie! – zaproponowała podniecona Sara.
- Oczywiście, że zrobimy!
***
Atmosfera w Biurze Aurorów stawała się
coraz bardziej napięta. Nic dziwnego, każdy chciał wiedzieć jak skończy się
sprawa seryjnego mordercy i porywacza, ale nikt jakoś nie śpieszył się by pomóc
czwórce zmęczonych aurorów w znalezieniu tego człowieka.
Każdy dzień w pracy nie przybliżał ich
nawet o odrobinę do rozwiązania sprawy, za to coraz bardziej ich dołował.
Hestia powoli nie wytrzymywała psychicznie i można było ją zobaczyć jak płacze
po kątach, a Walt ją pociesza. Dora tak naprawdę dopiero teraz poznała Jones.
Wcześniej mimo przyjaznych kontaktów, praktycznie ze sobą nie rozmawiały. Teraz
kiedy spędzały ze sobą tyle czasu zaczynały się poznawać. Hestia od zawsze była
sympatyczną dziewczyną, która nigdy nie odmówiła nikomu pomocy. Dawała z siebie
sto procent, nie oczekując niczego w zamian. Nigdy nie przychodziła do kogoś
się wypłakać, wszystko chowała w sobie. Teraz obwiniała się za śmierć tych
dziewczyn przez co wszystko brała do siebie i nie dawała sobie z tym rady.
- Słuchajcie, na dzisiaj chyba koniec.
W takim stanie nic nie wymyślimy. – stwierdził Rick zamykając akta.
- Tak, masz rację. Nie ma sensu się
jeszcze bardziej dołować. – poparł go Walter. – Chodź Hestio odprowadzę cię do
domu.
- Będę ci bardzo wdzięczna. – mruknęła
cicho Jones, wzięła płaszcz i wyszła razem z Waltem.
- Ja też będę się zbierał, do jutra Tonks! –
pożegnał się Rick.
- Taa… Może jutro uda nam się coś
zrobić.
***
- Cicho wszędzie, głucho wszędzie… Co
to będzie, co to będzie…- mówił znudzonym głosem Syriusz i unosił w powietrzu
butelkę.
- Znajdź może jakieś hobby? –
zaproponował zirytowany już lekko Remus.
- Miałem hobby i to nie jedno!
Quidditch, dziewczyny, kawały… a teraz co? – zapytał z wyrzutem Black.
- Poczytaj może książkę. – zaproponował
Lunatyk.
- Weź mnie nie obrażaj!
- Kto kogo obraża? – zawołała Dora
wchodząc do kuchni. – Macie może coś do jedzenia? Jestem potworni głodna.
- W lodówce jest reszta zupy. – powiedział Lupin, obserwując Tonks. Była
przybita już od dawna i nic nie było w stanie jej pocieszyć na dłużej niż jeden
dzień. Nimfadora podgrzała sobie zupę i usiadła obok kuzyna.
- Więc Tonks… - zaczął Black, ale Dora
uciszyła go gestem ręki.
- Nie pytaj. – powiedziała i wyciągnęła
paczkę papierosów. Ignorując pytające spojrzenia przyjaciół odpaliła go i
oznajmiła – Ale coś dobrego się przydarzyło. Laura się wyprowadza. Rodzice ja
wyrzucili i będę mogła wrócić do domu.
- To świetna wiadomość. – powiedział
Remus.
- Czyli wyprowadzasz się od Sary?
- Tak, wiesz… ona potrzebuje teraz
trochę więcej miejsca. Może Franczesco z nią zamieszka? – powiedziała obojętnym
tonem. – Myślałam o tym, żeby przenieść się tutaj i już im tam nie zawadzać,
ale stwierdziłam, że to by było bezsensu.
Wiecie może kiedy kolejne zebranie Zakonu?
- Na razie wszystkie zadania są
rozdzielone, warty przy Departamencie są już ustalone, ale spodziewam się, że za tydzień. – stwierdził Remus. –
Śmierciożercy coraz częściej pokazują się na Śmiertelnym Nokturnie.
- Są strasznie ostrożni, z tego co mi
opowiadali rodzice podczas ostatniej wojny nikt nie zwracał uwagi na to czy
ktoś go przyłapie…
- Tamta wojna była bardziej
spontaniczna, teraz Voldemort jest ostrożniejszy. – stwierdził Lupin. – Tym gorzej dla nas.
***
Siedział nad kubkiem herbaty i
rozmyślał o jednej osobie, która w ostatnim czasie zakręciła w jego życiu.
Wiele razy mógł się przyłapać, że dumał nad ich znajomością, albo po prostu
wyobrażał sobie jej uśmiechniętą twarz, ale zawsze przerywał tą czynność i
zajmował się czymś zupełnie innym. Jednak tym razem pozwolił sobie na
przemyślenie całej sytuacji. Tracił ją, to było widać gołym okiem. Chociaż nie
byli ze sobą, nie mogli być, czuł jak się od siebie oddalają. Nimfadora już nie
przychodziła na każde zebranie z powodu pracy, która ją wykańczała. Ten który
nie przyglądał jej się często nie mógł tego zauważyć, ale Dora w ostatnim
czasie ciągle używała swoich zdolności. Czasami Remus widział jak zmęczona
zapomina o swoim wyglądzie i jej ulepszenia
znikają, pozostawiając zmęczoną, zaspaną pracoholiczkę, którą się stała.
Nie odwiedzała ich już tak często jak kiedyś i nie nocowała w swoim pokoju. Nie
miał okazji by z nią porozmawiać o niczym innym jak praca i rodzice. A już tym
bardziej nie mógł wypić z nią butelki kremowego piwa, albo kieliszka czerwonego
wina. Uśmiechnął się na wspomnienie momentu gdy pierwszy raz ją zobaczył.
Syriusz nie raz pokazywał mu zdjęcia w Hogwarcie, mówiąc: „Patrz Luniek, to moja kuzynka! Tą urodę odziedziczyła po mnie!” Pamiętał
jakby to było wczoraj gdy w szóstej klasie, w czasie przerwy świątecznej pod
jego domem pojawili się Syriusz, James i Lily. Udali się wtedy do domu Tonksów,
aby poznać jedyną kobietę, a właściwie dziewczynkę, która zawładnęła sercem
Łapy. Nigdy nie widział swojego przyjaciele szczęśliwszego niż wtedy gdy bawił
się z małą Dorą, rozśmieszał ją, a ona co chwile zmienia kolor włosów. Później
widywał ją rzadko, na zakończenie szkoły wyprawili imprezę w nowym domu
Syriusza i czteroletnia Tonks przyszła z matką pogratulować mu. Następnie
widział ją raz gdy miała jakieś sześć, siedem lat, razem z Andromedą szła przez
Pokątną i robiła zakupy. Pamiętał dobrze, że bardzo rozśmieszył go jej widok, a
może dał mu swego rodzaju nadzieję… Wojna trwała w najlepsze, ludzie się bali,
że zza rogu może wyskoczyć śmierciożerca, a ta jedna mała, tęczowa dziewczynka
podskakiwała wesoło i nuciła coś pod nosem.
Tonks była nadzwyczaj uroczym
dzieckiem. Lupin myślał, że już nigdy jej nie zobaczy, prawdę mówiąc nie
chciał. Przepełniony wściekłością, chciał pozbyć się wszystkiego co miało
jakikolwiek związek z Syriuszem Blackiem – mordercą. Jaki on był wtedy głupi.
Do momentu, aż znowu ją zobaczył w jego głowie istniała ciągle jako ta wesoła
podśpiewująca sobie dziewczynka, nie spodziewał się zobaczyć młodej, pięknej
kobiety o wspaniałym sercu i dobrym stosunku do ludzi, którą była Nimfadora.
Musiał przyznać… podbiła jego serce od samego początku, a wspólnie spędzone wieczory,
zebrania tylko to pogorszyły.
Teraz gdy czuł się kompletnie zależny
od swojego uczucia, a główną potrzebą jaką miał było tylko spoglądanie na jej
uśmiechniętą twarz, ona przychodziła i znikała, nie zostawiając za sobą już
niezapomnianych wspomnień.
Uderzył się otwartą dłonią w czoło. Ty cholerny, stary głupcze… Jak mogłeś
popełnić taki błąd? Jak mogłeś się zakochać? Czy życie nie dało ci
wystarczająco w kość, żebyś teraz rzucał się na pastwę nieodwzajemnionej
miłości? –skarcił siebie w myślach. Musiał przyznać, że w tym momencie
poczuł się jakby zakochał się w tym trzyletnim dziecku, które nieświadomie
napawało go radością i nadzieją.
Właściwie zajrzałam przez przypadek. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się zdziwiłam na widok nowego rozdziału. Co z tego, że jest krótki? Za to bardzo treściwy. Wiele tu emocji. Czekam na więcej (mam nadzieję, że niedługo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS. Jutro zapraszam do siebie
Dodałam go z nudów. Cały dzień siedzę w domu, nie mam już weny żeby pisać dalsze rozdziały, więc dodałam. W sobotę dodam kolejny :)
UsuńByle rano. Bardzo proszę. Bo wieczorem wyjeżdżam i nie będzie mnie cały tydzień.
UsuńJak ja kocham czytać o tym jak Remus zrozumiał, że pokochał Dorę <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Pozdrawiam i życzę dużo weny
http://remphadore.blogspot.com/
Fakt rozmyślania Remusa są idealne! Możliwe, że jest dla niego trochę przytłaczające to, że kocha osobę, którą zna od małego. Miłość to miłość i tyle w temacie :)
OdpowiedzUsuńRozśmieszyła mnie rozmowa Remusa i Syriusz. "Nie obrażaj mnie" - padłem i nie wstaję!