Gdy następnego dnia przy śniadaniu
Tonks opowiedziała o swoim planie przemeblowania dawnego pokoju swojej mamy,
Syriusz od razu się zgodził. Jak dla mnie
to możesz wyremontować cały dom, stwierdził. I chociaż Dora doskonale go
rozumiała, to zdecydowała się ograniczyć tylko do swojej sypialnie. I tak
zaczął się pierwszy tydzień sierpnia. W ministerstwie piekliło się niezmiernie,
po tym jak Harry’emu udało się przepędzić dementorów. Wszyscy żyli plotkami i
domysłami, a najważniejszą było to, że ulubieniec Dumbledore’a został wyrzucony
z Hogwartu. Jednak nie tylko zwykli pracownicy ministerstwa zwiększyli swoją
aktywność po tym wydarzeniu. Knot wszędzie wysyłał na przeszpiegi swojego
zastępcę, Percy’ego Weasleya. Nimfadorze aż w głowie się nie mieściło, że ten
facet, który miał przecież tak wspaniałą rodzinę, był nieznośnym, ślepo
zapatrzonym w Knota biurokratą. Czepiał się wszystkich o najmniejsze odchylenia
od reguł, a dręczył w szczególności tych, którzy zawsze wyjawiali wierność
wobec dyrektora. Nimfadora miała wrażenie, że czasami i ją obserwuje ten
rudzielec, więc stała się jeszcze bardziej ostrożniejsza niż oczekiwał tego od
niej Moody. Nie wspominała nawet słowem o Zakonie ani o osobach z nim
związanych, trzymała się z dala od Kingsleya, Hestii i Artura, a ich relacje w
pracy utrzymywała na bardzo neutralnym poziomie. Jedynie z Carlem rozmawiała
normalnie, bo to nie wzbudzało niczyich podejrzeń. Ale niestety, mimo
wszystkich środków ostrożności, z nieznanych jej powodów ona i Charles nie
dostawali już żadnych ważnych misji. Ich głównym zadaniem było siedzenie w
Kwaterze Aurorów i przepisywanie starych raportów, jedynie raz od początku
miesiąca udało im się wyrwać na małoznaczącą akcję.
Pod koniec tygodnia, a dokładniej
w sobotę Nimfadora wraz z jej tatą wybrała się do mugolskiego sklepu
budowlanego, gdzie miała zamiar kupić wszystkie potrzebne do remontu rzeczy.
Kompletnie się na tym nie znała, to był jej pierwszy raz w życiu, dlatego
poprosiła Teda, dla którego niemagiczne sprawy były znaczni bliższe, o pomoc.
Przechodzili między działami, oddzielonymi od siebie wysokimi regałami – w tym
kupili taśmę, w tym farbę, w tamtym pędzle, a tu poduszki i koce. Tonks co
chwilę pytała o to, co do czego ma służyć, a ojciec cierpliwie jej wszystko
tłumaczył.
– Robisz takie zakupy, jakbyś
chciała się tam przeprowadzić – zauważył Ted w pewnym momencie.
– Tato… Jeszcze nie zamierzam was
opuszczać, ale skoro Łapa pozwolił mi na małe przemeblowanie, to czemu miałabym
nie skorzystać? Z resztą gdybyś zobaczył tą tapetę… Paskudztwo! – wzdrygnął się
z obrzydzeniem i wróciła do oglądania wzorzystych tapet.
– Małe przemeblowanie… – mruknął
pod nosem i pomógł córce w wyborze. Ted bardzo obawiał się tego dnia, gdy jego
mała córeczka opuści rodzinny dom. Oczywiście miał świadomość, że to musi
kiedyś nastąpić, ale chciał to opóźnić jak najbardziej.
Po prawie dwóch godzinach z
wózkiem wypełnionym puszkami farby, pędzlami, taśmami, tapetami, poduszkami i
dywanami powędrowali do kasy. Ted zapłacił mugolskimi pieniędzmi, na których w
przeciwieństwie do Dory się znał i udali się do samochodu. Tak, rodzina Tonksów
posiadała własny samochód! Nie było to nic specjalnego, zwykły, stary Ford,
który Ted odziedziczył po swoim ojcu. Większość czasu pojazd zajmował miejsce w
garażu, ale czasami okazywał się niezwykle użyteczny. Kiedyś Tonks mówiła, że
nauczy się nim jeździć, ale po pewnym czasie wszyscy wyperswadowali jej ten pomysł
z głowy.
– Tato, podrzuć mnie od razu na
Grimmauld Place, dobrze? – poprosiła Nimfadora, kiedy siedzieli już w
samochodzie, a wszystkie zakupy schowane były w bagażniku.
– Oczywiście, a może mam ci pomóc
w tym małym przemeblowaniu?
– Dam sobie radę! Zapomniałeś już,
że jestem dużą? – powiedziała takim tonem, jakby te słowa wypowiadała
pięciolatka i uśmiechnęła się uroczo. Ted zaśmiał się pod nosem.
– Dzielna dziewczynka! –
stwierdził rozbawiony i oboje zaczęli się śmiać.
Niespełna pół godziny później Ted zaparkował nieopodal Kwatery
Głównej. Nimfadora cmoknęła go w policzek i zapewniając jeszcze, że z pewnością
sobie poradzi, przetransportowała swoje zakupy do środka domu z numerem
dwunastym. Ostrożnie stawiała kolejne kroki i cudem ominęła swoją zmorę,
przeklęty stojak na parasole, żeby później zanieść swoje pakunki na drugie
piętro do pokoju swojej mamy, a właściwie do swojego pokoju. Kiedy wszystko już
tam doniosła i zostawiła, zbiegła do kuchni, gdzie większość domowników
siedziała przy długim stole.
– Cześć i czołem! – zawołała radośnie już od progu, a odpowiedział jej
zgodny chór. Nimfadora rozejrzała się dookoła i ogarnęła wzrokiem wszystkich
zebranych. Artur zaczytany był w najnowszy numer Proroka Codziennego, podczas gdy jego żona krzątając się po kuchni,
zerkała nieprzychylnie na najstarszego syna i jego dziewczynę, którzy szeptali
sobie coś nawzajem. Bliźniacy również rozmawiali między sobą półgłosem, a Tonks
dałaby sobie różdżkę złamać, że ta dwójka nicponi z pewnością coś knuje. Natomiast
młodsze towarzystwo snuło rozmaite przypuszczenie dotyczące ich nowego
nauczyciela OPCM, a Syriusz i Remus przysunęli się bliżej Tonks, żeby z nią
porozmawiać.
– Jak tam na terenie wroga? Dobrze się pracuje? – zagadnął ją od razu
Black.
– Nie najlepiej, mam wrażenie, że już nam nie ufają… Już od dawna nie
wypuścili mnie i Carla na żadną ważniejszą misję, ale to tylko moje
przypuszczenia.
– Nie powinnaś się przejmować, to może być jedynie przejściowy kryzys.
Przecież wiesz, że Knot nie ufa już prawie nikomu – próbował ją pocieszyć
Remus, a Tonks po raz kolejny była pod wrażeniem tego, że każde wypowiedziane
przez Lupina słowo niesie ze sobą coś mądrego.
– Przejdźmy lepiej do uwielbianego w tym domu tematu. Kiedy masz
zamiar zrobić porządek w swoim pokoju? – spytał Syriusz, a Dora uśmiechnęła się
i powiedziała:
– Mogę zacząć od zaraz!
– Szybka jesteś!
– Syriusz zaśmiał się serdecznie, nie spodziewając się takiej odpowiedzi, a
jego śmiech do złudzenia przypominał szczekanie psa, co za każdym razem
zaskakiwało Nimfadorę.
Rozmawiali ze
sobą aż do pory obiadu. Po sycącym posiłku, Molly zagnała wszystkich do
sprzątania. Mieszkający od ponad miesiąca w Kwaterze Weasleyowie, usilnie
próbowali doprowadzić dom do stanu używalności, ale jeszcze nie uporali się z
brudami całego domu. Ale mimo to pani Weasley prawie codziennie wyznaczała
każdemu z osobna pokoje do wyczyszczenia i chociaż wiele osób brało udział w
wielkich porządkach, to ciągle było ich za mało. Jednak żaden argument nie
przemawiał do Molly.
– Tak więc
dzieciaki zajmiecie się salonem na trzecim piętrze. Myślę, że razem
doprowadzicie go do porządku. Syriuszu, weź sobie którąś z sypialni – mruknęła
Molly, wiedząc, że Black i tak niewiele pomoże. – A ty Tonks…
– Wybacz, Molly, ale dzisiaj wam nie pomogę. Mam
zamiar przemalować pokój mamy na bardziej… swój – wytłumaczyła zadowolona, a
Molly obdarzyła ją promiennym, matczynym uśmiechem, który okazuje każda
rodzicielka, gdy jej dziecko decyduje się posprzątać samo pokój i zaciągnęła
swoje pociechy oraz Hermionę i Harry’ego na trzecie piętro. Dora z uśmiechem na
twarzy udała się do pokoju Andromedy, wyciągnęła z szafy ubrania, których nie
bała się ubrudzić i już po chwili ubrana w luźną, białą koszulkę i stare,
jeansowe ogrodniczki, zaczęła wkładać zbędne rzeczy do kartonu.
–
Swoopin’ down, to the ground
Ma ma ma, ma ma ma, ma ma ma
Wheel around and around and around and around
Ma ma ma, ma ma ma, ma ma ma – nuciła
sobie pod nosem Nimfadora, wrzucając książki do pudła. Nawet się nie obejrzała,
a już po chwili opasłe księgi, ubrania, pościel, wszystkie poduszki, plakaty i
zdjęcia zniknęły, a Tonks zaczęła odsuwać meble od ściany. Najwięcej problemów
miała z dużą, dębową szafą. Kiedy już wszystko znalazło się na środku,
narzuciła na meble folię ochronną, tak samo zabezpieczyła regał, który był
wbudowany w ścianę. Praca dopiero się zaczęła, a Tonks była już nieźle
zmachana. Nimfadora nie spodziewała się, że jej małe przemeblowanie pochłonie
tyle energii, jednak nie próbowała nawet przerywać. Kiedy podłoga usłana była
już starymi numerami Proroka, a Knot
na każdym zdjęciu miał dorysowane wąsy i rogi, Tonks chwyciła swoją różdżkę. Co
prawda obiecała sobie, że nie będzie używać magii podczas remontu, że zrobi to
po mugolsku, ale odrobina magii przecież nie zaszkodzi. Machnęła różdżką, a
ohydna srebrno–zielona tapeta zaczęła odchodzić od ścian i wszystko było już
gotowe do malowania. Jednak zanim Nimfadora przeszła do czynu, zbiegła do
salonu na pierwszym piętrze i przemyciła stamtąd gramofon. W pokoju rozbrzmiała
głośna muzyka Fatalnych Jędz. Tonks
natychmiast złapała za pędzel, zaoczyła go w białej farbie i zaczęła w rytm
muzyki mazać nim po ścianie. Póki co wszystko szło jak z płatka, jednak Dora
była niska więc zakres jej możliwości również był niewielki. Dlatego kiedy
wymalowała już całą dolną część ściany, sięgnęła po taboret, żeby móc dosięgnąć
sufitu.
– Can
you dance like a hippogriff?
Ma ma ma, ma ma ma, ma ma ma
Flyin’ off from a cliff
Ma ma ma, ma ma ma, ma ma ma – śpiewała
sobie radośnie, stając na palcach, żeby móc dosięgnąć. Jednak w tym momencie
straciła równowagę i z pewnością spadłaby ze stołka, gdyby ktoś jej nie złapał.
Tym kimś okazał się być Remus. Tonks wpadła wprost w jego ramiona i ochlapała
go farbą. Była w takim szoku, spowodowanym upadkiem, a także obecnością Lupina,
że jedyne co udało jej się wydukać to: –
Jeju, przepraszam cię…
– Nic nie szkodzi – odpowiedział, unosząc
delikatnie kąciki ust. Remus pomógł jej wstać i starł wierzchem dłoni farbę z twarzy.
– Nic ci się nie stało?
– Nie… Przepraszam, ubrudziłam cię… – wydukała Tonks, poprawiając swoje włosy,
brudząc je tym samym, co wywołało kolejny uśmiech na twarzy Lupina. Zapanowała
między nimi niezręczna cisza, a Dora zaczęła się zastanawiać nad tym, co Remus
w ogóle robił w jej pokoju. – Podglądałeś mnie?
–
Nie posądzaj mnie o takie rzeczy! –
stwierdził oburzonym tonem, ale potem od razu się zreflektował. – Chciałem
jedynie sprawdzić, jak ci idzie. Może mógłbym jakoś pomóc?
– Właściwie to tak… Masz ochotę zabawić się w
malarza? – powiedziała z błyskiem w oku, zapominając na chwilę o dziwnej
obecności Lupina i niezręcznej atmosferze.
– Z największą przyjemnością, ale jeżeli mamy
być malarzami to musimy mieć odpowiednie nakrycia głowy – rzekł, udając, że się
nad czymś poważnie zastanawia, a Tonks posłała mu pytające spojrzenie. Zamiast
odpowiedzieć, Lupin podniósł gazetę z podłogi zaczął ją zginać z precyzją. –
Kiedyś malowałem z ojcem jeden z pokoi, byłem wtedy mały i nauczył mnie robić takie
czapki. Proszę, ta jest dla ciebie – powiedział, podając Nimfadorze gazetę
uformowaną w czapkę i natychmiast zaczął składać drugą. Tonks włożyła gazetę na
głowę i robiąc dziwne pozy, jakby ktoś właśnie robił jej sesje zdjęciową,
spytała:
– Do twarzy mi?
–
Wyglądasz wspaniale! – stwierdził i zaczął
się śmiać, a Tonks podała mu drugi pędzel. Już po chwili oboje zaczęli śmigać
pędzlami po ścianie. Tonks tańczyła w rytm muzyki, a Remus oglądał ją z
delikatnym uśmiechem na twarzy. Razem zdążyli pomalować już drugą ścianę, kiedy
Nimfadora okręcając się, zamachnęła się nagle i ochlapała wilkołaka farbą.
–
O matko, przepraszam! Znowu cię
ubrudziłam… Naprawdę nie chciałam – zaczęła go natychmiast przepraszać,
podchodząc do niego. Remus wydawał się być wkurzony, a to było wyjątkowo
dziwne, bo przecież należał do osób pokojowo nastawionych, zawsze opanowanych i
raczej unikających sporów. Z resztą przecież już raz Tonks go ochlapała i nic
się wówczas nie stało. A tymczasem Lupin wymierzył pędzlem w Nimfadorę i
wycedził przez zęby:
– Jak to możliwe, ż jesteś tak niezdarna?! –
Zamachnął się i resztka farby z jego pędzla wylądowała na oniemiałej
Nimfadorze, która od razu zrozumiała o co chodzi mężczyźnie.
– Ty… ZROBIŁEŚ TO SPECJALNIE! – warknęła, a
Lupin roześmiał się jedynie. – A więc dobrze, chcesz wojny, to ją dostaniesz.
Radzę ci uciekać! – mówiąc to, zanurzyła pędzel w puszce z farbą, a Remus
zaczął się wycofywać. – I tak cię dopadnę!
Wilkołak
ukrył się za meblami, które przykryte pod folią, stały na środku pokoju. Tonks
na palcach obeszła stos od drugiej strony i wymierzyła cios w Remusa, który
znowu zaczął uciekać. Ganiali się tak w kółko, aż w końcu Lupin zawołał:
– Błagam, odpuść! – Tonks już miała mu
odpowiedzieć, że nie ma na co liczyć, kiedy usłyszeli głos dobiegający od
strony drzwi.
– No pięknie… –
mruknął Syriusz, który opierał się o framugę drzwi i kręcił rozbawiony
głową. – Nie spodziewałem się, że wasza
dwójka będzie się tak dobrze bawić… –
rzekł robiąc krótką pauzę i po chwili dodał: – I że do tej zabawy nie zaprosicie mnie! – W
ciągu sekundy pochwyciła dwa pędzle, zamoczył je w farbie i rzucił się w pogoń
za Dorą i Remusem. Black atakował nieprzerwanie, a Tonks i Lupin dzielnie się
przed nim bronili. Bawili się tak przez długi czas, zanosząc się głośnym i
szczerym śmiechem.
–
Dość, dość! Nie mam już sił… – wydyszała Tonks, obierając się o niepomalowaną
jeszcze ścianę. Obok niej opadł równie zmęczony Syriusz.
–
Tak, już wystarczy! Padam z głodu… – powiedział Black, a Remus, który nadal stał
nad nimi, zaśmiał się cicho.
– W takim razie proponuję wybrać się do kuchni.
Całą
trójką zeszli na parter, wygłupiając się po drodze, a następnie udali się do
kuchni. Gdy tylko otworzyli drzwi, wszystkie spojrzenia zwróciły się w ich
stronę.
– Co, na brodę Merlina, wam się stało?! –
zawołała oniemiała Molly, podpierając ręce na biodrach. Spojrzeli po sobie i
rzeczywiście, byli tak pochłonięci zabawą, że nie zauważyli nawet jak
wyglądają. Tonks miała w włosach pełno farby, tak samo na ubraniach. Po jej
twarzy ściekała stróżka białej farby. Remus ciągle miał na głowie swoją
gazetową czapkę, a jego ubrania były niemalże w tym samym kolorze co ściany w
pokoju Nimfadory. Syriusz wyglądał prawie normalnie, nie licząc włosów, które
wyglądały tak, jakby zamoczył je w puszce farby. Wszyscy domownicy, a także
Fleur, która siedziała na kolanach Billa, z rozbawieniem spoglądali na trójkę
robotników.
–
Droga Molly, można to nazwać małym
wypadkiem przy pracy – powiedział Syriusz, siadając przy stole. – Można liczyć
na coś do jedzenia?
–
Trochę nas poniosło – stwierdziła Dora z
promiennym uśmiechem, co momentalnie załagodziło złość Molly.
–
Trochę to chyba mało powiedziane… – odezwał się Bill, zerkając na nią rozbawiony.
– To niesprawiedliwe! – wykrzyknął Fred albo
George. Trudno było ich rozpoznać tego dnia, bo na przekór matce ubrali się i
uczesali identycznie.
– Właśnie! My harujemy cały dzień, a oni świetnie
się bawią! – krzyknął ten drugi, popierając brata.
– Żądamy sprawiedliwości! – oznajmili zgodnie
bliźniacy.
–
Żądać to wy sobie możecie – rzekła
Molly, piorunując ich spojrzeniem, a chłopcy momentalnie spokornieli. Wszyscy na ten widok roześmiali się. – No
dobrze, wy idźcie doprowadzić się do porządku, a ja przygotuje coś do jedzenia.
–
Ja zajmuję łazienkę! – wykrzyknął
Syriusz i zniknął z kuchnie. Tonks roześmiała się radośnie, a jej śmiech okazał
się być zaraźliwym i wszyscy zebrani śmiali się jeszcze długo, nie wiedząc
nawet z czego.
–
Nie chce mi się wierzyć, że w tak dużym
domu jest tylko jedna łazienka – stwierdziła Dora.
–
Jest ich o wiele więcej – wyprowadził ją
z błędu Artur znad swojej gazety.
–
Syriusz mówi, że sześć, ale osobiście
doliczyłem się jedynie czterech. Niestety oprócz tej na pierwszym piętrze,
reszta jest niezdatna do użytku – wyjaśnił Remus.
–
Właśnie podsunęliście mi świetny pomysł.
Jutro zajmujemy się innymi łazienkami, jest nas tutaj za dużo, żeby korzystać z
jednej – oznajmiła Molly, a jej słowa wywołały jęki niezadowolenia ze strony
młodych pomocników.
Po
chwili Tonks oznajmiła, że idzie posprzątać po ich zabawie. Wspięła się po
schodach i udała do pokoju. Wszystko, co tam się znajdowało, było w farbie. Dwie
równo pomalowane na biało ściany wyglądały normalnie, czego nie można było
powiedzieć o reszcie. Całe szczęście Dora, a właściwe Ted pomyślał o tej foli
ochronnej. Wszystko było w jasnych cętkach. Nimfadora podniosła pędzle, ich
broń podczaj batalii na farbę i odłożyła je przy ścianie obok wiaderka.
– Puk, puk! – odezwał się Remus, stojący przy
drzwiach. – Łazienka już jest wolna. Idziesz, czy mogę pierwszy skorzystać?
–
Idź pierwszy, ja jeszcze trochę tu
posprzątam – stwierdziła, a Remus uśmiechnął się nieznacznie i zniknął.
Nimfadora
jeszcze raz rozejrzała się po pokoju i od razu się rozmyśliła. Prawdę mówić nie
chciało jej się sprzątać… W jej sypialni panował okropny bałagan, ale wolała
skorzystać z okazji i zwaliła wszystko na trwający remont. Wyszła na korytarz i
zaczęła grzebać w jednym z kartonów, które tam zostawiła. Nie mogła odkopać
niczego innego jak ręcznik i szlafrok. Póki
co to mi musi wystarczyć, pomyślała i zbiegła na pierwsze piętro. Remus
najwidoczniej ciągle był w łazience, a przynajmniej na to wskazywał dźwięk
płynącej wody. Nimfadora przycupnęła na ziemi i czekała na swoją kolej. Nie
trwało to długo, po niespełna dziesięciu minutach z łazienki wyszedł umyty i
ubrany Remus, który od razu uśmiechnął się do Tonks.
– Już wolne!
–
Dziękuję. Czuję, że ciężko będzie zmyć
tą farbę – mruknęła, próbując przeczesać sobie włosy ręką. Weszła do łazienki,
wymijając Remusa, odwiesiła ręcznik i zrzuciła z siebie brudne ubrania. Ciepła
woda spływała po jej ciele, a ona stała i dawał ponieść się swoim rozmyślaniom.
Nie pamiętała, kiedy tak dobrze się bawiła. Syriusz był prawdziwym wariatem,
który potrafił ją rozśmieszyć i skutecznie odpędzał wszystkie zmartwienia, a
Remus… Remus był zupełnie inny i Tonks nie wiedziała co o nim myśleć. Lupin
zawsze był miły, potrafił być zabawny, ale w ten znacznie bardziej wyrafinowany
i inteligentny sposób. Zawsze starał się wszystkim pomóc, nigdy się nie
wściekał, nie wyżywał się na innych. Była w szoku, jak bardzo zmieniło się jego
zachowanie względem niej. Od kiedy na jaw wyszła prawda o jego likantropii,
zaczęli spędzać więcej czasu ze sobą. I chociaż był to trudny czas, pełen
krępujących sytuacji i łamania pewnych barier, by w końcu nadszedł ten dzień. Dzień,
w którym Remus Lupin przyszedł do niej i spędzili ze sobą dzień, bawiąc się i
wygłupiając jak dzieci.
Tonks
wyszła spod prysznica, owinęła się w puszysty ręcznik i stanęła przed lustrem.
Po farbie, która jeszcze przed chwilą pokrywała jej ciało i włosy, nie było już
śladu, jej czarne oczy błyszczały, a różowe włosy sterczały we wszystkie
strony. Nimfadora zamknęła oczy i już po chwili patrzyła na siebie w długich do
ramion, brązowych włosach, które za pomocą różdżki natychmiast wysuszyła.
Niedługo później odziana jedynie w cienki, zwiewny szlafrok wkroczyła do
kuchni, gdzie wszyscy już zajadali się obiadem w najlepsze.
–
Ładny szlafroczek, Tonks! – powiedział jeden z bliźniaków i uśmiechnął się.
Dora odwzajemniła gest i nie zatrzymując się przy nich, ruszyła w stronę
wolnego krzesła, mimo że nadal czuła, jak bracia Weasley odprowadzają ją wzrokiem.
Było to poniekąd miłe… W takich momentach Nimfadora czuła, że mimo wszystko ma
to coś.
Gdy
tylko usiadła, Molly postawiła przed nią talerz z zupą. Resztę wieczoru
spędzili w miłej, rodzinnej atmosferze. Około dziesiątej dzieci udały się do
swoich pokoi, a chwilę później w ich ślad poszli państwo Weasley. Natomiast
Syriusz, Remus i Tonks usadowili się wygodnie w salonie. Black przyniósł z
piwnicy wino i cała trójka popijała je żartując i wspominając. Nie brakowało
wybuchów śmiechu, kiedy Lupin i Syriusz opowiadali o ich szkolnych wybrykach,
które najczęściej dotyczyły Snape’a, a Tonks z nieukrywaną satysfakcją słuchała
o wszystkich psikusach, jakie spłatali znienawidzonemu przez nią nauczycielowi.
–
Jacy my byliśmy wtedy dziecinni – przyznał Remus, kiedy Syriusz dolewał im
wszystkim wina.
–
Pamiętam, jak się nade mną znęcał… – warknęła Dora z niezbyt przyjemną miną. –
Pożałował tego. Zaczarowałam wszystkie jego kociołki tak, żeby wyśpiewały pieśń
ku czci jego tłustych włosów. Nie mógł sobie z nimi poradzić. Im bardziej
próbował je uciszyć, tym głośniej śpiewały – mówiąc to zaczęła się śmiać, a
dwaj mężczyźni natychmiast się do niej przyłączyli.
Wspominali
szkolne czasy i nie tylko, licytując się, kto zrobił lepszy psikus i przeżył
ciekawszą przygodę. Niechętnie Tonks musiała przyznać, że Remus i Syriusz
przebili ją pod każdym względem. W pewnym momencie, przysłuchując się kolejnej
historii, Dora poczuła piasek pod powiekami. Jednak mimo tego, że jej powieki
stawały się coraz cięższe, dzielnie się trzymała, aż do momentu, gdy usnęła
zwinięta w kłębek na kanapie.
–
Syriuszu, zamknij się! – syknął Remus do Blacka, który w trakcie swoich
opowieści był bardzo hałaśliwy.
–
Co? – zapytał urażony Syriusz, patrząc na Lupina ze zdziwieniem.
–
Tonks śpi… – Wilkołak wskazał ręką na dziewczynę, która ułożyła się na kanapie.
– Aż nie do uwierzenia, że wygląda tak niewinnie, kiedy śpi.
–
To tylko pozory – stwierdził Syriusz.
–
Wiesz co mnie najbardziej dziwi? – odezwał się Remus, a Black posłał mu
pytające spojrzenie. – Gdyby tylko chciała, mogłaby stać się najpiękniejszą
kobietą na świecie, idealną w każdym calu. Wystarczyłaby do tego odrobina
silnej woli, sekunda i wyglądałaby tak, jakby to sobie wymarzyła, a mimo to
jest sobą.
–
To prawda – przytaknął mu w zamyśleniu Syriusz, patrząc na dziewczynę, a potem
uśmiechnął się chytrze. – Czy ty przypadkiem się w niej nie zakochujesz, Lunio?
–
Ty chyba oszalałeś! – zawołał na tyle cicho by nie obudzić Nimfadory.
–
Uważasz, że jest brzydka?
–
Nie, skądże znowu!
–
Czy ci się podoba!
–
Nie… Znaczy oczywiście jest ładna i zabawna, ale… – tłumaczył się Remus, a
Syriusz kiwał jedynie głową z coraz większym uśmiechem.
–
Ale?
–
Ale jest tylko znajomą, powiem nawet dobrą znajomą i nic, poza tym. Nie
mógłbym… – stwierdził.
– Tak, tak… Znam tą gadkę na pamięć –
westchnął znudzony Black. – Nie jestem
wart miłości… Nikt nie może przeze mnie cierpieć…
– Dobrze wiesz, że to prawda.
– To nie jest prawda! – stwierdził stanowczo
Syriusz. Dłużej już nie rozmawiali, opróżnili butelkę z winem do końca i
wpatrywali się w śpiącą Tonks, która rzeczywiście wyglądała niewinnie i
pięknie.
Kiedy nadszedł ranek, Remus, Syriusz i
Nimfadora znowu zabrali się do pracy, ale tym razem już na poważnie. Gdy już
trzy ściany były śnieżno-białe, zabrali się za kładzenie wzorzystej tapety na
czwartej z nich. Około szesnastej mogli już ustawiać meble. Łóżko postawili pod
ścianą, którą wyłożyli tapetą, a tuż obok niego mały stoliczek nocny. Dużą
szafę, którą notabene także przemalowali na ładny odcień szarości, ustali na
lewo od drzwi, pod oknem postawili biurko, tak jak to było uprzednio, a komodę
obok niego.
– Merlinie, jakie ciężkie te meble… –
wysapał Syriusz, ścierając pot z czoła.
– Nie przesadzaj, przynajmniej już
skończyliśmy – stwierdziła Tonks zadowolona z efektu.
– To już wszystko? Czy coś jeszcze mamy
zrobić? – zapytał Remus.
– Nie wiem jak wy, ale ja rozpakuję
kartony – stwierdziła uśmiechnięta. Co prawda jej towarzysze pytali się czy nie
pomóc jej w tym, ale ku uciesze Blacka, Tonks odmówiła.
Zanim wszystko było dopięta na ostatni
guzik, wybiła już dwudziesta. Wszystkie książki były już na półce, ubrania
równo ułożone w szafie, a mała, zielona roślinka na biurku. Tonks właśnie układała
poduszki na łóżku, kiedy usłyszała ochrypły, nieprzyjemny głos.
– Zdrajcy plugawią dom mojej pani…
Niszczą… Co zrobili z tym pokojem, niewdzięcznicy… – To był Stworek, stary
pomarszczony skrzat domowy. Rozglądał się po nowym pokoju Tonks z obrzydzeniem,
aż w końcu jego spojrzenie spoczęło na Nimfadorze. – Zdrajczyni, taka sama jak
jej matka… Nic nie warta…
– Stworku, zostaw Tonks w spokoju, jeśli
możesz – poprosił łagodnie Remus, który dopiero co wszedł do pokoju i stanął w
drzwiach.
– Kanalia, mutant… Nie masz prawa tu być…
– mruczał pod nosem skrzat, wymijając z obrzydzeniem Remusa, a Dora podążała za
nim wzrokiem.
– Molly woła na obiad.
Taki sympatyczny ten rozdział. :) No I już coś zaczyna się dziać ze strony Remusa, ale coś czuję, że na coś więcej będzie trzeba poczekać.
OdpowiedzUsuńNa miejscu Syriusza to palnęłabym Lupina w łeb za te gadki "nie zasługuję..." ;p
Pozdrawiam, Lu. :)
Cześć. Czytań teb rozdział po latach i naszla mnie pewna refleksja. Skąd u czarodziejów taka mania sprzątania Grimmauld Place po mugolsku? To wydaje się nienaturalne dla nich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Morri