Jego
wzrok wywiercał jej dziurę w brzuchu. Chyba nigdy nie czuła się tak niepewnie w
jego towarzystwie, jak w tym momencie. Odsunęła ciemną, ciężką zasłonę i
wyjrzała na pustą ulicę, dziwiło ją to, że nikt nigdy tędy nie chodził. Jednak
w tym momencie nie miała głowy, żeby nad tym się zastanawiać. Westchnęła
ciężko.
- Więc? – spytał.
- Przecież wiesz… - mruknęła niechętnie
i objęła się rękoma. Spojrzał na nią wymownie i prychnął głośno.
- Oczywiście, że wiem, ale chcę
usłyszeć to z twoich ust. – Black zaczynał ją powoli irytować. Zdawała sobie sprawę, że on wie o tym co się dzieje w jej
sercu, niejednokrotnie dawał jej to do zrozumienia, ale nie uprawniało go to do
wyżywania się nad nią. Nimfadora rozejrzała się dookoła, jakby miała się
upewnić, że go tu nie ma i powiedziała na wydechu:
- Kogo?
- Syriuszu… - jęknęła żałośnie. Ten
spojrzał na nią wymownie, a ona nie patrząc mu w oczy szepnęła: - Kocham Remusa.
-Ależ wiem o tym, kochanie. –
stwierdził z przymilnym uśmieszkiem, za co dostał mocnego kuksańca od Tonks.
- To nie jest śmieszne! – warknęła na
niego i odwróciła się plecami. – Czuje się z tym okropnie.
- Czekaj, czekaj… Ja wiem, że jestem
płytkim dupkiem, ale wydawało mi się, że miłość działa odwrotnie. No wiesz,
motyle w brzuchu, uczucie, które uskrzydla i w ogóle…
- Bo tak jest… Było. – przyznała mu
rację i opadła na zakurzony fotel. – Kiedy uświadomiłam sobie co do niego
czuję, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, ale teraz… Remus mnie unika. Nie
wiem jak mogłam być tak naiwna i liczyć na to, że on też mnie kocha.
- A niby czemu uważasz, że on nie czuje
tego co ty? – zdziwił się Black.
- Nie zauważyłeś tego? Kiedyś
spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, siadaliśmy obok siebie, rozmawialiśmy, a
teraz? Nie pamiętam kiedy ostatnio byliśmy sam na sam, Remus zawsze siada z
dala ode mnie, a gdy to ja się do niego dosiądę to znajduje zaraz jakiś
pretekst by się przesiąść. Zachowuje się jakbyśmy byli sobie zupełnie obcy.
- No i?
- To oczywiste! On nie chce mieć ze mną
nic wspólnego.
- Znam Lupina całe życie i uwierz mi na
słowo, Tonks. On tylko zgrywa takiego upartego. Prędzej czy później ulegnie
twojemu urokowi, tak jak wszyscy. – zapewnił ja Syriusz, a ona mimowolnie się
uśmiechnęła. Brakowało jej kuzyna. Oddalili się od siebie w ostatnim czasie, a
to była jej wina. Skupiała się na Remusie, chociaż robiła to nieświadomie.
Spojrzała na zmęczoną, wykrzywioną w uśmiech twarz Syriusza. Był jedną z
najbliższych jej osób. Poprzysięgła sobie, że w najbliższym czasie będzie mu
towarzyszyć i zrekompensuje mu swoją nieobecność.
- Śmieszne, prawda?
- Ale, że co? – przyjrzał jej się
uważnie.
- Ty, stary kawaler, doradzasz mi w
sprawach miłosnych. – zaśmiała się cicho, a on zrobił urażoną minę.
- No wiesz? Ja mam w tej kwestii bardzo
bogate doświadczenie.
- Masz jakieś wieści od Harry’ego? –
spytała nagle, przypominając sobie o otaczającym ją świecie. W ostatnich dniach
żyła we własnej bańce, niedopuszczającej do niej nikogo.
- Niestety… Może to i dobrze. Podczas
naszej ostatniej rozmowy Umbridge prawie mnie złapała, gdyby się ze mną
kontaktował, wykazałby się straszną nierozwagą. – powiedział takim tonem jakby
sam siebie przekonywał do słuszności tych słów. – Zdawał SUMy. Jestem ciekaw
jak mu poszło.
- Z pewnością dobrze. To zdolny
chłopak. – zapewniła go.
- Gdyby nie to co się ostatnio dzieje,
napisałbym do niego… Jednak to co powiedział Moody.
- Co powiedział Moody? – zdziwiła się
Tonks. Nie przegapiła żadnego zebrania, a nie przypominała sobie, żeby
wydarzyła się coś istotnego.
- Mówił i to dużo, ale ty pewnie nic
nie słyszałaś, bo wpatrywałaś się bez tchu w Remusa. – naigrywał się z niej
Black, a ona już się zamachnęła, żeby go uderzyć, ale zatrzymała rękę w
powietrzu.
- Stało się coś poważnego, prawda? –
spytała ze strachem w oczach. Czy to możliwe, żeby była tak zafrasowana swoimi
sercowymi rozterkami, że nie zauważyła jakiegoś nagłego poruszenia w świecie
magii? – Czy on…
- Nie Voldemort nic nie zrobił, Dumbledore
też się nie pojawił. Chodzi o Hogwart. – stwierdził Syriusz dziwnie nieswoim
głosem. – Hagrid się tego spodziewał. Umbrige nigdy nie była po stronie
mieszańców, a to, że jawnie popiera Dumbledore’a też nie działa na jego korzyść
w jej oczach.
- Wyrzuciła go. Wszyscy się tego
spodziewali.
- Tak, ale to nie wszystko. Nie
wyrzuciła go w normalny sposób. Przyszła do niego w nocy z bandą urzędasów.
Potraktowali go ja bestię. – powiedział z zaciśniętą szczęką. - McGonagall
próbowała się za nim wstawić, a wtedy… Pięć zaklęć uderzyło ją prosto w pierś.
Zaatakowali ją bez żadnego ostrzeżenia.
- Ale żyje, prawda? Ona nie może
umrzeć. – Tonks zabrakło chwilowo tchu. Nie mogła zrozumieć jakim cudem po
ziemi chodzą tacy ludzie jak Umbridge.
- Żyje. Jest teraz w Mungu, ale jej
wiek… Cudem to przeżyła. – zawiesił głos i spojrzał Tonks w oczy. – Obawiam
się, że nie będziemy czekać już długo.
- Myślisz, że wojna niedługo zacznie
się na dobre?
- Kiedyś to musi nastąpić, a kiedy tak
już się stanie… Musimy sprawić by trwała jak najkrócej. – stwierdził twardo
Black.
- Czasami myślę, że im szybciej to się
zacznie, tym szybciej się skończy. Niby mamy czas na przygotowanie się, ale
chociaż robimy wszystko co w naszej mocy, to…
- To kiedy przyjdzie czas, nic nam to
nie da. Też tak myślę, ale lepiej robić cokolwiek niż bezczynnie czekać. –
pokiwał głową ze zrozumieniem. – A co do Remusa, to nie poddawaj się.
- Dzięki. Nie wiem jak bym sobie bez
ciebie dała radę. – przyznała szczerze, a ten roześmiał się.
- Jakoś na pewno. A teraz wybacz… Muszę
znaleźć Stworka.
- Mówiłeś, że nie widziałeś go od Świąt.
- Ostatnio mignął mi na korytarzu,
musze dowiedzieć się co znowu zmajstrował. – oznajmił niby beztrosko, ale Tonks
zauważyła na jego twarzy niepewność.
- Pośpiesz się. Niedługo zacznie się
zebranie.
Syriusz
zasalutował jej, a ona zaśmiała się wesoło. Black był nadętym dupkiem, ale
kochała go za to. Od zawsze go kochała, w końcu byli rodziną. Tonks postanowiła
posłuchać jego rady i nie rezygnować z Remusa, a w następnych dniach spędzić z
nim jak najwięcej czasu. Musiała poświęcić czas wszystkim swoim bliskim, bo
jeżeli przeczucia jej i Syriusza się spełnią, to nie wiele im go zostało.
Długo wyczekiwany rozdział, proszę bardzo! Trzy strony pisane trochę na siłę... Dlaczego? Od pewnego czas nie mam żadnej wolnej chwili, by pisać. Kilka poprzednich rozdziałów też było pisane pod pewnym przymusem, przez co były nieprzemyślane, a to odbiło się i na tym poście. Nie podoba mi się jego jednowątkowość, brak akcji i ogólnie jego słabość, ale mam już pomysł na kolejny i postanowiłam zostawić ten w spokoju. Bardzo dziękuję za miłe komentarze, które wywoływały u mnie wyrzuty sumienia i zmuszały do napisania kilku zdań. Ale jest jedna sprawa... Sobota to umowny dzień tygodnia, w który chciałabym dodawać posty. Jednak mam życie poza blogiem i niestety mam obowiązki. Naprawdę chciałabym pisać częściej, ale czasami nie mam takiej możliwości. Bywa też tak, że przez cały tydzień nie otwieram laptopa. Pisanie komentarzy typu "Kiedy dodasz nowy rozdział" jest bezsensu, bo i tak zapewne na nie nie odpowiem. Jeżeli jednak zdarzy się tak, jak teraz, że przez pewien czas mnie nie ma, a wy chcielibyście wiedzieć co się dzieje u mnie piszcie do mnie na maila (alohomoratej@gmail.com). Telefon mam zawsze przy sobie i jest większa szansa na to, że odpowiem. Koniec na tym! Pozdrawiam i do zobaczenia!
Brak czasu na pisanie. Wszyscy się z tym zmagamy. Chciałoby się pisać, ale obowiązki na to nie pozwalają... Jak ja to dobrze znam. Rozumiem cię i przepraszam na uporczywe pytania.
OdpowiedzUsuńSyriusz jak zawsze niezawodny. Mam takie dziwne przeczucie, że on jeszcze wmiesza się w rodzący się związek Remus-Tonks. Mam rację?
Coraz bliżej bitwa. Coraz bliżej bitwa... Nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam
PS. Zapraszam do siebie
Masz rację, czasem ciężko pogodzić pisanie z życiem osobistym. Cieszę się jednak, że znalazłaś czas, żeby napisać i opublikować rozdział. Świetny jak zawsze. Znalazłam gdzieś jeden błąd ortograficzny, ale teraz nie pamiętam, gdzie dokładnie. Może mi się przewidziało.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, coraz bliżej bitwa... zastanawiam się, co zrobisz z Syriuszem. Podejrzewam, że będziesz trzymała się kanonu. No i będą łzy :(
Rozdział świetny, chociaż czytałam u Ciebie lepsze.
Pozdrawiam serdecznie i dużo weny życzę :)
BLACK!!!!! Syriusz mój kochany, najwspanialszy i idealny! <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńNo jak tu go nie kochać? Ja go osobiście uwielbiam i stoję za nim murem. Wiesz co chcę przez to powiedzieć, prawda? Jeżeli go zabijesz, to ja zabiję ciebie! Tak, to jest groźba. Radzę ci, bój się!!! Obawiam się, że nie dasz nam się nacieszyć Blackiem przed bitwą... Obym się nie myliła.
Mam nadzieję, że do szybkiego przeczytania! <3