19.01.2014

21) Prefekcyjna impreza cz. 1

Przez kolejne kilka dni Tonks nie pojawiła się na Grimmauld Place. Nie mogła tam tak po prostu pójść... Nie po tym co ona i Remus zrobili. Wiedziała, że jej przyjaciel się tym zadręcza, wiedziała, że jest mu ciężko, dlatego starała się dać i jemu, i sobie trochę czasu. Trudno byłoby jej spojrzeć w oczy Remusa, ale równie trudno było jej przeżyć towarzystwo Laury. Kuzynka nic się nie zmieniła. Była tak samo wredna jak kilka lat temu, a fakt, że Dora ciągle myślała o przyjacielu nie pomagał ani trochę. Tonks nie zdawała sobie sprawy, że Remus też o niej myśli, że żałuje. Czuł się okropnie, obwiniał się o to, że Nimfadora nie chce z nim rozmawiać.
W ministerstwie również nie działo się najlepiej. Minister unikał wszystkich. Rozmawiał jedynie z Dolores Umbridge, Percym Weasleyem i Lucjuszem Malfoyem. Tak, Tonks zauważyła raz podczas swojej warty przy Departamencie Tajemnic jak Knot rozmawia półgłosem z jej wujem, a Artur, Kingsley i Emelina potwierdzili to. Ona i Walter siedzieli godzinami w swoim boksie i przepisywali stare, wypłowiałe już raporty.
Przez cały tydzień Tonks pisała i czytała o starych, nieważnych zbrodniach. Dopiero w weekend miała wolne. W sobotę siedziała na swoim łóżku, była już dwunasta, a ona ciągle nie przebrała się z piżamy. Dora zajęta swoimi myślami rysowała różne wzory swoją różdżką, powodując przy tym, że w powietrzu fruwały różnokolorowe iskry. Czemu świat się tak zmienia… Jeszcze do niedawna nie było żadnych problemów, żadnych zmartwień, a teraz nie wiadomo co się może wydarzyć. – myślała tak jak chyba każdy w tych czasach, ale nie chodziło jej o aktualną sytuację tylko o to co działo się ostatnio w jej życiu prywatnym. Nigdy nie pomyślałabym, że będę tak bardzo przejmować się jednym pocałunkiem. Dlaczego ciągle mi to chodzi po głowie? Przecież tak naprawdę nic złego się nie stało… Nie byłam z nikim, a pocałunek o niczym nie świadczy. W sumie szkoda, że tego nie pamiętam… Fajnie byłoby mieć kogoś bliskiego. – właśnie kreśliła roziskrzoną ósemkę, kiedy rozległo się pukanie.
- Proszę!
- Doro… - zza uchylonych drzwi wychyliła się Andromeda.- Molly przed chwilą się odezwała.
- Tak i co? – zaciekawiła się dziewczyna.
- Zaprasza ciebie na Grimmauld Place. Hermiona i Ron zostali prefektami! – oznajmiła uśmiechnięta.
- To wspaniała wiadomość! – ucieszyła się Dora.- Muszę coś im kupić!
- Może weźmiesz ze sobą Laurę?
- Mamo! Ja… Ona… Nie… - uniosła się Nimfadora. Wzięła głęboki oddech i powiedziała. – Weasleyowie mieszkają w Kwaterze Głównej Zakonu, a Laura nic o nim  nie wie. Nie mogę jej ze sobą zabrać, Dumbledore musiałby się zgodzić…
- Doro, wiem, że nigdy nie dogadywałaś się ze swoją kuzynką, ale jesteście już dorosłe. Musicie znaleźć w końcu wspólny język.
- Nie, mamo. Słuchaj to ona musi zrobić pierwszy krok, to ona zawsze mnie gnębiła. Nie będę jej przepraszać za coś co ona robiła mnie. A teraz się ubieram i lecę kupić coś dla prefektów. – oznajmiła i pobiegła do łazienki. Pół godziny później spacerowała już ulicą Pokątną, a wiatr rozwiewał jej długie do pasa, rude włosy. Znając Hermionę z pewnością chciałaby przeczytać jakąś ciekawą książkę, problem był w tym, że Tonks miała odmienny gust czytelnicy niż ona. Nimfadora rozglądała się po regałach w Esach i Floresach zastanawiając się co spodobałoby się jej młodej przyjaciółce.
 - Nie wierzę własnym oczom… Nimfadora Tonks! – usłyszała głos za swoimi plecami. Odwróciła się szybko i zobaczyła mężczyznę około pięćdziesiątki, z czarnymi włosami przyprószonymi lekką siwizną oraz wielkimi okularami.
- Pan Thomson! Miło pana widzieć! – ucieszyła się Dora przytulając księgarza.
- Ciebie również, dziecko! Dawno tu nie zaglądałaś… Pamiętam jakbyś dopiero wczoraj przewróciła te wszystkie regały. – uśmiechnął się mężczyzna.
- Przecież to było jedenaście lat temu… - zawstydziła się Nimfadora.
-  Jesteś jedyną klientką, którą zapamiętam na całe życie.
- W końcu nie każdy jest zdolny do tego, żeby podpalić księgarnie… - zaśmiała się.
- Wspomnienia, wspomnieniami, ale powiedz mi w czym mogę ci pomóc?
- Szukam książki dla znajomej. To bardzo inteligentna i oczytana dziewczyna jak na piętnastolatkę.
- Yhm… rozumiem. – powiedział i zaczął się rozglądać. W tej chwili bardzo przypominał pana Olivandera w swoim sklepie. Tak jak wytwórca różdżek, który zna każdą różdżkę na pamięć, pan Thomson wydaje się kojarzyć każdą książkę w tym sklepie. – Może to? – podał jej opasły tom, na którym widniał złoty napis „ W poszukiwaniu magii”.
- Co to? – zaciekawiła się Dora i przewróciła kilka stron.
- Coś  dla młodej, ciekawej świata czarownicy. Opowiada to historię dziewczyny z mugolskiej rodziny, która krok po kroku odkrywa magię w swoim życiu. Trudno określić gatunek… Niby to przygodowa, ale mnóstwo w niej faktów i ciekawostek.
- Świetnie! To w sam raz dla niej! Biorę. – ucieszyła się Dora i udała się za panem Thomsonem do kasy. Księgarz jednym machnięciem różdżki sprawił, że książka opakowana została w ładny miętowy papier.
- Dla ciebie 10 sykli. – uśmiechnął się sprzedawca. Kiedy Dora szukała w kieszeni pieniędzy, sięgnął pod ladę i wyciągnął zawinięte w szary papier pudełko. – A to mały prezent dla ciebie i nie chcę słyszeć sprzeciwu.
- Oh.. Dziękuje panu! – uśmiechnęła się promiennie. Wyszła ze sklepu z dwoma zawiniątkami pod pachą. Dla Hermiony już mam, teraz Ron… Co może mu się spodobać? Głupie pytanie! To co podoba się każdemu chłopakowi QUIDDITCH! – oświeciło ją nagle i szybkim tempem ruszyła w stronę sklepu ze sprzętem sportowym. Po drodze zastanawiała się dlaczego to właściwie Ron został prefektem. Nie miała nic do niego, wręcz przeciwnie bardzo go lubiła, ale jej zdaniem Harry nadawał się lepiej na tą funkcję. Z pewnością Dumbledore miał poważny powód, żeby zadecydować tak, a nie inaczej. Już prawie dochodziła do celu kiedy przed wystawą sklepową zauważyła niską, pulchną kobietę o rudych włosach, która usilnie liczyła pieniądze i próbowała wygrzebać jeszcze trochę z kieszeni.
- Cześć Molly! – zawołała Tonks.
- Tonks! Na Morganę… Nie strasz mnie tak. – przestraszyła się pani Weasley i chwyciła się za serce, ale po chwili dodała uśmiechnięta.- Dostałaś zaproszenie? Mam nadzieję, że wpadniesz?
- Oczywiście! Dawno u was nie byłam. Właśnie chciałam kupić coś dla Rona, bo dla Hermiony już mam. – wyjaśniła, wskazując zapakowaną książkę.
- Oh… Ja też jestem tutaj w tej sprawie. Kupiłam już dzieciakom podręczniki i obiecałam Ronowi, że coś mu kupię. Rozumiesz… Bill kiedy dostał odznakę dostał sporo pieniędzy, nawet nie wiem na co to wydał, Charlie kiedy został kapitanem dostał miotłę, a Percy nową sowę… Ron marzy o nowej miotle, ale niestety, w tym miesiącu nie stać nas na nowego Zmiatacza 11, ledwo starcza na 5. – zwierzyła się Molly, a Tonks nagle oświeciło.
- Mam pomysł! Co ty na to żebym się dołożyła do miotły?
- Nie, nie mogę się na to zgodzić! – zaprzeczyła szybko Molly i spuściła głowę. Widać było, że wstyd jej, że nie może kupić nawet miotły.
- Oh… Daj spokój! I tak miałam mu coś kupić. A teraz i ty kupisz coś synowi, i ja mu coś kupię, i on dostanie to o czym marzy. Nie daj się prosić!
- No, no dobrze… - zgodziła się pani Weasley. – Nawet nie wiesz jaka ci jestem wdzięczna! – powiedziała Molly gdy już wyszły ze sklepu. Trzymała w ręce miotłę opakowaną w szary papier. Tonks razem ze sprzedawcą pomogli wybrać Molly najlepszy egzemplarz Zmiatacza 11, za który Dora zapłaciła połowę. Dwie kobiety wybrały się spacerem przez Londyn, mimo, że ręce im opadały pod ciężarem książek dla piątki dzieci, wesoło gawędził o wszystkim. Po jakiejś pół godzinie doszły do Kwatery Głównej. – Pomożesz mi z dekoracjami? – zapytała Molly gdy przechodziły przez długi korytarz.
- Z wielką chęcią. – zaoferowała się Dora. Weszły do kuchni, odłożyły ciężkie siatki i miotłę w kąt, a następnie rozejrzały się po pomieszczeniu. – Może zrobimy transparent?
- Świetny pomysł! – ucieszyła się Molly.
Przez bite pół godziny ciężkiej pracy udało im się sporo zrobić. Molly cała spocona mieszała w garach różnego rodzaju potrawy, a Tonks, przygryzając dolną wargę, malowała transparent. Na szkarłatnym materiale Dora napisała wielkimi, mieniącymi się złotem literami: GRATULUJEMY! RON I HERMIONA NOWYMI PREFEKTAMI! Oczywiście nie obyło się od tysiąca kleksów, które, zdaniem Tonks, idealnie się wkomponowały. Kiedy Molly zaczęła rozstawiać na stole półmiski z mięsem, ziemniakami, groszkiem i innymi potrawami, Nimfadora za pomocą swojej różdżki zawiesiła transparent pod sufitem.
- Gotowe! – oznajmiła Dora.
- Wspaniale teraz tylko czekamy…- zaczęła Molly, ale nie dane było jej skończyć bo rozległ się dźwięk dzwonka i wrzaski pani Black. – Tyle razy mówiłam im, żeby nie dzwonili.
 Obie opuściły kuchnie. W korytarzu byli już Ramus i Syriusz, którzy siłowali się z Walburgią.
- Cześć Tonks! Myślałem, że to ty znowu ją obudziłaś.- przywitał się Syriusz, a Remus mruknął tyko coś niewyraźnie odwracając wzrok od Tonks.
- Wchodźcie! – zachęciła przybyszy Molly, uśmiechnięta od ucha do ucha. Do domu weszli Kingsley i Moody.
- No to gdzie są nasi prefekci? – zapytał dziarsko Shacklebolt.
- Jeszcze w pokoju. Idźcie do kuchni, a ja ich zawołam.
Po chwili wszyscy popijali kremowe piwo czekając na dzieciaki. Nagle rozległ się podniecony głos Molly:
- Chodźcie! Pomyślałam, że urządzimy sobie małe przyjęcie, a nie zwykłą kolację przy stole. – wprowadziła młodych Weasleyów, Hermione i Harry’ego do kuchni, a potem dodała. – Ron, ojciec i Bill już są w drodze. Są okropnie przejęci.
- Molly nie sądzisz, że pora na prezenty? – zapytała Tonks zmierzając do kąta, w którym spoczęły ich dzisiejsze zakupy.
- Tak, tak! Oczywiście. – wzięła od Dory miotłę i podeszła do Rona. – Proszę syneczku, zasłużyłeś na nią.
- Zmiatacz! Mamo, jest wspaniały! – ucieszył się młody Weasley, patrząc na swój prezent z zachwytem.
- Podziękuj Tonks. Nie wiem co bym zrobiła bez niej.
- Tonks, jesteś niesamowita!
- Nie ma za co! – powiedziała Dora rumieniąc się lekko, a potem zwróciła się do Hermiony. – A to dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Po rozdaniu prezentów wszyscy zaczęli napełniać talerze jedzeniem, a Molly biegała po całej kuchni sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu.
- Alastorze, już od dawna miałam cię poprosić… Czy mógłbyś rzucić okiem na sekretarzyk w salonie i powiedzieć nam co w nim siedzi? – zapytała uprzejmie pani Weasley, a magiczne oko Szalonookiego wywróciło się o 180˚.
- Salon… To biurko w rogu? To zwykły bogin… Mam się go pozbyć, Molly? – stwierdził Moody.
- Nie, nie, sama się tym zajmę.
Impreza zaczęła się rozkręcać, a Molly była w tak dobrym nastroju, że nie wygoniła nawet Mundungusa. Po niespełna pół godzinie pojawili się pan Weasley i  Bill.
- No, myślę, że czas na toast. – oświadczył Artur, a wszyscy wzięli puchary do rąk. – Za Rona i Hermionę, nowych prefektów Gryffindoru!
Wszyscy wypili, zagrzmiały oklaski, a Ron i Hermiona promieniowali szczęściem.
- Ja tam nigdy nie byłam prefektem. Mój opiekun domu powiedział, że brakuje mi pewnych niezbędnych kwalifikacji. – powiedziała Dora.
- Jakich? – zaciekawiła się od razu Ginny, nakładając sobie przy tym pieczonego ziemniaka na talerz.
- Na przykład umiejętności przyzwoitego zachowania. – oznajmiła, a wszyscy zaczęli się śmiać, tylko Hermiona zaczęła krztusić się piwem.
- A ty, Syriuszu? – zapytała Ginny, a sam zainteresowany zaczął się śmiać.
- Mnie też nikt nie zrobił prefektem, za dużo mieliśmy z Jamesem szlabanów. Ale Lupin była grzecznym chłopcem, więc dostał odznakę.
- Dumbledore pewnie miał nadzieję, że będę miał dobry wpływ na moich przyjaciół. Niestety strasznie go zawiodłem.- wyznał Remus i upił łyk ze swojego pucharu.
Każdy zajął miejsce z pełnym talerzem. Na nieszczęście Dory, obok niej usiadł Ron, który dzisiaj był wyjątkowo męczący.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny… - piał z zachwytu, ale Dora przestała go słuchać, tylko co jakiś czas zaszczyciła go jakimś ‘aha’, ‘naprawdę’, no co ty nie powiesz’. Spojrzała na drugi koniec kuchni, gdzie siedział Remus i Hermiona, która mówiła o czymś zawzięcie. Lupin spojrzał w stronę Dory i ich spojrzenia sie spotkały. Tonks chciała pomachać, ale Remus szybko odwrócił wzrok. Co się stało? Czy znowu zrobiłam coś głupiego? Czy może nadal chodzi mu o to co się wtedy zdarzyło… - pytania wciąż napływały do jej głowy, a ona tępo wpatrywała się w Remusa.
- … przyśpieszenie do siedemdziesięciu w ciągu dziesięciu sekund, nieźle, co? Zwłaszcza jak się pamięta, że według poradnika Jak wybrać miotłę? Kometa Dwa Dziewięćdziesiąt osiąga tylko sześćdziesiątkę, i to przy sprzyjającym wietrze…
- To wspaniale Ron! Wiesz co? Przejdę się po piwo. – powiedziała, wstając szybko i udała się w przeciwległą stronę kuchni. Po drodze zobaczyła bliźniaków, Harry’ego i Mundungusa rozmawiających półgłosem. Molly nie będzie zadowolona.- pomyślała i odwróciła wzrok, udając, że ich nie widzi. Minęła ją właśnie Hermiona z bardzo nadąsaną miną, najwidoczniej Remus nie zgodził się z jej poglądami. Dora szybko podeszła do wolnego krzesła i usiadła.
- Możesz mi powiedzieć, co ja takiego zrobiłam, że nie chcesz ze mną rozmawiać?- zapytała z wyrzutem, a Remus spojrzał na nią.
- Myślałem, że to ty nie chcesz ze mną rozmawiać.
- To źle myślałeś. Słuchaj, tamten pocałunek…- zaczęła, ale w tej chwili podszedł do nich Kingsley i dostawił sobie krzesło.
- Możecie mi powiedzieć, dlaczego Dumbledore nie mianował prefektem Pottera? – zapytał tak głośno, że chyba każdy w kuchni go usłyszał.
- Miał swoje powody. – odrzekł zdawkowo Remus.
- Ale chłopak by poczuł, że Dumbledore ma do niego zaufanie. Na jego miejscu tak bym zrobił, zwłaszcza, że „Prorok Codzienny” wciąż go napada. – ujawnił swoje zdanie Shacklebolt. Świetnie! – pomyślała Dora. – Nie można już normalnie porozmawiać. Mam dość chrzanienia o ministerstwie, „Proroku” i śmierciojadkach. Tonks wstała mając zamiar uwolnić się od tego tematu, ale po chwili znowu dopadł ją Ron.
- Tu jesteś, Tonks. A wiedziałaś, że rączka jest z hiszpańskiego dębu, pokryta lakierem przeciw urokom, i ma wbudowany system antywibracyjny? – zaczął znowu rozprawiać nad swoją miotłą, a Tonks zaczęła żałować, że się do owej miotły dołożyła.
- Super, Ron. – mruknęła z nieciekawym grymasem na twarzy. Boże ile bym dała, żeby być niewidzialną!
- Tonks! – dobiegł ją dźwięk swojego imienia. Obróciła się na pięcie, chcąc spławić owego osobnika.
- Dziękuję ci za pomoc. – oznajmiła uśmiechnięta Molly, a złość Tonks wyparowała.
- Nie ma za co. To była dla mnie przyjemność.
- No, chyba zajmę się tym boginem, zanim pójdę spać… Arturze, przypilnuj, żeby dzieciaki nie siedziały za długo, dobrze? Dobranoc, Harry, mój kochaneczku. – powiedziała i wyszła. Dora spojrzała na Harry’ego, który wyraźnie chciał się wydostać z kuchni i prawie by mu się udało, gdyby nie Moody.

6 komentarzy:

  1. A kiedy będzie część druga?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero? A nie da się szybciej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, chciałam dodawać jedną notkę tygodniowo, ze względu na ciebie dodaję dwie :) Ale zobaczę ;)

      Usuń
  3. Naprawdę ze względu na mnie? Ojej, bardzo dziękuję.
    A ja po prostu nie mogę się doczekać, żeby przeczytać tu coś, czego jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe czy Moody widzi "swojego" bogina czy takiego jak wygląda naprawdę. Czytam jeszcze raz całe opowiadanie i widze to co mi umknęło wcześniej. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń