- Jak, samopoczucie
Potter?
- Dziękuje,
świetnie.- odpowiedział grzecznie Harry.
- Podejdź bliżej,
mam tu coś, co może cię zainteresować. – powiedział Szalonooki i Harry podszedł
do niego, a Tonks z wrodzoną ciekawością zaczęła się im przyglądać. Moody wyjął
z wewnętrznej kieszeni szaty stare zdjęcie. – Pierwsi członkowie Zakonu
Feniksa. Znalazłem to zeszłej nocy, kiedy szukałem zapasowej peleryny niewidki,
bo Podmore nie ma w zwyczaju oddawać pożyczonych rzeczy… Pomyślałem, że chętnie
rzuciłbyś na to okiem. – oznajmił, a Tonks przybliżyła się do nich tak by
lepiej widzieć. Z fotografii machali i uśmiechali się różni ludzie, których
teraz Szalonooki zaczął wskazywać palcem. – To ja.- na zdjęciu miał ciemniejsze
włosy i cały nos, ale mimo to nie można było go pomylić z kimkolwiek. – A tu,
obok mnie, stoi Dumbledore, z drugiej strony Dedalus Diggle… To jest Marlena
McKinnon, zamordowano ją dwa tygodnie później, razem z całą rodziną.- wskazał
wysoką, blondynkę o pięknych szarych oczach, która uśmiechała się pogodnie z
fotografii, a następnie pokazał parę, którą Dora doskonale kojarzyła. - To
Frank i Alicja Longbotomowie… Biedacy. Już lepsza śmierć niż to, co ich
spotkało… A to Emelina Vance, to oczywiście Lupin. – powiedział wskazując na
dobrze znaną Tonks postać. Remus był o wiele młodszy, a na jego włosach nie
można było się doszukać ani jednego siwego włosa. – Benio Fenwick, jego też
trafiło, znaleźliśmy tylko szczątki… To jest Edgar Bones… brat Amelii Bones, to
był wielki czarodziej. Sturgis Podmore, a nich go, wygląda tak młodo… Caradoc
Dearborn, zaginął sześć miesięcy później, nigdy nie odnaleźliśmy ciała… A tu
Hagrid, nic się nie zmienił… Elfias Doge, Gideon Prewett, potrzebowali aż
pięciu śmierciożerców żeby ukatrupić jego i jego brata Fabiana, walczyli jak
bohaterowie. A to Aberforth, brat Dumbledore’a, dziwny facet… A to Dorcas
Meadowes, Voldemort zabił ją osobiście… Syriusz, jeszcze z krótkimi włosami i…
popatrz to cie może zainteresować… - powiedział i wskazał na zdjęcie po raz
kolejny. Z fotografii uśmiechała się para, którą Nimfadora znała ze zdjęcia we
własnym albumie, Potterowie. – Dobre, co? – mruknął Moody, a Harry powiedział
tylko coś nie wyraźnie i wyszedł z kuchni.
- Co tam masz,
Szalonooki? – zapytał Syriusz, który pojawił się znikąd.
- Stare zdjęcie.
Pokazywałem je Potterowi, ale coś go ugryzło.
- Coś go ugryzło?
Ty żartujesz? W przeciwieństwie do ciebie, każdy inny człowiek ma uczucia! –
warknęła na niego Dora.
- O co ci chodzi,
Tonks?
- O to, że
pokazujesz mu jego zmarłych rodziców i innych członków Zakonu, którzy nie żyją
i mówisz mu jak umarli tak, jakby to było zabawne wspomnienie! Pomyśl czasem o
innych! Czasami zastanawiam się jak można być tak bezuczuciowym, tak zimnym i
obojętnym jak ty! – wykrzyczała mu prosto w twarz i wyszła. Wspinała się po
schodach chcąc znaleźć Harry’ego i z nim pogadać. Kiedy już była na pierwszym
piętrze usłyszała jakiś dźwięk.
- Halo? – zapytała
i skierowała się w stronę salonu, z którego dochodził czyjś szloch. Pod ścianą
kuliła się jakaś postać, która łkała nad martwym ciałem, w którym Tonks
rozpoznała Rona. Ron? Przecież on jest na dole.
- Molly?
-R-r-riddikulus! – jęknęła postać,
celując różdżką w ciało Rona, a ono
zamieniło się w ciało Billa. Leżał na plecach z rozłożonymi rękami, z szeroko otwartymi
pustymi oczami, a jego włosy przykrywały mu połowę twarzy. Serce Tonks
przestało na chwilę bić. To bogin. Głupi
bogin! –uspokoiła się w duchu, podczas gdy pani Weasley zaszlochała głośno.
-R-riddikulus!
TRZASK
Teraz zamiast Billa
na dywanie leżało martwe ciało Artura; okulary miał przekrzywione, a po twarzy
spływała strużka krwi.
- Nie! – jęknęła
Molly. – Nie! Riddikulus. Riddikulus! RIDDIKULUS!
TRZASK. Martwi
bliźniacy. TRZASK. Martwy Percy. TRZASK. Martwy Charlie. Tonks na widok swojego
przyjaciela, jęknęła równie głośno co pani Weasley. TRZASK. Martwa Ginny. Tylko nie ona! Dora chciała wyjąć
różdżkę, ale jej nie było. TRZASK. Martwy Harry. Nie mogę tak na to patrzeć!
- Molly chodź stąd!
Zaraz ktoś się tym zajmie. Proszę. – powiedziała błagalnym tonem, klękając obok
niej.
TRZASK.
Teraz Tonks
patrzyła na samą siebie. Różowe włosy rozwiane były we wszystkie strony, a
grzywka nachodziła na wyblakłe, czarne oczy. Z piersi sączyła się krew.
- Co tu się
dzieje?- zapytał Syriusz, który nagle wpadł do pokoju, a za nim Remus i
kuśtykający Moody. Wszyscy troje w osłupieniu wpatrywali się w martwą Tonks.
Syriusz patrzył na nią ze smutkiem i złością, Moody wpatrywał się w nią z
bólem, a Remus ze smutnym strachem. Lupin jako pierwszy oderwał wzrok od
bogina, spojrzał na żywą Dorę z widoczną ulgą, a potem na zapłakaną Molly i od
razu zrozumiał o co chodzi. Wyciągnął swoją różdżkę i powiedział wyraźnie:
- Riddikulus!
Ciało Tonks znikło,
a na jego miejscu zawisła srebrna kula. Remus machnął jeszcze raz różdżką i kula
znikła.
- Och… och.. och! –
zaszlochała Molly, ukrywając twarz w dłoniach, a Tonks natychmiast objęła ją
ramieniem.
-Molly. – rzekł
Lupin, podchodząc do niej.- Molly, nie…
Pani Weasley od
razu zaczęła wypłakiwać się w jego ramie.
- To był tylko
bogin. – pocieszał ją Remus. – Tylko głupi bogin.
- Wciąż widzę ich
martwych! – jęknęła pani Weasley. – Wciąąż! Wciąąż mi się to śniii!
Syriusz wpatrywał
się tępo w dywan, a magiczne oko Moody’ego zwrócone było w stronę Tonks.
- Nie mówcie
Arturowi! – jęknęła Molly i wytarła nos w chusteczkę. – N-nie chcę, żeby się
do-dowiedział… Byłam głupia… Tonks tak mi głupio, co ty sobie o mnie pomyślisz…
Nie potrafię sobie poradzić z głupim boginem..
- Nie gadaj
głupstw, Molly…- przerwała jej Tonks, która właśnie uświadomiła sobie, że boi
się tego samego co ona. Mówiła o tym jej reakcja na ciało Ginny, Charli’ego i
Billa. Co by się stało gdyby zobaczyła na ich miejscu swoich rodziców, Amelie,
Sarę, Syriusza lub Remus? Zachowałaby się pewnie tak samo jak Molly.
- Ja po prostu t-tak
się o wszystkich m-martwię! Pół r-rodziny w Zakonie, to będzie cud, jak wszyscy
p-przeżyjemy… a P-Percy się do nas nie od… nie odzywa… A jak stanie się coś
s-s-strasznego i już nigdy się nie s-s-spotkamy? A jak zabraknie mnie i Artura,
to kto się z-z-zajmie Ronem i Ginny?
- Molly, już dość.-
powiedział stanowczo Remus.-Teraz nie będzie tak jak wtedy. Zakon jest lepiej
przygotowany, od początku mamy przewagę, bo wiemy, co zamierza Voldemort…
Na dźwięk tego
nazwiska Molly pisnęła cicho ze strachu.
- Och, Molly, chyba
już czas, żebyś przyzwyczaiła się do tego nazwiska… zrozum, nie mogę ci
obiecać, że nikomu nie stanie się krzywda… nikt ci tego nie może obiecać… ale
jesteśmy wszyscy o wiele lepiej przygotowani, wtedy nie byłaś nawet w Zakonie,
zrozum, wtedy była nas garstka, dwudziestu śmierciożerców na każdego z nas,
załatwiali nas po kolei… - pocieszał ją Remus, a Tonks poczuła się lepiej.
Kiedy patrzyła na martwe ciała zaczęła się bać, a teraz poczuła spokój. Jesteśmy lepiej przygotowani. Damy radę! Nie wiedziała co sprawiało, że słowa Remusa
dodawały jej otuchy, może to, że on sam w nie wierzy?
- Nie martw się o
Percy’ego. – powiedział nagle Syriusz. – Nawróci się. To tylko kwestia czasu.
Jak Voldemort się ujawni, całe ministerstwo zacznie błagać nas o przebaczenie.
I wcale nie jestem pewny, czy przyjmę ich przeprosiny. – dodał z goryczą.
- A co się tyczy
opieki nad Ronem i Ginny po waszej śmierci, to jak myślisz, co zrobimy?
Pozwolimy im umrzeć z głodu? – zapytał Remus z lekkim uśmiechem.
Molly uśmiechnęła
się przez łzy.
- Jestem taka
głupia. Dziękuje wam wszystkim. Pójdę już spać…
- Odprowadzimy cię.
– powiedziała od razu Tonks i chwyciła rudą kobietę pod pachę. Razem z Tonks
poszedł także Remus. Byli już na trzecim piętrze, gdzie mieściła się sypialnia państwa
Weasley.
- Jeszcze raz wam
dziękuję. Tonks przykro mi, że musiałaś na to patrzeć. – przyznała Molly
czerwieniąc się ze wstydu.
- Nie ma sprawy,
Molly. Ja też nie przepadam za boginami. – powiedziała Tonks i mrugnęła do niej
porozumiewawczo. Molly uśmiechnęła się i zamknęła drzwi sypialni.
- Tonks, nadal się
na mnie gniewasz? – spytał Remus, który stał za nią.
- No coś ty,
głuptasie! – odpowiedziała. Jak mogłabym
być na niego zła, kiedy uświadomiłam sobie, że każdy z nas może zginąć? –
Remusie jeżeli chodzi o tamten pocałunek… Naprawdę nie chcę by coś takiego
zniszczyło naszą przyjaźń.
- Tonks, nigdy nie
pozwoliłbym żeby coś popsuło nasze aktualne stosunki. – zapewnił ją Remus.
- Nie mogę się
otrząsnąć… To było straszne… Ten bogin.
- Tak, kiedy zobaczyłem
tam ciebie… Bałem się, że to naprawdę ty.
- Ale nie rozumiem
jednego… Pojawił się Ron, Bill, Artur, bliźniacy, Percy, Charlie, Ginny, Harry
i ja. Ale dlaczego właśnie ja?- zapytała.
- Jesteś dla Molly
bardzo ważna. Można by powiedzieć, że jesteś dla niej jak córka. Molly martwi
się o wszystkich i nic dziwnego, że bogin w końcu zmienił się w ciebie. –
wyjaśnił Remus kiedy schodzili po schodach. – Ja idę już spać. Dobranoc, Tonks.
- Dobranoc,
Remusie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz