23.02.2014

32) Znaleziona

Siedziała na kanapie w ich salonie i czekała na swoją współlokatorkę. Zastanawiała się jak niby mam jej to wszystko powiedzieć. Ta cała sprawa potoczyła się tak szybko, sama nie była wstanie powiedzieć kiedy się w to wpakowała. Miała dość ukrywania się. Nagle usłyszała szczęk zamka i dźwięk otwieranych drzwi.
- Cześć! – mruknęła Tonks i opadała na fotel. – Kolejne porwanie… A ja ciągle nic nie mam…
- To kiepsko… - przyznała Sara i przyjrzała się przyjaciółce.
- Co się tak przyglądasz?
- Moi rodzice przyjeżdżają… - próbowała być jak najbardziej wiarygodna.
- O… Twoi rodzice. – powtórzyła Nimfadora. Poznała rodziców Sary jeszcze w czasach kiedy chodziła do szkoły i prawdę mówiąc nie cieszyła się z tego. Państwo Lucky nie pochwalali tego, że ich jedyna córka jest czarownicą, a już tym bardziej nie pochwalali jej przyjaciół, w szczególności Tonks.
- Tak, wiesz jacy oni są… Nie wiedzą, że ze mną mieszkasz i… - tu urwała nie wiedząc co powiedzieć.
- Chciałabyś mnie poprosić, żebym się ulotniła? Nie ma sprawy! – powiedziała z uśmiechem chcąc pomóc przyjaciółce Tonks.
- To nie wszystko, oni chcieliby tutaj zostać na noc. – ciągnęła dalej, wyginając sobie palce.
- Bez problemu, pójdę do Syriusza! – odpowiedziała beztrosko Dora.
- Dzięki, kochana jesteś! – powiedziała z wielką ulgą Lucky.
- Wiem o tym, a teraz idę jeszcze raz przejrzeć akta! – powiedziała i wyszła z pokoju.
***
- Co się mogło wydarzyć? – pytała niecierpliwie Tonks, idąc za  Walterem przez jedną z ulic Londynu.
- Sam chciałbym to wiedzieć, Hestia kazała być jak najszybciej. – powiedział i zatrzymał się otwierając oczy ze zdziwienia. Dora poszła w jego ślady. Wokół niewielkiego parku zebrał się tłum ludzi, a wśród nich widać było mugolskich policjantów i lekarzy. – Szybko! – zarządził Walter i oboje pobiegli do ogrodzonego miejsca.
- Przykro mi nie mogą państwo tu wejść. – powiedział tęgi policjant, zatrzymując ich.
- Przykro mi, ale my musimy tam wejść. – przedrzeźniła go Nimfadora, na co gliniarz stał się jeszcze bardziej gburowaty.
 - Tylko policja i specjaliści mogą tu wchodzić.
- Z całym szacunkiem, ale my jesteśmy specjalistami. – wytłumaczył mu jak zawsze spokojny i opanowany Walt.
- Oni są ze mną. – pojawiła się z nikąd Hestia, widać było po niej, że jest zdenerwowana. – Chodźcie, zdarzyło się to czego najbardziej się baliśmy. – wyjaśniła im i poprowadziła ich w głąb parku. Było tu mnóstwo drzew, więc spojrzenia gapiów nie mogły nic dostrzec. – Wygląda strasznie, to tu na drzewie. – wskazała ręką na stojące samotnie drzewo, na jednej z gałęzi zwisało ciało.
- Merlinie! – pisnęła Tonks i zakryła dłonią usta.
- Czy to jedna z poszukiwanych? – zapytał z zimną krwią Walter.
- Tak, ostatnia z zaginionych Rose Tyler. – powiedziała Hestia i spojrzała smutno w akta. – Miała dwadzieścia lat, była zaręczona i niedługo miała wyjść za mąż.
- Musimy ją stamtąd ściągnąć i zbadać zwłoki. – stwierdziła Tonks. – Uzdrowiciele są w drodze?
- Czekamy na nich.
- Kto ją znalazł? – zainteresowała się Dora.
- Matka z dzieckiem, byli na porannym spacerze. Chłopczyk pobiegł za piłką i ją zauważył. – wyjaśniła Jones. – Mamy już ich zeznania.
- Znaleziono coś wokół ciała? – spytał Walter.
- Nic, na pierwszy rzut oka wygląda to na samobójstwo. – stwierdziła Hestia.
- Nie wierzę w to, nie mogła się sama zabić. Młoda dziewczyny, która niedawno skończyła Hogwart, miała mieć już niedługo ślub i niby miała się powiesić? – oburzyła się Dora.
- Masz rację, to mało prawdopodobne. – zauważył Walter.
- Hestia, już są! – zawołał z daleka Rick, partner zawodowy Hestii i przepuścił grupę sterylnie ubranych osób. – Lepiej się odsuńcie. Muszą mieć miejsce do pracy.
Specjaliści za pomocą magii ściągnęli ciało dziewczyny z drzewa. Tonks nie mogła patrzeć jak bezwładne, martwe ciało opada delikatnie na ziemię. Nie mogła uwierzyć, że to dopiero zaczynające się życie, skończyło się.
- Będzie trzeba porozmawiać z jej rodzicami. – zarządził Rick.
- I to jak najszybciej. – zauważył Walter.
- To wy idźcie, ja z Tonks zostanę i dowiemy się czegoś więcej. – postanowiła Hestia, a Rick i Walter znikli.
- Chodź, zobaczymy co zauważyli uzdrowiciele. – zaproponowała Dora. Obie udały się w stronę drzewa, pod którym specjaliści oglądali ciało. – Wiadomo już coś, panowie?
 - Zginęła jakieś dziesięć godzin temu. – odezwał się jeden.
- Czy to możliwe, że to było samobójstwo? – dopytywała się Hestia.
- Nie sądzę, chociaż ktoś chciał, żeby to tak wyglądało. – odezwała się wysoka kobieta, która stanęła obok nich.- Sama też nie dostała się na drzewo. Widzicie te wgłębienia w glebie? – wskazała cztery dziury w ziemi. – Ktoś tu postawił drabinę i ją zawiesił. Po mugolsku.
- Sugerujesz, że to był mugol? – niedowierzała Hestia.
- Albo ktoś chciał, żebyśmy skierowali podejrzenie na mugoli. – zauważyła Tonks. – W tych czasach nie trudno o wyznawców czystej krwi.
- Nie sądzę, gdyby to był ktoś taki, nie posunąłby się do nie magicznych sposobów. – stwierdziła Hestia. – Może to coś większego, nie tylko te cztery porwania. Może mugole też znikają.
- Trzeba to sprawdzić. Choć, udamy się do biura policyjnego. – postanowiła Tonks.
- To się nazywa posterunek. – poprawiła ją Hestia. Wychodziły z parku, na zewnątrz było o wiele mniej ludzi. Policja dzielnie odgradzała miejsce zbrodni od niepotrzebnych świadków.  – Znajdziemy dobre miejsce do teleportacji i znikamy stąd.
- Przepraszam panią. – odezwał się grubym głosem mężczyzna i złapał Tonks za ramię. – Jest mi w stanie pani powiedzieć co tu się stało.
- Przykro mi… - odezwała się Dora i przyjrzała mężczyźnie. Był wyjątkowo szkaradny, garbił się bardzo i patrzył na nią swoimi wyłupiastymi, wodnymi oczkami spode łba. – Nie mogę udzielić panu żadnych informacji.
- Czy ta dziewczyna żyje? – zapytał dociekliwie ściskając jej ramię jeszcze bardziej. W głębi ducha Nimfadora cieszyła się, że to nie ta ręka, na której ma bliznę z zeszłej pełni.
- Skąd pan wie o dziewczynie. – zdziwiła się Hestia.
- Ludzie gadają. – rzucił krótko i odszedł, powiewając połami czarnego płaszcza.
- Dziwny facet, skąd on wiedział o niej.                                                   
- Może ta kobieta, która ją znalazła komuś rozpowiedziała? – zamyśliła się Hestia.
- Nie ważne, trzeba sprawdzić na policji czy oni nie mieli jakiś donosów.
***
Był już wieczór, dopiero teraz Tonks wyszła z pracy. Razem z Hestią nic nie znalazły na posterunku oprócz ich zaginionych. Rick i Walter poinformowali państwa Tylerów o zamordowanej, nie przyjęli tego najlepiej. Z resztą, który rodzic przyjąłby taką wiadomość dobrze? Chyba żaden. Ciało zostało przetransportowane do ministerstwa, a patrole postawione niedaleko miejsca zbrodni, na wypadek gdyby sprawca chciał je odwiedzić.
Tonks starała się o tym chociażby na chwile zapomnieć, nie mogła dopuścić do siebie myśli, że Emily może spotkać coś podobnego. Szła właśnie zaniedbaną ulicą Grimmauld Place i zmierzała do dobrze znanego jej miejsca. Tonks wspięła się na pierwsze piętro. Z salonu dobiegał gwar. Wszyscy Weasleyowie razem z Harrym, Hermioną, Remusem i Syriuszem okupowali pokój. Śmiali się i żartowali, ich życie toczyło się niezmiennie. Nie byli świadomi, że gdzieś tam ktoś stracił życie, że już nigdy się nie zaśmieje, nie spotka przyjaciół. Że też jedno istnienie jest tak nieistotne na tle reszty. – pomyślała.
- Cześć wam. – powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
- Tonks, siadaj! – zawołał Bill, klepiąc miejsce obok siebie. Dora podeszłą i opadła na kanapę. – Co tam u ciebie słychać?
- Nie chcę o tym rozmawiać… -mruknęła, ale czując palące spojrzenie domowników, zawołała z udawanym zainteresowaniem. – U was na pewno było ciekawiej, opowiadajcie!
W Kwaterze Głównej prawdę mówiąc nic się nie zmieniło bliźniaki robiły wszystkim żarty, pojawiali się i  znikali tak jak to było w ich zwyczaju, od kiedy zdali test. Hermiona zdążyła przejrzeć wszystkie książki na najbliższy rok, Harry z Ronem cieszyli  się ostatnimi dniami wolności,  Ginny korespondowała z Miachelem, któremu najwidoczniej na niej zależało, a Bill opowiadał o tym jak mu się układa z Fleur, a z jego opowieści wynikało, że układa im się cudownie. Tylko Syriusz i Remus byli małomówni. Remusa już jutro czekała pełnia, a Syriusz prawdopodobnie ubolewał nad rozstaniem z chrzestniakiem. Z każdą chwilą salon pustoszał, a Tonks tego nie zauważała. Dopiero kiedy Bill pożegnał się zauważyła, że w pokoju została tylko ona, Remus i Syriusz.
- Widzę wam też się nie układa. – powiedziała, nie mogąc znieść niezręcznej ciszy.
- Idzie przywyknąć. – zauważył jej kuzyn. – A co z tobą? Coś nie tak z rodzicami?
- Chciałabym, żeby o nich chodziło.
- Praca? – zapytał Lupin.
- Bingo… - jęknęła i przetarła oczy dłońmi. – Znaleźliśmy jedną z nich.
- To chyba dobrze… - stwierdził niezbyt przytomnie Black.
- Co to znaczy znaleźliście? – dopytywał się Remus.
- Martwą, wiszącą na drzewie. Miała tylko dwadzieścia lat, a ktoś ją powiesił na jakimś zasranym drzewie. – wyjąkała Tonks patrząc w przestrzeń. – Wisiała tam, a jakiś mugolski chłopiec ją znalazł. Za miesiąc miała mieć ślub.
- Tonks, nie płacz. – poprosił ją kuzyn i podszedł do niej. – To nie twoja wina.
- Może gdybyśmy szukali dokładniej.. – jęknęła i przytuliła się do Blacka, a on objął ją delikatnie.
- Szukaliście dzień i noc. Nie dało się dokładniej… - próbował ją pocieszyć Remus.
- Była jedną z czterech, a co jeżeli inne też zginą? Jak spojrzę rodzicom Emily w oczy? – szlochała, wtulona w kuzyna.
- Nie możesz się poddawać, musisz pomścić tą dziewczynę, jej śmierć. Musisz odnaleźć tego szaleńca i wsadzić go do Azkabanu. – mówił jej do ucha Syriusz, a ona się uspokajała. -  Uda ci się! Jej śmierć nie pójdzie na marne. 

3 komentarze:

  1. Kryminalik jak się patrzy. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i rozwiązanie sprawy Laury (o romansie nie wspominając).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Wiem, że ostatnio jestem strasznie upierdliwa, ale mam pewną prośbę: mogłabyś dodać jakiś spis treści? Chciałabym wrócić do pierwszych rozdziałów a cofanie się trwa strasznie długo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń