Tonks poszybowała w dół, kręcąc
przy tym kilka korkociągów. Było jej strasznie zimno, czuła, jak ręce
przymarzają jej do miotły i była pewna, że tak łatwo ich nie odmrozi. Lecieli
coraz niżej i niżej, wlatywali w uśpione miasto, wybierając najrzadziej uczęszczane
trasy. Cel ich podróży był już coraz bliżej, a wizja ciepłej herbaty, którą z
pewnością przyrządzi Molly, zachęcała do jak najszybszego dotarcia do Kwatery
Głównej. Byli już tylko kilkadziesiąt metrów nad ziemią.
– Uważaj, Harry, jesteśmy na miejscu!
– zawołała, odwracając się do chłopaka i już po chwili dotknęła nogami ziemi, a
tuż za nią reszta straży przedniej. Wylądowali pośrodku ponurego placu,
otoczonego starym żelaznym płotem i zaniedbanymi krzewami. Gdy tylko zsiedli z
mioteł, Moody odczarował Harry’ego i zaczął mu tłumaczyć, w jaki sposób można
się dostać do Kwatery Głównej. Tonks znała te procedury już na pamięć, dlatego
zajęła się odczepianiem kufra Pottera od swojej miotły. Pozostali powoli
zaczęli już wchodzić do domu z numerem dwunastym, a Tonks ciągle zmagała się z
bagażami, próbując zataszczyć je do drzwi. Co
ona tam wpakował?, zapytała samą siebie, nie przypominając sobie, by jej
kufer kiedykolwiek był taki ciężki.
– Czekaj, pomogę ci! – zaoferował
się Remus, który jako jedyny nie wszedł jeszcze do Kwatery i chwycił kufer z
drugiej stronu, tym samym odciążając znacznie Nimdadorę.
– Będę wdzięczna – odparła z ulgą
i uśmiechnęła się do przyjaciela.
– Świetnie latasz – pochwalił ją.
– Nie przypuszczałem, że jesteś taką akrobatką.
– Oczywiście, że nie… Wszyscy
myślą, że ledwo trzymam się na miotle – mruknęła z udawaną urazą Dora.
– Nie to miałem na myśli…
– Oh, Remusie, daj spokój!
Przecież tylko żartuję – zaśmiała się Tonks, a wilkołak uśmiechnął się do niej.
– Strasznie zmarzłam. Mam nadzieję, że Molly przygotuje coś ciepłego.
– Myślę, że da się coś załatwić.
Weszli do domu w ciszy, nie chcąc
obudzić pani Black. Od progu natknęli się na Harry’ego, który wpadł w ręce
Molly i był właśnie przez nią ściskany i musiał wysłuchać pogadanki na temat
tego, ile w ostatnim czasie schudł i że powinien dobrze się nasilić. Remus
pokręcił głową na widok poczynań pani Weasley, machnął zamaszyście różdżką i
odesłał kufer chłopaka na górę.
– Chodź do kuchni, Tonks. Pewnie
już na nas czekają.
Nimfadora pokiwała ochoczo głową,
rozcierając swoje zmarznięte dłonie i ruszyła za nim. Kiedy przechodziła obok
Harry’ego, mrugnęła do niego i uśmiechnęła się wesoło, na co chłopak zarumienił
się troszeczkę. Weszła razem z Lupinem do kuchni, a tam siedzieli już wszyscy
członkowie Zakonu, włącznie ze strażą przednią jak i tylną oraz osobami, które
nie brały bezpośredniego udziału w akcji.
– Już siadaj, Tonks! – polecił jej
Moody, a ona wywróciła jedynie oczami i zajęła miejsce obok Sary i Amelii. –
Akcja została przeprowadzona bez większych przeszkód. Najwidoczniej nikt nas
nie śledził, a Potter dotarł cały i zdrowy do Kwatery Głównej. Pierwsza część
misji powiodła się świetnie.
– A ty przewidywałeś, że któreś z
nas zginie – zaśmiała się Hestia.
– Była taka możliwość.
– A jednak tak się nie stało –
stwierdził Dedalus. – Harry fantastycznie lata na miotle, miałeś racę Syriuszu!
– Gdybyście go widzieli na boisku!
– zachwycił się Syriusz. – Od razu widać, że to syn Jamesa!
– Tonks też lata niczego sobie –
pochwalił ją po raz kolejny Remus, a Dora obdarzyła go przyjaznym uśmiechem.
– To prawda, ona po prostu płynęła
w powietrzu! – stwierdził z uznaniem Kingsley. – Koniecznie musisz nauczyć mnie
tego triku.
– Od zawsze mówiłam, że byłaś
najlepszą ścigającą Puchonów! – Sara dołączyła się do rozmowy.
– Przestańcie już… – poprosiła
Dora, czując, jak na jej policzkach pojawiają się delikatne wypieki.
– Właśnie, przestańcie! –
zagrzmiał Szalonooki. – Jak już wcześniej mówiłem, Tonks, to była poważna
misja, a nie żadna zabawa. Twój wybryk mógł zawarzyć o powodzeniu misji, mógł
kosztować cię nawet życie! Żeby mi się to więcej nie powtórzyło, rozumiesz? –
zapytał surowo Moody. Tonks już miała mu coś odpowiedzieć, ale w tej chwili do
kuchni weszła Molly, ucinając tym samym dalszą rozmowę.
– No, Harry jest już w swoim
pokoju razem z Ronem i Hermioną – oznajmiła z nieukrywaną ulgą i radością.
– Dobrze, a teraz słuchajcie. To
była dopiero pierwsza część misji. Druga będzie zależeć głównie od Pottera. Do
czasu przesłuchania musimy mieć oko, na to, co dzieje się w ministerstwie.
Każdy, nawet najmniejszy, szczegół może pomóc nam odnaleźć sojuszników. Knot
nie liczy się już ze zdaniem Dumbledore’a i z pewnością będzie mu rzucać kłody
pod nogi, ale istniej również cień szansy, że w jego otoczeniu znajdują się
ludzie, którzy widzą zakłamanie władzy. Ty, Arturze, zabierzesz chłopaka do
ministerstwa na przesłuchanie. Pamiętaj, dwunastego sierpnia. Potter zostaje tu
do końca wakacji. Koniec zebrania – zarządził Szalonooki, opadając ciężko na
ławę. Większość osób zaczęła się podnosić z zamiarem wyjścia, a nieliczni
rozsiedli się wygodnie, oczekując na posiłek, który zaczęła szykować Molly.
– Tonks, idziesz? – zapytał
Amelia, łapiąc ją za ramię.
– Nie, zostanę jeszcze – odpowiedziała
Nimfadora. – Chciałabym trochę pogadać z Syriuszem.
– Jak tam sobie chcesz, ale
pamiętaj, że widzimy się we wtorek – przypomniała jej Sara i ciągnął Amelię za
rękę, udała się w kierunku wyjścia.
– Jasne, do zobaczenia! – zawołała
jeszcze za nimi.
Kuchnia zaczęła powoli pustoszeć.
Molly poszła zawołać dzieciaki, żeby przyszły i pomogły w przygotowaniu
posiłku, a Tonks rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Jej wzrok
zatrzymał się na Remusie, a raczej na czymś co trzymał w ręce. Był to jakiś
dziwny przedmiot, kształtem przypominający nienaturalnie duże ucho z
przyłączonym do niego sznurkiem, który Lupin akurat zwijał.
– Co tam chowasz? – zapytała,
zachodząc go od tyłu, a on aż podskoczył.
– Nic takiego… – zaczął się
tłumaczyć, próbując schować przedmiot za sobą, ale Tonks sprawnie go
powstrzymała, ciągnąc za nie do końca zwinięty sznurek. Remus westchnął i
uśmiechnął się pod nosem. – To wynalazek bliźniaków. Mówią na to Uszy Dalekiego
Zasięgu.
– Fred i George podsłuchują nas na
zebraniach?
– Nie do końca… – odpowiedział,
drapiąc się po karku. – To są jedynie prototypy, więc dzieciaki nie słyszą
wszystkiego dokładnie…
– Molly o tym nie wie, prawda?
– Nie. Zabrania im dołączyć do
Zakonu, mimo że są już pełnoletni. Razem z Syriuszem już dawno odkryliśmy, co
robią, żeby dowiedzieć się czegoś o zebraniach i ich kryjemy. Oczywiście,
jeżeli pojawiają się tematy, o których nie powinni wiedzieć, staramy się
uniemożliwić im podsłuchiwanie, ale przecież mają prawo wiedzieć, co się
dzieje. Wydaje mi się, że to tylko kwestia czasu, aż się zbuntują.
– Nie da się ukryć – zgodziła się
Tonks, przyglądając się wynalazkowi bliźniaków. – Zmyślne chłopaki… Uszy
Dalekiego Zasięgu! O ile dobrze pamiętam, w Hogwarcie ograniczali się do
łajnobomb.
– Są bardzo inteligentni i do tego
ambitni. Mają mnóstwo świetnych pomysłów, które starają się wprowadzić w życie.
Wydaje mi się, że wiele osiągną – stwierdził Lupin. Wziął ucho od Tonks i
schował je do szuflady jednej z szafek, które stały w kuchni.
Kiedy Remus odwrócił się, żeby ukryć
wymyślny wynalazek, Tonks spostrzegła, że drzwi frontowe są otwarte. Zamknąć drzwi nie potrafią! Ja za nich muszę
robić, oburzyła się w duchu i ruszyła wzdłuż korytarza. Atmosfera zebrania
już wyparowała, a zastąpiły ją przyjacielskie rozmowy, które słyszała zarówno z
kuchni, jak i z piętra. Dora zamknęła drzwi, przekręcając stalowy zamek i chcąc
jak najszybciej wrócić do przyjaciół, zamaszyście odwróciła się…
ŁUBUDU!
– Tonks, na litość boską! –
zawołała zrezygnowana Molly, sprowadzając Harry’ego, Ron i Hermionę na dół. –
Czy ty nie możesz uważać?
– Przepraszam! Ale to nie moja
wina, to przez ten kretyński stojak na parasole! Potykam się o niego dzisiaj
już drugi raz… – tłumaczyła Tonks, ale jej słowa zagłuszył jakże piękny i melodyjny wrzask jej ciotki,
która zafundowała im kolejny wywód z ram swojego portretu:
– Mendy! Szumowiny! Precz z mojego
domu! Bękarty! Wilkołaki!
– Przepraszam… – westchnęła po raz
kolejny, siłując się z nogą trolla i odstawiając ją na pechowe miejsce. Jednak
Remus i Molly nie słuchali jej i ruszyli w kierunku obrazu, by zasłonić
Walburgię, co nie było wcale takie łatwe. Harry
pewnie pomyśli, że jestem jakąś ofermą, pomyślała zrezygnowana, patrząc na Harry’ego,
który zasłaniał uszy dłońmi i spoglądał pytająco na zebranych.
Zdezorientowanego chłopaka uratował Syriusz, który w tej właśnie chwili zbiegł do
korytarza.
– ZAMKNIJ SIĘ! ZAMKNIJ SIĘ, ALE
JUŻ! – warknął w stronę swojej matki, a jego głos ociekał takim jadem, że ta aż
pobladła.
– Jak śmiesz… Ty… zdrajco, hańbo
mego łona!
– Powiedziałem… ZAMKNIJ SIĘ! –
krzyknął i zamaszyście zasłonił zasłony, prawie je przy tym urywając. Nimfadora
z nietęgą miną wyminęła wszystkich obecnych w korytarzu i udała się do kuchni.
Z ciężkim westchnieniem usiadła obok Billa i Artura, którzy na chwilę przerwali
swoją rozmowę.
– Znowu ją obudziłam… – stwierdziła
ponuro, czując, że powinna wyjaśnić zamieszanie na korytarzu.
– Daj spokój, zdarza się… – stwierdził
pogodnie Bill. – Lepiej obudzić starą wariatkę niż przespać całe zebranie, tak
jak Dung. – Wskazał ręką na kupę szmat w kącie, która poruszała się miarowo. W
tej chwili do kuchni weszli młodzi Weasley’owie razem z Harry i Hermioną. Artur
i jego najstarszy syn wstali, żeby przywitać się z Harrym, a dziewczynki
usiadły obok Tonks. – Mam nadzieję, że Szalonooki nie kazał wam lecieć dookoła
globu.
– Próbował – mruknęła Nimfadora,
wywracając oczami i powróciła do rozmowy z Hermioną na temat podróży z Privet
Drive i szalonych pomysłów Moody’ego. O dziwo Ginny nie przyłączyła się do
dyskusji. Na Grimmauld Place zapanował radosny nastrój, który jedynie przez
chwilę został przerwany, gdy Molly z wrzaskiem wygoniła Mundungusa. Jednak nawet
to nie przeszkodziło Syriuszowi i Harry’emu w nadrabianiu straconego czasu.
Oboje wyglądali na szczęśliwych.
– Jeżeli chcecie coś zjeść, to
musicie mi pomóc – oświadczyła pani Weasley, spoglądając wyczekująco na zebraną
w kuchni młodzież.
– Co mam zrobić, Molly? – zapytała
Nimfadora, oferując swoją pomoc i wstała o stołu.
-Oh… Nie, kochanieńka, dam sobie
radę… Ty musisz odpocząć po długiej podróży, Tonks – stwierdziła nagle Molly, a
Dora opadła zrezygnowana z powrotem na swoje miejsce. Nie próbowała nawet
udawać, że wszystko jest w porządku i widocznie spochmurniała. Świetnie, teraz nawet Molly nie chce mojej
pomocy! Jestem do niczego, pomyślała, klnąc się w duchu za swoją
niezdarność, która coraz częściej zaczynała przeszkadzać jej w codziennym
życiu. Jednak nie zamartwiała się tym długo, bo już po chwili wszyscy domownicy
zasiedli do stołu i zajadali się przygotowanymi przez Molly daniami. Nimfadora
nie nacieszyła się swoim posiłkiem, bo już wkrótce Ginny zaczęła prosić ją by
zmieniła swój nos ku uciesze wszystkich.
– Najlepiej na ten świński.
Proszę… – mówiła rudowłosa. Tonks zaczęła spełniać każdą prośbę, która
spłynęła, rozbawiając wszystkich dookoła. Resztę kolacji spędzili rozmawiając
pogodnie i żartując. Nimfadora zauważyła, że jej młoda przyjaciółka, która
jeszcze chwilę wcześniej tak gorliwie prosiła ją o zmienienie swojego wyglądu,
teraz w milczeniu wpatruje się w Harry’ego. Tonks dostrzegła w tym spojrzeniu
pewien błysk, taki, jaki widuje się u osób zakochanych. Zabawna myśl zaczęła
krążyć jej po głowie. Czy to możliwe, że mała Ginny jest zakochana?
– Pst, Ginny… – szepnęła cicho, a
rudowłosa odwróciła się w jej kierunku, jakby ktoś wyrwał ją z letargu. – Czy
ty przypadkiem nie podkochujesz się w Harrym?
– J-ja… Nie… Chyba już pójdę –
wymamrotała pod nosem, rumieniąc się i szybko wyszła z kuchni. Tonks spojrzała za
młodą przyjaciółką, dziwiące się jej zachowaniu. Jednak pozostali wykorzystali
to, że najmłodsza z Weasleyów opuściła pokój i zaczęli tłumaczyć Potterowi, co
się aktualnie dzieje w świecie czarodziejów. Tonks przysłuchiwała się
Harry’emu, który od razu wykazał się odwagą i chęcią do walki. Zrobiło to na
niej olbrzymie wrażenie. Nie spotkała jeszcze takiego dzieciaka. Najwidoczniej
nie wszyscy podziwiali jej zachwyt, bo niedługo później Molly wyrzuciła dzieci
z kuchni, krzycząc, że świat oszalał, a dzieci nie powinny mieszać się do tego
całego bałaganu. Nimfadora uśmiechnęła się z politowaniem, będąc w tym momencie
po stronie dzieciaków i podeszła do Syriusza, który dyskutował z Remusem o tym,
kto ma prawo uczestniczyć w zebraniach, a kto nie.
– Kuzynie drogi – zaczęła z
urzekającym uśmiechem na ustach.
– Słucham cię, droga kuzynko?
– No wiesz, jutro mam wolne i tak
sobie pomyślałam, że może mogłabym u was dzisiaj nocować. Wzięłabym tylko z
domu kilka rzeczy i no wiesz… – stwierdziła, wzruszając nieznacznie ramionami.
– Jasne! – ucieszył się Syriusz i
posłał jej jeden ze swoich powalających uśmiechów. Dobry humor nie opuszczał go
tego dnia, a Tonks domyślała się, że to za sprawą Harry’ego. Cieszyła się, że
jej pomysł z umieszczeniem go na Grimmauld Place wypalił. – Możesz tu spać,
kiedy tylko zechcesz!
– To zaraz wracam! – zawołała wesoło
wybiegła z domu. Zajęło jej to zaledwie chwilę. Wbiegła do swojego domu, nie
patrząc nawet co bierze, wrzucała różne rzeczy do torby i nawet nie żegnając
się z rodzicami, czym prędzej wróciła do Kwatery Głównej. Kiedy wróciła do domu
Syriusza, w kuchni siedzieli już tylko państwo Weasley, Syriusz i Remus. –
Gdzie się wszyscy podziali? Nie było mnie tylko chwilę…
– Znasz Moody’ego, stwierdził, że
nie ma czasu na bzdury, Molly wygoniła Dunga, dzieciaki też zaciągnęła do ich
pokoi, a Bill poszedł na kolejną prywatną lekcję u Fleur – skwitował Black,
przechylając butelkę z piwem, a Molly, która siedziała naprzeciw niego,
prychnęła pogardliwie na dźwięk imienia Francuzki.
– Kochanie, dałabyś już spokój –
poprosił Artur, gładząc ją po dłoni.
– Nie Arturze, nie dam spokoju!
Nie mogę znieść tej dziewczyny… Oni w ogóle do siebie nie pasują! Ona jest taka
wyniosła i zbyt pewna siebie… – warknęła pani Weasley, odtrącając rękę męża. –
Tonks jest inna.
– Molly, nie porównuj mnie do
Fleur. Bardzo się różnimy, ale to nie znaczy, że Bill nie będzie z nią
szczęśliwy – stwierdziła Dora. Naprawdę nie chciała być stawiana obok pięknej
Francuzki, ale w głębi duszy czuła ulgę, że to właśnie ją, Tonks, woli Molly.
Po długiej rozmowie i kilku butelkach piwa kremowego państwo Weasley
oświadczyli, że na nich już pora i zostawili pozostałą trójkę samych. Molly
dodała jeszcze, że wymieniła pościel w pokoju Nimfadory i ogarnęła tam trochę.
– Opowiadaj, Tonks! Co u ciebie
się teraz dzieje? Jak praca? A może znalazłaś już swojego Romea? – zapytał
dociekliwy Syriusz, poruszając sugestywnie brwiami.
– Nie rozśmieszaj mnie! – zaśmiała
się Dora, kręcąc głową. – Ja chyba zostanę starą panną. Tylko jeszcze muszę
sobie kota kupić.
– Nie gadaj bzdur! Z pewnością
kogoś pokochasz – zapewnił ją Remus. – Jesteś młoda, piękna i zdolna.
– Przestań, nie jestem ani piękna,
ani zdolna… Metamorfomagia to nic nadzwyczajnego… To tak jakbym miała dożywotni
zapas eliksiru wielosokowego. Jestem całkowicie zwyczajna, a do tego potwornie
niezdarna – stwierdziła smętnie. Właśnie w tym momencie uświadomiła sobie, że
przecież mówi prawdę. To nie była przesadna skromność, ale rzeczywistość. Co
ona miała w sobie takiego, czego inne dziewczyny nie mają? Teraz doskonale
rozumiała, dlaczego Bill wybrał Fleur, a nie ją.
– Od kiedy jesteś pesymistką? –
zapytał rozbawiony Black.
– Nie pesymistką, tylko realistką.
Powiedz szczerze, co we mnie jest takiego niezwykłego, czym się różnię od
innych?
– Cała jesteś inna, Tonks – wyznał
Remus, spoglądając na dziewczynę. – Ta cała niezdarność, żartobliwość i
pomysłowość czyni z ciebie wyjątkową osobę.
– Dokładnie! Luniak dobrze mówi. Zakazujemy
ci myśleć pesymistycznie! To kompletnie do ciebie nie pasuje – stwierdził
stanowczo Syriusz, a wszyscy zaczęli się śmiać.
Przesiedzieli tak aż do północy. Rozmowa
się kleiła, a humory wszystkim dopisywały. Nimfadora nie sądziła, że tak szybko
uda jej się nawiązać przyjacielską więź z Remusem. Bardzo się różnili i Tonks
nie wierzyła, że to stare przysłowie, że przeciwieństwa się przyciągają, okaże
się prawdą. Co prawda ciągle czuła się nieco niezręcznie w jego obecności, gdy
byli sam na sam, jednak wszystko szło już ku dobremu.
Wkrótce Tonks oświadczyła, że idzie do
siebie. Pożegnała się z towarzyszami, wzięła swoją torbę i udała się do dawnego
pokoju swojej mamy. Podeszła do szafy, w której nadal zostały ładne sukienki,
które Andromeda musiała nosić, kiedy była młoda. Odsunęła je na bok, robiąc miejsce
na swoje rzeczy. Kilka bluzek, spodnie i bielizna, wszystko, co udało jej się
pospiesznie spakować, wylądowało w szafie. Tonks przebrała się w piżamę i
usiadła na łóżku. Siedziała tak i rozglądała się. Wystrój pokoju z pewnością
nie przypadł jej do gustu, ale zdecydowanie pasował do całej reszty rezydencji
Blacków. Czy w tym domu wszystko musi być
albo srebrne, albo zielone? To strasznie nuuuudne, pomyślała, patrząc na
tapetę w pokoju. Muszę tu przemeblować.
Może nawet uda się zerwać tą tapetę? Nagle jej rozmyślania przerwało
skrzypnięcie drzwi, w których pojawiła się mała, rudowłosa osóbka spoglądająca
ukradkiem na Dorę.
– Tonks, możemy porozmawiać?
– Ginny! Jasne, wchodź! – ucieszyła się na
jej widok Nimfadora. Młoda panna Weasley zamknęła cicho drzwi, powoli przeszła
przez pokój i usiadła obok Tonks na łóżku. Dora przyglądała się jej z
zaciekawieniem. Zastanawiała się, o czym Ginny chciałaby porozmawiać. Jeszcze
nigdy Weasley’ówna nie była przy niej tak niepewna i zagubiona. – O czym chcesz
pogadać?
– O tym, co powiedziałaś podczas kolacji… –
przyznała lekko się rumieniąc. Tonks zmarszczyła brwi, zastanawiając się co
takiego powiedziała. W gruncie rzeczy było tego dużo i nie wiedziała, o którą
jej wypowiedz mogło chodzić. Ale ostatnie o czym wspominała to był…
– O Harrym? – zdziwiła się Tonks. Ginny na
dźwięk imienia chłopaka poczerwieniała jeszcze bardziej, a Dora od razu pojęła
o co chodzi. Teraz już wiedziała, że jej podejrzenia były prawdziwe. – Harry ci
się podoba!
– Oh Tonks! Nawet nie wiesz jak bardzo! –
krzyknęła rozżalona i rzuciła się na kolana różowowłosej. Nimfadora nie miała
pojęcia co zrobić. Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się coś takiego, nie
pamiętała by którakolwiek z jej przyjaciółek rozpaczała tak z powodu faceta. To
częściej ona dramatyzowała z powodu Billa. A teraz Ginny przyszła się jej
wyżalić, chociaż mogła porozmawiać z Hermioną, a ona nie wiedziała, jak jej
pomóc.
– To dlaczego z nim nie pogadasz?
– B-bo przy nim kompletnie odbiera mi mowę…
Kiedy jest obok, nie potrafię być taka no… normalna – spochmurniała dziewczyna
i pociągnęła kilka razy nosem.
– Nieźle wpadłaś, dziewczyno – stwierdziła
Tonks.
– Nawet nie wiesz jak… Od pięciu lat chodzi
mi po głowie – przyznała ocierając jedną łzę, która pojawiła się na jej
policzku. Tonks zrobiła wielkie oczy. Nie sądziła, że w wieku dziewczynki można
się aż tak zakochać. – Hermiona co chwilę mówi mi, że mam sobie odpuścić, bo
Harry woli Cho… taką krukonkę, ale ja nie mogę… Ciągle o nim myślę, układam
sobie plan, jak mogłaby wyglądać nasza rozmowa, ale gdy tylko on przychodzi, to
nie mogę z siebie wydusić słowa. Boję się z nim zostać sama, a jednocześnie
bardzo tego chcę. Co ja mam zrobić?
– Pięć lat – powtórzyła zdziwiona
Nimfadora. – Nie odpuszczaj, Ginny. Wiesz, chłopcy są trochę zacofani…
Potrzebują więcej czasu na dojrzewanie. Ty jesteś gotowa, a on jeszcze nie.
Może za rok, może za dwa lata przyjdzie czas i będziecie razem.
– Czyli mam czekać kolejne dwa i być sama?
– spytała rozżalona.
– Niekoniecznie. Wiesz, wierzę w twoje
uczucia, ale… – Tonks przerwała, zastanawiając się, jak powiedzieć młodej
przyjaciółce prawdę tak, żeby jej przy tym nie urazić. – Kochałam twojego brata
całym sercem. Bill jest moja pierwszą miłością. Czekałam na niego pięć lat i
nie dopuszczałam do siebie myśli, że w moim życiu mógłby być ktokolwiek inny
niż on. Jednak kiedy nadszedł ten moment i z powrotem byliśmy razem, okazało
się, że nie ma dla nas wspólnej przyszłości. Nie życzę tobie i Harry’emu takiej
przyszłości, ale nie wiąż się w tym momencie z jednym chłopakiem. Możesz zacząć
spotykać się z kimś innym, trochę przystopować, ochłonąć i być sobą przy
Harrym. Z pewnością, kiedy nie będziesz się tak starać, będzie ci o wiele łatwiej,
a i on pozna prawdziwą Ginny – doradziła rudowłosej, a ona wpatrywała się w nią
ze zrozumieniem w oczach.
– Chyba masz rację – przyznała Ginny,
mrugając swoimi brązowymi oczyma, by powstrzymać kolejne łzy. – Właściwie to
jest taki jeden… Michael Corner. Chciał się ze mną nawet umówić, ale j ciągle
odmawiałam, bo liczyłam, że może Harry jednak zechce się spotkać.
– Powiem ci, że Michael ma dobry gust –
przyznała różowowłosa i puściła oczko do Weasley. – Może daj mu szansę?
– Sądzisz, że to będzie dobre? – spytała
dziewczyna, najwidoczniej dalej nie będąc pewna, co ma zrobić. – Co wtedy z
Harrym?
– Ginny, Harry to naprawdę super chłopak,
ale ty nie możesz na niego wiecznie czekać. Michael może okazać się właściwym
facetem. Kto wie, może nawet tym jedynym.
- A co jeśli nam nie wyjdzie? Co jeśli się
rozstaniemy i mnie znienawidzi? – zapytała przerażona tą wizją Ginny. – Może to
nie jest wielka miłość, ale… nie chcę mieć w nim wroga.
- Oh, czy każdy facet musi od razu
znienawidzić swoją byłą? Zobacz na mnie i na Billa. Nie wyszło, trudno, ale
teraz jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi!
- Wiesz co? Jesteś najwspanialszą osobą,
jaką kiedykolwiek spotkałam! Jesteś dla mnie jak starsza siostra. Dziękuję ci –
powiedziała uspokojona i przytuliła mocno Tonks, a ona spłonęła delikatnym
rumieńcem. Nimfadora odwzajemniła uścisk, ta dziewczyna znaczyła dla niej
naprawdę wiele, a ich relacje faktycznie można było nazwać siostrzaną. W chwilę
później panna Weasley wróciła do swojej sypialni, a Nimfadora również ułożyła się
do snu. Uśmiechnęła się na myśl o małej Ginny i zanurzyła się w magicznym
świecie snu.
Dziękuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ!!!
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział też dodasz tak szybko? Albo chociaż przez świętami? Bardzo proszę.
Oczywiście życzę Ci wszystkiego najlepszego na święta.
Pozdrawiam
PS. Czytałaś już u mnie rozdział 6?