22.08.2016

111) Teraz ty musisz podjąć decyzję...

Wysoka, zakapturzona postać pojawiła się na cichej ulicy. Nie zrobiła tego za pomocą czarów, jak było to w jej zwyczaju, a po mugolsku. Magia ostatnio doprowadzała ją do płaczu. Zsunęła z głowy kaptur, ujawniając swoją tożsamość, a starsza pani, która akurat przechodziła obok, przywitała się z nią grzecznie. Nie było w tym nic dziwnego – w końcu mieszkała tu przez jakiś czas. Kobieta poprawiła swoje długie, ciemne włosy, chcąc wyglądać jak najlepiej. Wygląd w wielu przypadkach ułatwiał jej sprawy. Jednak teraz nie liczyła na to. Musiała się zmierzyć z konsekwencjami własnych czynów i nic nie mogło jej pomóc.
Rozejrzała się po okolicy, którą przecież znała tak dobrze. Jednorodzinne domki ze skoszonymi trawnikami i barwnymi kwietnikami, pies sąsiada, który szczekał jak opętany, fantastyczna lodziarnia na końcu ulicy, gdzie jadła najlepsze lody czekoladowe w swoim życiu. Spędziła w tym miejscu tyle radosnych chwil, a teraz wróciła tu smutna i pusta. Spojrzała tęsknie w stronę domu z numerem dwudziestym i zawahała się. Doskonale pamiętała swój ostatni dzień w tym domu. Jego smutne, niezrozumiałe spojrzenie, lśniący pierścionek z diamentem, który nie zdążył się znaleźć na jej palcu i to jedno słowo, wypowiedziane przez nią – wybacz.
Nawet nie zauważyła, kiedy przeszła przez furtkę i przemierzyła ganek, a jej palec znalazł się na dzwonku. Serce przyśpieszyło tempa. Kiedy usłyszała charakterystyczny dźwięk otwierania drzwi, wstrzymała oddech. W wejściu stanął on – wysoki, umięśniony mężczyzna o pociągłej twarzy z mocno zarysowaną szczęką, którą pokrywał gęsty zarost. Jego długie do ramion, ciemne włosy związane były w niewielką kitkę, a kilka niesfornych kosmyków wpadało mu w brązowe oczy, które rozszerzyły się w niemym szoku na jej widok. Nie uśmiechnął się, nie odezwał, a cała burza uczuć miała odzwierciedlenie w jego spojrzeniu. Zdziwienie, radość, nadzieja, smutek… Ona odczuwała to samo. Przemogła się i uśmiechnęła nieśmiało. Ten skromny gest, wybudził mężczyznę z otępienia.
- Laura – wyszeptał, przyglądając się jej uważnie.
- Derek – odezwała się nieswoim głosem, czując jak łzy wzbierają się w jej oczach.
- Wejdź do środka. - Odsunął się, robiąc jej przejście, a Laura spojrzała na niego niepewnie.
- Nie chcę ci przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz – zaprzeczył natychmiast, a ona przekroczyła próg, wchodząc do domu, który niegdyś mogła nazwać swoim. Rozejrzała się po salonie i z ulgą stwierdziła, że nic się tam nie zmieniło. Z czułością przejechała dłonią po oparciu kanapy, na której każdego wieczoru siadali razem przy kubku herbaty albo kieliszku wina. Pochłonięta otaczającą ją przestrzenią, nie zauważyła, że Derek przygląda się jej uważnie. - Świetnie wyglądasz.
- Ty również – odparła z uśmiechem, odwracając się do niego.
- Tęskniłem – powiedział, podchodząc bliżej, jakby chciał ją przytulić, pocałować, ale bały się, że ta zaraz zniknie. Ona również za nim tęskniła, pragnęła jego bliskości ponad wszystko. I jeżeli kiedykolwiek miała jej jeszcze zaznać, to musiała wyjawić mu prawdą. Całą prawdę.
- Derek, muszę ci coś powiedzieć…
***
Hogsmeade było swoistym przedsionkiem Hogwartu, dlatego nikogo nie dziwiło to, że oddział aurorów, który miał ochraniać zamek, stacjonował właśnie w wiosce. Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostały zaledwie dwa tygodnie i wszyscy funkcjonariusze mieli się zameldować w wyznaczonych przez przełożonych miejscach. Tonks nie była w tym przypadku wyjątkiem. Chwilę przed południem w miejscu najbardziej oddalonym od zamku aportowała się Nimfadora, która ledwo trzymała w rękach ciężkie walizki. Na jej policzkach ciągle było widać ślady łez. Dora pociągnęła nosem i rozejrzała się dookoła po dobrze znanej jej wiosce. Wizyta w tym miejscu nie sprawiała jej tyle radości co kiedyś.
Wolnym krokiem skierowała się w stronę Trzech Mioteł, gdzie powinna się zameldować. Kolejny rok, chociaż kto wie, może nawet dłużej, miała spędzić w małym pokoiku wynajmowanym od Madame Rosmerty, oczywiście za pieniądze z ministerstwa. Idąc przez wioskę, w której było cicho i spokojnie, zaczęła przypominać sobie wszystkie sytuacje związane z tym miejscem i mimowolnie uśmiechnęła się. Pierwsza randka z Billem, wszystkie wizyty w wiosce razem z przyjaciółmi, urodziny Amelii, wizyty u Estery, spacery z Remusem… Z ukłuciem w sercu stwierdziła, że to właśnie tutaj na spotkaniu z Natem uświadomiła sobie, co czuje do Lupina. Rozmyślając o tym wszystkim, nie zauważyła, że dotarła już na miejsce ani tego, że wpadła na kogoś, kto akurat wychodził z baru.
- Miło na ciebie wpaść - usłyszała donośny, tubalny głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby.
- Kingsley… - westchnęła, spoglądając na wysokiego, czarnoskórego mężczyznę, który uśmiechał się do niej życzliwie. Chwyciła jego dłoń, a on pomógł jej wstać, stawiając obok niej walizki. - Dawno się nie widzieliśmy.
- Faktycznie trochę czasu minęło - odparł, a potem przyjrzał się jej uważnie. Jego spojrzenie spoczęło na twarzy Tonks, która ciągle nosiła na sobie znamiona łez. - Płakałaś?
Nimfadora pokręciła przecząco głową i ukradkiem wytarła policzek, jakby to miało zamazać jej aktualny stan. Kingsley taktownie udawał, że tego nie zauważył.
- Ty też będziesz w Hogsmeade? - zapytała Tonks, chcąc zmienić szybko temat.
- Nie - odparł starszy auror. - Właściwie to jestem jednym z waszych zwierzchników i sprawdzam czy wszystko jest już gotowe. Niedługo sam zaczynam swoją misję i chcę mieć pewność, że zaczniecie z dobrej pozycji.
- Jaką misję? - zdziwiła się Dora, a mężczyzna uśmiechnął się.
- Od miesiąca pracuję dla mugolskiego premiera.
- Ochraniasz go - domyśliła się Dora, a King przytaknął jej.
- Oczywiście jeszcze nie wie, że jestem czarodziejem, ale w najbliższym czasie się to zmieni. - Rozejrzał się dookoła jakby kogoś szukał. - Wiesz z kim będziesz pracować?
- Nie do końca - odparła niechętnie Tonks, przypominając sobie swoją rozmowę z Dumbledorem. - Williamson, Savage, Proudfoot… Tylko tyle.
- Ta trójka jest starsza stażem od ciebie i to może być główny problem… - mruknął Shacklebolt bardziej do samego siebie niż do niej i zastanowił się nad czymś.
- Co masz na myśli?
- Tonks, wybacz mi, że podjąłem tą decyzję bez konsultacji z tobą, ale kiedy tylko się dowiedziałem od Dumbledore’a, że tu przyjedziesz, musiałem to zrobić - powiedział, lustrując ją wzrokiem swoich ciemnych oczu, a Dora przełknęła niepewnie ślinę. - Postanowiłem mianować cię dowódcą oddziału.
- Mnie? - zdziwiła się Nimfadora. Coraz mniej zaczynało jej się to podobać. - Ale dlaczego?
- Jesteś świetnym aurorem.
- Tak samo jak inni - zauważyła, a Kingsley pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Williamson to naprawdę dobry auror, Proudfood jest strasznie zarozumiały i jego ego przewyższa zdolności, a Savage jest stworzony do działania, nie ma najmniejszego zmysłu organizacyjnego, pozostali są za młodzi na tak poważne zadanie - wyliczał King. - Poza tym…
- Jako jedyna należę do Zakonu - dokończyła za niego Tonks. Kingsley westchnął ciężko i kiwnął głową.
- Tylko do ciebie mam bezgraniczne zaufanie - wyznał.
- Zgoda, King - przystanęła na jego propozycję, chociaż w głębi duszy czuła, że nie podoła temu zadaniu. - Postaram się.
- Dziękuję, Tonks. - Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością, a ona odwzajemniła ten gest. - Za tydzień przyjadę, jak będą już wszyscy i wyjaśnię wam co i jak. Proszę, uważaj na nich. Większość to same żółtodzioby.
- Nie ma sprawy, King - powiedziała. - Zrobię co w mojej mocy.
- I pamiętaj - powiedział patrząc jej w oczy - jeżeli mogę coś dla ciebie zrobić, to pisz śmiało.
- Właściwie to mam jedną prośbę - westchnęła Tonks. Kingsley dopiero co powierzył jej ważne zadanie, a ona już wykorzystywała jego dobroć. - Chciałabym niedługo wybrać się do Munga, zobaczyć się z Syriuszem. Mam nadzieję, że nie będzie z tym problemu?
- Oczywiście, że nie.
Kingsley i Tonks rozmawiali jeszcze przez chwilę, ale rozmowa nie kleiła się najlepiej. Starszy auror pożegnał się z Nimfadorą, ponownie zapewniając ją, że zawsze może się do niego zwrócić w razie potrzeby i zniknął, by dalej móc załatwiać swoje sprawy. Dorze taki obrót spraw był nawet na rękę, nie miała najmniejszej ochoty by spowiadać się Kingowi ze swojego życia, a przewidywała, że na takim temacie rozmowa by się skończyła. Tonks chwyciła swoje walizki i szybkim krokiem weszła do pubu, chcąc zameldować się u Rosmerty i zamknąć się do końca dnia w swoim pokoju.
W środku było prawie pusto, nie licząc szóstki młodych ludzi, którzy wśród radosnych śmiechów popijali kremowe piwo i starszego czarodzieja rzucającego im nieprzychylne spojrzenia znad swojego kufla. Tonks domyślała się, że to właśnie o młodszych klientach pubu mówił jej Kingsley, że to właśnie są te żółtodzioby, na które musi uważać. Przyjżała im się ukradkiem i stwierdziła, że kojarzy kilka twarzy z ministerstwa, a nawet z Hogwartu.
Nimfadora podeszła do baru, za którym nikogo nie zastała. Zadzwoniła w dzwonek, który stał na blacie i oczekiwała nadejścia Rosmerty. Jednak pojawił się ktoś zupełnie inny. Młoda kobieta o długich, brązowych włosach, orzechowych oczach i łagodnych rysach twarzy. Gołym okiem było widać, że jest w ciąży, można by rzec zaawansowanej. Na widok Tonks uśmiechnęła się radośnie i zawołała ją rozradowana. Estera Rossi podreptała do niej najszybciej jak była w stanie i rzuciła się jej na szyję. Nimfadora zamknięta w tęsknym uścisku koleżanki, poczuła się wyjątkowo nieswojo, zwłaszcza, że ciążowy brzuszek Es ugniatał jej skrępowane ręce.
- Tak bardzo się za tobą stęskniłam! - zawołała radośnie pani Rossi, a po jej policzku spłynęła jedna łza. Tonks natychmiast zwaliła zachowanie dziewczyny na wysoki poziom hormonów, ale nie skomentowała tego. - Świetnie wyglądasz.
- Na pewno gorzej od ciebie - odpowiedziała na to świetnie zagrane kłamstwo i omiotła Włoszkę spojrzeniem, zatrzymując je na brzuchu. Ukłucie w sercu odebrało jej na chwilę dech. - Który to miesiąc?
- Szósty - odparła z czułością w głosie i pogładziła się po brzuchu. - To chłopiec. Wybraliśmy już nawet imię, Luca. Daje się we znaki, ale daję radę.
- To wspaniale - stwierdziła bez większego entuzjazmu Tonks, ciągle wpatrując się w Esterę. - Odwiedzasz Rosmertę?
- Nie, pracuję tutaj - wyjaśniła Włoszka, siadając na najbliższym krześle, a Nimfadora przysiadła się do niej. - Co prawda jedynie na pół etatu i pewnie już nie długo, ale puki dobrze się czuję, to jestem tutaj.
- Nie myślałaś o urlopie macierzyńskim?
- Myślałam - westchnęła ciężko. - I to poważnie, ale dziecko strasznie dużo kosztuje, a u nas się nie przelewa. Każdy knut się liczy, a z napiwków potrafię sporo wyciągnąć…
- Cieszę się, że dajesz sobie radę. - Nimfadora uśmiechnęła się najbardziej wiarygodnie, jak tylko potrafiła i w końcu oderwała wzrok od Estery, która przyglądała jej się z troską.
- Pewnie jesteś zmęczona. Chodź pokażę ci twój pokój - stwierdziła Rossi, łapiąc Tonks za rękę. Chwyciła jakiś klucz spod lady i poprowadziła Nimfadorę na piętro. Mijały rzędy drzwi opatrzonych nazwiskami aurorów: Williamson, Savage, Proudfoot, Morris, Scott, Edwards, Blake, Collins, Smith… Kilka z nich było połączonych w pary. Najwidoczniej młodsi aurorzy zostali przydzieleni do pokojów dwuosobowych. Na końcu korytarza znajdowały się ostatnie drzwi, zapewne prowadzące do lokum Tonks. - Kiedy dowiedziałam się od Kingsleya, że tu przyjedziesz, chciałam dać ci mój stary pokój, ale King twierdzi, że ministerstwa na to nie stać.
- I słusznie - stwierdziła Tonks. - Wystarczy mi łóżko.
Estera otworzyła drzwi i wpuściła Dorę do środka. Pokój był całkiem spory, znacznie większy niż Tonks się spodziewała. Wbrew jej oczekiwaniom nie była to kawalerka, a pokój dwuosobowy utrzymany w jasnej kolorystyce. Naprzeciwko drzwi znajdowało się duże okno ozdobione zwiewnymi firankami z niskim parapetem. Przed nim stało sporej wielkości biurko i zachęcająco wyglądający fotel ze skóry. Po prawej stronie tuż obok drzwi, które prowadziły najprawdopodobniej do łazienki, stał niewielki regał, który był prawie pusty, a dalej niewielki stolik z bukietem kwiatów i dwa krzesła. Po drugiej stronie natomiast dwuosobowe łóżko. Ten pokój zdecydowanie przewyższał jej oczekiwania.
- Być może… - Estera wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się promiennie. - Ale porozmawiałam z Rosmertą i zgodziła się wynająć go za niższą cenę.
- Es, nie musiałaś tego robić - powiedziała Tonks, podchodząc do biurka. Leżało na nim kilka teczek opatrzonych w te same nazwiska co na drzwiach. Najwidoczniej Kingsley musiał już wszystko przygotować. - Ja naprawdę nie potrzebuję takich luksusów…
- Przestań, Tonks! - Estera machnęła pośpiesznie ręką, a uśmiech nie znikał z jej twarzy. - Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała, będę na dole.

***
Ból to była jedyna rzecz, którą czuł. Potworny, paraliżujący ból, który nie ustępował. Po raz kolejny upadł na podłogę pod wpływem wstrząsu, uderzając głową o jakiś kamień. Poczuł jak krew zalewa mu twarz. Z trudem wciągnął haust powietrza, połykając przy tym drobinki gleby.
Nie spodziewał się tego ataku, przynajmniej nie tak wcześnie. Kiedy stał z Meg na skraju lasu, kobieta skutecznie otumaniła jego zmysły. Oczywiście nie było to celowe i teraz Remus rozumiał, co chciała mu przekazać. Ona przeczuwała, że tak to się skończy. Jednak nim zdążył się zorientować, zostali otoczeni przez dziesięciu mężczyzn, którzy natychmiast ich obezwładnili i doprowadzili do Greybacka. Nim zaczęto go torturować, Remus dostrzegł, że jego oprawcy prowadzą go i Meg do jakiejś ciemnej jaskini, następnie dostrzegł blask srebra, a potem był tylko ból i krzyk Maggie.
Po raz kolejny z jego gardła wydobył się ochrypły krzyk i tym razem upadł na plecy, boleśnie uderzając głową o podłoże. Bolesny jęk Maggie doszedł do niego, ona ciągle musiała być gdzieś obok.
- Dosyć! - donośny głos sprawcy tego wszystkiego wypełnił jaskinię, a kolejna fala bólu nie nadeszła.
Remus napiął wszystkie mięśnie, gotów przyjąć kolejny atak, jednak kiedy to nie nastąpiło, rozluźnił się i odetchnął ciężko. Chwilę zbierał się w sobie by otworzyć oczy, a potem podnieść głowę. Jęknął z bólu, rozglądając się dookoła. Faktycznie znajdował się w jakiejś jaskini, a jedynym źródłem światła była pochodnia, którą trzymał Greyback. Wilkołak z satysfakcją spoglądał na cierpienie Lupina. Dokoła Remusa ustawiło się siedmiu mężczyzn. Lunatyk nie był w stanie dostrzec ich twarzy w panującym mroku, dostrzegał jedynie narzędzia tortur - długie metalowe kije zakończone srebrnymi grotami. Tylko srebro w czystej postaci było w stanie zadać taki ból nieprzemienionemu wilkołakowi. Dalej dwóch mężczyzn trzymało Meg, która bezskutecznie wyrywała się z ich uścisków. Ślady łez znaczyły jej blade policzki, a usta poruszały się w niemym wołaniu.
- Po co tu wróciłeś, Lupin? - zapytał Greyback, przyglądając się, jak Remus próbuje wstać.
- Nie powinno cię to interesować - wychrypiał Lunatyk i momentalnie poczuł jak jeden ze srebrnych grotów przebija jego ramię, z powrotem sprowadzając go do parteru.
- To mój las! - warknął na niego Fenrir i schylając się spytał ponownie: - Po co wróciłeś?
- I tak mnie zaraz zabijesz… - szepnął Lupin, ponownie podnosząc się na kolana. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Greyback był istotą nieprzewidywalną. Jego cierpienie najwidoczniej sprawiało mu przyjemność, ale śmierć Remusa przyniesie mu jeszcze więcej radości.
- Tego nie możesz być pewny - zarechotał wstrętnie, wstając. - Ale mogę cię zapewnić, że jeżeli mi nie odpowiesz, to będziesz cierpiał. To jak?
Na to właśnie Remus miał się przygotować. Stanąć twarzą w twarz z Greybackiem i powiedzieć mu przekonująco powód jego powrotu. Jednak Lupin nie był w stanie niczego wymyślić. Teraz musiał to zrobić bez przygotowania.
- Nie miałem gdzie się podziać - wyszeptał, a Greyback wybuchł głośnym śmiechem.
- Nie wciskaj mi tu kitu, Lupin. Oboje doskonale wiemy, że jesteś pupilkiem Dumbledore’a.
- On nie ma już nade mną władzy - warknął hardo, a wilkołak spojrzał na niego zaciekawiony.
- Doprawdy?
- Zaufałem temu starcowi… - Remus mruknął pod nosem, wzdychając ciężko.
- Wiem, że byłeś w Departamencie Tajemnic - stwierdził Fenrir i splunął na ziemię. - Walczysz dla niego.
- Ufałem mu, ja i Syriusz wierzyliśmy w niego i to wszystko co mówił - wychrypiał z bólem. - Przez niego straciłem wszystko i wszystkich! Całe życie karmił mnie złudnymi nadziejami, że mogę żyć jak normalny człowiek, a tymczasem odebrał mi wszystko. Moi przyjaciele umierali jeden po drugim, a on głaskał mnie po głowie, mówiąc, że będzie dobrze… Lily, James, Peter… Syriusz był moim ostatnim przyjacielem, a on skazał go na taki los! I jeszcze mówił mi, że mam nie tracić wiary…
- Ten głupiec wszystkich karmi kłamstwami - odezwał się Greyback, najwidoczniej zaciekawiony tym co mówił Lupin. Meg przyglądała się Remusowi z bólem. Pragnęła do niego podbiec i objąć go z całych sił. Wszystko co on mówił, doprowadzało ją do łez. Jedynym czego chciała, to by mężczyzna, którego kocha, przestał cierpieć.
- Zrobił ze mnie swoją marionetkę! - wrzasnął wściekle Remus. Słowa, które wypowiadała nie były prawdą. Przynajmniej nie do końca… Jednak przelewał w nie całą złość i frustrację, która gromadziła się w nim przez ostatnie miesiące. - A ja głupi dopiero teraz to zrozumiałem…
- A ta kobieta? - spytał Greyback, podchodząc do niego. - Wiem, że kogoś miałeś.
- Ona… - Remus pokręcił przecząco głową. Tonks… Myśl o niej wciąż go bolała. Skrzywdził ją w najgorszy sposób. Wykorzystał to, że szukała czyjejś bliskości po wypadku Syriusza, egoistycznie wykorzystał jej słabość, a kiedy zrozumiał swój błąd, złamał jej serce. Gdyby jeszcze tego było mało, to Nimfadora była w ciąży… Remus zniszczył jej życie. - Dla niej jestem potworem…
***
Nimfadora szybko wyszła z pubu, chcąc ochłonąć po tym wszystkim co się wydarzyło tego dnia. Sama wizyta na cmentarzu była wystarczająco ciężka, a to co wydarzyło się później, tylko bardziej ją dobiło. Nie chciała spotykać nikogo znajomego, przynajmniej nie na samym początku swojego pobytu w Hogsmeade. To zaprzeczało jej postanowieniu porzucenia przeszłości. Tymczasem rozmowa z Kingsleyem, który złożył na jej barki obowiązek kierowania całym oddziałem, sprawiła, że cała energia, pewność i chęć do działania wyparowały. Dodatkowo później spotkanie z Esterą, która widocznie chciała dla niej jak najlepiej, co wyszło jej z niekoniecznie oczekiwanym skutkiem i sam fakt, że była w ciąży, poskutkowały tym, że Nimfadora czuła jakby jakaś obręcz boleśnie zacisnęła się na jej sercu. Chcąc odgonić smutne myśli, Tonks zabrała się za pracę. Sięgnęła po przygotowane teczki i wczytała się w akta swoich nowych podwładnych. Na wiadomości o starszych aurorach zerknęła pobieżnie, większość z tych informacji dobrze znała. Williamson był szanowanym zawodowcem z długim stażem i sporym doświadczeniem, Savage był osobą, która zawsze brała na siebie zadania w terenie, był świetnym tropicielem, a Proudfoot cóż… On dużo mówił, a mało robił. Pozostałe nazwiska były dla niej anonimowe i żaden z nowych aurorów nie przepracował dłużej niż rok. To nie zwiastowało dobrze. Simon Morris był najstarszy stażem ze wszystkich żółtodziobów, miał bardzo dobre rekomendacje i wszystkie jego akcje zakończyły się sukcesem. Kolejny, Michael Scott dostał się do Biura Aurorów z wielkim trudem i niekoniecznie sprawdzał się w tej pracy. Andrew Edwards i Steven Blake, których Tonks kojarzyła z Hogwartu, podobno najlepiej sprawdzali się w duecie. Elizabeth Collins charakteryzowała się otwartym umysłem i zdolnością do planowania taktyki. Najmłodsza ze wszystkich była Lucille Smith i o jej doświadczeniu nie było zbyt wiele w aktach, wspomniano, że jest wyjątkowo ambitna i chętna do pracy. Znając już całą metrykę, powiązania rodzinne, oceny z SUMów, owutemów i studiów aurorskich swoich podwładnych, Tonks zamknęła teczki i odłożyła je na regale. Kręciła się niecierpliwie po pokoju, przytłoczona całą tą sytuacją i właśnie wtedy postanowiła się przejść.
Szła bez celu przed siebie. Z początku chciała sprawdzić osłony wokół wioski, ale nie miała do tego w tym momencie głowy. Mijała dobrze znane jej miejsca - sklep Zonka, Sowią Pocztę, Miodowe Królestwo - jednak wcale nie zwracała uwagi na otoczenie. W jej przypadku takie zachowanie mogło się skończyć tylko w jeden sposób. Nagle uderzyła w coś głową, co spowodowało, że zachwiała się i z pewnością upadłaby, gdyby nie czyjeś silne ramiona, które uchroniły ją od bliskiego spotkania z ziemią. Nimfadora uniosła wzrok na swojego wybawcę i napotkała spojrzenie szarych oczu, w których kryło się zdziwienie. Tonks znała te oczy, tak samo jak znała blond włosy starannie ułożone w elegancką fryzuje, muskularne ramiona i uśmiech, który po chwili wkradł się na twarz mężczyzny. Nie byle jakiego mężczyzny.
- Tonks - odezwał się na jej widok i uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Znowu na mnie wpadłaś.
***
Laura próbowała opanować szaleńcze bicie serca. Oczekiwanie było najgorsze. Postanowiła wszystko powiedzieć Derekowi, nie miała zamiaru niczego zataić, wyznała każdy najmniejszy szczegół i właściwie nie było to dla niej takie trudne. Najgorzej było na początku, nim się przełamała, później, kiedy zaczęła już mówić, nie mogła przestać, dopóki nie powiedziała wszystkiego. Derek siedział na fotelu i był coraz bardziej przytłoczony nadmiarem informacji, które zrzuciła na niego jego niedoszła narzeczona. W momencie, którym Laura skończyła mówić i oczekiwała na jakąś reakcję ze strony Dereka, on milczał. Cisza była nie do zniesienia.
- Powiedz coś - szepnęła błagalnie, czując jak łzy zbierają się jej w oczach. - Proszę…
Derek westchnął ciężko i przeczesał dłonią swoje włosy. Wyglądał na człowieka zmęczonego życiem. Zerknął na Laurę, ale od razu spuścił wzrok.
- Więc jesteś czarownicą. - Bardziej stwierdził niż zapytał, ale Tonksówna i tak w odpowiedzi pokiwała głową. - Magia istnieje, a inni czarodzieje żyją wśród normalnych ludzi…
- Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale…
- Ciężko mi uwierzyć w to, że mnie okłamałaś - mruknął, wstając z fotela i przechadzając się po salonie. Laura skuliła się w sobie, czując potworne wyrzuty sumienia. - Myślałaś, że będę chciał cię spalić na stosie?
- Myślałam, że nie będziesz chciał ze mną być - wyszeptała, schylając głowę. Wydawało jej się, że powinna wyjść albo powiedzieć coś jeszcze na swoją obronę, ale nie potrafiła zrobić niczego…
- Naprawdę? - zdziwił się Derek, patrząc na Laurę. W następnej chwili usiadł obok niej, chwycił jej dłonie i zmusił, by spojrzała mu w oczy. - Mogłabyś być zielona, mieć brodawki na całej twarzy i nosić kapelusz, mogłabyś być jakimś goblinem, skrzatem czy co tam jeszcze istnieje. Nie boli mnie to, że jesteś czarownicą, ale to, że mnie okłamałaś, że nie zaufałaś mi na tyle, by powiedzieć prawdę. Ta cała magia nic nie zmienia, bo ja zawsze… Lauro, ja zawsze będę cię kochał.
Spojrzała zszokowana w jego piękne, brązowe oczy z całą miłością, jaką trzymała w swoim sercu. Po raz pierwszy od dawna zaczęła mieć nadzieję, że Derek jej wybaczy i wrócą do siebie, że wezmą ślub i stworzą kochającą się rodzinę.
- Chcę z tobą być, kochanie - wyznał, a ona rzuciła mu się na szyję, pozwalając by łzy popłynęły po jej policzkach. Derek przytulił ją mocno, gładząc uspokajająco po włosach. - Ale musisz mi obiecać, że odetniesz się od tego wszystkiego.
Laura poczuła się, jakby rażono ją piorunem. Wydawało jej się, że Derek zaakceptował to kim jest, z jakiego świata pochodzi, a on teraz każe się jej odciąć od tego?
- Jak to? - wyjąkała zdziwiona, odsuwając się od mężczyzny.
- Nie pozwolę ci brać w tym wszystkim udziału - stwierdził stanowczo Derek. - Cała ta wojna, Zakon, klątwy… Nie zgadzam się na to, żebyś tkwiła w tym bagnie.
- Ale ja nie mogę ich zostawić! - zaprotestowała natychmiast Laura. - Moja rodzina, przyjaciele, składałam przysięgę Zakonowi…
- Teraz ty musisz podjąć decyzję, zanim my złożymy sobie jakąś przysięgę.
***
Nadzieja, że Fenrir daruje Remusowi dalsze tortury, była złudna. Po wyznaniu Lupina, Greyback stwierdził, że jeszcze nie podjął decyzji, ale da mężczyźnie nauczkę na przyszłość. Jego sługusy od razu złapały, co miał na myśli i srebro znowu dotknęło ciała Remusa. Jego cierpienie zaczęło się na nowo. Meg wyrywała się trzymającym ją facetom, krzyczała, płakała, ale to było na nic.
- Zostaw go! - krzyknęła resztką sił i po raz pierwszy Fenrir zaszczycił ją swoją uwagą. Wilkołak podał pochodnię jednemu z mężczyzn, którzy ją trzymali i chwytając mocno za ręce, zaciągnął w głąb jaskini tak daleko by nikt ich nie usłyszał, ale żeby oni nadal mogli słyszeć wrzaski Lupina. Fenrir pchnął ją mocno na skalną ścianę, z którą boleśnie się zderzyła.
- Kto by pomyślał, że tak bardzo ci na nim zależy… - Śmiech Greybacka poniósł się echem po jaskini, a Maggie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Jesteś potworem! - krzyknęła, uderzając go pięścią w twarz. Ten akt desperacji nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia.
- Uspokój się, złociutka - warknął, przygniatając ją do skały. Owen zabrakło tchu, a odrażający zapach Fenrira uniemożliwił jej swobodne oddychanie. - Muszę ci przyznać rację… Ostatnim razem nie pomyliłaś się, faktycznie potrzebuję Lupina, ale nie do końca wierzę w jego słowa.
- Ty nigdy nikomu nie wierzysz… - wysapała z trudem, czując, jak ostre krawędzie skały wbijają jej się w plecy. - Nie wiem co musiałby zrobić, żeby to zmienić.
- Wystarczy, że wierzę tobie - wychrypiał jej do ucha, odgarniając kilka kosmyków z czoła. - To czy on przeżyje, zależy tylko od ciebie.
- Czego oczekujesz? - spytała, spoglądając w oczy szaleńca. Jeżeli było coś, co mogła zrobić dla Remusa, to była gotowa poświęcić wszystko.
- Lupin musi coś dla mnie zrobić. Jeżeli się z tego wywiąże, będzie mógł zostać w lesie tak długo, jak będzie chciał, a ja zapewnię mu nietykalność - odpowiedział Greyback, a potem uśmiechnął się, ukazując swoje przerażające kły. - To jak, Maggie, namówisz swojego Remusa do współpracy ze mną?
Kochani! Kolejny rozdział ląduje w Waszych łapkach, a ja czekam na Wasze opinie. Co myślicie o całym rozdziale? Jak oceniacie zachowanie Dereka? Jaką decyzję podejmie Laura? W czyich ramionach wylądowała Tonks? I czy Meg przystanie na konszachty z szatanem? Jestem ciekawa Waszych domysłów.
W prawej kolumnie pojawiła się ankieta, z którą się trochę pośpieszyłam. Właściwie to chciałabym, żebyście zagłosowali w niej po rozdziale 112, ponieważ imię jednej z osób wymienionych w ankiecie zostało jedynie wspomniane. Ale teraz wytłumaczę o co chodzi z moim pytaniem: z którą z bohaterek Tonks powinna się zbliżyć? Oczywiście nie ma tu żadnych podtekstów! Od razu mówię, bo pytanie może nasunąć takie myśli. Chodzi o to, z którą z wymienionych postaci Tonks ma zacieśnić relacje, bardziej się zaprzyjaźnić. Jest mi to potrzebne do poprowadzenia pewnego wątku, a chciałam dać Wam możliwość podjęcia decyzji. Tyle :)
Pokój Życzeń został naprawiony! Zaszło tam sporo zmian. Mianowicie każdy bohater, który odpowiedział na dwa lub więcej pytań, ma osobną stronę. W najbliższych dniach odpowiem na pytania. Dlatego też zachęcam do ich zadawania. Od razu piszę, że komentarze, w których zostały zadane pytania, a odpowiedzi na nie opublikowałam, będą usuwane. Tak dla zachowania porządku.
W ciągu najbliższych dwóch może trzech dni planuję dodać poprawiony rozdział 14, a potem zmierzyć się ze 112, do której daję Wam teraz spojlery.
*dowiemy się na kogo wpadła Tonks
* poznamy bliżej kilku aurorów - zarówno tych starszych jak i młodszych oraz ich stosunek do Tonks
* znowu zawitamy w lesie u Remusa i Meg
* zebranie oddziału aurorów w Hogsmeade z Kingsleyem + nieproszony gość
UWAGA! Tym razem będzie możliwość uzyskania mega spojlerów POD WARUNKIEM, że nie wyrobię się z rozdziałem do końca sierpnia. Jeżeli chcesz poznać bardziej szczegółowe informacje o 112, napisz o tym w rozdziale i podaj swojego maila, a ja 31 sierpnia napiszę do Ciebie :)POZDRAWIAM! 

5 komentarzy:

  1. W końcu się doczekałam! Rozdział jak zwykle świetnie napisany i wyczerpująco długi, czyli taki jak wszyscy lubimy najbardziej!

    Fajnie, że dałaś jakiś urywek z Laurą. Trochę zaskoczyła mnie prośbą Dereka i szczerze mówiąc, nie jestem taka pewna czy Laura będzie w stanie zrezygnować z ukochanego dla większej sprawy, dla Zakonu. No zobaczymy...

    W lesie dużo się dzieje, choć miałam wrażenie, że akcja tam trochę stała w miejscu. Końcówka mnie zaintrygowała i czekam żeby dowiedzieć się więcej.

    Co do Tonks, to jakoś nic nie mówią mi te szare tęczówki, możliwe, że juz sporo wypadło mi z głowy jeśli chodzi o wcześniejsze rozdziały. Tak w ogóle, to gdy przeczytałam o tych szarych oczach, to nie zgadniesz kto mi się nasunął - Lucjusz Malfoy! Nie wiem jakim cudem, po co i dlaczego, bo ta postać nigdy się nie pojawiła, ale taka była moja pierwsza myśl :D

    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieje, że się jednak wyrobisz do końca sierpnia! Pizdraeiam i ściskam!

    Olga,
    oczy-w-ogniu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Literówki i błąd: "pokaŻę" a nie "pokarzę"
    A poza tym jest fajnie. Myślę, że Dora odpuści sobie Derka. Nie porzuci tego świata. A Meg przystanie na propozycję Greybacka

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć, opłacało się czekać na rozdział tak długo. Zachowanie Dereka jest zrozumiałe,nie chce żeby Laura zerwała z światem czarodziejskim z powodu jego kaprysu, chce tylko żeby była bezpieczna. Co zrobi Laura? Myślę ze jednak wybierze magię. Domysłów na to w czyje ramiona wpadła Tonks jest wiele, ja na początku pomyślałam o Draco, ale przecież nie pojawił on się w Twoim opowiadaniu, więc tak jak szybko o nim pomyślałam tak szybko go wykluczyłam, potem pomyślałam o Lucjuszu, ale on siedzi w Azkabanie. Do trzech razy sztuka i teraz wiem na pewno ze tym nieznajomym jest nie kto inny jak Nate Moore!!! Tonks dała mu kosza bo uświadomiła sobie ze zakochała się w Remusie, chyba dobrze pamiętam...blond oczy i szare tęczówki, chyba trafiłam w dziesiątkę! :D Co do Meg, na pewno przystanie na propozycje Greybacka, ponieważ kocha Remusa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, na to warto było czekać.
    Jeżeli chodzi o Dereka, to całkowicie go rozumiem. Jeżeli się kogoś kocha, nie chce się go widzieć w niebezpiecznym, niezrozumiałym otoczeniu, jakim dla niego jest świat czarodziejów. Pytanie, czy odrywanie od niego Laury jest dobra dla niej to inna kwestia. To tak, jakby ona zażądała od niego porzucenia świata mugoli. Więc - rozumiem, ale nie popieram.
    Zgadzam się z powyższą koleżanką - to, niestety, prawdopodobnie jest ten cały Nate. Normalnie jeszcze tego śpiewaczyny tu brakuje. Jak mu było? Kirley? Chyba tak. Bo jak wszystko się wali, to, na dodatek, pojawiają się też mający mniej lub bardziej dobre zamiary ex. Biedna Tonks.
    Wątek Remusa i Meg w tym rozdziale jest świetny. Tortury, wyznanie Lupina (podejrzewam, że to, co teraz powiedział kiedyś musiało mu chodzić po głowie, nawet jeżeli nie przyznałby się do tego tego przed sobą) i propozycja Greybacka opisałaś mistrzowsko. Podejrzewam, że Mag aby chronić Remusa będzie próbowała go przekonać do propozycji Greybacka, ale on raczej nie będzie do tego zbyt chętny. Jak to ktoś napisał: Remus jest wierny aż do bólu. Nie przystanie na propozycję Greybacka, nawet jeżeli miałoby to kosztować go życie.
    Ustawiam się w kolejce do spojlera. Mój mail znasz, ale, na wszelki wypadek, przypominam: wariatka3@op.pl
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu swój komentarz składam i ja. :D
    Rozdział mi się podoba. Brakuje mi weselszej Tonks. Całkowicie popieram decyzję Kingsleya co do mianowania Dory szefową. Trzeba mnieć choć kilku aurorów w miarę możliwości pod kontrolą Zakonu. Pewnie ci starsi aurory będą się burzyć, a ten co mało robi, a dużo gada, będzie Dorę w kółko poprawiał Tonks i kwestionował jej polecenia Tonks. Z kolei młodsi będą chojrakować, myślę jednak, że znajdzie się jakaś przychylna duszyczka, a może nawet dwie.
    Co do tajemniczego pana, na którego wpadła Dora, moim pierwszym skojarzeniem był Syriusz. Tak, wiem, że jest w śpiączce. Tak nota bene, to się cieszę, że Tonks ma go w końcu ochotę odwiedzić, jak powiedziała Kingowi. Wracając do tajemniczego szarookiego mężczyzny też podejrzewam Nate'a Moore'a. W sumie to była by ciekawa akcja, gdyby znowu wylądowali na randce, a wtedy Dora by poleciała znowu do Remusa , dowiadując się, że np. Greyback próbował go zabić, bo nie wykonał tego zadania .

    Laura. Według mnie nie powinna się zgadzać na warunki Dereka. Powinni dojść do jakiegoś kompromisu.

    Remus wymyślił co prawda dosyć dobre usprawiedliwienie, ale Greyback mu nie uwierzył, w sumie nie dziwię mu się. Remus nie powinien tam wracać. Od początku myślałam, że Fenrir nie będzie się z nim patyczkować. Meg też mi szkoda, ale ona jest tam dobrowolnie. Teraz ona też podpadła Greybackowi tą obroną Remusa. Ciekawi mnie, na czym będzie polegało zadanie Remusa. Oby nie na zabciu Dumbledore'a, Tonks lub innego członka Zakonu Feniksa. Wiem że Remus prędzej zginie, niż to zrobi. Może też chodzić o coś całkiem innego, a wtedy Greyback może zagrozić, że zabije Meg. Jeśli zadaniem będzie nic bardzo ważnego dla Remusa, to obawiam się, że to zrobi.
    Nie będę już dalej nad tym wymyślać teorii.
    Daję mojego mail'a do spoilera: magdag090@gmail.com

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń