Wbiegła
do domu, nie myśląc nawet o tym, żeby zamknąć drzwi i zaczęła się wspinać po
schodach, żeby wpaść do swojego zagraconego pokoju. W ekspresowym tempie
zrzuciła z siebie niewygodny mundurek, sprawdzając czy na łóżku nadal leży jej
raport, nad którym trudziła się wczoraj. Był tam gdzie być powinien. Plusem jej
metamorfomagii było to, że w jej szafie można było znaleźć wszystkie rodzaje,
kroje i rozmiary ubrań. Tonks ubrała krótkie szorty z przetartego jeansu i
białą, prawie przejrzystą bluzeczkę na ramiączkach i stanęła przed lustrem,
żeby się sobie przyjrzeć. Ubrania wisiały na niej odrobinę, bo i nie miały na
czym się oprzeć.
- Na początek długie nogi. – mruknęła
sama do siebie. Zacisnęła mocno powieki, by po chwili spojrzeć na siebie wyższą
o kilka centymetrów, które sprawiły, że jej nogi stały się dłuższe i
zgrabniejsze, o wiele zgrabniejsze. Uśmiechnęła się do siebie, myśląc co
jeszcze może kręcić facetów. Ponownie zamknęła oczy, a jej biust powiększył się
o dwa rozmiary, wypełniając czerwony biustonosz z czarną koronką, który był
widoczny przez bluzkę, a pupa nie była już tak płaska jak wcześniej. – Włosy
nie pasują… - pomyślała z niezadowoleniem spoglądając na swoje różowe kołtuny.
Po raz kolejny powtórzyła czynność i jej różowe włosy zmieniły barwę na jej
naturalną barwę. Teraz miała delikatne loki spływające po jej ramionach aż do
łopatek w odcieniu jasnego brązu. Przeczesała włosy, zarzucając je przez ramię
i nie mając czasu na męczenie się ze wszystkimi mazidłami, sprawiła, że po
chwili trzepotała długimi rzęsami, a jej usta miały intensywniejszą barwę.
Nimfadora chwyciła teczkę, w której schowała raport z jej wczorajszej warty,
wybiegła z domu i deportowała się, aby po chwili znaleźć się na ulicy Grimmauld
Place. Wypowiedziała dobrze znaną formułkę i wbiegła po schodkach do domu z
numerem dwunastym. Cicho przeszła przez korytarz, zadowolona z siebie, że udało
jej się nie obudzić ciotki i otworzyła drzwi do kuchni.
- Nasza zazdrośnica przyszła! – zawołał
Syriusz na jej widok, ale po chwili patrzył na nią oniemiały, lustrując
wzrokiem jej bardziej kształtne ciało. Tonks miała ochotę uderzyć go za to w
twarz, ale to nie pasowałoby do jej nowej odsłony. Uśmiechnęła się tylko pod
nosem, dumna z tego, że potrafi być kobieca i uwodzicielska. Oprócz Blacka w
kuchni byli również Remus, który także jej się przyglądał, ale o wiele bardziej
to ukrywał, Molly patrząca się krzywo na syna i Bill.
- Cześć, przyniosłam raport. –
oznajmiła, wchodząc do pomieszczenia. Odłożyła teczkę na stół, pochylając się,
ukazując swoje walory i usiadła koło Billa, ocierając się o niego przez przypadek, jak to robiła Fleur.
Spojrzała na Weasleya, trzepocząc swoimi rzęsami i spytała smutno: - Nie
przywitasz się ze mną, Bill?
- Tonks, ja… przepraszam za tamto, za to
nieporozumienie… - powiedział, usilnie starając się patrzyć w jej oczy, chociaż
widać było, że bardziej go interesują jej piersi. – Bałem się, że już się do
mnie nie odezwiesz…
- Nie gadaj głupot, Bill! –
powiedziała, zawieszając się na jego ramieniu i zaśmiała się, starając się być
uroczą. – Dzisiaj jestem tylko do twojej dyspozycji. – stwierdziła,
przygryzając delikatnie dolną wargę.
- Tonks, kochanie to miłe z twojej
strony. Wielka szkoda, że Bill dzisiaj ma prywatną lekcję z Fleur u niej w
mieszkaniu. – oznajmiła jadowitym tonem Molly. Tonks z zadowoleniem zauważyła,
że jej również nie podoba się znajomość jej syna i Fleur. Była zła, po raz
kolejny… Ale udało jej się opanować i nie wyjść z roli.
- Z Fleur, wielka szkoda… - westchnęła
smutno, czując jak za jej plecami Black i Lupin przyglądają się uważnie jej
zapleczu, przez co na jej policzki wypłynął widoczny rumieniec. – A nie mógłbyś
zrezygnować z jednej lekcji dla mnie? – spytała uroczo i pocałowała go czule w
usta.
- Wiesz… - zaczął Bill, który nie
wiedział co zrobić.
- Nic nie szkodzi, przecież możesz mieć
swoje plany. – powiedziała, wstając tak by chłopak mógł zobaczyć jej długie i
zgrabne nogi. – Zaniosę raport na górę. Pozdrów Fleur. – mówiąc to wzięła
teczkę ze stołu i wyszła z kuchni. Udała się na pierwsze piętro gdzie mieścił
się pokój raportów, który zaaranżowali w starym schowku, który z ledwością
pomieściłby trzy osoby. Myślałam, że to
jakoś podziała. – westchnęła w duchu. – Najwidoczniej
wyglądając tak jestem gorsza od niej. Włożyła teczkę do szuflady komody,
która zajmowała większość przestrzeni w pomieszczeniu. Nagle Bill otworzył
drzwi do skrytki.
- Tonks, przepraszam… - powiedział,
podchodząc so niej i zamykając za sobą drzwi. – Tak bardzo cię przepraszam. –
chwycił jej twarz w obie dłonie i złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
- A co z Fleur? – zapytała Tonks, ale
on zamiast odpowiedzieć, pocałował ją po raz kolejny. Już się nie broniła,
oparła się plecami o komodę z raportami i oddała się jego pocałunkom. Bill
znowu ją kochał i tylko to się liczyło. Całowali się tak przez dłuższą chwilę,
nie mogąc się od siebie odkleić. Tonks ignorowała fakt, że kant mebla wbija jej
się w plecy, kiedy dłonie Weasleya zaczęły błądzić po jej nowym ciele, tak
jakby chciały poznać ją całą na pamięć. W pewnym momencie Bill oderwał się od
jej ust i zaczął całować ją po szyi, a pomiędzy pocałunkami zdołał wyszeptać
przejętym głosem:
- Jesteś doskonała, Fleur. – Tonks
zesztywniała na dźwięk tych słów. Fleur? –
powtórzyła w myślach. – On powiedział
Fleur?
- Fleur?! – zawołała na głos,
odpychając go od siebie, tak mocno, że uderzył plecami o drzwi. W oczach
Nimfadory można było zobaczyć mieszankę bólu i smutku.
- Tonks! To znaczy Tonks! – natychmiast
spróbował się zreflektować, podnosząc ręce w poddańczym geście. Niestety, było
już za późno.
- A jednak! Wolisz ją ode mnie! –
krzyknęła czując jak łzy gromadzą się w jej oczach.
- Nie! Tonks, to nie tak! – spróbował
się wybronić.
- Nie tak? To niby jak?! Przestań
kłamać! Nic już dla ciebie nie znaczę… Wolisz ode mnie tą… tą Flegmę! –
krzyknęła, odpychając Bill na ścianę i wybiegła z pokoju. Szybko zbiegła po
schodach, a Bill pobiegł za nią. Ich krzyki było słychać w całym domu, bo
dzieci Weasleyów wraz z Hermioną wybiegły z pokoi aby przysłuchać się kłótni, a
ci którzy byli wcześniej w kuchni wyjrzeli z niej, ciekawi co się wydarzyło.
- Tonks, zaczekaj! – zawołał Bill.
Dziewczyna zatrzymała się dopiero przy drzwiach wyjściowych, tuż obok stojaka w
kształcie nogi trolla.
- Zapamiętaj jedno, Weasley. Jestem
TONKS, a nie żadna FLEUR! – powiedziała lodowatym tonem, który mógłby zmrozić
krew w żyłach i popchnęła ohydny stojak, który upadł z hukiem na ziemię.
Nimfadora spodziewała się co się teraz wydarzy i faktycznie… Ciocia Walburgia
od razu zaczęła się wydzierać na wszystkich zebranych. Tonks skorzystała z
okazji, kiedy wszyscy przez sekundę zajęli się matką Syriusza i wybiegła z
Kwatery Głównej. Jak on mógł? Dlaczego to
zrobił? – pytała się w myślach, biegnąc przed siebie, nie widząc nawet
gdzie. – Przecież mieliśmy być razem już
na zawsze!
Nawet
nie zauważyła, a już była w domu. Zamknęła za sobą cicho drzwi i oparła się
plecami o ścianę. Z salonu dobiegały ją odgłosy telewizora oraz rozmowa jej
rodziców. Tata pewnie znowu tłumaczy
mamie co to football. – przeszło jej przez myśl, gdy weszła do pokoju.
Andromeda i Ted spojrzeli zdziwieni na córkę, która nie miała już ani długich
nóg, ani większych piersi, ani innych ulepszeń. Była tą samą Tonks co
wcześniej.
- Co się stało, kochanie? – zapytała
Dromeda, a Nimfadora zaczęła głośno płakać. Andy szybko wstała z kanapy i
przytuliła córkę. – Cichutko, jesteś już w domu…- uspokajała łkającą Dorę.
Zaprowadziła ją na kanapę, gdzie obie usiadły obok Teda.
- Doro, powiedz nam co się stało… -
poprosił ją ojciec, gładząc córkę po matowych włosach. Nimfadora nie
odpowiedziała, załkała tylko żałośnie i wtuliła się w matkę.
***
Sytuacja
w kuchni w domu z numerem dwunastym była wyjątkowo napięta. Bill siedział przy
stole z twarzą ukrytą w dłoniach, otoczony przez innych domowników.
- Masz mi natychmiast powiedzieć o co
poszło! – zażądała głośno Molly, patrząc na syna z wściekłością wypisaną na
twarzy.
- To na pewno przez tą Flegmę! –
warknęła Ginny, krzyżując ręce na piersi i również mordując brata spojrzeniem,
jak to robiła jej matka. Nie rozumiała jak jej brat mógł być na tyle głupi i
zrobić coś Tonks. Nikt tego nie rozumiał. Wszyscy młodsi domownicy się z nią
zgadzali. Każdy uważał, że Tonks to równa babka i Bill powinien z nią być, a
nie uganiać się za innymi.
- Mamo, prozę daj spokój. – poprosił
Bill. Nie wiedział co się z nim działo, to było dla niego zupełnie
niezrozumiałe. Przecież kochał Tonks, naprawdę ją kochał, ale Fleur… Było w
niej coś takiego, tak niezwykłego, że nie mógł przestać o niej myśleć.
- Nie dam spokoju. Masz natychmiast
powiedzieć! – zażądała Molly po raz kolejny. W tej chwili do kuchni wszedł
wściekły Syriusz, który trząsł się cały. – Rozmawiałeś z Andromedą?
- Z Tedem. – wycedził przez zaciśnięte
zęby. Patrzył na najstarszego syna Weasleyów z żądzą mordu w oczach. – Tonks
ciągle płacze. Nie wiedzą co robić. Nie odezwała się do nich słowem, nic nie
powiedziała. Płacze wciąż i bez przerwy. – mówił, nie odrywając wzroku od
Billa. Próbował się opanować, naprawdę. Nikt nie mógł mu zarzucić, że się nie
starał. Gdyby to nie chodziło o Tonks, gdyby to ktoś inny wypłakiwał sobie
oczy, pewnie nie zwróciłby na to większej uwagi. Ale tu chodziło o Tonks, o
jego kuzynkę. Mogli sobie mówić, że tak naprawdę znają się od niedawna, ale
przez ten niecały miesiąc Nimfadora stała się jedną z najbliższych mu osób. W
pewnym momencie coś w nim pękło. Chwycił chłopaka za koszulę i z całej siły
postawił go na nogi, przytwierdzając go do ściany. – Gadaj co zrobiłeś mojej
kuzynce!
- Syriuszu! – zawołała oburzona Molly.
- GADAJ CO ZROBIŁEŚ TONKS! – wrzasnął
Black, potrząsając chłopakiem. W tym momencie zareagował Remus. Wstał od stołu,
podszedł do przyjaciela i położył mu rękę na ramieniu.
- Łapo, odpuść…
Bardzo proszę, dodawaj te rozdziały częściej. Już nie mogę się doczekać czegoś, czego jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam