Dzień
był wyjątkowo piękny. Słońce świeciło wysoko na bezchmurnym niebie, a ptaki
śpiewały swe melodyjne trele. Wszyscy byli w niesamowicie dobrych nastrojach,
które udzielały się każdemu – każdemu oprócz Nimfadory. Narzekać nie mogła,
uczucie które wypełniało każdy centymetr jej ciała, uskrzydlało ją. Jednak
życie zawsze musiało robić jej na złość.
Nikomu
nie powiedziała w kim przyszło jej się zakochać. On musiał się dowiedzieć o tym
jako pierwszy, ale do tej pory nie było okazji by mogła mu wyznać miłość. Za to
wszyscy inni mieli okazję by dzielić się swoim szczęściem. Sara wysłała jej list
opisujący ogrom jej brzucha i liczne kopnięcia dziecka. Franczesco podobno stał
się strasznym panikarzem i każdy skurcz odbierał jako poród. Lucky nie chciała
straszyć swojego partnera, ale przeczuwała, że dziecko nie przyjdzie na świat w
wyznaczonym terminie tylko wcześniej. Laura wróciła do Zakonu, chociaż nie
powiedziała swojemu narzeczonemu o tym kim jest, jednak obiecała Tonks, że
powie mu to wkrótce. Kuzynka Nimfadory była najszczęśliwsza na świecie,
ponieważ Derek przedstawił ją swoim rodzicom i niedługo mieli wziąć ślub. Laura
poprosiła też wstępnie Tonks o to by była jej druhną. Walter i Hestia również
wiedli sielskie życie, a Estera z Giuseppe coraz rzadziej przychodzili na
zebrania, wykręcając się dzieckiem. Syriusz także wydawał się trochę bardziej
pobudzony niż wcześniej. Prawie cały czas mówił o Harrym, dla którego
rozpoczęły się SUMy. Wszyscy wiedzieli, że Umbridge na ten czas skupi się
bardziej na egzaminatorach niż na ustawianiu uczniów po kątach i wpajaniu im
chorych wizji świata. Wszystkim w jakimś stopniu się powodziło, tylko nie
Tonks. Pewnie podzielałaby ogólno panującą radość, gdyby udało jej się
porozmawiać z Remusem. A to nie było wcale łatwe! Być może Dorze wydawało się
tylko, że Lupin ją ignoruje. Faktem było to, że każdy ruch, każde słowe,
wszystko co wykonał Remus przykuwało jej uwagę i być może brała to za bardzo do
siebie. Jednak wilkołak zaprzestał wspólnych wieczorów, nie siadał już obok
Dory i nie wymieniali przyjaznych uśmiechów nad stołem. Tonks przez myśl
przeszło, że być może domyślił się jej uczucia i chce ją trzymać na dystans, bo
nie czuje tego samego co ona. Jednak nie mógł wiedzieć o tym co Dora czuje, bo
ona sama dowiedziała się o tym niedawno. Musiało chodzić o coś innego.
Sprawy
Zakonu miały się dobrze, a przynajmniej tak się wszystkim wydawało. Jedyny
Moody pozostawał nieustannie czujny i wściekał się, bo cała reszta poczuła się
swobodnie mimo, że wojna się nie skończyła.
- Ale też się nie zaczęła. – powiedział
podczas jednego ze spotkań Walter, a Moody gdyby tylko mógł zabiłby go w tamtym
momencie spojrzeniem.
- Skoro tak myślisz to, co tu robisz? –
zagrzmiał Szalonooki.
- Nie rozumiesz, Moody. Ja wiem, że
sytuacja jest poważna. – zapewnił go Walter. – Każdy z nas doskonale wie, co
wydarzyło się podczas finału Turnieju Trójmagicznego. On powrócił i z pewnością
zbiera swoich popleczników. Atak na Laurę, masowa ucieczka, to wszystko
wydarzyło się tak dawno. Skąd mamy wiedzieć kiedy znowu zrobią jakiś ruch.
Moody, nie chcę żyć w strachu, nie chcę bać się żyć!
Kłótnia
jaka wtedy się rozpoczęła trwała długo. Każdy popierał Waltera, ale i Moody
miał wielu po swojej stronie. Nikt nie potrafił się określić. Tonks również.
Chciała walczyć, chciała zakończenia tego wszystkiego, by nikt nie musiał
ginąć. Jednak marzyła o tym by mogła żyć bez strachu, tak jak to powiedział
Walt. Chciała by ona i Remus byli razem, by zamieszkali gdzieś w małym
mieszkanku, albo domku na przedmieściach, gdzie mogliby wieść spokojne,
szczęśliwe życie. Jednak w zaistniałej sytuacji nie było to możliwe. Remus nie
wiedział o jej uczuciu, co nie przeszkadzało jej jednak snuć pięknych planów, a
wojna nie zbliżała się nawet o krok ku końcowi. Dora nie odzywała się dużo
podczas burzliwej wymiany zdań, wpatrywała się w milczącego Lupina, wiedząc, że
słowa, które wypłyną z jego ust, będą tak mądre i tak prawdziwe, że każdy się z
tym zgodzi.
- Co o tym myślisz, Remusie? – zapytał
spokojnym tonem Artur, wpatrując się w wilkołaka. Dora wyprostowała się, a
Lupin odchrząknął.
- Fakt, otwarta wojna się nie zaczęła,
ale to nie znaczy, że jej nie ma i nie zakończy się dopóki jedna ze stron nie
zrobi tego decydującego kroku. Niestety pozostajemy na łasce, a raczej nie
łasce śmierciożerców. Jest nas niewielu i nie wygramy tej wojny, a żeby
dostatecznie powiększyć nasze szeregi, świat musi dowiedzieć się o jego powroci
i uwierzyć. – stwierdził Remus i westchnął. – Mnie też wykańcza ta bezczynność.
– Tu Syriusz prychnął, jakby został urażony tym stwierdzeniem. – Pozostaje nam
jedynie przygotować się jak najlepiej na dzień, w którym śmierciożercy z
Voldemortem na czele wyjdą z cienia. Znamy wszystkich śmierciożerców, którzy
już wcześniej go popierali, znamy potencjalnych nowicjuszy. Przewyższają nas
liczebnie, a naszym zadaniem jest zrównanie sił. Nie możemy pozwolić sobie na
wpadki. Sturgisa nadal nie wypuścili, pół roku zamieni się niedługo w rok.
Walczymy z dwoma wrogami.
- Powinniśmy moim zdaniem pokonać na
początek jednego z nich, a następnie drugiego. Nie możemy dłużej walczyć na dwa
fronty. – Hestia zmarszczyła nos i westchnęła.
- Łatwo powiedzieć. – odezwał się
Kingsley. – Ministerstwo nie uwierzy w powrót Sami-Wiecie-Kogo, dopóki on się
nie ujawni, a nie zrobi tego, bo sytuacja jest dla niego wygodna.
- W takim wypadku jedynym sposobem by
Ministerstwo było po naszej stronie, jest zmuszenie śmierciożerców do
ujawnienia się. – prychnął Moody, wywracając magicznym okiem.
- Naszym obowiązkiem jest wypełnienie
zadań, które powierzył nam Dumbledore. Nie możemy dopuścić do tego, żeby
ktokolwiek dostał się do Departamentu Tajemnic. – powiedział stanowczo Remus. –
A ja postaram się wytłumaczyć wilkołakom jak się ma sprawa, może kilkoro z nich
stawi opór Greybackowi.
***
Pukanie
do drzwi odwróciło jego uwagę od okna. Spodziewał się kto się za nimi znajduje.
Wiedział, że została w Kwaterze Głównej. Często zostawała i próbowała z nim
porozmawiać, ale on wtedy udawał, że śpi albo zamykał się w jednym z
nieużywanych pokoi, by nie mogła go znaleźć. Bolało go to, bo uwielbiał spędzać
czas w jej obecności, chłonąć tą bliskość, ale przecież postanowił, że będzie
ją trzymał na dystans. Ona chyba też przyzwyczaiła się do ich spotkań, ale
kiedyś się odzwyczai i zrozumie, że niektóre rzeczy się kończą…
Zapukała
po raz kolejny. Remus walczył ze sobą by nie podbiec do drzwi i nie otworzyć
ich. Nimfadora westchnęła ciężko i najprawdopodobniej oparła się plecami o
ścianę. Zastukała paznokciami o drzwi. Remus pomyślał sobie, że musi w tym
momencie marszczyć brwi w ten zabawny sposób i pewnie bawi się wisiorkiem,
który od niego dostała. To było dla niego coś ważnego, fakt, że ten drobiazg
jest dla niej na tyle istotny, że zawsze go nosi. Takie rzeczy dawały mu złudną
nadzieję, że być może zajmuje spore miejsce w jej sercu. Ale to przecież nie
było możliwe. Tonks nie mogło zależeć na nim aż tak.
Po
raz kolejny rozległo się pukanie. Tym razem delikatne, jakby była już
zniechęcona. Remus dziwił się, że Tonks w ogóle puka, przecież ona nigdy nie
pukała. Wpadała jak tornado do pokoju i swoją aurą wypełniała całą wolną
przestrzeń. Ostatnio zauważył, że Tonks stała się bardziej powściągliwa i
spokojna. Jakby uważała na każdy krok, który miała zrobić. Miał okropne wyrzuty
sumienia, bo jakiś głos w głowie mówił mu, że to jego wina.
Myślał,
że teraz zapuka po raz kolejny, ale nie zrobiła tego. Zaniepokoił się tym. Siłą
woli pozostał na łóżku i wsłuchał się. Czy odeszła? Czy dała już sobie spokój?
- Remusie… - westchnęła zbolałym
głosem. – Nie wiem co się z tobą dzieje, a może ze mną… Może mi się tylko
wydaje, ale mam wrażenie, że mnie unikasz. Brakuje mi naszych rozmów. Czuje się
teraz tak dziwnie samotna i… Tęsknie za tobą.
Krótko i to tak strasznie... Ale cóż, trudno. Mam nadzieję, że i tak wam się spodoba! Jakoś tak się nie przestawiłam na pisanie o zakochanej Tonks... Ale spokojnie, dam radę! :)Pojawił się wczoraj nowy szablon. Co o nim myślicie? Bo ja jestem z siebie dumna! :)
Smutno mi, ze tak krótko :( mam nadzieje że następny będzie dłuzszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
no wiesz.. autorce raczej nie chodzi o to czy co smutno, ale co mysliz o rozdziale -tresci, nie dlugosci.
Usuńprzepraszam za pisownie i wgl, ale jestem na telefdonie i pisze szybko, puki mam darmowe wifi, jutre skomentuje rozdzial :)
Umm... Powiedzmy tak: każdy komentarz jest mile widziany. Jednak skłamałabym, mówiąc, że nie liczy się dla mnie jego treść. Miło jest czytać czyjąś opinię i wyciągnąć z niej jakieś wnioski, ale dobrze, że i tak dajesz znać,że czytasz.
UsuńPozdrawiam! :)
Pierwsze co mnie uderzyło to ślub Laury. Życzę jej szczęścia, ale czy to nie za szybko na ślub. Tak krótko się znają no i Derek jeszcze nie jest wprowadzony w sekrety jej życia.
OdpowiedzUsuńStrasznie krótko. A tak czekałam na wyznanie miłości. A tu nic. Oj, Remus, Remus, sam się krzywdzisz. I Tonks na dokładkę. Tonks zachowuje się nie jak Tonks. Powinna wparować do tego pokoju i powiedzieć Remusowi, że nie powinien tak się zachowywać. Pal licho wyznanie miłości, ale naprawdę nie powinien tak odwracać się od przyjaciółki. I dlaczego Syriusz nie reaguje? On pierwszy powinien przemówić Remusowi do rozsądku.
Ale starczy tego mojego marudzenia.
Szablon jest po prostu... brak mi słów. Coś PIĘKNEGO. Cóż więcej mogę powiedzieć?
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
Obiecałam, że skomentuję dzisiaj. Czytam twojego bloga i sporadycznie go komentuję. Nie rozumiem ludzi, którzy w komentarzach piszą "za krótko", "fajne", "czekam na więcej" i tyle. Żadnego słowa na temat posta ani nic. Przecież w krótkim tekście może być zawarte mnóstwo rzeczy. I moim zdaniem nawet najgorszy blog zasługuje na porządny komentarz, bo każdy autor powinien wiedzieć co inni myślą na temat jego "wypocin".
OdpowiedzUsuńBiedna Tonks... Jeszcze chwilę temu była taka szczęśliwa, a teraz przez głupotę Lupina, cierpią oboje. Końcówka bardzo wzruszająca i ten motyw z pukaniem wydał mi się bardzo ciekawy. I zgadzam się z Walterem... Oni nie powinni żyć w strachu, nie zasłużyli na to.
Nie było mnie tak długo, a tyle się wydarzyło!!! Jak mogłaś? Czemu nie zaczekałaś na mnie z tym wszystkim?
OdpowiedzUsuńPrzecież to takie piękne! W końcu sobie uświadomiła, że go kocha. Tak długo na to czekałam! Ale oczywiście Alohomora nie byłaby Alohomorą, gdyby nie namieszała. No jak ty tak możesz? Serca nie masz? Oni się kochają, a ty ich od siebie odciągasz! Oczywiście wierzę w szczęśliwe zakończenia i w to, że już niedługo miłość zwycięży!
U mnie pojawi się rozdział, jak tylko znajdę jakiegoś kochanego ktosia, który go zbetuje.
A i no zachwyciłam się... Zaparło mi dech w piersiach, kiedy zobaczyłam nagłówek, szablon i wgl... ACH!
Pozdrawiam i przesyłam buziaki, Vivian!
Wczoraj znalazłam tego bloga i w ciągu jednego dnia przeczytałam wszystkie rozdziały. To, co wychodzi spod Twojego pióra, jest cudowne. Od zawsze uwielbiałam pairing Remus/Tonks, ale mało jest dobrych opowiadań na ich temat. Ty piszesz wspaniale. Nic nie dzieje się zbyt szybko, podtrzymujesz w niepewności, sprawiasz, że człowiek chce tutaj wrócić. Mnie zachęciłaś i jestem pewna, że zostanę do końca (który, mam nadzieję, nie nastąpi zbyt szybko). Mimo, że znam zakończenie historii Remusa i Tonks, mimo, że wiem, że będzie to dla mnie bolesne, to i tak muszę poznać całe twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwieniem czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i życzę dużo weny! :)
Dziękuję ślicznie za przemiły komentarz. :)
UsuńPrzeczytanie prawie stu rozdziałów w ciągu jednego dnia... WOW! Ja bym chyba nie dała rady.
Takie komentarze jak twój sprawiają, że czuje się dobrze i mam chęć kontynuowania tego, co robię. Remus i Tonks są moją miłością od dawna, sama nie wiem skąd się to wzięło. I masz rację, mało jest dobrych opowiadań o nich, ale czy mój się do nich zalicza? Chciałabym.
Nie chcę szybko kończyć tego opowiadania i nadal nie wiem jak je zakończę.
Rozdział dodam... Nie wiem, szczerze mówiąc.
Pozdrawiam i dziękuję! :)