4.01.2014

16) Remont

              Gdy następnego dnia przy śniadaniu Tonks opowiedziała o swoim planie przemeblowania dawnego pokoju swojej mamy, Syriusz od razu się zgodził. Jak dla mnie to możesz wyremontować cały dom, stwierdził. I chociaż Dora doskonale go rozumiała, to zdecydowała się ograniczyć tylko do swojej sypialnie. I tak zaczął się pierwszy tydzień sierpnia. W ministerstwie piekliło się niezmiernie, po tym jak Harry’emu udało się przepędzić dementorów. Wszyscy żyli plotkami i domysłami, a najważniejszą było to, że ulubieniec Dumbledore’a został wyrzucony z Hogwartu. Jednak nie tylko zwykli pracownicy ministerstwa zwiększyli swoją aktywność po tym wydarzeniu. Knot wszędzie wysyłał na przeszpiegi swojego zastępcę, Percy’ego Weasleya. Nimfadorze aż w głowie się nie mieściło, że ten facet, który miał przecież tak wspaniałą rodzinę, był nieznośnym, ślepo zapatrzonym w Knota biurokratą. Czepiał się wszystkich o najmniejsze odchylenia od reguł, a dręczył w szczególności tych, którzy zawsze wyjawiali wierność wobec dyrektora. Nimfadora miała wrażenie, że czasami i ją obserwuje ten rudzielec, więc stała się jeszcze bardziej ostrożniejsza niż oczekiwał tego od niej Moody. Nie wspominała nawet słowem o Zakonie ani o osobach z nim związanych, trzymała się z dala od Kingsleya, Hestii i Artura, a ich relacje w pracy utrzymywała na bardzo neutralnym poziomie. Jedynie z Carlem rozmawiała normalnie, bo to nie wzbudzało niczyich podejrzeń. Ale niestety, mimo wszystkich środków ostrożności, z nieznanych jej powodów ona i Charles nie dostawali już żadnych ważnych misji. Ich głównym zadaniem było siedzenie w Kwaterze Aurorów i przepisywanie starych raportów, jedynie raz od początku miesiąca udało im się wyrwać na małoznaczącą akcję.
              Pod koniec tygodnia, a dokładniej w sobotę Nimfadora wraz z jej tatą wybrała się do mugolskiego sklepu budowlanego, gdzie miała zamiar kupić wszystkie potrzebne do remontu rzeczy. Kompletnie się na tym nie znała, to był jej pierwszy raz w życiu, dlatego poprosiła Teda, dla którego niemagiczne sprawy były znaczni bliższe, o pomoc. Przechodzili między działami, oddzielonymi od siebie wysokimi regałami – w tym kupili taśmę, w tym farbę, w tamtym pędzle, a tu poduszki i koce. Tonks co chwilę pytała o to, co do czego ma służyć, a ojciec cierpliwie jej wszystko tłumaczył.
              – Robisz takie zakupy, jakbyś chciała się tam przeprowadzić – zauważył Ted w pewnym momencie.
              – Tato… Jeszcze nie zamierzam was opuszczać, ale skoro Łapa pozwolił mi na małe przemeblowanie, to czemu miałabym nie skorzystać? Z resztą gdybyś zobaczył tą tapetę… Paskudztwo! – wzdrygnął się z obrzydzeniem i wróciła do oglądania wzorzystych tapet.
              – Małe przemeblowanie… – mruknął pod nosem i pomógł córce w wyborze. Ted bardzo obawiał się tego dnia, gdy jego mała córeczka opuści rodzinny dom. Oczywiście miał świadomość, że to musi kiedyś nastąpić, ale chciał to opóźnić jak najbardziej.
              Po prawie dwóch godzinach z wózkiem wypełnionym puszkami farby, pędzlami, taśmami, tapetami, poduszkami i dywanami powędrowali do kasy. Ted zapłacił mugolskimi pieniędzmi, na których w przeciwieństwie do Dory się znał i udali się do samochodu. Tak, rodzina Tonksów posiadała własny samochód! Nie było to nic specjalnego, zwykły, stary Ford, który Ted odziedziczył po swoim ojcu. Większość czasu pojazd zajmował miejsce w garażu, ale czasami okazywał się niezwykle użyteczny. Kiedyś Tonks mówiła, że nauczy się nim jeździć, ale po pewnym czasie wszyscy wyperswadowali jej ten pomysł z głowy.
              – Tato, podrzuć mnie od razu na Grimmauld Place, dobrze? – poprosiła Nimfadora, kiedy siedzieli już w samochodzie, a wszystkie zakupy schowane były w bagażniku.
              – Oczywiście, a może mam ci pomóc w tym małym przemeblowaniu?
              – Dam sobie radę! Zapomniałeś już, że jestem dużą? – powiedziała takim tonem, jakby te słowa wypowiadała pięciolatka i uśmiechnęła się uroczo. Ted zaśmiał się pod nosem.
              – Dzielna dziewczynka! – stwierdził rozbawiony i oboje zaczęli się śmiać.
Niespełna pół godziny później Ted zaparkował nieopodal Kwatery Głównej. Nimfadora cmoknęła go w policzek i zapewniając jeszcze, że z pewnością sobie poradzi, przetransportowała swoje zakupy do środka domu z numerem dwunastym. Ostrożnie stawiała kolejne kroki i cudem ominęła swoją zmorę, przeklęty stojak na parasole, żeby później zanieść swoje pakunki na drugie piętro do pokoju swojej mamy, a właściwie do swojego pokoju. Kiedy wszystko już tam doniosła i zostawiła, zbiegła do kuchni, gdzie większość domowników siedziała przy długim stole.
– Cześć i czołem! – zawołała radośnie już od progu, a odpowiedział jej zgodny chór. Nimfadora rozejrzała się dookoła i ogarnęła wzrokiem wszystkich zebranych. Artur zaczytany był w najnowszy numer Proroka Codziennego, podczas gdy jego żona krzątając się po kuchni, zerkała nieprzychylnie na najstarszego syna i jego dziewczynę, którzy szeptali sobie coś nawzajem. Bliźniacy również rozmawiali między sobą półgłosem, a Tonks dałaby sobie różdżkę złamać, że ta dwójka nicponi z pewnością coś knuje. Natomiast młodsze towarzystwo snuło rozmaite przypuszczenie dotyczące ich nowego nauczyciela OPCM, a Syriusz i Remus przysunęli się bliżej Tonks, żeby z nią porozmawiać.  
– Jak tam na terenie wroga? Dobrze się pracuje? – zagadnął ją od razu Black.
– Nie najlepiej, mam wrażenie, że już nam nie ufają… Już od dawna nie wypuścili mnie i Carla na żadną ważniejszą misję, ale to tylko moje przypuszczenia.
– Nie powinnaś się przejmować, to może być jedynie przejściowy kryzys. Przecież wiesz, że Knot nie ufa już prawie nikomu – próbował ją pocieszyć Remus, a Tonks po raz kolejny była pod wrażeniem tego, że każde wypowiedziane przez Lupina słowo niesie ze sobą coś mądrego.
– Przejdźmy lepiej do uwielbianego w tym domu tematu. Kiedy masz zamiar zrobić porządek w swoim pokoju? – spytał Syriusz, a Dora uśmiechnęła się i powiedziała:
– Mogę zacząć od zaraz!
– Szybka jesteś! – Syriusz zaśmiał się serdecznie, nie spodziewając się takiej odpowiedzi, a jego śmiech do złudzenia przypominał szczekanie psa, co za każdym razem zaskakiwało Nimfadorę.
Rozmawiali ze sobą aż do pory obiadu. Po sycącym posiłku, Molly zagnała wszystkich do sprzątania. Mieszkający od ponad miesiąca w Kwaterze Weasleyowie, usilnie próbowali doprowadzić dom do stanu używalności, ale jeszcze nie uporali się z brudami całego domu. Ale mimo to pani Weasley prawie codziennie wyznaczała każdemu z osobna pokoje do wyczyszczenia i chociaż wiele osób brało udział w wielkich porządkach, to ciągle było ich za mało. Jednak żaden argument nie przemawiał do Molly.
– Tak więc dzieciaki zajmiecie się salonem na trzecim piętrze. Myślę, że razem doprowadzicie go do porządku. Syriuszu, weź sobie którąś z sypialni – mruknęła Molly, wiedząc, że Black i tak niewiele pomoże. – A ty Tonks…
– Wybacz, Molly, ale dzisiaj wam nie pomogę. Mam zamiar przemalować pokój mamy na bardziej… swój – wytłumaczyła zadowolona, a Molly obdarzyła ją promiennym, matczynym uśmiechem, który okazuje każda rodzicielka, gdy jej dziecko decyduje się posprzątać samo pokój i zaciągnęła swoje pociechy oraz Hermionę i Harry’ego na trzecie piętro. Dora z uśmiechem na twarzy udała się do pokoju Andromedy, wyciągnęła z szafy ubrania, których nie bała się ubrudzić i już po chwili ubrana w luźną, białą koszulkę i stare, jeansowe ogrodniczki, zaczęła wkładać zbędne rzeczy do kartonu.
                 Swoopin’ down, to the ground
Ma ma ma, ma ma ma, ma ma ma
Wheel around and around and around and around
Ma ma ma, ma ma ma, ma ma ma – nuciła sobie pod nosem Nimfadora, wrzucając książki do pudła. Nawet się nie obejrzała, a już po chwili opasłe księgi, ubrania, pościel, wszystkie poduszki, plakaty i zdjęcia zniknęły, a Tonks zaczęła odsuwać meble od ściany. Najwięcej problemów miała z dużą, dębową szafą. Kiedy już wszystko znalazło się na środku, narzuciła na meble folię ochronną, tak samo zabezpieczyła regał, który był wbudowany w ścianę. Praca dopiero się zaczęła, a Tonks była już nieźle zmachana. Nimfadora nie spodziewała się, że jej małe przemeblowanie pochłonie tyle energii, jednak nie próbowała nawet przerywać. Kiedy podłoga usłana była już starymi numerami Proroka, a Knot na każdym zdjęciu miał dorysowane wąsy i rogi, Tonks chwyciła swoją różdżkę. Co prawda obiecała sobie, że nie będzie używać magii podczas remontu, że zrobi to po mugolsku, ale odrobina magii przecież nie zaszkodzi. Machnęła różdżką, a ohydna srebrno–zielona tapeta zaczęła odchodzić od ścian i wszystko było już gotowe do malowania. Jednak zanim Nimfadora przeszła do czynu, zbiegła do salonu na pierwszym piętrze i przemyciła stamtąd gramofon. W pokoju rozbrzmiała głośna muzyka Fatalnych Jędz. Tonks natychmiast złapała za pędzel, zaoczyła go w białej farbie i zaczęła w rytm muzyki mazać nim po ścianie. Póki co wszystko szło jak z płatka, jednak Dora była niska więc zakres jej możliwości również był niewielki. Dlatego kiedy wymalowała już całą dolną część ściany, sięgnęła po taboret, żeby móc dosięgnąć sufitu.
 Can you dance like a hippogriff?
Ma ma ma, ma ma ma, ma ma ma
Flyin’ off from a cliff
Ma ma ma, ma ma ma, ma ma ma – śpiewała sobie radośnie, stając na palcach, żeby móc dosięgnąć. Jednak w tym momencie straciła równowagę i z pewnością spadłaby ze stołka, gdyby ktoś jej nie złapał. Tym kimś okazał się być Remus. Tonks wpadła wprost w jego ramiona i ochlapała go farbą. Była w takim szoku, spowodowanym upadkiem, a także obecnością Lupina, że jedyne co udało jej się wydukać to: –  Jeju, przepraszam cię…
                   Nic nie szkodzi – odpowiedział, unosząc delikatnie kąciki ust. Remus pomógł jej wstać i starł wierzchem dłoni farbę z twarzy. – Nic ci się nie stało?
                   Nie… Przepraszam, ubrudziłam cię… –  wydukała Tonks, poprawiając swoje włosy, brudząc je tym samym, co wywołało kolejny uśmiech na twarzy Lupina. Zapanowała między nimi niezręczna cisza, a Dora zaczęła się zastanawiać nad tym, co Remus w ogóle robił w jej pokoju. – Podglądałeś mnie?
                  Nie posądzaj mnie o takie rzeczy! – stwierdził oburzonym tonem, ale potem od razu się zreflektował. – Chciałem jedynie sprawdzić, jak ci idzie. Może mógłbym jakoś pomóc?
                   Właściwie to tak… Masz ochotę zabawić się w malarza? – powiedziała z błyskiem w oku, zapominając na chwilę o dziwnej obecności Lupina i niezręcznej atmosferze.
                   Z największą przyjemnością, ale jeżeli mamy być malarzami to musimy mieć odpowiednie nakrycia głowy – rzekł, udając, że się nad czymś poważnie zastanawia, a Tonks posłała mu pytające spojrzenie. Zamiast odpowiedzieć, Lupin podniósł gazetę z podłogi zaczął ją zginać z precyzją. – Kiedyś malowałem z ojcem jeden z pokoi, byłem wtedy mały i nauczył mnie robić takie czapki. Proszę, ta jest dla ciebie – powiedział, podając Nimfadorze gazetę uformowaną w czapkę i natychmiast zaczął składać drugą. Tonks włożyła gazetę na głowę i robiąc dziwne pozy, jakby ktoś właśnie robił jej sesje zdjęciową, spytała:
                   Do twarzy mi?
                  Wyglądasz wspaniale! – stwierdził i zaczął się śmiać, a Tonks podała mu drugi pędzel. Już po chwili oboje zaczęli śmigać pędzlami po ścianie. Tonks tańczyła w rytm muzyki, a Remus oglądał ją z delikatnym uśmiechem na twarzy. Razem zdążyli pomalować już drugą ścianę, kiedy Nimfadora okręcając się, zamachnęła się nagle i ochlapała wilkołaka farbą.
                  O matko, przepraszam! Znowu cię ubrudziłam… Naprawdę nie chciałam – zaczęła go natychmiast przepraszać, podchodząc do niego. Remus wydawał się być wkurzony, a to było wyjątkowo dziwne, bo przecież należał do osób pokojowo nastawionych, zawsze opanowanych i raczej unikających sporów. Z resztą przecież już raz Tonks go ochlapała i nic się wówczas nie stało. A tymczasem Lupin wymierzył pędzlem w Nimfadorę i wycedził przez zęby:
                   Jak to możliwe, ż jesteś tak niezdarna?! – Zamachnął się i resztka farby z jego pędzla wylądowała na oniemiałej Nimfadorze, która od razu zrozumiała o co chodzi mężczyźnie.
                   Ty… ZROBIŁEŚ TO SPECJALNIE! – warknęła, a Lupin roześmiał się jedynie. – A więc dobrze, chcesz wojny, to ją dostaniesz. Radzę ci uciekać! – mówiąc to, zanurzyła pędzel w puszce z farbą, a Remus zaczął się wycofywać. – I tak cię dopadnę!
                 Wilkołak ukrył się za meblami, które przykryte pod folią, stały na środku pokoju. Tonks na palcach obeszła stos od drugiej strony i wymierzyła cios w Remusa, który znowu zaczął uciekać. Ganiali się tak w kółko, aż w końcu Lupin zawołał:
                   Błagam, odpuść! – Tonks już miała mu odpowiedzieć, że nie ma na co liczyć, kiedy usłyszeli głos dobiegający od strony drzwi.
                   No pięknie… –  mruknął Syriusz, który opierał się o framugę drzwi i kręcił rozbawiony głową. –  Nie spodziewałem się, że wasza dwójka będzie się tak dobrze bawić… –  rzekł robiąc krótką pauzę i po chwili dodał: –  I że do tej zabawy nie zaprosicie mnie! – W ciągu sekundy pochwyciła dwa pędzle, zamoczył je w farbie i rzucił się w pogoń za Dorą i Remusem. Black atakował nieprzerwanie, a Tonks i Lupin dzielnie się przed nim bronili. Bawili się tak przez długi czas, zanosząc się głośnym i szczerym śmiechem.
                  Dość, dość! Nie mam już sił… –  wydyszała Tonks, obierając się o niepomalowaną jeszcze ścianę. Obok niej opadł równie zmęczony Syriusz.
                  Tak, już wystarczy! Padam z głodu… –  powiedział Black, a Remus, który nadal stał nad nimi, zaśmiał się cicho.
                   W takim razie proponuję wybrać się do kuchni.
                 Całą trójką zeszli na parter, wygłupiając się po drodze, a następnie udali się do kuchni. Gdy tylko otworzyli drzwi, wszystkie spojrzenia zwróciły się w ich stronę.
                   Co, na brodę Merlina, wam się stało?! – zawołała oniemiała Molly, podpierając ręce na biodrach. Spojrzeli po sobie i rzeczywiście, byli tak pochłonięci zabawą, że nie zauważyli nawet jak wyglądają. Tonks miała w włosach pełno farby, tak samo na ubraniach. Po jej twarzy ściekała stróżka białej farby. Remus ciągle miał na głowie swoją gazetową czapkę, a jego ubrania były niemalże w tym samym kolorze co ściany w pokoju Nimfadory. Syriusz wyglądał prawie normalnie, nie licząc włosów, które wyglądały tak, jakby zamoczył je w puszce farby. Wszyscy domownicy, a także Fleur, która siedziała na kolanach Billa, z rozbawieniem spoglądali na trójkę robotników.
                  Droga Molly, można to nazwać małym wypadkiem przy pracy – powiedział Syriusz, siadając przy stole. – Można liczyć na coś do jedzenia?
                  Trochę nas poniosło – stwierdziła Dora z promiennym uśmiechem, co momentalnie załagodziło złość Molly.
                  Trochę to chyba mało powiedziane… –  odezwał się Bill, zerkając na nią rozbawiony.
                   To niesprawiedliwe! – wykrzyknął Fred albo George. Trudno było ich rozpoznać tego dnia, bo na przekór matce ubrali się i uczesali identycznie.
                   Właśnie! My harujemy cały dzień, a oni świetnie się bawią! – krzyknął ten drugi, popierając brata.
                   Żądamy sprawiedliwości! – oznajmili zgodnie bliźniacy.
                  Żądać to wy sobie możecie – rzekła Molly, piorunując ich spojrzeniem, a chłopcy momentalnie spokornieli.  Wszyscy na ten widok roześmiali się. – No dobrze, wy idźcie doprowadzić się do porządku, a ja przygotuje coś do jedzenia.
                  Ja zajmuję łazienkę! – wykrzyknął Syriusz i zniknął z kuchnie. Tonks roześmiała się radośnie, a jej śmiech okazał się być zaraźliwym i wszyscy zebrani śmiali się jeszcze długo, nie wiedząc nawet z czego.
                  Nie chce mi się wierzyć, że w tak dużym domu jest tylko jedna łazienka – stwierdziła Dora.
                  Jest ich o wiele więcej – wyprowadził ją z błędu Artur znad swojej gazety.
                  Syriusz mówi, że sześć, ale osobiście doliczyłem się jedynie czterech. Niestety oprócz tej na pierwszym piętrze, reszta jest niezdatna do użytku – wyjaśnił Remus.
                  Właśnie podsunęliście mi świetny pomysł. Jutro zajmujemy się innymi łazienkami, jest nas tutaj za dużo, żeby korzystać z jednej – oznajmiła Molly, a jej słowa wywołały jęki niezadowolenia ze strony młodych pomocników.
                 Po chwili Tonks oznajmiła, że idzie posprzątać po ich zabawie. Wspięła się po schodach i udała do pokoju. Wszystko, co tam się znajdowało, było w farbie. Dwie równo pomalowane na biało ściany wyglądały normalnie, czego nie można było powiedzieć o reszcie. Całe szczęście Dora, a właściwe Ted pomyślał o tej foli ochronnej. Wszystko było w jasnych cętkach. Nimfadora podniosła pędzle, ich broń podczaj batalii na farbę i odłożyła je przy ścianie obok wiaderka.
                   Puk, puk! – odezwał się Remus, stojący przy drzwiach. – Łazienka już jest wolna. Idziesz, czy mogę pierwszy skorzystać?
                  Idź pierwszy, ja jeszcze trochę tu posprzątam – stwierdziła, a Remus uśmiechnął się nieznacznie i zniknął.
                 Nimfadora jeszcze raz rozejrzała się po pokoju i od razu się rozmyśliła. Prawdę mówić nie chciało jej się sprzątać… W jej sypialni panował okropny bałagan, ale wolała skorzystać z okazji i zwaliła wszystko na trwający remont. Wyszła na korytarz i zaczęła grzebać w jednym z kartonów, które tam zostawiła. Nie mogła odkopać niczego innego jak ręcznik i szlafrok. Póki co to mi musi wystarczyć, pomyślała i zbiegła na pierwsze piętro. Remus najwidoczniej ciągle był w łazience, a przynajmniej na to wskazywał dźwięk płynącej wody. Nimfadora przycupnęła na ziemi i czekała na swoją kolej. Nie trwało to długo, po niespełna dziesięciu minutach z łazienki wyszedł umyty i ubrany Remus, który od razu uśmiechnął się do Tonks.
                   Już wolne!
               Dziękuję. Czuję, że ciężko będzie zmyć tą farbę – mruknęła, próbując przeczesać sobie włosy ręką. Weszła do łazienki, wymijając Remusa, odwiesiła ręcznik i zrzuciła z siebie brudne ubrania. Ciepła woda spływała po jej ciele, a ona stała i dawał ponieść się swoim rozmyślaniom. Nie pamiętała, kiedy tak dobrze się bawiła. Syriusz był prawdziwym wariatem, który potrafił ją rozśmieszyć i skutecznie odpędzał wszystkie zmartwienia, a Remus… Remus był zupełnie inny i Tonks nie wiedziała co o nim myśleć. Lupin zawsze był miły, potrafił być zabawny, ale w ten znacznie bardziej wyrafinowany i inteligentny sposób. Zawsze starał się wszystkim pomóc, nigdy się nie wściekał, nie wyżywał się na innych. Była w szoku, jak bardzo zmieniło się jego zachowanie względem niej. Od kiedy na jaw wyszła prawda o jego likantropii, zaczęli spędzać więcej czasu ze sobą. I chociaż był to trudny czas, pełen krępujących sytuacji i łamania pewnych barier, by w końcu nadszedł ten dzień. Dzień, w którym Remus Lupin przyszedł do niej i spędzili ze sobą dzień, bawiąc się i wygłupiając jak dzieci.
              Tonks wyszła spod prysznica, owinęła się w puszysty ręcznik i stanęła przed lustrem. Po farbie, która jeszcze przed chwilą pokrywała jej ciało i włosy, nie było już śladu, jej czarne oczy błyszczały, a różowe włosy sterczały we wszystkie strony. Nimfadora zamknęła oczy i już po chwili patrzyła na siebie w długich do ramion, brązowych włosach, które za pomocą różdżki natychmiast wysuszyła. Niedługo później odziana jedynie w cienki, zwiewny szlafrok wkroczyła do kuchni, gdzie wszyscy już zajadali się obiadem w najlepsze.
              – Ładny szlafroczek, Tonks! – powiedział jeden z bliźniaków i uśmiechnął się. Dora odwzajemniła gest i nie zatrzymując się przy nich, ruszyła w stronę wolnego krzesła, mimo że nadal czuła, jak bracia Weasley odprowadzają ją wzrokiem. Było to poniekąd miłe… W takich momentach Nimfadora czuła, że mimo wszystko ma to coś.
              Gdy tylko usiadła, Molly postawiła przed nią talerz z zupą. Resztę wieczoru spędzili w miłej, rodzinnej atmosferze. Około dziesiątej dzieci udały się do swoich pokoi, a chwilę później w ich ślad poszli państwo Weasley. Natomiast Syriusz, Remus i Tonks usadowili się wygodnie w salonie. Black przyniósł z piwnicy wino i cała trójka popijała je żartując i wspominając. Nie brakowało wybuchów śmiechu, kiedy Lupin i Syriusz opowiadali o ich szkolnych wybrykach, które najczęściej dotyczyły Snape’a, a Tonks z nieukrywaną satysfakcją słuchała o wszystkich psikusach, jakie spłatali znienawidzonemu przez nią nauczycielowi.
              – Jacy my byliśmy wtedy dziecinni – przyznał Remus, kiedy Syriusz dolewał im wszystkim wina.
              – Pamiętam, jak się nade mną znęcał… – warknęła Dora z niezbyt przyjemną miną. – Pożałował tego. Zaczarowałam wszystkie jego kociołki tak, żeby wyśpiewały pieśń ku czci jego tłustych włosów. Nie mógł sobie z nimi poradzić. Im bardziej próbował je uciszyć, tym głośniej śpiewały – mówiąc to zaczęła się śmiać, a dwaj mężczyźni natychmiast się do niej przyłączyli.
              Wspominali szkolne czasy i nie tylko, licytując się, kto zrobił lepszy psikus i przeżył ciekawszą przygodę. Niechętnie Tonks musiała przyznać, że Remus i Syriusz przebili ją pod każdym względem. W pewnym momencie, przysłuchując się kolejnej historii, Dora poczuła piasek pod powiekami. Jednak mimo tego, że jej powieki stawały się coraz cięższe, dzielnie się trzymała, aż do momentu, gdy usnęła zwinięta w kłębek na kanapie.
              – Syriuszu, zamknij się! – syknął Remus do Blacka, który w trakcie swoich opowieści był bardzo hałaśliwy.
              – Co? – zapytał urażony Syriusz, patrząc na Lupina ze zdziwieniem.
              – Tonks śpi… – Wilkołak wskazał ręką na dziewczynę, która ułożyła się na kanapie. – Aż nie do uwierzenia, że wygląda tak niewinnie, kiedy śpi.
              – To tylko pozory – stwierdził Syriusz.
              – Wiesz co mnie najbardziej dziwi? – odezwał się Remus, a Black posłał mu pytające spojrzenie. – Gdyby tylko chciała, mogłaby stać się najpiękniejszą kobietą na świecie, idealną w każdym calu. Wystarczyłaby do tego odrobina silnej woli, sekunda i wyglądałaby tak, jakby to sobie wymarzyła, a mimo to jest sobą.
              – To prawda – przytaknął mu w zamyśleniu Syriusz, patrząc na dziewczynę, a potem uśmiechnął się chytrze. – Czy ty przypadkiem się w niej nie zakochujesz, Lunio?
              – Ty chyba oszalałeś! – zawołał na tyle cicho by nie obudzić Nimfadory.
              – Uważasz, że jest brzydka?
              – Nie, skądże znowu!
              – Czy ci się podoba!
              – Nie… Znaczy oczywiście jest ładna i zabawna, ale… – tłumaczył się Remus, a Syriusz kiwał jedynie głową z coraz większym uśmiechem.
              – Ale?
              – Ale jest tylko znajomą, powiem nawet dobrą znajomą i nic, poza tym. Nie mógłbym… – stwierdził.
– Tak, tak… Znam tą gadkę na pamięć – westchnął znudzony Black. – Nie jestem wart miłości… Nikt nie może przeze mnie cierpieć…
Dobrze wiesz, że to prawda.
– To nie jest prawda! – stwierdził stanowczo Syriusz. Dłużej już nie rozmawiali, opróżnili butelkę z winem do końca i wpatrywali się w śpiącą Tonks, która rzeczywiście wyglądała niewinnie i pięknie.
Kiedy nadszedł ranek, Remus, Syriusz i Nimfadora znowu zabrali się do pracy, ale tym razem już na poważnie. Gdy już trzy ściany były śnieżno-białe, zabrali się za kładzenie wzorzystej tapety na czwartej z nich. Około szesnastej mogli już ustawiać meble. Łóżko postawili pod ścianą, którą wyłożyli tapetą, a tuż obok niego mały stoliczek nocny. Dużą szafę, którą notabene także przemalowali na ładny odcień szarości, ustali na lewo od drzwi, pod oknem postawili biurko, tak jak to było uprzednio, a komodę obok niego.
– Merlinie, jakie ciężkie te meble… – wysapał Syriusz, ścierając pot z czoła.
– Nie przesadzaj, przynajmniej już skończyliśmy – stwierdziła Tonks zadowolona z efektu.
– To już wszystko? Czy coś jeszcze mamy zrobić? – zapytał Remus.
– Nie wiem jak wy, ale ja rozpakuję kartony – stwierdziła uśmiechnięta. Co prawda jej towarzysze pytali się czy nie pomóc jej w tym, ale ku uciesze Blacka, Tonks odmówiła.
Zanim wszystko było dopięta na ostatni guzik, wybiła już dwudziesta. Wszystkie książki były już na półce, ubrania równo ułożone w szafie, a mała, zielona roślinka na biurku. Tonks właśnie układała poduszki na łóżku, kiedy usłyszała ochrypły, nieprzyjemny głos.
– Zdrajcy plugawią dom mojej pani… Niszczą… Co zrobili z tym pokojem, niewdzięcznicy… – To był Stworek, stary pomarszczony skrzat domowy. Rozglądał się po nowym pokoju Tonks z obrzydzeniem, aż w końcu jego spojrzenie spoczęło na Nimfadorze. – Zdrajczyni, taka sama jak jej matka… Nic nie warta…
– Stworku, zostaw Tonks w spokoju, jeśli możesz – poprosił łagodnie Remus, który dopiero co wszedł do pokoju i stanął w drzwiach.
– Kanalia, mutant… Nie masz prawa tu być… – mruczał pod nosem skrzat, wymijając z obrzydzeniem Remusa, a Dora podążała za nim wzrokiem.
– Molly woła na obiad.

2 komentarze:

  1. Taki sympatyczny ten rozdział. :) No I już coś zaczyna się dziać ze strony Remusa, ale coś czuję, że na coś więcej będzie trzeba poczekać.
    Na miejscu Syriusza to palnęłabym Lupina w łeb za te gadki "nie zasługuję..." ;p
    Pozdrawiam, Lu. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć. Czytań teb rozdział po latach i naszla mnie pewna refleksja. Skąd u czarodziejów taka mania sprzątania Grimmauld Place po mugolsku? To wydaje się nienaturalne dla nich.
    Pozdrawiam,
    Morri

    OdpowiedzUsuń