Molly szybko uciszyła czwórkę tancerzy
wojennych, ale nie wydawała się być zła… Prawdę mówiąc nikt nie był dziś zły.
Wszyscy wypili po dwa piwa kremowe i zasiedli do obiadu. Syriusz szepnął Tonks,
że hucznie świętować będą później i zabrał się za zawartość swojego talerza.
Wszyscy odetchnęli również z ulgą gdy Molly oświadczyła, że dzisiaj już nie
sprzątają. Po objedzie Artur oznajmił, że musi uciekać bo czeka go wymiotująca
toaleta. Wizja takiej ubikacji bardzo rozśmieszyła Tonks.
- Arturze, jeszcze
raz dziękuje! – powiedziała Dora, a pan Weasley mrugnął do niej i wybiegł z
kuchni. Już po chwili wszyscy zajęci byli swoimi sprawami. Bliźniacy grali w
eksplodującego durnia, Harry, Ron i Hermiona rozmawiali o czymś z ożywieniem,
natomiast Remus i Syriusz zagadnęli Dore.
- Ty przecież nie
potrzebujesz żadnej okazji, żeby pić. – przypomniał mu Remus, a Tonks w tym
momencie ziewnęła przeciągle.
- Widać, że nudzi
cię nasze towarzystwo… - mruknął Syriusz i uśmiechnął się.
- Nie chodzi o to,
ale padam z nóg… - przyznała Nimfadora.
- Idź się połóż,
ale muszę cię ostrzec, że jeżeli chodzi o wspólnie picie to Łapa ci nie
odpuści. – powiedział śmiejąc się Remus, ale po chwili dodał troskliwie –
Prześpij się trochę.
Jak jej poradził tak zrobiła. Położyła
się z zamiarem przespania przez chwilę. Przykryła się kołdrą i zamknęła oczy…
Aż dziwne, że na drugim piętrze wciąż słyszała okrzyki radości dochodzące z
kuchni. Przewróciła się na drugi bok. A
myślałam, że to zmęczenie mi przeszło… -pomyślała- Mam nadzieję, że Remus i Syriusz nie wymęczą mnie za bardzo wieczorem… Ani się obejrzała i już spała, nie
przeszkadzały jej nawet krzyki Molly próbującej uspokoić swoje dzieci.
Spała. Jak ona lubiła tą czynność. Spać
i niczym się nie przejmować! Nie musieć zajmować się tym wszystkim co działo
się dookoła, nie musieć myśleć. Zaraz… Skoro śpi to czemu myśli i dlaczego ktoś
u licha jest w jej pokoju? Rzeczywiście, ktoś był w pokoju, a może nawet i dwa
ktosie… Szurali nogami i się sprzeczali.
- Daj spokój… -
warknął jeden. – Miała z nami pić to będzie.
- Syriuszu, daj
spokój ona śpi. Kryła nas przed swoim szefem cała noc, pomagała nam sprzątać
rano, chyba zasłużyła na odrobinę snu. – powiedziała druga osoba, a Tonks od
razu rozpoznała Remusa.
- Na sen będzie
miała czas na starość. – powiedział Syriusz.
- A nie pamiętasz
jak ty nie lubiłeś być budzonym… - przypomniał mu Lupin.
- Bo mnie nie
należy budzić! –zaperzył się Black.
- Mnie również… -
powiedziała Tonks z wciąż zamkniętymi oczami. Miała dość przysłuchiwania się
tej barwnej dyskusji.
- O już nie śpisz…
To dobrze, dzieciaki poszły już spać więc możemy zacząć.- oznajmił dziarsko jej
kuzyn. Dora wstał powolnie i przetarła zaspane oczy. Spojrzała na swój zegarek,
była dopiero dwudziesta, aż dziwne, że młodzi Weasleyowie są już w łóżkach.
- Jak wam się udało
tego dokonać?
- Czego? – spytali
jednocześnie.
- Tego, że
bliźniacy nie myszkują po domu w poszukiwaniu informacji o Zakonie, że Ginny i
Hermiona nie plotkują w kuchni, że Harry i Ron nie grają w durnia.
- A tego… Niestety,
ale to nie nasza zasługa, tylko Molly. – wyznał Syriusz, chwycił Tonks za rękę
i pociągnął w stronę salonu na pierwszym piętrze. Na ławie stały już trzy
szklanki i kilka butelek Ognistej Whisky. Black posadził ją na kanapie i popatrzył
na nią jakby czekał na zezwolenie. Wyglądał komicznie! Syriusz miał już sporo
ponad trzydzieści lat, a skakał z nogi na nogę jak pięciolatek błagający matkę
o zabawkę. Tonks nie mogąc się opamiętać parsknęła śmiechem.
- Z czego się
śmiejesz? – oburzył się jej kuzyn.
- Zachowujesz się
jak niewyżyty przedszkolak!
- No ej… - założył
ręce na piersi, co sprawiło, że Tonks skręcała się już ze śmiechu. – Dobra,
czekałem na to cały dzień! Pijemy!
Nalał złocisty płyn
do trzech szklanek i podał po jednej Tonks i Remusowi.
- Za zdrowie mojego
chrześniaka, który wykołował tych cymbałów z ministerstwa! – krzyknął i wzniósł
szklankę w powietrze, to samo zrobili Dora i Remus. Wypili do dna i skrzywili
się.
- Łee… mocne. –
zakaszlała Tonks.
- Prawda, że dobre?
– uśmiechnął się Syriusz i zaczął nalewać kolejną kolejkę. Najwidoczniej miał
zamiar się dzisiaj upić, a wizja jutrzejszego kaca nie robiła na nim
najmniejszego wrażenia. To był cały Syriusz Black! Z tego co opowiadał Remus,
jej kuzyn w Hogwarcie pijał często, żeby nie powiedzieć codziennie. Ona co
prawda nie była też święta… Zdarzało się, że ona, Sara i Charlie czasami
przesadzali, ale zawsze była przy nich Amelia, która służyła im pomocą. Wypili
drugą kolejkę.
- Łapo spokojnie…
mamy dużo czasu. – uspokoił go Remus.
- Chce wam tylko
przypomnieć, że mam zamiar wrócić dzisiaj do domu. – przypomniała im Tonks.
- Pamiętamy,
pamiętamy… Jak coś Lunio cię odprowadzi. – zobowiązał swojego przyjaciela Black
i rozsiadł się na kanapie, na której wszyscy siedzieli. – Wiecie co? Życie jest
jednak cudowne. – stwierdził wzdychając teatralnie i upijając łyka ze szklanki.
– Nie licząc, że po dwunastu latach w Azkabanie, znowu jestem więziony we
własnym domu.
- Nie licząc, że
śmierciożercy czyhają na ciebie za rogiem. – dodał Remus.
- Nie licząc, że w
każdej chwili możesz stracić pracę. – przyznała Dora.
- Nie licząc tego,
że świat jest do dupy to jest cudownie! – zakończył ich rozmyślania Black i
cała trójka zaczęła się śmiać. Wypili do dna zawartość szklanek i zagłębili się
w rozmowie.
- Pamiętam moją
pierwszą ognistą… - przyznał Black.
- Zebrało ci się na
wspomnienia? – spytał Remus.
- Taaa… To było w
drugiej klasie. Piliśmy razem z Jamesem w schowku na miotły. Ale się Lily na
nas wkurzyła… - westchnął.
- Czemu Lily nie
znosiła tak Jamesa? – zaciekawiła się Tonks.
- Wiesz… Był
arogancki, pewny siebie, wybuchowy, zachowywał się jak kretyn, był przystojny,
ale najgorsze w nim było to, że ją kochał. – wyliczał Syriusz.
- Nie rozumiem… To
chyba dobrze, że ja kochał…
- I tak, i nie… -
odpowiedział zdawkowo Remus. – James miał dość oryginalne sposoby podrywania.
Niekoniecznie skuteczne… Kochał Lily, ale każdej jego próbie zaproszenia jej na
randkę towarzyszył niezbyt mądry plan, który zawsze ośmieszał ją.
- Uuu… Nie
próbowaliście mu tego wyperswadować?
- I to nie raz… Ale
był z niego zakochany jeleń. – przyznał Syriusz i uśmiechnął się pod nosem na
wspomnienie o rogatym przyjacielu.- Dobra nie mówmy już o tym.
Po piątej kolejce byli bardzo
rozluźnieni i bardzo weseli. Opróżnili już prawie dwie butelki, a minęła
zaledwie godzina. Black siedział nonszalancko po jednej stronie Tonks, a Remus
po drugiej. Tematy zeszły im na byłe związki.
- Ja, no powiem
szczerze, że… mam długą listę.. – wyznał Syriusz.
- Tak mamy tego
świadomość. – zachichotała Tonks, a dla niej chichotanie było czymś dziwacznym.
– Ja prawdę mówiąc… nie miałam zbyt bujnego życia uczuciowego…
- Nie uwierzę, że
tak śliczna, zdolna i zabawna dziewczyna, jak ty… nie miała adoratorów. –
niedowierzał jej Remus.
- No nie… kilku tam
było. Chociażby Bill i Charlie… Był też taki jeden Jake, ale był moim kumplem,
a ja z kumplami się nie umawiałam. No i ze znanych mi chłopaków to wszystko…
Wiecie ja byłam swego rodzaju chłopczycą do trzeciej klasy… A ty Luniu? Ile
dziewczyn miałeś?
- Wiesz... Była
taka jedna Mary McDonald, ale to było dawno temu i nieprawda…
- Luniek był w niej
zakochany na zabój. – zaśmiał się Syriusz, a Remus posłał mu mordercze
spojrzenie.- Byli ze sobą półtora roku, ale wiesz wilcza natura Remusa była dla
Mary ponad jego wielkie serce…
- Rzuciła cię z
tego powodu? – oburzyła się Nimfadora. – Co za szmata!
- Tonks, daj
spokój… może wypijemy- zaproponował Remus, chcąc uciąć rozmowę. Syriusz od razu
rzucił się do butelki i polał im. Wypili do dna i Tonks zaczęło poważnie
szumieć w głowie. Próbowała wstać, nie wiedząc w sumie po co, ale od razu tego
pożałowała. Pokój zaczął się kręcić. Usiadł łapiąc się za głowę.
- Uuuu… Jak ja nie
lubię karuzeli… - powiedziała, a Remus i Syriusz parsknęli śmiechem. Tonks nie
mogąc zatrzymać wirującego obrazu postanowiła się położyć, ale gdzie? Kanapę
zajmowali Huncwoci. No cóż trudno. Położyła swoją głowę na kolanach Remusa, a
nogi na nogach Syriusza.
- Księżniczko, nie
za wygodnie ci? – zapytał ją ze śmiechem kuzyn.
- Nie, ale możesz
podać mi szklankę.
Kolejna kolejka.
- Jestem złym ojcem
chrzestnym… -stwierdził ni stąd ni z owąd Syriusz.
- Nie pleć głupstw.
- Ale taka jest
prawda! Chciałem, żeby Harry przegrał, chciałem go mieć przy sobie…
- To nic złego w
końcu możesz z nim spędzać tak mało czasu. – pocieszyła go Dora.
Kolejna kolejka.
- Ech… W Hogwarcie
to dopiero były imprezy! Alkohol, panienki, bójki… Raz nawet Remus oberwał… -
zaśmiał sie Black.
- Serio?!- zdziwiła
się Dora i spojrzała w górę na Remusa.
- Yhm… Od Jamesa…
Upiłem się i tańczyłem wolnego razem z Lily. Złamał mi nos.- wytłumaczył i
zaczęli się śmiać.
- Chce mi się
palić. – stwierdził stanowczo Syriusz.
- Chce ci się co? –
zapytała Dora.
- Palić.- powtórzył
jej kuzyn. Delikatnie zdjął jej nogi ze swoich kolan, tak żeby mógł wstać i
podszedł do półki na książki gdzie zaczął czegoś szukać. Po chwili wyjął z
pomiędzy książek małe pudełeczko.- Jest, jak dobrze, że Molly ich nie znalazła.
– wyjął z pudełka podłużny, biały rulonik, włożył do ust i zapalił zapalniczką drugi
koniec. Zaciągnął się mocno i wypuścił z ust dym. Nimfadora wpatrywała się w
niego dziwnie… Nigdy nie paliła czegoś takiego. Syriusz najwidoczniej
spostrzegł jej pytające spojrzenie i zrozumiał o co jej chodzi. – To jest
papieros. To się pali.
- Nie mów do mnie
jak do dziecka! – warknęła na niego Nimfadora.
- Papierosy to
mugolski wynalazek… Po spożyciu zbyt dużych ilości można się uzależnić… -
wytłumaczył Remus.- Kiedy byliśmy na piątym roku kolega nam to podrzucił…
- Huncwoci zaczęli
w Hogwarcie fazę na papierosy. – uśmiechnął się Syriusz.
- Taa… Ale ta faza szybko się skończyła, po
niespełna roku paliliśmy już tylko my i kilka innych osób. – przypomniał mu
Remus. Syriusz usiadł na swoim miejscu i podsunął paczkę Tonks.
- Wybierz, którego
chcesz. – zachęcił Black. Tonks nie wiele myśląc, bo w jej stanie trzeźwości
się już nie myśli, wyciągnęła rulonik i włożyła go do ust. Kuzyn zapalił go
zapalniczką. – No zaciągnij się. – polecił i Tonks zrobiła to co jej kazał. Jej
płuca wypełnił szary dym, co spowodowało nagły napad kaszlu.
- Co to za ścierwo?
– spytała patrząc na żarzący się papieros. Było to niedobre, jednak Tonks była
ciekawą osobą i spróbowała po raz drugi. Zasmakowało jej. Czy to źle? – pomyślała. Ale po chwili ta myśl wyparowała jej z
głowy. Remus także wziął papierosa i teraz każdy z nich palił. Wrócili do
wcześniejszej pozy i do wcześniejszych rozmów. Była dopiero dwudziesta druga, a
Tonks nie miała nad sobą pełnej kontroli. W głowie szumiało jej nie
miłosiernie, nogi odmawiały posłuszeństwa, a jednak było jej dobrze. Śmiała się
do łez z mało śmiesznych i inteligentnych żartów Syriusza, popijała Ognistą,
popalała papierosy, Remus gładził ją delikatnie po włosach. Było jej cudownie!
Nie była świadoma faktu, że musi wrócić do domu, że jutro będzie cierpieć, że
jak Molly zobaczy co zrobili z salonem to się wścieknie. Tego wszystkiego nie
było, była tylko ona, Syriusz, Remus i Ognista Whisky.
- Kocham was
chłopaki! – wyznała Dora zamykając oczy.
- My ciebie też! –
odpowiedzieli, a może bardziej wybełkotali, zgodnie. Opróżnili już pięć
butelek, wybiła północ, a Tonks nagle się przypomniało, że ma wrócić do domu.
- Chłopaki, ja idę…
- wybełkotała próbując wstać.
- Niby gdzie? –
zdziwił się wstawiony Syriusz.
- Do domu…
- Odprowadzę cie! –
zaoferował się Remus, a Tonks uśmiechnęła się do niego uroczo. Pożegnała się z
kuzynem tak, jakby miała wrócić za rok.
- Tonks, będę
tęsknić…
- Nie tak bardzo
jak ja… - przytuliła kuzyna.
- Jesteś moją
ukochaną kuzynką!
- A ty moim
ukochanym kuzynem!
- Żegnaj… - pożegnał
się machając jej na pożegnanie. Dora i Remus z trudem zeszli na parter,
uciszając się nawzajem. Jak wiadomo Tonks nie byłaby sobą gdyby nie przewróciła
się podczas drogi, a o co mogła przewrócić się Tonks? O stojak na parasole, z
którym runęła na ziemię.
- Ćććć! – syknął
Remus, ale było już za późno. Tonks leżała na podłodze śmiejąc się do łez, a
pani Black zaczęła wyliczać liczne obelgi w ich kierunku.
- PIJACY! CHLEJUSY
W MOIM DOMU! WILKOŁAK ZE ZDRAJCZYNIĄ! TOŻ TO NIEDOPUSZCZALNE!
- Sam bądź cicho! –
odgryzła mu się rozbawiona.
- Co tam się
dzieje? – wrzasnął ktoś z góry, najprawdopodobniej Molly. Tonks wstała i
równocześnie z Remusem spojrzeli w górę. Przez barierkę wychylał się Syriusz
wymachujący rękoma i krzyczący:
- Uciekajcie!
Uciekajcie! Nakryją nas!
- Uciekajmy! –
powtórzyła śmiejąc Dora i pociągnęła za rękę Remusa za drzwi. Wybiegli na
świeże, letnie powietrze, dookoła ogarniała ich ciemność, jedynie księżyc i
gwiazdy oświetlały im drogę. Tonks okręciła się dookoła głośno się śmiejąc. Remus
patrzył na nią jak zaczarowany. W świetle księżyca wyglądała tak pięknie. To
właśnie w niej uwielbiał, była taka pogodna, taka niesamowita. – Choć
Remusie.
Wzięła pod rękę
swojego przyjaciela i ruszyli przed siebie z misją odnalezienia jej domu. Trzymali
się za ręce śmiejąc się do łez z niczego. Przemierzali uliczki Londynu nie
zwracając na nic uwagi. Tonks śmiała się uroczo, a Remus wpatrywał się w nią
urzeczony.
- Gdzie my
właściwie idziemy? –zapytał w końcu Remus.
- Na Flower Street
7
- To z pół godziny
drogi stąd. – zauważył.
- Śpieszy ci się
gdzieś? – zapytała, a on zaprzeczył głową. Tonks uśmiechnęła się do niego. Szli
tak sobie beztrosko, Dora śpiewała na całe gardło, jakąś nieznaną Remusowi
piosenkę. Po jakimś czasie świeże powietrze dało im się we znaki i zaczęło im
się kręcić w głowach bardziej niż wcześniej, zaczęli się potykać i zataczać. W
pewnym momencie Tonks w swoim zwyczaju upadła potykając się o własne nogi.
Remus od razu przykucnął obok niej, spojrzał na jej twarz. Nie wiedział czy to od
alkoholu, czy od nie wiadomo czego jeszcze, ale Tonks wyglądała nadzwyczaj
pięknie, jak anioł. Wyglądała tak niewinnie, a zarazem zadziornie. Czarne oczy
błyszczały takim blaskiem, że gwiazdy mogłyby jej pozazdrościć, na jej policzki
wkradł się delikatny rumieniec dodający jej uroku, czoło zasłaniała jej grzywka
koloru morskiego, a jej usta… jej piękne malinowe usta, tak kształtne, tak
piękne. Lupin poczuł dziwne łaskotanie w okolicach żołądka, pewnie by się tym
zmartwił gdyby nie fakt w jakim aktualnie był stanie.
- Dlaczego tak mi
się przyglądasz? – zapytała uroczo, patrząc mu prosto w oczy.
- Nawet nie zdajesz
sobie sprawy jaka jesteś piękna… - mruknął nie świadomy swoich słów. Tonks
zajęła chwila, zanim jej zmęczony umysł przetworzył to co właśnie usłyszała.
Wpatrywali tak się w siebie nietrzeźwi, siedząc na zimnym chodniku.
Tonks przyglądała
się miodowym tęczówkom swojego przyjaciela. Były przepełnione czymś czego nie
potrafiła określić. Jakieś skomplikowane uczucie odzwierciedlało się w formie
dwóch świecących iskierek w jego oczach.
Natomiast Remus
tonął w głębokiej, niczym niezmąconej czerni jej oczu. Dziwne łaskotanie
nasiliło się… Ostatnio czuł się tak… w Hogwarcie, ale nie dokładnie tak samo.
To uczucie było silniejsze… Było nieziemskie, tak samo jak ona. Nie zdał sobie
sprawy, że przybliża swoją twarz do jej twarzy, swoje usta do jej ust.
Tonks poczuła usta
Remusa składające pocałunek na jej wargach. To było dziwnie przyjemne i nie wiele myśląc oddała pocałunek. Tak, ona,
Nimfadora Tonks całowała swojego najlepszego przyjaciela, Remusa Lupina
pośrodku jednego z Londyńskich chodników. Po chwili oderwali się od siebie,
popatrzyli po sobie i zgodnie zaśmiali się. Gdy tylko pozbierali się ruszyli
znów do celu. Chociaż to trochę za dużo powiedziane bo Dora nie była wstanie
iść sama. Zawieszona na ramieniu Remusa ledwo utrzymywała przytomność. Zdecydowanie za dużo alkoholu… -
pomyślała zanim osunęła się na ziemię. Lupin od razu wziął ją na ręce, była
wyjątkowo lekka i niósł ją w kierunku Flower Street.
Po kolejnych
piętnastu minutach wędrówki Remus z Tonks na rękach, która niczego już
nieświadoma śmiała się i chichotała, doszedł do ładnego domu z numerem siódmym.
Z trudem przeszedł przez furtkę, słaniając już się wszedł po trzech schodkach prowadzących
do drzwi i nacisnął na dzwonek.
***
Andromeda leżała w
łóżku obok swojego śpiącego męża, nie mogąc zasnąć. Co prawda Ted próbował ja
uspokoić, namówić, ale to nic nie dawało. Nimfadory od wczoraj nie było w domu!
Kiedy wychodziła wczoraj popołudniu z domu wszystko było normalnie. Miała nocną
zmianę w ministerstwie, więc mogła nie wrócić na noc, ale dzisiaj nie odezwała
się słowem! Czy to dziwne, że Andromeda się martwiła? Nie, zdecydowanie nie!
Najgorsze było w tym wszystkim to, że Andy miała przed oczami najgorsze
scenerie jakie mogły spotkać jej córeczkę. Widziała swoją siostrę Bellatrix
mordującą Dorę, jej maleńką Dorę. W jej wizjach było pełno krwi, przeraźliwe
krzyki i….
DRRRYYYŃ!
Andromeda
podskoczyła z przerażenia.
- To tylko dzwonek.
– spróbowała uspokoić samą siebie. Ale naszło ją kolejne pytania niosące za
sobą strach. Kto przychodzi o 1.30 w odwiedziny? Może śmierciożercy? Może
wysłannicy ministerstwa przyszli powiadomić ich o śmierci Dory? Andromeda
chwyciła swoją różdżkę, założyła swój czerwony szlafrok i zeszła powoli na dół.
Za drzwiami była jakaś postać, słyszała jak kogoś ucisza. Czyli tam musiał być
ktoś jeszcze, ktoś kto chichotał beztrosko.
– Kto tam?
- Mamusiu… -
powiedział ktoś za drzwiami i zaczął się śmiać. Dora? Czy to ona? Andromeda od
razu chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. Przed progiem stał Remus Lupin
trzymający na rękach śmiejącą się Nimfadorę. W żadnej ze swoich wizji i
domyśleń pani Tonks nie widziała tej sytuacji. Osłupiała patrzyła to na Tonks,
to na Remusa.
- Cześć Andy! –
odezwał się nieswoim głosem Lupin. – Możemy wejść? – Andromeda skinęła głową,
wpuściła go do domu, a Remus wszedł, chociaż nie… Kolana mu się uginały i
zataczał się wraz z Dorą. Andromeda stwierdziła, że nie ma co wypytywać ich w
korytarzu, więc wskazała wilkołakowi schody. Remus zaczął się wspinać, co
jednak nie szło mu zbyt dobrze, ale to nie przeszkadzało Tonks w dopingowaniu
go.
- Dasz radę! Remus,
Remus! – pokrzykiwała między napadami śmiechu. Andromeda przyglądała sie temu
wszystkiemu z niemym zdziwieniem. Kiedy już dotarli na górę Remus odetchnął z
ulgą. Andy od razu poprowadziła ich do pokoju Nimfadory. Był to mały jasny
pokój, utrzymany w kolorach bieli i jasnego filetu. Duże łóżko z niezliczoną
ilością puchatych poduszek stało pod jedną ze ścian, obok niego była niewielka
szafka nocna na której stały dwa zdjęcia i książka. Na jednej z fotografii były
cztery osoby zielonowłosa Tonks, Amelia, Sara i jakiś rudy młodzieniec,
najprawdopodobniej Charlie Weasley, natomiast na drugiej była Tonks ze swoimi
rodzicami. Po środku pokoju leżał wielki, futerkowy, kremowy dywan, a na
ścianach wisiało pełno plakatów zespołu i mężczyzny o nazwisku Kirley Duke.
Remus ledwo doszedł do łóżka dziewczyny i położył ją delikatnie, na tyle ile
potrafił w tym stanie, na łóżku. Tonks go jednak nie puściła, wciąż trzymała go
kurczowo za szyję.
- Doro puść Remusa!
– nakazała jej matka.
- Nie, Remus tutaj
zostaje! – zachichotała Tonks. Remusowi serce podskoczyło do gardła z
nieznanego mu powodu. Dora przyciskała go do siebie tak jakby od tego zależało
jej życie.
- Doruniu, puść
Remusa. Nie będziecie przecież spać razem… Pożegnaj się z nim i idź spać. –
powiedziała zrezygnowana Andromeda. Dora puściła Lupina, dała mu buziaka w
policzek, tak jak to robią małe dziewczynki tatusiowi na dobranoc i obróciła
się do nich plecami chichocząc. Andromeda szybko pociągnęła Remusa za łokieć i
wyprowadziła go z pokoju. –Wytłumaczysz mi co to ma znaczyć? Na kilometr
śmierdzi od was alkoholem! – zapytała wskazując na drzwi pokoju Dory.
- Eeee… Harry
wygrał sprawę i Syriusz…
- No tak, że też od
razu na to nie wpadłam.. SYRIUSZ! Ja już z nim sobie pogadam, upijać mi córkę!
– zdenerwowała się Andromeda.
- Eee… To ja już
pójdę. – powiedział i już miał schodzić po schodach kiedy Andy znowu się
odezwała.
- Ani mi się waż…
Nie puszczę cie pijanego do domu! Śpisz na kanapie!
KOCHAM TEN ROZDZIAŁ!!! Serio. Głównie ze względu na pocałunek, ale teksty też są niezłe. Za to należy Ci się Nobel.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. Da się jutro? proszę
Ten rozdział jest boski. Syriusz, Remus I Tonks to jest prawdziwy hit. Uwielbiam ich!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lu.