22.12.2013

15) Harry w Kwaterze Głównej

              Tonks poszybowała w dół, kręcąc przy tym kilka korkociągów. Było jej strasznie zimno, czuła, jak ręce przymarzają jej do miotły i była pewna, że tak łatwo ich nie odmrozi. Lecieli coraz niżej i niżej, wlatywali w uśpione miasto, wybierając najrzadziej uczęszczane trasy. Cel ich podróży był już coraz bliżej, a wizja ciepłej herbaty, którą z pewnością przyrządzi Molly, zachęcała do jak najszybszego dotarcia do Kwatery Głównej. Byli już tylko kilkadziesiąt metrów nad ziemią.
              – Uważaj, Harry, jesteśmy na miejscu! – zawołała, odwracając się do chłopaka i już po chwili dotknęła nogami ziemi, a tuż za nią reszta straży przedniej. Wylądowali pośrodku ponurego placu, otoczonego starym żelaznym płotem i zaniedbanymi krzewami. Gdy tylko zsiedli z mioteł, Moody odczarował Harry’ego i zaczął mu tłumaczyć, w jaki sposób można się dostać do Kwatery Głównej. Tonks znała te procedury już na pamięć, dlatego zajęła się odczepianiem kufra Pottera od swojej miotły. Pozostali powoli zaczęli już wchodzić do domu z numerem dwunastym, a Tonks ciągle zmagała się z bagażami, próbując zataszczyć je do drzwi. Co ona tam wpakował?, zapytała samą siebie, nie przypominając sobie, by jej kufer kiedykolwiek był taki ciężki.
              – Czekaj, pomogę ci! – zaoferował się Remus, który jako jedyny nie wszedł jeszcze do Kwatery i chwycił kufer z drugiej stronu, tym samym odciążając znacznie Nimdadorę.
              – Będę wdzięczna – odparła z ulgą i uśmiechnęła się do przyjaciela.
              – Świetnie latasz – pochwalił ją. – Nie przypuszczałem, że jesteś taką akrobatką.
              – Oczywiście, że nie… Wszyscy myślą, że ledwo trzymam się na miotle – mruknęła z udawaną urazą Dora.
              – Nie to miałem na myśli…
              – Oh, Remusie, daj spokój! Przecież tylko żartuję – zaśmiała się Tonks, a wilkołak uśmiechnął się do niej. – Strasznie zmarzłam. Mam nadzieję, że Molly przygotuje coś ciepłego.
              – Myślę, że da się coś załatwić.
              Weszli do domu w ciszy, nie chcąc obudzić pani Black. Od progu natknęli się na Harry’ego, który wpadł w ręce Molly i był właśnie przez nią ściskany i musiał wysłuchać pogadanki na temat tego, ile w ostatnim czasie schudł i że powinien dobrze się nasilić. Remus pokręcił głową na widok poczynań pani Weasley, machnął zamaszyście różdżką i odesłał kufer chłopaka na górę.
              – Chodź do kuchni, Tonks. Pewnie już na nas czekają.
              Nimfadora pokiwała ochoczo głową, rozcierając swoje zmarznięte dłonie i ruszyła za nim. Kiedy przechodziła obok Harry’ego, mrugnęła do niego i uśmiechnęła się wesoło, na co chłopak zarumienił się troszeczkę. Weszła razem z Lupinem do kuchni, a tam siedzieli już wszyscy członkowie Zakonu, włącznie ze strażą przednią jak i tylną oraz osobami, które nie brały bezpośredniego udziału w akcji.
              – Już siadaj, Tonks! – polecił jej Moody, a ona wywróciła jedynie oczami i zajęła miejsce obok Sary i Amelii. – Akcja została przeprowadzona bez większych przeszkód. Najwidoczniej nikt nas nie śledził, a Potter dotarł cały i zdrowy do Kwatery Głównej. Pierwsza część misji powiodła się świetnie.
              – A ty przewidywałeś, że któreś z nas zginie – zaśmiała się Hestia.
              – Była taka możliwość.
              – A jednak tak się nie stało – stwierdził Dedalus. – Harry fantastycznie lata na miotle, miałeś racę Syriuszu!
              – Gdybyście go widzieli na boisku! – zachwycił się Syriusz. – Od razu widać, że to syn Jamesa!
              – Tonks też lata niczego sobie – pochwalił ją po raz kolejny Remus, a Dora obdarzyła go przyjaznym uśmiechem.
              – To prawda, ona po prostu płynęła w powietrzu! – stwierdził z uznaniem Kingsley. – Koniecznie musisz nauczyć mnie tego triku.
              – Od zawsze mówiłam, że byłaś najlepszą ścigającą Puchonów! – Sara dołączyła się do rozmowy.
              – Przestańcie już… – poprosiła Dora, czując, jak na jej policzkach pojawiają się delikatne wypieki.
              – Właśnie, przestańcie! – zagrzmiał Szalonooki. – Jak już wcześniej mówiłem, Tonks, to była poważna misja, a nie żadna zabawa. Twój wybryk mógł zawarzyć o powodzeniu misji, mógł kosztować cię nawet życie! Żeby mi się to więcej nie powtórzyło, rozumiesz? – zapytał surowo Moody. Tonks już miała mu coś odpowiedzieć, ale w tej chwili do kuchni weszła Molly, ucinając tym samym dalszą rozmowę.
              – No, Harry jest już w swoim pokoju razem z Ronem i Hermioną – oznajmiła z nieukrywaną ulgą i radością.
              – Dobrze, a teraz słuchajcie. To była dopiero pierwsza część misji. Druga będzie zależeć głównie od Pottera. Do czasu przesłuchania musimy mieć oko, na to, co dzieje się w ministerstwie. Każdy, nawet najmniejszy, szczegół może pomóc nam odnaleźć sojuszników. Knot nie liczy się już ze zdaniem Dumbledore’a i z pewnością będzie mu rzucać kłody pod nogi, ale istniej również cień szansy, że w jego otoczeniu znajdują się ludzie, którzy widzą zakłamanie władzy. Ty, Arturze, zabierzesz chłopaka do ministerstwa na przesłuchanie. Pamiętaj, dwunastego sierpnia. Potter zostaje tu do końca wakacji. Koniec zebrania – zarządził Szalonooki, opadając ciężko na ławę. Większość osób zaczęła się podnosić z zamiarem wyjścia, a nieliczni rozsiedli się wygodnie, oczekując na posiłek, który zaczęła szykować Molly.
              – Tonks, idziesz? – zapytał Amelia, łapiąc ją za ramię.
              – Nie, zostanę jeszcze – odpowiedziała Nimfadora. – Chciałabym trochę pogadać z Syriuszem.
              – Jak tam sobie chcesz, ale pamiętaj, że widzimy się we wtorek – przypomniała jej Sara i ciągnął Amelię za rękę, udała się w kierunku wyjścia.
              – Jasne, do zobaczenia! – zawołała jeszcze za nimi.
              Kuchnia zaczęła powoli pustoszeć. Molly poszła zawołać dzieciaki, żeby przyszły i pomogły w przygotowaniu posiłku, a Tonks rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Jej wzrok zatrzymał się na Remusie, a raczej na czymś co trzymał w ręce. Był to jakiś dziwny przedmiot, kształtem przypominający nienaturalnie duże ucho z przyłączonym do niego sznurkiem, który Lupin akurat zwijał.
              – Co tam chowasz? – zapytała, zachodząc go od tyłu, a on aż podskoczył.
              – Nic takiego… – zaczął się tłumaczyć, próbując schować przedmiot za sobą, ale Tonks sprawnie go powstrzymała, ciągnąc za nie do końca zwinięty sznurek. Remus westchnął i uśmiechnął się pod nosem. – To wynalazek bliźniaków. Mówią na to Uszy Dalekiego Zasięgu.
              – Fred i George podsłuchują nas na zebraniach?
              – Nie do końca… – odpowiedział, drapiąc się po karku. – To są jedynie prototypy, więc dzieciaki nie słyszą wszystkiego dokładnie…
              – Molly o tym nie wie, prawda?
              – Nie. Zabrania im dołączyć do Zakonu, mimo że są już pełnoletni. Razem z Syriuszem już dawno odkryliśmy, co robią, żeby dowiedzieć się czegoś o zebraniach i ich kryjemy. Oczywiście, jeżeli pojawiają się tematy, o których nie powinni wiedzieć, staramy się uniemożliwić im podsłuchiwanie, ale przecież mają prawo wiedzieć, co się dzieje. Wydaje mi się, że to tylko kwestia czasu, aż się zbuntują.
              – Nie da się ukryć – zgodziła się Tonks, przyglądając się wynalazkowi bliźniaków. – Zmyślne chłopaki… Uszy Dalekiego Zasięgu! O ile dobrze pamiętam, w Hogwarcie ograniczali się do łajnobomb.
              – Są bardzo inteligentni i do tego ambitni. Mają mnóstwo świetnych pomysłów, które starają się wprowadzić w życie. Wydaje mi się, że wiele osiągną – stwierdził Lupin. Wziął ucho od Tonks i schował je do szuflady jednej z szafek, które stały w kuchni.
Kiedy Remus odwrócił się, żeby ukryć wymyślny wynalazek, Tonks spostrzegła, że drzwi frontowe są otwarte. Zamknąć drzwi nie potrafią! Ja za nich muszę robić, oburzyła się w duchu i ruszyła wzdłuż korytarza. Atmosfera zebrania już wyparowała, a zastąpiły ją przyjacielskie rozmowy, które słyszała zarówno z kuchni, jak i z piętra. Dora zamknęła drzwi, przekręcając stalowy zamek i chcąc jak najszybciej wrócić do przyjaciół, zamaszyście odwróciła się…
ŁUBUDU!
              – Tonks, na litość boską! – zawołała zrezygnowana Molly, sprowadzając Harry’ego, Ron i Hermionę na dół. – Czy ty nie możesz uważać?
              – Przepraszam! Ale to nie moja wina, to przez ten kretyński stojak na parasole! Potykam się o niego dzisiaj już drugi raz… – tłumaczyła Tonks, ale jej słowa zagłuszył jakże piękny i melodyjny wrzask jej ciotki, która zafundowała im kolejny wywód z ram swojego portretu:
              – Mendy! Szumowiny! Precz z mojego domu! Bękarty! Wilkołaki!
              – Przepraszam… – westchnęła po raz kolejny, siłując się z nogą trolla i odstawiając ją na pechowe miejsce. Jednak Remus i Molly nie słuchali jej i ruszyli w kierunku obrazu, by zasłonić Walburgię, co nie było wcale takie łatwe. Harry pewnie pomyśli, że jestem jakąś ofermą, pomyślała zrezygnowana, patrząc na Harry’ego, który zasłaniał uszy dłońmi i spoglądał pytająco na zebranych. Zdezorientowanego chłopaka uratował Syriusz, który w tej właśnie chwili zbiegł do korytarza.
              – ZAMKNIJ SIĘ! ZAMKNIJ SIĘ, ALE JUŻ! – warknął w stronę swojej matki, a jego głos ociekał takim jadem, że ta aż pobladła.
              – Jak śmiesz… Ty… zdrajco, hańbo mego łona!
              – Powiedziałem… ZAMKNIJ SIĘ! – krzyknął i zamaszyście zasłonił zasłony, prawie je przy tym urywając. Nimfadora z nietęgą miną wyminęła wszystkich obecnych w korytarzu i udała się do kuchni. Z ciężkim westchnieniem usiadła obok Billa i Artura, którzy na chwilę przerwali swoją rozmowę.
              – Znowu ją obudziłam… – stwierdziła ponuro, czując, że powinna wyjaśnić zamieszanie na korytarzu.
              – Daj spokój, zdarza się… – stwierdził pogodnie Bill. – Lepiej obudzić starą wariatkę niż przespać całe zebranie, tak jak Dung. – Wskazał ręką na kupę szmat w kącie, która poruszała się miarowo. W tej chwili do kuchni weszli młodzi Weasley’owie razem z Harry i Hermioną. Artur i jego najstarszy syn wstali, żeby przywitać się z Harrym, a dziewczynki usiadły obok Tonks. – Mam nadzieję, że Szalonooki nie kazał wam lecieć dookoła globu.
              – Próbował – mruknęła Nimfadora, wywracając oczami i powróciła do rozmowy z Hermioną na temat podróży z Privet Drive i szalonych pomysłów Moody’ego. O dziwo Ginny nie przyłączyła się do dyskusji. Na Grimmauld Place zapanował radosny nastrój, który jedynie przez chwilę został przerwany, gdy Molly z wrzaskiem wygoniła Mundungusa. Jednak nawet to nie przeszkodziło Syriuszowi i Harry’emu w nadrabianiu straconego czasu. Oboje wyglądali na szczęśliwych.
              – Jeżeli chcecie coś zjeść, to musicie mi pomóc – oświadczyła pani Weasley, spoglądając wyczekująco na zebraną w kuchni młodzież.
              – Co mam zrobić, Molly? – zapytała Nimfadora, oferując swoją pomoc i wstała o stołu.
              -Oh… Nie, kochanieńka, dam sobie radę… Ty musisz odpocząć po długiej podróży, Tonks – stwierdziła nagle Molly, a Dora opadła zrezygnowana z powrotem na swoje miejsce. Nie próbowała nawet udawać, że wszystko jest w porządku i widocznie spochmurniała. Świetnie, teraz nawet Molly nie chce mojej pomocy! Jestem do niczego, pomyślała, klnąc się w duchu za swoją niezdarność, która coraz częściej zaczynała przeszkadzać jej w codziennym życiu. Jednak nie zamartwiała się tym długo, bo już po chwili wszyscy domownicy zasiedli do stołu i zajadali się przygotowanymi przez Molly daniami. Nimfadora nie nacieszyła się swoim posiłkiem, bo już wkrótce Ginny zaczęła prosić ją by zmieniła swój nos ku uciesze wszystkich.
              – Najlepiej na ten świński. Proszę… – mówiła rudowłosa. Tonks zaczęła spełniać każdą prośbę, która spłynęła, rozbawiając wszystkich dookoła. Resztę kolacji spędzili rozmawiając pogodnie i żartując. Nimfadora zauważyła, że jej młoda przyjaciółka, która jeszcze chwilę wcześniej tak gorliwie prosiła ją o zmienienie swojego wyglądu, teraz w milczeniu wpatruje się w Harry’ego. Tonks dostrzegła w tym spojrzeniu pewien błysk, taki, jaki widuje się u osób zakochanych. Zabawna myśl zaczęła krążyć jej po głowie. Czy to możliwe, że mała Ginny jest zakochana?
              – Pst, Ginny… – szepnęła cicho, a rudowłosa odwróciła się w jej kierunku, jakby ktoś wyrwał ją z letargu. – Czy ty przypadkiem nie podkochujesz się w Harrym?
              – J-ja… Nie… Chyba już pójdę – wymamrotała pod nosem, rumieniąc się i szybko wyszła z kuchni. Tonks spojrzała za młodą przyjaciółką, dziwiące się jej zachowaniu. Jednak pozostali wykorzystali to, że najmłodsza z Weasleyów opuściła pokój i zaczęli tłumaczyć Potterowi, co się aktualnie dzieje w świecie czarodziejów. Tonks przysłuchiwała się Harry’emu, który od razu wykazał się odwagą i chęcią do walki. Zrobiło to na niej olbrzymie wrażenie. Nie spotkała jeszcze takiego dzieciaka. Najwidoczniej nie wszyscy podziwiali jej zachwyt, bo niedługo później Molly wyrzuciła dzieci z kuchni, krzycząc, że świat oszalał, a dzieci nie powinny mieszać się do tego całego bałaganu. Nimfadora uśmiechnęła się z politowaniem, będąc w tym momencie po stronie dzieciaków i podeszła do Syriusza, który dyskutował z Remusem o tym, kto ma prawo uczestniczyć w zebraniach, a kto nie.
              – Kuzynie drogi – zaczęła z urzekającym uśmiechem na ustach.
              – Słucham cię, droga kuzynko?
              – No wiesz, jutro mam wolne i tak sobie pomyślałam, że może mogłabym u was dzisiaj nocować. Wzięłabym tylko z domu kilka rzeczy i no wiesz… – stwierdziła, wzruszając nieznacznie ramionami.
              – Jasne! – ucieszył się Syriusz i posłał jej jeden ze swoich powalających uśmiechów. Dobry humor nie opuszczał go tego dnia, a Tonks domyślała się, że to za sprawą Harry’ego. Cieszyła się, że jej pomysł z umieszczeniem go na Grimmauld Place wypalił. – Możesz tu spać, kiedy tylko zechcesz!
              – To zaraz wracam! – zawołała wesoło wybiegła z domu. Zajęło jej to zaledwie chwilę. Wbiegła do swojego domu, nie patrząc nawet co bierze, wrzucała różne rzeczy do torby i nawet nie żegnając się z rodzicami, czym prędzej wróciła do Kwatery Głównej. Kiedy wróciła do domu Syriusza, w kuchni siedzieli już tylko państwo Weasley, Syriusz i Remus. – Gdzie się wszyscy podziali? Nie było mnie tylko chwilę…
              – Znasz Moody’ego, stwierdził, że nie ma czasu na bzdury, Molly wygoniła Dunga, dzieciaki też zaciągnęła do ich pokoi, a Bill poszedł na kolejną prywatną lekcję u Fleur – skwitował Black, przechylając butelkę z piwem, a Molly, która siedziała naprzeciw niego, prychnęła pogardliwie na dźwięk imienia Francuzki.
              – Kochanie, dałabyś już spokój – poprosił Artur, gładząc ją po dłoni.
              – Nie Arturze, nie dam spokoju! Nie mogę znieść tej dziewczyny… Oni w ogóle do siebie nie pasują! Ona jest taka wyniosła i zbyt pewna siebie… – warknęła pani Weasley, odtrącając rękę męża. – Tonks jest inna.
              – Molly, nie porównuj mnie do Fleur. Bardzo się różnimy, ale to nie znaczy, że Bill nie będzie z nią szczęśliwy – stwierdziła Dora. Naprawdę nie chciała być stawiana obok pięknej Francuzki, ale w głębi duszy czuła ulgę, że to właśnie ją, Tonks, woli Molly. Po długiej rozmowie i kilku butelkach piwa kremowego państwo Weasley oświadczyli, że na nich już pora i zostawili pozostałą trójkę samych. Molly dodała jeszcze, że wymieniła pościel w pokoju Nimfadory i ogarnęła tam trochę.
              – Opowiadaj, Tonks! Co u ciebie się teraz dzieje? Jak praca? A może znalazłaś już swojego Romea? – zapytał dociekliwy Syriusz, poruszając sugestywnie brwiami.
              – Nie rozśmieszaj mnie! – zaśmiała się Dora, kręcąc głową. – Ja chyba zostanę starą panną. Tylko jeszcze muszę sobie kota kupić.
              – Nie gadaj bzdur! Z pewnością kogoś pokochasz – zapewnił ją Remus. – Jesteś młoda, piękna i zdolna.
              – Przestań, nie jestem ani piękna, ani zdolna… Metamorfomagia to nic nadzwyczajnego… To tak jakbym miała dożywotni zapas eliksiru wielosokowego. Jestem całkowicie zwyczajna, a do tego potwornie niezdarna – stwierdziła smętnie. Właśnie w tym momencie uświadomiła sobie, że przecież mówi prawdę. To nie była przesadna skromność, ale rzeczywistość. Co ona miała w sobie takiego, czego inne dziewczyny nie mają? Teraz doskonale rozumiała, dlaczego Bill wybrał Fleur, a nie ją.
              – Od kiedy jesteś pesymistką? – zapytał rozbawiony Black.
              – Nie pesymistką, tylko realistką. Powiedz szczerze, co we mnie jest takiego niezwykłego, czym się różnię od innych?
              – Cała jesteś inna, Tonks – wyznał Remus, spoglądając na dziewczynę. – Ta cała niezdarność, żartobliwość i pomysłowość czyni z ciebie wyjątkową osobę.
              – Dokładnie! Luniak dobrze mówi. Zakazujemy ci myśleć pesymistycznie! To kompletnie do ciebie nie pasuje – stwierdził stanowczo Syriusz, a wszyscy zaczęli się śmiać.
Przesiedzieli tak aż do północy. Rozmowa się kleiła, a humory wszystkim dopisywały. Nimfadora nie sądziła, że tak szybko uda jej się nawiązać przyjacielską więź z Remusem. Bardzo się różnili i Tonks nie wierzyła, że to stare przysłowie, że przeciwieństwa się przyciągają, okaże się prawdą. Co prawda ciągle czuła się nieco niezręcznie w jego obecności, gdy byli sam na sam, jednak wszystko szło już ku dobremu.
Wkrótce Tonks oświadczyła, że idzie do siebie. Pożegnała się z towarzyszami, wzięła swoją torbę i udała się do dawnego pokoju swojej mamy. Podeszła do szafy, w której nadal zostały ładne sukienki, które Andromeda musiała nosić, kiedy była młoda. Odsunęła je na bok, robiąc miejsce na swoje rzeczy. Kilka bluzek, spodnie i bielizna, wszystko, co udało jej się pospiesznie spakować, wylądowało w szafie. Tonks przebrała się w piżamę i usiadła na łóżku. Siedziała tak i rozglądała się. Wystrój pokoju z pewnością nie przypadł jej do gustu, ale zdecydowanie pasował do całej reszty rezydencji Blacków. Czy w tym domu wszystko musi być albo srebrne, albo zielone? To strasznie nuuuudne, pomyślała, patrząc na tapetę w pokoju. Muszę tu przemeblować. Może nawet uda się zerwać tą tapetę? Nagle jej rozmyślania przerwało skrzypnięcie drzwi, w których pojawiła się mała, rudowłosa osóbka spoglądająca ukradkiem na Dorę.
– Tonks, możemy porozmawiać?
– Ginny! Jasne, wchodź! – ucieszyła się na jej widok Nimfadora. Młoda panna Weasley zamknęła cicho drzwi, powoli przeszła przez pokój i usiadła obok Tonks na łóżku. Dora przyglądała się jej z zaciekawieniem. Zastanawiała się, o czym Ginny chciałaby porozmawiać. Jeszcze nigdy Weasley’ówna nie była przy niej tak niepewna i zagubiona. – O czym chcesz pogadać?
– O tym, co powiedziałaś podczas kolacji… – przyznała lekko się rumieniąc. Tonks zmarszczyła brwi, zastanawiając się co takiego powiedziała. W gruncie rzeczy było tego dużo i nie wiedziała, o którą jej wypowiedz mogło chodzić. Ale ostatnie o czym wspominała to był…
– O Harrym? – zdziwiła się Tonks. Ginny na dźwięk imienia chłopaka poczerwieniała jeszcze bardziej, a Dora od razu pojęła o co chodzi. Teraz już wiedziała, że jej podejrzenia były prawdziwe. – Harry ci się podoba!
– Oh Tonks! Nawet nie wiesz jak bardzo! – krzyknęła rozżalona i rzuciła się na kolana różowowłosej. Nimfadora nie miała pojęcia co zrobić. Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się coś takiego, nie pamiętała by którakolwiek z jej przyjaciółek rozpaczała tak z powodu faceta. To częściej ona dramatyzowała z powodu Billa. A teraz Ginny przyszła się jej wyżalić, chociaż mogła porozmawiać z Hermioną, a ona nie wiedziała, jak jej pomóc.
– To dlaczego z nim nie pogadasz?
– B-bo przy nim kompletnie odbiera mi mowę… Kiedy jest obok, nie potrafię być taka no… normalna – spochmurniała dziewczyna i pociągnęła kilka razy nosem.
– Nieźle wpadłaś, dziewczyno – stwierdziła Tonks.
– Nawet nie wiesz jak… Od pięciu lat chodzi mi po głowie – przyznała ocierając jedną łzę, która pojawiła się na jej policzku. Tonks zrobiła wielkie oczy. Nie sądziła, że w wieku dziewczynki można się aż tak zakochać. – Hermiona co chwilę mówi mi, że mam sobie odpuścić, bo Harry woli Cho… taką krukonkę, ale ja nie mogę… Ciągle o nim myślę, układam sobie plan, jak mogłaby wyglądać nasza rozmowa, ale gdy tylko on przychodzi, to nie mogę z siebie wydusić słowa. Boję się z nim zostać sama, a jednocześnie bardzo tego chcę. Co ja mam zrobić?
– Pięć lat – powtórzyła zdziwiona Nimfadora. – Nie odpuszczaj, Ginny. Wiesz, chłopcy są trochę zacofani… Potrzebują więcej czasu na dojrzewanie. Ty jesteś gotowa, a on jeszcze nie. Może za rok, może za dwa lata przyjdzie czas i będziecie razem.
– Czyli mam czekać kolejne dwa i być sama? – spytała rozżalona.
– Niekoniecznie. Wiesz, wierzę w twoje uczucia, ale… – Tonks przerwała, zastanawiając się, jak powiedzieć młodej przyjaciółce prawdę tak, żeby jej przy tym nie urazić. – Kochałam twojego brata całym sercem. Bill jest moja pierwszą miłością. Czekałam na niego pięć lat i nie dopuszczałam do siebie myśli, że w moim życiu mógłby być ktokolwiek inny niż on. Jednak kiedy nadszedł ten moment i z powrotem byliśmy razem, okazało się, że nie ma dla nas wspólnej przyszłości. Nie życzę tobie i Harry’emu takiej przyszłości, ale nie wiąż się w tym momencie z jednym chłopakiem. Możesz zacząć spotykać się z kimś innym, trochę przystopować, ochłonąć i być sobą przy Harrym. Z pewnością, kiedy nie będziesz się tak starać, będzie ci o wiele łatwiej, a i on pozna prawdziwą Ginny – doradziła rudowłosej, a ona wpatrywała się w nią ze zrozumieniem w oczach.
– Chyba masz rację – przyznała Ginny, mrugając swoimi brązowymi oczyma, by powstrzymać kolejne łzy. – Właściwie to jest taki jeden… Michael Corner. Chciał się ze mną nawet umówić, ale j ciągle odmawiałam, bo liczyłam, że może Harry jednak zechce się spotkać.
– Powiem ci, że Michael ma dobry gust – przyznała różowowłosa i puściła oczko do Weasley. – Może daj mu szansę?
– Sądzisz, że to będzie dobre? – spytała dziewczyna, najwidoczniej dalej nie będąc pewna, co ma zrobić. – Co wtedy z Harrym?
– Ginny, Harry to naprawdę super chłopak, ale ty nie możesz na niego wiecznie czekać. Michael może okazać się właściwym facetem. Kto wie, może nawet tym jedynym.
- A co jeśli nam nie wyjdzie? Co jeśli się rozstaniemy i mnie znienawidzi? – zapytała przerażona tą wizją Ginny. – Może to nie jest wielka miłość, ale… nie chcę mieć w nim wroga.
- Oh, czy każdy facet musi od razu znienawidzić swoją byłą? Zobacz na mnie i na Billa. Nie wyszło, trudno, ale teraz jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi!
- Wiesz co? Jesteś najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam! Jesteś dla mnie jak starsza siostra. Dziękuję ci – powiedziała uspokojona i przytuliła mocno Tonks, a ona spłonęła delikatnym rumieńcem. Nimfadora odwzajemniła uścisk, ta dziewczyna znaczyła dla niej naprawdę wiele, a ich relacje faktycznie można było nazwać siostrzaną. W chwilę później panna Weasley wróciła do swojej sypialni, a Nimfadora również ułożyła się do snu. Uśmiechnęła się na myśl o małej Ginny i zanurzyła się w magicznym świecie snu.

1 komentarz:

  1. Dziękuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ!!!
    Następny rozdział też dodasz tak szybko? Albo chociaż przez świętami? Bardzo proszę.
    Oczywiście życzę Ci wszystkiego najlepszego na święta.
    Pozdrawiam
    PS. Czytałaś już u mnie rozdział 6?

    OdpowiedzUsuń