1.02.2014

25) Tylko przyjaciele

Wylądowali na obrzeżach lasu. Dookoła było ciemno, a ciszę zakłócał jedynie dźwięk świerszczy. W oddali widać było jakąś małą wioskę, którą oświetlały stare latarnie.
- Gdzie jesteśmy?- spytał Remus, rozglądając się dookoła.
- Nad jeziorem Wimbleball. – odpowiedziała Tonks.
- Jeziorem? – zdziwił się wyborem takiego miejsca.
- Tak, w dzieciństwie przyjeżdżałam tu z rodzicami na wakacje. Chodź! – chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą. Szli jakieś piętnaście minut przez las, aż w końcu ich oczom ukazała się niewielka plaża z pomostem. Weszli na pomost i stanęli przy barierce. Remus utkwił swoje spojrzenie w księżycu, był prawie pełny. – Kiedy pełnia?
- Za tydzień. – odpowiedział zdawkowo.
- Nie przejmuj się tym co mówił Snape. On nie ma o niczym pojęcia…
- Trudno się nie przejmować gdy ktoś mówi prawdę. – stwierdził ponuro, ale szybko zmienił temat – Kim jest ta cała Laura?
- To moja kuzynka… Córka brata taty. Jest o dwa lata starsza… Też chodziła do Hogwartu, do Ravenclawu razem z Walterem. Jest wredna i perfidna, nie obchodzi jej nic, jak pewnie już zauważyłeś. Szlag mnie trafia gdy ją widzę. – wyjaśniła Tonks, zaciskając ręce na barierce.
- Nie bierz do siebie tego co ona mówi.- polecił jej Lupin.
- Łatwo powiedzieć. – stwierdziła. Stali tak chwilę wpatrując się w niebo i taflę jeziora. W pewnym momencie Tonks wpadł do głowy szalony pomysł. – Popływajmy!
- Ty chyba nie mówisz poważnie? – zapytał zdziwiony.
- No co ty, boisz się? – zaczęła go podpuszczać. Zrzuciła z siebie bluzkę i spodnie pozostając w samej bieliźnie, odłożyła ubrania na bok, a obok nich położyła różdżkę. Stanęła przed Remusem, podpierając ręce na biodrach, a on wpatrywał się w nią nieprzytomnym wzrokiem. – No dalej!
- A czy ty w ogóle potrafisz pływać? – zapytał gdy już się otrząsnął.
- Nie jestem w tym najlepsza… - odpowiedziała obojętnie i podeszła do krawędzi pomostu. Remus już miałką powstrzymać, ale Tonks wskoczyła na główkę do wody. Woda była zimna, ale jednocześnie przyjemna, orzeźwiająca. Zanurzyła głowę do wody i zaczęła się krztusić.
- Re… Remus! – krzyknęła,  Lupin nie wiele myśląc za jednym zamachem zrzucił z siebie buty, sweter i koszule, a następnie wskoczył do wody. Szybko odnalazł Dorę złapał ją w pasie, a ona zaczęła go opryskiwać wodą.
- Udawałaś! – wykrzyknął Remus.
- A ty dałeś się nabrać. – zaśmiała się Tonks. Pływali, chlapali, śmiali się niewiadomo ile. Remus wyglądał na naprawdę szczęśliwego, tak samo Dora. W pewnym momencie zegarek Tonks zaczął piszczeć. – Co jest Syriuszu?
- Gdzie wy jesteście? Dochodzi północ! – wykrzyknął Black.
- Na spacerze. – odezwał się, zza pleców Tonks, Remus.
- Na spacerze? Czy wy… Zaraz! Jesteście nadzy?! – zapytał zdziwiony Syriusz, a z zegarka dało się  usłyszeć głosy innych osób, które wyjątkowo się zaciekawiły tym stwierdzeniem. Nimfadora i Remus spojrzeli po sobie i wybuchli śmiechem.
- Nie. My tylko pływamy! – zaśmiewała się Tonks.
- Dobra, później was przesłucham, a zaraz macie być na Grimmauld Place! – powiedział Black i jego twarz znikła z tarczy zegarka. Dora i Remus wymienili rozbawione spojrzenia.
- Mam pomysł. Ja nie będę się przejmować Laurą, jeśli ty będziesz ignorował docinki Snape’a. – zaproponowała.
- Zgoda.- zaśmiał się Remus. Po chwili stali już na pomoście i osuszali się za pomocą różdżek. Gdy pojawili się w Kwaterze od razu udali się na pierwsze piętro gdzie mieścił się salon. Zastali tam zaskakująco dużą grupę ludzi jak na tą porę. Na kanapie siedział Syriusz z Billem, Amelią, Esterą i Giuseppem, a w kącie Sara razem z Franczesciem.
- No popatrzcie kto tu się zjawił. – powiedział Black, gdy tylko ich zauważył, a później zwrócił się do nowych  członków. – Poznajcie Nimfadorę Tonks i Remusa Lupina, którzy nie wiadomo z jakiego powodu kąpali się pół nadzy w jeziorze.
- Ty chyba nie mówisz poważnie? – zapytał zdziwiony.
- No co ty, boisz się? – zaczęła go podpuszczać. Zrzuciła z siebie bluzkę i spodnie pozostając w samej bieliźnie, odłożyła ubrania na bok, a obok nich położyła różdżkę. Stanęła przed Remusem, podpierając ręce na biodrach, a on wpatrywał się w nią nieprzytomnym wzrokiem. – No dalej!
- A czy ty w ogóle potrafisz pływać? – zapytał gdy już się otrząsnął.
- Nie jestem w tym najlepsza… - odpowiedziała obojętnie i podeszła do krawędzi pomostu. Remus już miałką powstrzymać, ale Tonks wskoczyła na główkę do wody. Woda była zimna, ale jednocześnie przyjemna, orzeźwiająca. Zanurzyła głowę do wody i zaczęła się krztusić.
- Re… Remus! – krzyknęła,  Lupin nie wiele myśląc za jednym zamachem zrzucił z siebie buty, sweter i koszule, a następnie wskoczył do wody. Szybko odnalazł Dorę złapał ją w pasie, a ona zaczęła go opryskiwać wodą.
- Udawałaś! – wykrzyknął Remus.
- A ty dałeś się nabrać. – zaśmiała się Tonks. Pływali, chlapali, śmiali się niewiadomo ile. Remus wyglądał na naprawdę szczęśliwego, tak samo Dora. W pewnym momencie zegarek Tonks zaczął piszczeć. – Co jest Syriuszu?
- Gdzie wy jesteście? Dochodzi północ! – wykrzyknął Black.
- Na spacerze. – odezwał się, zza pleców Tonks, Remus.
- Na spacerze? Czy wy… Zaraz! Jesteście nadzy?! – zapytał zdziwiony Syriusz, a z zegarka dało się  usłyszeć głosy innych osób, które wyjątkowo się zaciekawiły tym stwierdzeniem. Nimfadora i Remus spojrzeli po sobie i wybuchli śmiechem.
- Nie. My tylko pływamy! – zaśmiewała się Tonks.
- Dobra, później was przesłucham, a zaraz macie być na Grimmauld Place! – powiedział Black i jego twarz znikła z tarczy zegarka. Dora i Remus wymienili rozbawione spojrzenia.
- Mam pomysł. Ja nie będę się przejmować Laurą, jeśli ty będziesz ignorował docinki Snape’a. – zaproponowała.
- Zgoda.- zaśmiał się Remus. Po chwili stali już na pomoście i osuszali się za pomocą różdżek. Gdy pojawili się w Kwaterze od razu udali się na pierwsze piętro gdzie mieścił się salon. Zastali tam zaskakująco dużą grupę ludzi jak na tą porę. Na kanapie siedział Syriusz z Billem, Amelią, Esterą i Giuseppem, a w kącie Sara razem z Franczesciem.
- No popatrzcie kto tu się zjawił. – powiedział Black, gdy tylko ich zauważył, a później zwrócił się do nowych  członków. – Poznajcie Nimfadorę Tonks i Remusa Lupina, którzy nie wiadomo z jakiego powodu kąpali się pół nadzy w jeziorze.
- Jak to nie wiadomo? Dla ochłody. – zaśmiała się Tonks.
- Ja mam inne zdanie na ten temat, ale sprzeczać się nie będę. – powiedział chytrze Syriusz, a Tonks nie zwracając na to uwagi usiadła na wolnym fotelu.
- Więc jesteście z Włoch, jak tam jest? – zapytała ciekawska Dora.
- Wiesz to wygląda trochę inaczej z naszego punktu widzenia, a inaczej z waszego. – zaczęła nieśmiało Estera – To piękny kraj, uważam, że każdy choć raz powinien tam pojechać.
- A krzywa wieża, naprawdę jest taka krzywa? – spytała głupio Tonks
- Tak…- zaśmiała się włoszka.
- Naprawdę wszystko jest takie piękne? Plac św. Marka w Wenecji, bazylika w Watykanie, Forum Romanum w Rzymie, Pompeje, Neapol, Werona, Capri? Czy tylko ładnie wygląda na zdjęciach? – dopytywała się coraz bardziej ciekawa i podniecona Nimfadora.
- Tak, to wszystko jest piękne, ogromne i zapierające dech w piersiach. Potrzeba sporo czasu by to wszystko zwiedzić. – przyznała Estera, najwidoczniej ośmielając się trochę.
- A skąd dokładniej pochodzicie? – dołączył się do rozmowy Remus.
- Z Este, niedaleko Wenecji. – odpowiedział krótko i wyniośle Giuseppe. Wydał się Tonks trochę zbyt pewny siebie, w przeciwieństwie do Estery, dawał do zrozumienia, że nikt i nic nie jest w stanie go speszyć.
- Tak, to właśnie od tego miasta pochodzi moje imię, no i moi rodzice mają tam własną winnice. Jest tam cudownie, kiedy byłam mała uwielbiałam chodzić z tatą w pole i zbierać dojrzałe winogrona. – wyznała entuzjastycznie Estera, ale szybko się speszyła o czym świadczył delikatny rumieniec, który wkradł się na jej policzki. Dopiero teraz Tonks zauważyła jaka ona jest śliczna; z daleka było widać, że pochodzi z Włoch, jej oliwkowa cera idealnie kontrastowała z jasną sukienką w kwiatki, którą miała na sobie, jej okrągłą zarumienioną twarz oplatały długie, brązowe włosy, splątane w gruby warkocz, ale najprawdziwszymi klejnotami były jej oczy, brązowe, niepewnie patrzące na wszystko co ją otaczało.
- Ale napiłbym się takiego wina… - westchnął Syriusz, a Amelia ochoczo się z nim zgodziła.
- Bardzo mi przykro, ale jedyne czym dysponujesz kuzynie to kremowe piwo i kilka butelek Ognistej. – przypomniała mu Tonks i wszyscy zaczęli się śmiać, a kiedy się uspokoili Dora zaproponowała. – To ja pójdę po kremowe. To będzie raz… dwa… trzy… sześć butelek i – zawahała się patrząc w stronę Sary, która uśmiechnięta od ucha do ucha opowiadała o czymś swojemu włoskiemu rozmówcy. – Sara, chcecie piwo kremowe?
- Eee… Tak jasne! – odpowiedziała i szybko wróciła do rozmowy.
- Tonks, pomogę ci z tymi butelkami. – zaoferował się Bill i razem wyszli z pokoju.
- Czemu Fleur nie została na noc? – zapytała Dora.
- Przez mamę, nie lubi przebywać w jej towarzystwie i w sumie się jej nie dziwię. – wyznał, a Tonks musiała mu przyznać rację. Molly to cudowna kobieta, ale gdy tylko w otoczeniu pojawiała się Fleur stawała się wobec niej strasznie sarkastyczna.
- Nie martw się, kiedyś na pewno ją zaakceptuję! – zapewniła go.
- Też mam taką nadzieję. Skąd się wzięła tu Laura?
- Nie wymieniaj przy mnie tego imienia, proszę. Muszę ją i tak znosić w domu. Niby szuka mieszkania, ale mnie się wydaje, że nic nie robi. Przychodziłam tutaj, żeby się od niej uwolnić, a teraz co? Będzie tu się pojawiać, żeby uprzykrzyć mi życie. – jęknęła Nimfadora.
- Nie martw się, tak nie będzie. – zaśmiał się Bill i przepuścił ją w drzwiach – Po tym jak zniknęliście, mama zarządziła, żeby jej tu nie wpuszczać. – powiedział, a Tonks wybuchła śmiechem. Nikt nie zdawał sobie sprawy ile znaczyło dla niej chociażby coś takiego. Zapaliła światło i skierowała się w stronę spiżarni gdzie Molly przechowuje całe zapasy żywności. Dora rozejrzała się po małym, prostokątnym pomieszczeniu, w którym panował pół mrok. Była tam niewielka lodówka, kilka kuchennych szafek i stół, na którym stał kosz z warzywami. Nimfadora spojrzała w pustą przestrzeń między szafkami, a stołem. Nagle przypomniał się jej moment gdy to właśnie tam stała spleciona razem z Billem i całowali się namiętnie, zanim to jej matka im nie przerwała. Uśmiechnęła się na myśl o tym, a Bill najwyraźniej musiał to zauważyć bo pojawił się obok mnie i spytał z troską:
- Radzisz sobie?
- Ja? A niby z czym miałabym sobie nie radzić? – odpowiedziała szybko i chcąc ukryć zakłopotanie podeszła do lodówki. – Myślałam, że nasze zerwanie jest tylko formalnością, że mamy takie samo zdanie na ten temat, że jesteśmy przyjaciółmi.
- I tak jest, tylko…- zaczął Bill.
- Tylko, co? – zapytała, zdziwiona, a zarazem zainteresowana Tonks, odwracając się do niego tak, że mogli patrzeć sobie w oczy. Mógł teraz powiedzieć wszystko, mógł powiedzieć, że ją kocha, że nie kocha żadnej z nich, albo, że ma wyrzuty sumienia. Tylko co by to zmieniło? Nic. Więc dlaczego serce Dory biło jak szalone?
- Kurcze, Tonks… Kocham Fleur, ale nie mogę wyrzucić cię z głowy. – wyrzucił z siebie na wydechu.- Irytujące, ale prawdziwe! Czuje się z tym strasznie… Nie chcę żadnej z was ranić, bo bardzo mi na was zależy.
- Bill, ja też… ciągle wspominam to co nas łączyło, ale…- zaczęła Nimfadora, nie wiedząc co powiedzieć. Nagle poczuła strach. Co jeśli ta rozmowa wszystko zmieni, jeśli Bill zerwie z Fleur, nie chciała być przyczyną ich rozstania. Czy w ogóle kochała jeszcze Billa, czuła coś do niego, ale czy to była miłość? Pogodziła się z myślą, że nie są razem, że są TYLKO przyjaciółmi i chyba nawet nie chciała tego zmieniać.
- Przepraszam, nie powinienem zaczynać tematu. Po prostu mam mętlik w głowie. – powiedział i wbił spojrzenie w podłogę.
- Nie, Bill. Chyba musimy to sobie wyjaśnić… Bo prawie wcale o tym nie rozmawialiśmy. – stwierdziła Dora. – Zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia, spędziliśmy ze sobą dwa cudowne lata, a potem…
- Wyjechałem. – dokończył za nią.
- Tak. Zastanawiam się czasem czy gdybyś został inaczej by się to potoczyło. Przez te pięć lat nie dopuszczałam do siebie myśli o innym facecie, ale czy gdybyś pięć lat temu nie wyjechał bylibyśmy ze sobą do tej pory? Może tak, a może rozstalibyśmy się rok później.
- Tonks, ja przepraszam, że cie wtedy zostawiłem…
- Nie masz za co przepraszać, przecież sama kazałam ci jechać. Chodzi o to, że chyba dobrze się stało…- zakończyła koślawo.
- Chcesz powiedzieć, że…
- Że powinniśmy trzymać resztki uczucia, jakie było między nami z daleka. Przecież sam powiedziałeś, że kochasz Fleur, to by było wobec niej nie fair gdyby jeszcze coś nas łączyło. A po za tym… nie jestem pewna czy byłabym wstanie poczuć do ciebie to co kiedyś. Jesteś dla mnie ważny, rzuciłabym się za tobą w ogień, ale nie pokochałabym cię znowu. – stwierdziła i spojrzała mu w oczy, w te niebieskie oczy, w których kiedyś się zakochała. Kiedyś widziała w nich miłość, ale teraz były w nich troska, zrozumienie i ulga. Miała nadzieję, że on może to samo wyczytać z jej oczu. Teraz wiedziała na pewno, już go nie kochała. Mrugnęła, a niezmącony błękit jego oczu zastąpił kolor ciepłego miodu.
- Masz rację… Ja czuję to samo. Nasze wspomnienia są piękne, ale mimo to są tylko wspomnieniami. – powiedział i uśmiechnął się tak jak to zawsze robił, ale nie zrobiło to na niej już takiego wrażenia, roześmiała się serdecznie i powróciła do grzebania w lodówce. Po chwili wrócili do salonu z ośmioma butelkami kremowego piwa.
- Co nas ominęło? – zapytał wesoło Bill
  Jak się okazało Giuseppe opowiadał wszystkim o hodowli koni jaką posiada jego rodzina. Około godziny drugiej wszyscy zaczęli się rozchodzić. Franczesco, Estera i Giuseppe deportowali się do Hogsmeade, a Tonks udało się namówić Amelię i Sarę, żeby został na noc w Kwaterze Głównej. Tak więc w trójkę siedziały w pokoju na drugim piętrze i plotkowały.
- No i co o nich myślicie? – zagadnęła Nimfadora usadawiając się wygodnie między poduszkami na swoim łóżku, podczas gdy Sara z Amelią układały wygodnie śpiwory na puszystym dywanie.
- O Włochach? – zapytała Amelia - Estera jest urocza, tylko trochę nieśmiała. Za to Giuseppe…
- Jest arogancki. – dokończyła za nią Tonks, ale napotkało ją od razu groźne spojrzenie panny Robinns.
- Tonks, nie oceniaj go tak szybko… Może to jego sposób na odnalezienie się w nowym otoczeniu.
- To nie moja wina, że jest taki wyniosły, pewny siebie i wszystkich traktuje z przesadnym dystansem. – spróbowała się usprawiedliwić Dora-  Ale masz rację, Estera jest bardzo fajna i chciałabym ją lepiej poznać. Może pokażemy jej miasto?
- To dobry pomysł! – zawołała Amelia. – Co ty na to, Saro? Eee… Saro? – zapytała niepewnie i pomachała ręką przed oczyma Lucky, która najwyraźniej była tak pochłonięta swoimi przemyśleniami, że nie słuchała tego co mówią jej przyjaciółki.
- Yyy… Tak, tak też tak sądzę. – ocknęła się Sara, a Tonks i Amelia zaczęły się śmiać. – Ej no… To nie jest śmieszne.
- O czym tak myślałaś? – zapytała Dora gdy już się uspokoiła.
- Raczej o kim. – poprawiła ją Amelia. – Cały wieczór przegadała z Franczesciem.
- Uuu… Czyżby Lucky się zakochała?! – zaśmiała się Dora.
- Wcale nie! – zaperzyła się Sara, rumieniąc się, co wywołało niekontrolowany napad śmiechu u jej towarzyszek. – My tylko rozmawialiśmy o pracy.
- Rozmawialiśmy o pracy, tak to się teraz nazywa! – zawołała kpiącym tonem Tonks i znowu zaczęła się śmiać.
- Dacie mi dojść do głosu! – krzyknęła zła Lucky, na co dziewczyny od razu zamilkły. – Chodzi o to, że on pracuje we Włoskim Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami i opowiadał mi jak to wszystko tam wygląda. Wiecie, że mają tam prawdziwe hodowle trestali? Nie takie jakie ma Hagrid, takie prawdziwe! No i jeszcze jego rodzina hoduje hipogryfy! Prawdziwe hipogryfy!
- No teraz każdy wie jak poderwać Sarę Lucky. Powiedzieć coś o hipogryfach i już rzuca ci się w ramiona! – zaśmiała się Nimfadora.
- Oh! Zamknij się! – wrzasnęła Sara, rzucając w nią poduszkę. – Wcale na niego nie lecę, po prostu… mamy wspólną pasję. Zresztą, skoro mowa o facetach… Tonks ma nam chyba sporo do powiedzenia.
- Co? – zdziwiła się Dora.
- Jeszcze pytasz! Gdzie balowałaś, jak to powiedział Syriusz, pół naga z Remusem i dlaczego tak długo zajęło tobie i Billowi przyniesienie piwa? – zaczęła ją wypytywać Sara, która najwidoczniej bardzo chętnie zmieniła temat.
- I Remus, i Bill to moi najlepsi zaraz po was. – powiedziała stanowczo Tonks, przypominając sobie rozmowę w spiżarni.
- I po Charliem… On zawsze był zaraz po nas. – przypomniała jej Amelia.
- Charlie to inna para mioteł, nie raczył się do mnie odezwać od czterech lat. Ale naprawdę, miedzy mną a Remusem nic nie ma, tak samo w przypadku Billa. – wytłumaczyła im Tonks.
- Skoro nic nie ma, to chyba możesz nam powiedzieć co robiliście. – nie dawała spokoju Sara.
- Dobrze! A więc ja i Remus musieliśmy odreagować po zebraniu, z wiadomych przyczyn, dlatego przeniosłam nas nad jezioro i tam popływaliśmy trochę. – powiedziała zrezygnowana, wiedząc, że nie dadzą jej spokoju.
- A z Billem?
- A z Billem po prostu rozmawialiśmy o tym co nas KIEDYŚ łączyło. – powiedziała mocno akcentując przedostatnie słowo. – Chciał wiedzieć na czym stoi, a ja go sobie ostatecznie odpuściłam.
- No i po co czekałaś te pięć lat? – zapytała zrezygnowanym tonem Sara i zaczęła się śmiać.
- Dobra, ale co robimy z Esterą? – sprowadziła je na ziemię Amelia.
Tak więc po krótkiej rozmowie uzgodniły, że w sobotę pokażą jej miasto. Zgasiły światło i położyły się ponieważ jutro każda z nich miała iść do pracy. Ale Tonks nie mogła zasnąć. Nie wiedziała czemu nie zwierzyła się do końca dziewczynom, rozmowa z Billem ciągle krążyła jej po głowie. Kocham Fleur, ale nie mogę wyrzucić cię z głowy. Mówiąc to był taki przejęty, taki zdołowany. Irytujące, ale prawdziwe! Lepiej tego określić nie mógł. Czuje się z tym strasznie… No pewnie, że tak! Ona czuła się tak samo przez kilka tygodni. Nikomu nie chciała się do tego przyznać, ale często myślała o Billu od czasu ich rozstania, przez pierwsze dni miała nadzieję, że do niej wróci, ale teraz dobrze wiedziała, że są przyjaciółmi i nawet gdyby chciał z nią być, ona by nie mogła. A jednak Bill zaczynając tą rozmowę wydawał się mieć nadzieję na coś. Dobrze zrobiliśmy – pomyślała – potrzebowaliśmy tej rozmowy. Zamknęła oczy i zobaczyła uśmiechniętą twarz Billa i te jego miodowe oczy… Zaraz! Bill ma niebieskie oczy. – upomniała sama siebie. Jednak dobrze wiedziała co wtedy widziała. Jego oczy były koloru płynnego miodu, ale to było niemożliwe. Żaden znany jej Weasley nie był metamorfomagiem. To musiało być tylko złudzenie. Jednak te oczy były jej dziwnie znajome, już kiedyś zapadły jej głęboko w pamięć, ale nie miała głowy by teraz o tym myśleć. Tego dnia wydarzyło się za dużo by jeszcze więcej sobie dokładać. Nie chciała wracać do domu, wiedziała, że tam będzie czekać na nią Laura, która z pewnością przypomni jej to co działo się na zebraniu. Dobrze, że mogła chociaż odreagować z Remusem to wszystko. Czuła się przy nim tak dobrze, bezpiecznie. Był jej prawdziwym przyjacielem i bez względu na to co próbują jej wmówić, był tylko jej przyjacielem. Nie to co Franczesco i Sara.

2 komentarze:

  1. Przyjaciele. Na pewno.
    Już nie mogę się doczekać, aż wyleczą się z tej przyjaźni i przejdą etapu "zakochani".
    Pozdrawiam
    PS. Dodasz jutro następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, puki mam jeszcze zapas to dodaję w sobotę i niedziele :)

      Usuń