23.02.2014

31) Fajnie jest tak żerować na moich rodzicach?

Następnego dnia od razu po pracy Tonks pośpieszyła do Kwatery Głównej z nadzieją, że mieszkający tam Weasleyowie przewieją wrażenie beznadziejności i bezsilności, które właśnie odczuwała, gdzie pieprz rośnie. Dora szybko wbiegła po schodkach domu z numerem dwunastym i wpadła do przed pokoju, wywracając się razem ze stojakiem na parasole. Reakcja była natychmiastowa, pani Black zaczęła wykrzykiwać co raz to nowe obelgi w stronę domowników, „ No, no, no… Cioteczka bardzo wzbogaciła swoje słownictwo od ostatniego razu” – pomyślała Dora i uśmiechnęła się. Z kuchni wybiegła Molly razem z Syriuszem i Remusem, ale zanim zdążyli cokolwiek zrobić, z góry zbiegła mała Weasleyówna, przekrzykująca Walburgię:
- TONKS! NARESZCIE JESTEŚ! – krzyczała Ginny rzucając się na szyję leżącej na podłodze Nimfadorze.
- Cześć, Ginny! – przytuliła ją Dora, a po chwili nastała zupełna cisza. – Tak bardzo się stęskniłam!
- Jak mogłaś się tak długo nie odzywać? – zapytała z wyrzutem Ginny, kiedy obie już wstały.
- Sprawy zawodowe. – odpowiedziała Tonks i chciała już wyjaśnić małej przyjaciółce jaki kocioł ma teraz w prawy, ale w objęcia porwała ją Molly.
- Kochanieńka, nawet nie wiesz jakie się baliśmy, kiedy Andromeda powiedziała nam, że zniknęłaś. Jak mogłaś to zrobić? Jak mogłaś nas tak nastraszyć? Jak tylko Dromeda się dowie… - rozckliwiała się Molly.
- Co to, to nie! Mnie tu nie ma, rozumiesz Molly? Moja mama nie ma prawa dowiedzieć się, że tu jestem. – powiedziała poważnie Tonks patrząc w oczy pani Weasley, na której twarzy malowało się ogromne zdziwienie. – Gdyby nie Remus pewnie wcale bym tu nie przyszła.
- Remus… - zacmokał z uśmiechem Syriusz, który w swoim zwyczaju opierał się nonszalancko o ścianę. – Czy chcesz przez to powiedzieć, że prowadzisz jakieś tajne, romantyczne rozmowy z naszym Lunatykiem?
- Łapo, daj spokój. – jęknął Remus, rumieniąc się na twarzy.
- Tajne, tak, ale romantyczne? Nieee… - zaprzeczyła ze śmiechem Dora.
- No dobrze, chodźcie może do kuchni. – zaproponowała nadąsana Molly. Tonks spojrzała jeszcze na obdarte z tapety ściany i pomyślała, że stęskniła się za starym domem Blacków. W kuchni nic się nie zmieniło od jej ostatniej wizyty. Dora usiadła między Ginny, a Remusem i uśmiechała do każdego z obecnych. Po chwili pojawili się też Harry, Hermiona, Ron, George i Fred.
- Tonks, to ty żyjesz?- zawołał teatralnie George.
- Muszę cię zmartwić, ale tak. – zaśmiała się Dora. – Jak tam ostatni tydzień wakacji?
- Minęły za szybko. – stwierdził Harry.
- O wiele za szybko. – dopowiedział Ron.
- Dajcie spokój, będziemy na piątym roku, już niedługo SUMy. Rozumiem, że wiąże się z tym sporo nauki…- zaczęła Hermiona, ale Tonks przestała jej słuchać. Nie to, żeby nie lubiła jej, ale Hermiona miała tendencję do prawienia długich wywodów na temat szkoły, a Dorze nie bardzo to pasowało. – Mam nadzieję, że to będzie dobry rok.
- Musi taki być. – poparł ją Remus.
- Nie jestem tego taki pewien… -stwierdził smutno Harry.
- Co ty pleciesz? – zdziwiła się jego nastawieniem Dora.
- Prawie cała szkoła czyta Proroka, a on żywił się mną przez ostatnie dwa miesiące. – powiedział smętnie, a Dora wiedziała dlaczego. Prorok rzeczywiście sporo pisał o Harrym, głównie były to kłamstwa, ale Tonks dobrze wiedziała jak ludzie potrafią być naiwni.
- Ważne jest to, że i my, i ty, i Dumbledore wiemy co zdarzyło się naprawdę. Zdanie innych się nie liczy. Prędzej czy później przejrzą na oczy. – wytłumaczył mu spokojnie Remus, a Dora patrząc na niego stwierdziła, że musiał być świetnym nauczycielem.
- Łatwo powiedzieć jeśli społeczeństwo czarodziejów uważa cię za pomylonego. – powiedział jak do głupiego Potter.
- Ale już nie będzie tak łatwo jeżeli dowiedzą się, że twoim ojcem chrzestnym jest rzekomy seryjny morderca Syriusz Black. – powiedział dumnie Syriusz, a wszyscy wybuchli śmiechem.
- Szkoda tylko, że musisz się ukrywać. – powiedział Harry, patrząc na Blacka tak, jakby za chwilę miał powiedzieć „ Ale ja nie muszę już uciekać.”, niestety rzeczywistość była okrutna dla nich dwojga.
- Jeszcze trochę Harry i będziemy mogli żyć razem. – pocieszył go Syriusz i uśmiechnął się ponuro.
- A co do tego, że jesteś pomylony… Nie dziwię się, że tak myślą. – stwierdził George.
- George! Jak możesz! – oburzyła się Molly.
-Ale on ma rację. Trzeba być nieźle pogibanym żeby przeżyć mordercze zaklęcie, pokonać Sama- Wiesz- Kogo trzy razy i wyjść z tego cało. –powiedział Fred, klepiąc Harry’ego po plecach.
- Witam wszystkich! – zachrypiał basowy głos, a wszyscy zebrani odwrócili się za siebie. Moody kuśtykał w stronę stołu. – Dobrze cię widzieć, Tonks.
-Też się za tobą stęskniłam, Szalonooki. – zawołała Dora i posłała mentorowi promienny uśmiech.
- Za długo się obijałaś w tym ministerstwie. – powiedział poważnym tonem Moody.
- Obijałam? Czy ty wiesz co ja tam mam… - oburzyła się, ale przerwała, bo zauważyła cień uśmiechu na jego twarzy. – Jesteś okrutny!
- Nie czas na żarty, Tonks! – powiedział szybko swoim gburowatym tonem. Dzieciaki zostały wyproszone z kuchni, nie protestowały. Przyzwyczaiły się do ciągłego wyganiania, a i tak zawsze próbowały podsłuchać o czym rozmawiali. Nie kazano długo im też czekać na innych członków Zakonu. Już w chwilę później w kuchni pojawili się Kingsley, Hestia, Sara  z Amelią, Walter, Dedalus Diggle, Elfias Doge razem z Emmeliną Vance oraz Franczesko, Estera i Giuseppe. – Nie ma Sturgisa? – zdziwił się Szalonooki. – Miał mi zdać raport. – oznajmił wszystkim i  w tym momencie małe lusterko leżące na komodzie zaczęło piszczeć.
- To pewnie Artur. – zawołała Molly i podbiegła do szafy. – Coś się stało?
- Tak, powiedz Szalonookiemu, że nie mogę pełnić warty przy Departamencie. Sturgis się nie pojawił. – wydobył się z lusterka głos Artura.
- W co ten Podmore sobie pogrywa! – wrzasnął Moody.
- Nie denerwuj się Szalonooki. Może mu się coś stało?- próbowała wytłumaczyć Sturgisa, Amelia.
- Racja może wróćmy do tematu spotkania. – zaproponowała Estera.
- Macie rację, ale jak tylko go dopadnę to go własna matka nie pozna. – warknął. – Albus miał rację, śmierciożercy siedzą w ukryciu, nic się nie dzieję, ale dobrze wiemy co się stało kiedy ostatnio zostawiliśmy Pottera samego. To nie może się powtórzyć! Dlatego musimy zadbać o to, żeby chłopak bezpiecznie wsiadł do pociągu. W poniedziałek odeskortujemy dzieciaki na King’s Cross.
- Ja i Artur oczywiście idziemy. – wtrąciła Molly.
- Nie inaczej, potrzebuję jeszcze trzech osób i to nie ma być Syriusz! – powiedział nie patrząc nawet na stojącego za sobą Blacka.
- Ty to potrafisz popsuć człowiekowi humor. – mruknął markotnie Łapa.
- To kto się zgłasza?
- To zebranie już się zaczęło? – Tonks usłyszała dobrze znany jej głos. Właśnie w tej chwili przez drzwi kuchenne do pomieszczenia weszła Laura i od razu namierzyła Dorę wzrokiem. Laura wzruszyła tylko ramionami i usiadła obok swojej kuzynki, która przeklęła pod nosem.
- Kto idzie? – zapytał ponownie Moody zezując magicznym okiem w stronę Laury.
- Ja pójdę Moody. Będzie już po pełni i z chęcią coś zrobię. – powiedział Remus, który był strasznie blady. Gołym okiem było widać, że to nie jest już ten sam człowiek, z którym Tonks wczoraj rozmawiała.
- Ja też pójdę! Przydam się do czegoś. Ostatnio zaniedbałam moje obowiązki wobec Zakonu. – powiedziała Dora.
- A obowiązki wobec rodziny masz gdzieś. – syknęła Laura tak by tylko Nimfadora usłyszała. Dora zacisnęła ręce i odpowiedziała tak spokojnie jak była w stanie.
- Z tego co wiem nadrabiasz moje zaległości znakomicie.
- W takim razie pójdę ja, Molly, Artur, Remus, Tonks i zaangażuję Podmora. – powiedział Szalonooki i zanotował coś na pergaminie.
- Dzięki twojemu pokazowi przy kolacji Ted i Andromeda chodzą ciągle roztrzęsieni… Myślą tylko o ich Doruni, a twoja matka popędza mnie z szukaniem mieszkania. – warknęła cicho Laura.
- Fajnie jest tak żerować na moich rodzicach, co nie?
- Nie nazwałabym tego żerowaniem, ale tak, bardzo fajnie. – odpowiedziała dumnie Laura, co doprowadziło Dorę do czerwoności.
- Najlepiej dla wszystkich będzie jak wyprowadzisz się z Londynu. – stwierdziła opanowując się z trudnością Dora.
- Nie mam takiego zamiaru. Mieszkanie u twoich rodziców jest mi na rękę i to bardzo. – uśmiechnęła się szyderczo Laura.
- Wykorzystujesz ich!
- Tak, a ty nic na to nie poradzisz. – powiedziała spokojnie kuzynka Tonks.
- Jesteś zwykłą…
- Tonks czy ja ci przeszkadzam? – zagrzmiał Moody, a Dora dopiero teraz zauważyła, że wszyscy zebrani przyglądają się jej i Laurze.
- Ależ skąd Szalonooki, ty mi nie przeszkadzasz, ale ona bardzo. – syknęła Tonks wskazując na kuzynkę.
- Oh Tonks ty ciągle na mnie narzekasz.- zaćwierkała Laura.
- Zamknij się! – warknęła Dora.
- Obie się uciszcie! – zagrzmiał Moody. – Zebranie zakończone.
- Świetnie! – mruknęła Dora i naburmuszona, skrzyżowała ręce na piersi. Kwatera zaczęła się szybko pustoszeć. W kuchni zostali tylko Weasleyowie, Syrusz, Remus, Szalonooki, Estera, Giuseppe, Franczesco i Sara. Moody zaczął pisać list do Sturgisa wyliczając mnóstwo przekleństw.
- No, jeżeli w poniedziałek się nie pojawi inaczej z nim pogadam. – mruknął.
- Daruj mu Szalonooki, nie wiemy co się stało. – wstawił się za kolegą Remus.
- Tonks! Czemuś ty taka nadąsana? – zawołał Syriusz i postawił przed kuzynką butelkę piwa kremowego.
- Masz mnóstwo zalet, kuzynie, ale spostrzegawczość do nich nie należy. – powiedziała Dora i upiła łyk piwa.
- Powiedz mi czemu ty w ogóle przejmujesz się Laurą?
- Nie rozmawiajmy o tym, proszę. – jęknęła błagalnie Dora, a Black uniósł ręce w poddańczym geście. Niestety, przez to pytanie Nimfadora zaczęła się zastanawiać nad zaistniałą sytuacją. „Laura ma rację, zaniedbuję swoją rodzinę. Jestem okrutna wobec rodziców, powinnam z nimi porozmawiać, ale jak to zrobić skoro ta wiedźma ciągle się tam kręci.”                                                                       
W Kwaterze Głównej rodzina Weasleyów jak zawsze sprawiała, że wszelkie rozterki znikają, w związku z tym Tonks szybko zapomniała o kuzynce. Cała rodzina rudzielców razem z Syriuszem, Remusem, Sarą, Esterą, Franczesciem, Giuseppem i Tonks zasiedli do obiadu ze śmiechem na ustach. Molly nalewała każdemu swoją słynną zupę cebulową. Kiedy przyszła kolej na Tonks, pani Weasley postawił miskę na stole z takim impetem, że cała jej zawartość rozpryskała się dookoła.
- Molly! – zawołała Tonks wstając szybko i ścierając z siebie resztki swojego obiadu.
- Oh przepraszam bardzo. – powiedziała sarkastycznie, powodując tym samym ogromne zdziwienie na twarzach wszystkich.
- Coś nie tak? – zapytała się niepewnie Dora.
- Zaraz ci powiem co jest nie tak! Jesteś bezduszna! – krzyknęła Molly.
- Że co, proszę?
- Jesteś bezduszna! Nie interesuje cię to co czują inni, a w szczególności twoja rodzina! – powiedziała dosadnie pani Weasley.
- Jeżeli chodzi ci o sprawę z moimi rodzicami, to nie powinnaś się mieszać. – stwierdziła Tonks.
- Nie powinnam się mieszać, patrzeć obojętnie jak twoja matka płacze? – zapytała oburzona Molly. – Uwierz mi kochanieńka, ale nie potrafię już jej dłużej pocieszać, kiedy ty żyjesz jak gdyby nigdy nic.
- Myślisz, że mnie to nie boli, że chce się z nimi kłócić? Niestety, ale ja i Laura nie możemy przebywać w jednym pomieszczeniu, a oni woleli ją bronić niż mnie. Póki ona tam mieszka nie chce robić im kłopotu. – powiedziała stanowczo, poczym spojrzała na garnek z zupą. – Przepraszam, ale straciłam apetyt. – powiedziała i odpuściła Kwaterę.
***
Patrzyła na swojego męża, który był z każdym dniem coraz bardziej przytłoczony. To samo mogła powiedzieć o sobie. Obojgu zależało bardzo na córce, której nie widzieli już tak długo.
- Musimy coś zrobić, Ted. – powiedziała błagalnym tonem Andromeda, jakby liczyła, że jej mąż zaraz sprawi, że Dora pojawi się w domu.
- Tylko co? Jest pełnoletnia, może decydować gdzie chce mieszkać. – powiedział Ted, który od kilku dni tłumaczy tak postępowanie córki.
- Ona o tym nie zadecydowała, ona została zmuszona przez twoją bratanicę. – zirytowała się Dromeda.
- Nie możemy oskarżać Laury, jest naszym gościem.
- Molly potwierdziła wszystko, te wyzwiska, kpiny, wszystko co mówiła Dora było prawdą. – powiedziała dosadnie Andy.
- Nawet jeśli… Nie mogę wyrzucić Laury. Poproszę ją o przyśpieszenie przeprowadzki, ale tylko tyle mogę zrobić.
- To przez nią twoja jedyna córka uciekła, a ty tylko tyle możesz zrobić? – zezłościła się Andy, a w chwilę później do salonu weszła Laura ze smutną miną. Andromeda już potrafiła rozpoznać kiedy ta dziewczyna kłamię.
- Nimfadora była na zebraniu. Prosiłam, nalegałam żeby wróciła, ale odmawia. Wujku ja nie wiem co mogę jeszcze zrobić. – załkała Laura.
- Nie martw się, ta sprawa niedługo się wyjaśni.- pocieszył bratanicę Ted, ale napotkawszy mordercze spojrzenie żony powiedział – Lauro, jestem zmuszony cię zapytać… Jak idzie ci szukanie mieszkania?
- Słucham? – zdziwiła się Tonksówna.
- Mieszkania, moja droga. Tego którego szukasz od miesiąca. – przypomniała jej Dromeda.
- Ach, no tak. Mam już upatrzone pewne miejsce, ale… nie jestem pewna.- kłamała Laura. – Ja może pójdę się położyć.
- Ona kłamie ci w żywe oczy! – oburzyła się Dromeda, kiedy Laura opuściła salon.
- Zaraz napiszę do Matta. Może on wpłynie na swoją córkę. – powiedział, masując sobie skronie. Andy z satysfakcją spojrzała na męża. „Mam nadzieję, że już niedługo Dora wróci i będziemy, normalną, szczęśliwą rodziną.”

1 komentarz:

  1. Taa, na pewno ktokolwiek jest w stanie wpłynąć na Laurę. Jeżeli się uda to należy mu się złoto (najlepiej olimpijskie).
    Rozdział jest po protu SUPER! Ale nie mogę darować tego spóźnienia. Wczoraj zaglądałam tutaj o godzinę. Ale trudno. Zaraz wybieram się do czytania następnego rozdziału.
    A tak wracając do Laury to nie mógłby na nią pokrzyczeć Syriusz. Niewinność niewinnością, ale opinia mordercy robi swoje. Mógłby coś zdziałać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń